Jak przetrwać jet lag?

Jak przetrwać jet lag?

Ewolucja nie nadąża za postępem cywilizacyjnym. Na to, jak śpimy, wpływa negatywnie nie tylko całodobowe oświetlenie i dostęp do ekranów elektronicznych, ale też silniki odrzutowe. Mózg człowieka nie powstał w czasach, w których można było w ciągu kilku godzin przenieść się o kilka tysięcy kilometrów. Zaburzenia rytmu snu i czuwania spowodowane zmianą stref czasowych nazywa się w medycynie  „jet lag” (jet = odrzutowiec, lag = opóźnienie). 

Jak wygląda jet lag w praktyce?

Lecisz w miejsce oddalone o więcej niż dwie strefy czasowe. Twój organizm funkcjonuje według własnego, starego zegara – innego niż lokalny. W rezultacie tracisz synchronizację. W ciągu dnia czujesz zmęczenie i senność. W nocy, kiedy lokalna ludność już śpi, masz poważne trudności z zaśnięciem albo śpisz krótko, płytko i ciągle się wybudzasz. A miało być tak pięknie…

Jet lag jest bardziej dotkliwy, gdy podróżujemy na wschód niż gdy lecimy na zachód. Dlaczego?  Nasza wewnętrzna doba trwa 24 godziny i 15 minut. Zwykle dzięki codziennym aktywnościom wykonywanym o konkretnej godzinie synchronizujemy naszą przydługą naturalną dobę  z dobą cywilną (kalendarzową) – i żyjemy na co dzień w rytmie 24-godzinnym. Ale natury nie da się oszukać. Ponieważ wewnętrzny rytm to nieco ponad 24  godziny, łatwiej jest nam nieco wydłużyć dobę niż ją skrócić. Jeśli lecisz na zachód i tam trwa jeszcze dzień, to możesz podpierając się nosem i korzystając ze stymulującego światła słonecznego wytrzymać do tamtejszego wieczora i położyć się z lokalną społecznością. Kiedy podróżujesz na wschód i docierasz tam w porze miejscowego wieczoru, to może i powinnaś się położyć jak wszyscy… Tyle, że w ogóle nie chce Ci się jeszcze spać, bo dla Twojego mózgu jest „dopiero 17.00”.

Jak się przygotować do jet lagu?

Teoretycznie możemy się przygotować do podróży ze zmianą stref czasowych. W praktyce, zwłaszcza u dzieci, konsekwentne wdrażanie planu przez kilkanaście dni okazuje się być bardzo trudne – i nie zawsze konieczne. Im młodsze dziecko, tym większa szansa, że bez większych problemów zsynchronizuje się z nowym rytmem. W końcu do czegoś przydaje się ta niedojrzałość układu nerwowego i hormonalnego! 😉

Gdybyś podróżowała samotnie, skup się na wyspaniu przed podróżą, nawodnieniu w trakcie lotu, minimalizuj spożywanie kofeiny i alkoholu podczas podróży (wiem, że sporo osób pije drinka, żeby przezwyciężyć lęk przed lataniem) oraz manipuluj oświetleniem oraz porami posiłków już w samolocie (o czym poniżej).

Jak przetrwać jet lag?

Bez żadnych Twoich działań Twój mózg w naturalny sposób stopniowo przystosowuje się do nowej strefy czasowej. Niemniej ten proces jest dosyć powolny – w ciągu 1 dnia pobytu nasz zegar przesuwa się o 1 strefę czasową. Jeśli więc przekraczamy w trakcie podróży samolotem 7 stref czasowych, a sam wakacyjny pobyt trwa tydzień, to bez wdrożenia nowych reguł zaczniemy funkcjonować w dobrym rytmie akurat wtedy, gdy będziemy pakować walizki na lot powrotny.

Co więc konkretnie zrobić po przylocie, żeby jak najszybciej zsynchronizować się z lokalną strefą czasową? 

  • jak najszybciej zacznij żyć w rytmie lokalnym – zaraz po przelocie przestań przeliczać porę dnia na tę z domu. Kiedy przestawisz zegarek na czas lokalny, zaczynasz żyć według niego.
  • naświetlaj się w ciągu dnia – bodźcem, który najsilniej reguluje rytm dobowy jest światło słoneczne (lub inne silne źródła światła). Nasz wewnętrzny zegar resetuje się w momencie, kiedy rano dotrą do naszych oczu promienie słoneczne. Światło dociera do Twoich oczu od 8.00? Mózg właśnie o 8.00 uznaje: „O, zaczyna się dzień!”. Odsłaniasz okna dopiero o 11.00? Dla mózgu Twojego dziecka dzień rozpoczyna się o 11.00 ( i nic dziwnego, że o 21.00 nie chce mu się spać). Podróżując na zachód, bez względu na zmęczenie dostosuj swoją aktywność i oświetlenie do lokalnych warunków.  Nawet jeśli jesteś padnięta i Twój wewnętrzny zegar wołan”Haaalo, u nas już 23.00, chcę spaaać„, a na lokalnych zegarach dopiero 17.00 – bądź aktywna, naświecaj się jeszcze w trakcie lotu światłem słonecznym, po przylocie wyjdź na dwór. Podróżujesz na wschód? Jeśli wylądujesz rano, unikaj silnego słońca, ale ponaświecaj się na dworze popołudniu. Po przylocie na miejscu jest noc, a Tobie za nic nie chce się spać? Nie włączaj silnego światła ani nie siedź przy smartfonie czy laptopie. Światło emitowane przez ekrany elektroniczne jest odbierane przez mózg tak, jak światło słoneczne (ponieważ ma długość światła niebieskiego) i utrudnia zsynchronizowanie się z lokalnym czasem. Kiedy nie możesz zasnąć, najlepiej siedzieć zupełnie po ciemku lub przy świetle ogniska lub świec (światło o długości czerwonej nie powoduje hamowania wydzielania melatoniny), a w ostateczności przy słabej lampce nocnej. Niektórzy manipulują oświetleniem / zaciemnieniem już na pokładzie samolotu.
  • pory posiłków stałych – poza centralnym zegarem regulującym rytm dobowy zlokalizowanym w podwzgórzu mamy też w ciele kilka drobniejszych zegarów. Wszystkie wpływają na siebie wzajemnie i gdy są ze sobą zsynchronizowane, funkcjonujemy najlepiej. Jeden z takich zegarów jest zlokalizowany w jelitach. Dlatego łatwiej zsynchronizować się z lokalnym czasem, jeśli jak najszybciej zacznie się jeść według lokalnego zegara. Dotyczy to oczywiście tych dzieci, które mają już kilka posiłków stałych. Załóżmy, że Twoje dziecko zjada kolację o 19.00. Łatwiej będzie mu przestawić się na nowy rytm, jeśli dostanie nawet maleńką kolację w okolicach lokalnej godziny 19.00, niż o 2.00 (pamiętasz, co mówiłam o nieprzeliczaniu „która by to była u nas godzina?”?). Osoby, które często latają po świecie, stosują tę zasadę, przesuwając pory posiłków już na pokładzie samolotu. UWAGA: niemowlęta karmimy mlekiem na żądanie – także te w jet lagu 🙂
A co z farmakologią przy jet lag?

Dorośli cierpiący na jet lag mogą złagodzić jego skutki lub nawet zadziałać profilaktycznie przyjmując melatoninę. Jest to hormon powszechnie stosowany u dorosłych w leczeniu zaburzeń rytmu snu i czuwania.

W Polsce melatonina nie została zarejestrowana do stosowania w leczeniu dzieci. Jej długotrwałe przyjmowanie w populacji pediatrycznej nie zostało dotychczas uznane za całkowicie bezpieczne. Są dane wskazujące na potencjalny negatywny wpływ długotrwałego stosowania u dzieci na ich układ hormonalny, zwłaszcza reprodukcyjny, i płodność. Nie podawaj dziecku melatoniny na własną rękę, bez zalecenia lekarza!

A jeśli masz własne sposoby radzenia sobie z jet lagiem, bo często podróżujesz – podziel się nimi w komentarzu koniecznie!

Korzystałam z: Herxheimer A., Waterhouse J., The prevention and treatment of jet lag. BMJ. 2003 Feb 8; 326(7384): 296–297 oraz książki „Podręcznik medycyny snu” A. Y. Avidan, P. C. Zee, Medipage 2007.

Potrzebujesz sprawdzonych informacji o powodach pobudek Twojego dziecka oraz poznać sposoby na zaopiekowanie się nimi? Sprawdź szkolenie „Dlaczego dzieci się budzą?”.

Ile bajek może oglądać dziecko? Rekomendacje dotyczące mediów cyfrowych

Ile bajek może oglądać dziecko? Rekomendacje dotyczące mediów cyfrowych

Niełatwo obecnie znaleźć wyważone stanowisko dotyczące kontaktów dzieci z cyfrowymi mediami. Jedni zakazują ekspozycji na jakikolwiek programy i gry, strasząc rodziców wyssanymi z palca konsekwencjami. Inni argumentują, że przecież elektronika otacza nas wszędzie i zamiast ją demonizować, warto nauczyć dzieci rozsądnego korzystania z jej dobrodziejstw.

To jak to jest z tymi bajkami, grami i teledyskami?

W 2016 roku Amerykańska Akademia Pediatrii stworzyła nowe rekomendacje dotyczące mediów cyfrowych dla dzieci od zera do piątego roku życia [1] (rekomendacje WHO z 2019 roku są identyczne [2]):

Małe dzieci i ekrany

Wyniki badań przytaczanych przez AAP mówią jasno: dzieci młodsze niż półtoraroczne niewiele uczą się korzystając z mediów elektronicznych. Mają po prostu zbyt słabe umiejętności myślenia symbolicznego i pamięć, a także niezbyt dobrze przenoszą umiejętności nabyte dzięki kontaktowi z ekranem na trójwymiarową rzeczywistość.

Z tego powodu rekomenduje się:

  • od 0 do 18 miesiąca życia – brak dostępu do mediów cyfrowych, z wyjątkiem rozmów z użyciem wideo komunikatorów, czyli na przykład Skype.
  • od 18 do 24 miesiąca życia – możliwie jak najmniej kontaktu z mediami cyfrowymi. Rodzic powinien uczestniczyć z oglądaniu / graniu z dzieckiem, aby kontrolować, z czym ma kontakt oraz objaśniać i komentować treść. W ten sposób dzieci uczą się z bajek znacznie więcej.
  • od 2 do 5 roku życia – nie więcej niż jedna godzina dziennie kontaktu z mediami elektronicznymi. Nadal zaleca się, żeby rodzic uczestniczył w korzystaniu z ekranów.

Nie ma żadnych dodatkowych korzyści z wprowadzania mediów elektronicznych do codzienności małego dziecka. Maluchy nie uczą się z bajek czy gier czegokolwiek, czego nie mogłyby się nauczyć w interakcji z dorosłymi lub dziećmi. Jeśli więc nie masz w domu telewizora, a Twoje dziecko nie ma dostępu do elektroniki, to niczego nie traci. Urządzenia cyfrowe są tak intuicyjne, że migusiem nauczy się je obsługiwać, kiedy uznasz, że przyszła na to pora. Nawet, jeśli miałoby to być dopiero w podstawówce.

Z drugiej strony zdarza się przecież, że media elektroniczne wkraczają do naszej rzeczywistości przed rekomendowanym 18 miesiącem. Na przykład, jeśli masz dziecko, które nienawidzi fotelika samochodowego, ale trzeba go wozić na wizyty lekarskie, po starsze rodzeństwo do szkoły, na rehabilitację. Przechodzisz przez różne zabawki, śpiewanie, wierszyki, ale i tak ostatnie 10 minut podróży to totalny koszmar i boisz się, że spocona ze stresu, w akompaniamencie krzyku lub płaczu, za chwilę wjedziesz w drzewo. Ja absolutnie rozumiem, że rocznemu dziecku dasz wtedy na te kilka minut telefon z bajką. Też tam byłam.  Czasami jakby brakuje nam strategii, jak sobie poradzić z jakąś sytuacją, a w tej chwili nie jesteśmy w stanie jej przeskoczyć. Rodzicielstwo jest bardzo trudne, nie musisz się dodatkowo biczować. Zresztą  Amerykanie są tego świadomi, o czym za moment.

W jakich sytuacjach nie korzystać z mediów elektronicznych?

Spożywanie posiłków powinno być czasem bez elektroniki. Kiedy człowiek siada z miską jedzenia przed telewizorem, bardzo często nie kontroluje tego, ile zjada. Korzystanie z elektroniki w trakcie karmienia zaburza rozpoznawanie uczucia sytości i głodu. Jeśli odwracasz uwagę dziecka, żeby je nakarmić, prawdopodobnie robisz to, ponieważ martwisz się jego jedzeniem. Niestety, to krótkoterminowa strategia, która nie rozwiązuje problemu. Od czego zacząć, żeby przestać karmić przy kreskówkach? Ogromną ilość materiałów dla rodziców “niejadków” znajdziesz na blogu dietetyka i psychologa Zuzanny Anteckiej SzpinakRobiBleee.pl (klik!). Czasem konieczna będzie wizyta u lekarza, logopedy, dietetyka czy psychologa, żeby znaleźć źródło problemów z karmieniem.

Po drugie, nie warto używać mediów cyfrowych ani jako nagrody, ani zakazywać korzystania z nich w formie kary. Stosowanie ekranów elektronicznych jako formy kontroli zachowania dziecka (jak zrobisz X to obejrzysz bajkę, jak nie przestaniesz Y, to dziś nie będzie Peppy) sprawia, że stają się one znacznie bardziej atrakcyjne. Dzieci, u których stosowano oglądanie bajki jako nagrodę, albo zakaz oglądania bajek jako karę, korzystają z mediów cyfrowych dłużej niż dzieci, dla których bajka to tylko bajka, a nie coś, na co trzeba zasłużyć [3].

Włączenie ekranu nie powinno być jedynym sposobem na uspokojenie dziecka. Może to utrudniać rozwój samoregulacji. Jak zwykle w rozwoju dziecka – różnorodność jest kluczem. Bajka albo gra może być natomiast skutecznym sposobem odwracania uwagi przy procedurach medycznych albo w czasie podróży, np. samolotem i w takich sytuacjach jest przez ekspertów akceptowana.

Jeśli nie oglądamy telewizji aktywnie, warto wyłączać telewizor. Wiem, że dla wielu rodziców szum śniadaniówki albo serialu w tle to namiastka kontaktu z innymi dorosłymi, ale dane są nieubłagane: dzieci narażone na włączony telewizor w tle mają niższy poziom koncentracji uwagi i krócej potrafią samodzielnie się bawić [4], a rodzice mniej do nich mówią, co może negatywnie wpływać na rozwój słownictwa [5]. Prawdopodobnie wpływa to też negatywnie na sen.

U dzieci z opóźnionym rozwojem mowy eliminacja jakiegokolwiek kontaktu z wysokimi technologiami jest zwykle jednym z pierwszych zaleceń logopedów.

Jakie treści wybierać?

Amerykanie rekomendują wybieranie jak najlepszych edukacyjnych treści. Jako przykład podają Ulicę Sezamkową czy treści z platformy PBS Kids

Warto szukać takich programów, w których nie ma bardzo szybkiego tempa montażu oraz pędzącej akcji. Dzieci niewiele z nich rozumieją. Unikajmy treści, w których uwaga dziecka stale się rozprasza między różne części ekranu.

I to, co wcale nie jest takie proste: małe dzieci nie powinny mieć kontaktu z przemocą. Jakkolwiek wiemy, że pokazywanie dzieciom bicia się jako akceptowalnej społecznie metody rozwiązywania konfliktów nie jest ok, to znalezienie animacji, w której nie dochodzi do przemocy psychicznej, jak wyśmiewanie czy obrażanie, do łatwych nie należy.

Ekrany elektroniczne a sen

Nie ulega wątpliwościom, że w każdej grupie wiekowej, nawet u dorosłych, kontakt z ekranami elektronicznymi przed snem jest niewskazany. Na minimum godzinę przed wieczornym zasypianiem dziecko nie powinno mieć dostępu do mediów cyfrowych. I to nie chodzi tylko o treść i emocje związane z przetwarzaniem przygód ulubionych bohaterów. Ekrany wszystkich współczesnych telewizorów, tabletów, smartfonów i komputerów emitują tak zwane światło niebieskie, które opóźnia i obniża wydzielanie melatoniny, czyli hormonu snu. A to utrudnia zasypianie, zmniejsza ilość i negatywnie wpływa na jakość snu [6]. Więcej na ten temat pisałam TUTAJ.

Co z Tobą, Rodzicu?

I na koniec jeszcze jeden ważny temat do refleksji: nasze dzieci biorą pod uwagę to, co robimy, a nie na to, co mówimy. Jeśli więc ciągle mamy w dłoni telefon, ciągle przeglądamy coś na tablecie albo zerkamy w czasie zabawy na dywanie na serial włączony na telewizorze, to media cyfrowe będą się wydawały dla maluchów czymś bardzo ważnym. I będą chciały z nich korzystać częściej i dłużej [7]. Może warto więc zrobić mały rachunek sumienia i popracować też nad swoim korzystaniem z elektroniki.

Zachęcam i pierwsza biję się w piersi!

Daj znać w komentarzach, jak tam w Twoim domu z dostępem do elektroniki i czy myślisz o jakichś zmianach w tym temacie?

Poszukujesz informacji na temat wpływu mediów cyfrowych na dziecko i tego, co robić, gdy ogląda za dużo bajek? Sprawdź szkolenie „Dziecko, bajki i Internet”.

Anemia u małych dzieci – wywiad z dietetykiem Zuzanną Wędołowską

Anemia u małych dzieci – wywiad z dietetykiem Zuzanną Wędołowską

Dziecko nie chce jeść? Proponujesz różnorodne pokarmy, ale nie widać postępów? A może apetyt dziecka na posiłki stałe znacząco zmalał i mimo początkowych sukcesów w rozszerzaniu diety wracacie do diety mlecznej?

To może być jeden z objawów anemii z niedoboru żelaza!

Niegdyś pisałam o anemii w kontekście wpływu na sen dzieci (KLIK!), a tym razem w wywiadzie z dietetykiem poruszam związek niedoboru żelaza z rozszerzaniem diety.

Moją rozmówczynią jest Zuzanna Wędołowska – autorka bloga SzpinakRobiBleee.pl, dietetyk, psycholog, mama głodnego (miłości, zabawy i jedzenia) Szpinakożercy. Fascynuje ją żywienie dzieci. Prowadzi konsultacje psychodietetyczne online oraz stacjonarnie w gabinecie w Warszawie. Współpracuje z Akademią Pawła Zawitkowskiego. Jest autorką kursów online i – wraz ze mną – współautorką kursu online „Jak łagodnie zakończyć karmienie piersią?” (KLIK!).

Magdalena Komsta: Czy istnieje jakaś grupa dzieci, które są bardziej narażone na wystąpienie anemii z niedoboru żelaza?

Zuzanna Wędołowska: Niedobór żelaza jest najczęściej występującym niedoborem żywieniowym na świecie. I to zarówno w krajach rozwijających, gdzie występują przypadki niedożywienia, jak i w krajach zachodnich. Zatem każdy rodzic gdzieś tam z tyłu głowy powinien mieć takie: “Ok, to się może wydarzyć też u nas”. Ale jest pewna grupa dzieci, u których musimy być szczególnie ostrożni. Są to przede wszystkim wcześniaki, które powinny mieć suplementowane żelazo od momentu urodzenia. Dlatego, że nawet 80% zapasów żelaza, z którymi rodzi się dziecko, jest gromadzone w jego organizmie w trzecim trymestrze ciąży. Jeżeli więc dziecko rodzi się przedwcześnie, to siłą rzeczy ma mniej zapasów żelaza. Podobnie dzieci z niską masą urodzeniową. Ale też dzieci, u których bardzo szybko została przecięta pępowina – czyli zanim skończyła tętnić. Między innymi dlatego, że pobierano przy porodzie krew pępowinową. Jeśli przecinamy pępowinę zanim skończy tętnić, uniemożliwiamy spłynięcie całej krwi, a z nim transferu żelaza, z łożyska do dziecka. U nas na przykład tak było.

MK: Często pada w tym momencie pytanie: Co to znaczy szybko odcięta pępowina? Za późne odpępnienie uznaje się odcięcie pępowiny po 2-3 minutach. Większość świadomych położnych czeka, aż pępowina przestanie tętnić i przy większości fizjologicznych porodów bez pobierania krwi pępowinowej odcięcie następuje w odpowiednim czasie.

ZW: Kiedy zagrożone jest życie matki lub dziecka to oczywiście czas odpępnienia nie jest priorytetem.

Kolejna grupa ryzyka to dzieci matek, które miały anemię lub cukrzycę w ciąży.

A ostatnim elementem, którym sieje największe ziarno niepewności to jest to, że większość towarzystw naukowych wymienia wyłączne karmienie piersią po 6. miesiącu życia jako czynnik ryzyka rozwoju anemii. Ale podkreślę jeszcze raz – wyłączne karmienie piersią, ale po skończonym 6. miesiącu życia, czyli moment, gdy opóźniamy rozszerzanie diety dziecka.

MK: Zależy nam na tym, żeby dzieci w okolicach 6 miesiąca życia zaczęły dostawać stałe pokarmy między innymi ze względu na żelazo. U dziecka urodzonego w terminie, z prawidłową masą urodzeniową zapasy żelaza wystarczają mniej więcej na pierwsze 6 miesięcy życia. A później zaczynamy rozszerzać dietę. Wprowadzamy produkty, które są bogate w żelazo i do anemii nie dochodzi.

ZW: Mleko w pierwszym roku życia to jest podstawa, nadal bardzo ważny pokarm i nie chodzi o to, że my musimy na siłę wciskać dziecku trzy posiłki dziennie od dnia, kiedy ono kończy 6 miesięcy. Ale powinniśmy zacząć dosyć intensywnie proponować. I w momencie kiedy widzimy, że to rozszerzanie diety nam nie postępuje w ciągu dwóch trzech miesięcy, można się zastanowić na przykład nad wykonaniem badań lub sprawdzeniem, czy dziecko nie ma jakichś trudności w rozszerzaniu diety. Mleko mamy zawiera żelazo.  Jest go tam niewiele, ale z powodu dodatkowych substancji zawartych w pokarmie kobiecym, żelazo z mleka mamy jest siedmiokrotnie lepiej wchłanialne niż żelazo z mleka modyfikowanego czy krowiego. Generalnie mleko mamy jest dobrym źródłem żelaza, tyle że po 6. miesiącu życia dzieci mają po prostu bardzo duże zapotrzebowanie na żelazo, a kończą się jego zapasy z okresu ciąży.

Producenci mleka modyfikowanego wiedzą, że dziecko w drugim półroczu życia ma większe zapotrzebowanie na żelazo i po prostu dodają więcej żelaza do mieszanki. Ale do mleka matki nie da się dorzucić żelaza. Suplementacja żelaza u matki nie zwiększa ilości żelaza w mleku kobiecym.

Zbyt wczesne wprowadzenie dużych ilości mleka krowiego,  zastępowanie mleka matki czy mleka modyfikowanego mlekiem krowim to są czynniki ryzyka rozwoju anemii z niedoboru żelaza. Mleko krowie ma niedużo żelaza, natomiast ma dużo wapnia. A wapń wiąże żelazo w naszym układzie pokarmowym i utrudnia jego wchłanianie. Przetwory mleczne można wprowadzać już w 2 półroczu życia. Natomiast mleko krowie do picia w dużych ilościach podajemy najwcześniej po pierwszym roku życia i maksymalnie 500 ml dziennie.

MK: Jakie – z Twojej dietetycznej działki – są objawy anemii z niedoboru żelaza?

ZW: Jeśli rozszerzamy już dietę to niepokoi nas sytuacja, w której niemowlę lub dziecko chwilę po roczku jadło już sporo posiłków stałych i nagle nie ma ochoty w ogóle próbować, je mikroskopijne ilości, przerzuca się znów na dietę mleczną. I to nie trwa kilka dni. Utrata apetytu na posiłki stałe jest już od 2, 3 czy nawet 4 tygodni. Dzieci do około półtora roku życia mają zapisane w rozwoju raczej to, że powinny chcieć jeść, a jedzenie powinno je interesować. Chyba że nie potrafią jeść albo pojawiła się anemia. Dzieci z anemią rosną i rozwijają się prawidłowo, to nie wzbudza naszych wątpliwości. Jednak tracą ochotę na próbowanie pokarmów stałych, preferują mleko.

MK: Ja ze swojej działki powiem, że jeśli pracuję z dziećmi z trudnościami ze snem, to zdarza mi się prosić rodziców o przedyskutowanie z pediatrą tematu badania w kierunku anemii z niedoboru żelaza. U niemowląt i małych dzieci czasami trudności w obszarze ze snem są spowodowane anemią z niedoboru żelaza. Negatywnie wpływa ona na wzorzec snu (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).

Jak się diagnozuje anemię z niedoboru żelaza? Bo temat jest owiany wieloma mitami.

ZW: Tak. Niestety, bardzo często zdarzają się dzieci, które mają zdiagnozowaną anemię na podstawie poziomu żelaza we krwi. A ten wskaźnik jest totalnie nieprzydatny – i jasno mówią o tym europejskie zalecenia – ponieważ zależy od tego, co jedliśmy, od pory dnia i innych czynników. Złotym standardem u małych dzieci, jest diagnoza na podstawie wyników morfologii (hemoglobiny) oraz zbadanie poziomu ferrytyny. To jest taki wskaźnik, który mówi o poziomie wysycenia organizmu żelazem. Dobrze jest również jednocześnie zbadać poziom białka CRP, bo jego podwyższony poziom może fałszować wyniki ferrytyny. Żeby stwierdzić anemię musimy mieć badania krwi. Nie ma żadnego innego sposobu. Nie oceniamy tego tylko na podstawie bladości skóry, braku apetytu, trudności ze snem. To nie jest diagnoza. To jest jakieś podejrzenie, które musimy sprawdzić poprzez badanie krwi po prostu.

MK: Warto też pamiętać, że specjalistą chorób krwi jest hematolog. I jeśli diagnoza lub leczenie przysparza pediatrze czy lekarzowi rodzinnemu trudności, może nas prosić o konsultację hematologiczną.

Kiedy wdraża się suplementację, a kiedy możemy jeszcze pozostać przy wsparciu dietetycznym?

ZW: W momencie stwierdzenia anemii z niedoboru żelaza lub niedoborów żelaza u niemowląt i małych dzieci konieczna jest suplementacja. Żelazo może występować jako lek lub jako suplement diety. Bez względu na formę, nigdy nie podajemy go na własną rękę bez konsultacji lekarskiej i badań! Odpowiednia dieta może wspierać leczenie, ale nie zastępuje go. Jeśli dziecko ma przez anemię mniejszy apetyt na posiłki stałe, to nie zjada odpowiednio dużo posiłków bogatych w żelazo. Anemia będzie się pogłębiała.

MK: Jakie produkty są bogate w żelazo?

ZW: Żelazo występuje w dwóch formach: hemowej i niehemowej. Żelazo hemowe jest tylko w produktach zwierzęcych – mięso, podroby – i wchłania się znacznie lepiej. Wchłanialność żelaza niehemowego jest co najmniej kilkukrotnie niższa od żelaza hemowego. Znajduje się ono w wielu produktach roślinnych. Na czele listy są strączki (jak ciecierzyca, fasola, soczewica), orzechy (numerem jeden są nerkowce), pestki (np. pestki dyni), zboża (amarantus, quinoa, kasza pęczak, kasza jaglana), suszone owoce.

MK: Z czym leków lub produktów bogatych w żelazo nie łączyć?

ZW: Jeśli chcemy, żeby żelazo wchłonęło się, nie powinniśmy go łączyć z produktami bogatymi w wapń, na przykład z nabiałem. Jeżeli masz zupę – nie zabielaj jej śmietaną. Jeżeli masz puree ziemniaczano-selerowe, to nie dodawaj do niego mleka. Jeżeli masz na śniadanie owsiankę, to ugotuj ją na przykład na mleku roślinnym niewzbogaconym w wapń. Drugi element to polifenole, w tym teina – w herbacie, kawie, również chodzi o kawę zbożową. Polifenole zaburzają wchłanianie żelaza. Mamy jeszcze tutaj problem z kwasem fitynowym. To składnik, który znajdziemy w orzechach, nasionach, pestkach, zbożach i kaszach. Najlepiej więc moczyć kaszę, strączki czy orzechy. W ten prosty sposób ograniczamy ilość kwasu fitynowego w diecie.

MK: Co pomaga wchłaniać żelazo?

ZW: Przede wszystkim witamina C. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku żelaza niehemowego, czyli ze źródeł roślinnych. Czyli na przykład robimy owsiankę nie z bananem, a z kiwi. Do kotletów z ciecierzycy podajmy paprykę czerwoną albo kapustę. Drugi element to tak zwany czynnik mięsny. Żelazo hemowe zwiększa wchłanialność żelaza niehemowego. Czyli dobrze jest łączyć mięso z dobrymi źródłami roślinnymi żelaza. Mówi się też o tak zwanych żelaznych naczyniach – żelazo może przenikać na przykład z patelni, która jest wykonana z żelaza. Mówi się też o wpływie witaminy A na wchłanianie żelaza. Pewnie warto więc pamiętać o marchewce czy batacie.

MK: Bardzo Ci dziękuję za rozmowę!


Dla rodziców dzieci z anemią z niedoboru żelaza – Febook, czyli ebook autorstwa Zuzanny Wędołowskiej z dawką wiedzy o żelazie i 46 autorskimi przepisami, w tym wegetariańskimi i wegańskimi (których współautorką jest Asja Michnicka (MamaNaRoślinach.pl)  KLIK KLIK!

 

Czy wymagające dziecko trudniej odpieluchować?

Czy wymagające dziecko trudniej odpieluchować?

Od jakiegoś czasu pracuję z rodzicami wymagających dzieci, także starszymi niż niemowlaki. Ależ te historie bywają do siebie podobne! Jestem przekonana, że wielu zrobiłoby się znacznie lżej na duchu, gdyby usłyszeli, że inni też tak mają. Chciałam się podzielić garścią obserwacji i wiedzy naukowej – czy faktycznie odpieluchowanie hajnida to droga przez mękę i dlatego czasem może być trudniej, a czasem łatwiej niż u dzieci o innym typie układu nerwowego.

Temperament

Jeśli myślimy o wymagających dzieciach w kontekście ich temperamentu, nie możemy nie zahaczyć o Interakcyjną Teorię Temperamentu. Koncepcja ta powstała w latach 50. XX wieku jako wynik trwających 25 lat badań nowojorskich psychiatrów Alexandra Thomasa i Stelli Chess.  Poczynione obserwacje i przeprowadzone analizy statystyczne pozwoliły na wyodrębnienie wśród 3 konstelacji także temperamentu trudnego. O temperamencie trudnym – czyli byciu high need baby – mówimy w przypadku około 10% dzieci.

Jedną z charakterystycznych cech tego temperamentu to brak regularności funkcji biologicznych (więcej na ten temat tutaj). Oznacza to hajnidy mają nieregularny sen, karmienie i wydalanie. Trudno złapać u nich jakiś harmonogram. Jeśli słyszeliście o dzieciach, które od urodzenia z zegarkiem w ręku co trzy godziny zgłaszają się do karmienia, codziennie robią kupę o tej samej porze, codziennie zasypiają na drzemki o tej porze same… to nie są to hajnidy 😉

Czy nieregularność funkcji biologicznych może utrudniać odpieluchowanie? Oczywiście, że tak. Dziecko, które wydala w sposób regularny, na przykład codziennie rano po obudzeniu się, łatwiej zrozumieć zależność między uczuciem w dole brzucha a zrobieniem kupy. Łatwiej jest też rodzicom, którzy są w procesie odpieluchowania, złapać co trzeba do nocnika, jeśli wiemy kiedy się tego spodziewać.

Wrażliwość sensoryczna

Fizjoterapeuci często dostrzegają u wymagających dzieci niższą wrażliwość na bodźce płynące z receptorów zmysłów propriocepcji oraz interocepcji. Co to znaczy?

W dużym uproszczeniu propriocepcja to taki zmysł, który umożliwia nam orientację, gdzie znajduje się nasze ciało w przestrzeni. Nawet jeśli zamkniesz oczy, to Twój mózg wie, w jakiej pozycji są Twoje nogi, ręce czy głowa. Otrzymuje bowiem informacje z receptorów, które znajdują się w mięśniach, ścięgnach i stawach.

Bardzo dużo dzieci wymagających potrzebuje dużo ruchu i silnego docisku. Bardzo lubią dostymulowywać się bawiąc w przepychanie, ugniatanie, uderzanie, szczypanie.

Interocepcja to zmysł, który zbiera odczucia z organizmu, na przykład stan wypełnienia pęcherza czy jelit. Jego receptory znajdują się w powięziach.

Dzieci z podwrażliwą propriocepcją i interocepcją później wychwytują odczucia ze swojego ciała. Oznacza to, że ich mózg otrzymuje informacje o tym, że pęcherz jest pełny dopiero wówczas, gdy jest on naprawdę wypełniony… i kiedy jest już za późno, żeby zdążyć na nocnik lub do toalety.  Dlatego tak ważna jest pozytywna informacja zwrotna w razie wpadek: „Ojej, teraz nie zdążyłaś, spróbuj następnym razem wyczuć chwilę wcześniej, że potrzebujesz się wysisusiać”. Nauka odbioru wrażeń płynących z własnego ciała – zarówno wychwytywanie wczesnych oznak głodu, sytości, zmęczenia, senności, potrzeby wypróżnienia, ale też emocji typu złość – u takich dzieci będzie trwała dłużej niż u rówieśników.

Rozwojowe podpuchy i dojrzewanie mózgu

Dzieci, które na osiem miesięcy już chodzą, ale emocjonalnie są na poziomie czteromiesięcznych niemowląt (widziałam na własne oczy). Dzieci, które na rok mówią bardzo dużo i z sensem, ale ruchowo u nich powoli z mozołem, jakieś początki raczkowania dopiero (też widziałam). Albo na odwrót. Roczniak, który się wspina, wchodzi, schodzi, biega, sam się rozbiera, ale komunikacyjnie słabiuchno. Innymi słowy: dzieci, które nieharmonijnie się rozwijają.

Dlaczego to podpucha?

Jeżeli widzimy rocznego malucha, który rewelacyjnie rozwija się ruchowo, to może nam się wydawać, że wszystkie sfery jego rozwoju są na tym samym poziomie. A to niekoniecznie musi tak być. Świadoma kontrola nad zwieraczami jest zupełnie czymś innym niż świadoma kontrola nad mięśniami szkieletowymi obsługującymi chodzenie czy siadanie. Emocjonalna gotowość do odpieluchowania to co innego niż niespadanie z nocnika. Na temat gotowości do odpieluchowania przeczytasz więcej TUTAJ.

Dojrzewanie układu nerwowego wspomaga odpowiednia podaż DHA w diecie lub suplementacji (więcej na ten temat pisałam TUTAJ). Istotna jest również szybka diagnoza i leczenie anemii z niedoboru żelaza, która negatywnie wpływa na jakość komórek nerwowych w mózgu (mieliny).

Dzieci, które później osiągają kolejne kamienie milowe w rozwoju mogą również odpieluchowywać się później.

Autonomia

U wymagających dzieci potrzeba autonomii i samostanowienia o sobie jest silna, a one same są niezwykle wytrwałe w szukaniu możliwości jej zaspokojenia. Rzadko dają się wkręcić w pozorny wybór typu: „Chcesz siadać na białym nocniczku czy na różowym nocniczku?”. Odpowiadają po prostu “Nie chcę nigdzie siadać” albo dostają sztywności kolan. Ludzie (i o zgrozo – to czasem specjaliści), którzy upierają się, że można przecież malucha posadzić na nocniku i przytrzymać go tam siłowo, chyba niewiele mieli kontaktu z wymagającymi dziećmi.

Dwuletni hajnid potrzebuje sam dokonać decyzji (oczywiście nie mówię o sytuacjach bezpośrednio zagrażających bezpieczeństwu dziecka). Często robi się łatwiej, jeśli ma możliwość wyjścia z sytuacji z twarzą. Im bardziej namawiamy, tym na większy opór napotykamy. Czasem nie zdążysz nawet dokończyć pytania, a usłyszysz “NIEEE!”.

U wymagających dzieci sprawdza się rzucenie propozycji i umożliwienie dziecku zadecydowania. Jeżeli usilnie namawiasz dwulatka: „Ale usiądź, przecież widzę, że chce Ci się siusiu. Przestępujesz z nogi na nogę. Trzymasz się na brzuszek. Usiądź, zobacz jaki ładny nocnik” i jeszcze nad nim stoisz, to ma prawo się nie udać. Dziecko będzie zaprzeczać, że cokolwiek mu się chciało, po czym po pięciu minutach zsiusia się – gdy Ty odpuścisz i odejdziesz.

Dobra wiadomość na koniec

Odpieluchowanie nocne – tu rodzice wymagających dzieci oddychają z ulgą, ponieważ sprawa okazuje się tym prostsza, im łatwiejsza wybudzalność dziecka ze snu. Innymi słowy: dłużej moczą się w nocy te dzieciaki, które śpią mocnym i głębokim snem, a ich pełny pęcherz nie wybudza mózgu z prośbą o udanie się do toalety. 1:0 dla czujnych w nocy wymagających maluchów!

Czas odpieluchowania nocnego nie jest zależny ani od woli rodzica, ani od świadomości dziecka. Więcej o moczeniu nocnym przeczytasz TUTAJ.

 

Rzetelną wiedzę na temat odpieluchowania znajdziecie w moim kursie „Odpieluchowanie bez stresu”!

Jak oddycha Twoje dziecko?

Jak oddycha Twoje dziecko?

“Co jest nie tak na tym zdjęciu?” – zapytałam w swoich mediach społecznościowych, przyznając, że przedstawia mnie w 1990 roku.

Otrzymałam wiele cudownych (choć nietrafiających w sedno) odpowiedzi jak: “w kremie jest cukier i brak czapeczki”, “za długie rajstopy” i “niewycyklinowany parkiet”. Zabawę w zgadywanie popsuły logopedki.

Magdalena Komsta na powyższym zdjęciu ma otwarte usta i nieprawidłową pozycję spoczynkową języka. O co chodzi i dlaczego to ważne? Już wyjaśniam.

Jak oddycha Twoje dziecko?

Czy kiedykolwiek zwracałaś uwagę na to, jak oddycha Twoje dziecko? Albo – mówiąc bardziej obrazowo – którędy oddycha?

Każde dziecko, które akurat w tym momencie nie mówi i nie śpiewa (i nie ma kataru), powinno mieć zamknięte usta i oddychać przez nos.

Pozycja spoczynkowa języka (czyli pozycja, w której język odpoczywa, kiedy nic nie mówimy, nie jemy i nie pijemy) to w dużym uproszczeniu język podniesiony do podniebienia za górny wał dziąsłowy. Język nie powinien znajdować się między zębami ani leżeć płasko na dnie jamy ustnej czy na dolnej wardze!

Oddychanie przez nos ma OLBRZYMIE znaczenie dla zdrowia, ponieważ między innymi:

  1. Zmniejsza ryzyko infekcji górnych dróg oddechowych – w dużym skrócie: nos oczyszcza powietrze i utrudnia przedostawanie się patogenów do gardła i dalej;
  2. Umożliwia prawidłowy rozwój twarzoczaszki – dzieci oddychające przez usta mają wady zgryzu oraz zatok; [charakterystyczny pociągły wygląd twarzy przy długotrwałym oddychaniu przez usta]
  3. Zmniejsza ryzyko próchnicy zębów – przy oddychaniu przez usta wysusza się ślina działająca przeciwbakteryjnie i gromadzi się więcej płytki nazębnej;
  4. Dzieci oddychające przez usta są bardziej narażone na wady wymowy, m.in. seplenienie.
  5. Tylko oddychanie przez nos umożliwia zdrowy sen! Dziecko, które w nocy oddycha przez usta cierpi często na zaburzenia oddychania w trakcie snu, z epizodami bezdechu sennego [1].  Dzieci z zaburzeniami oddychania wybudzają się nawet kilkadziesiąt razy każdej nocy.
Jak oddychanie przez usta może wpływać na sen?

Najłatwiej zrozumieć te zależności korzystając ze swojego dorosłego doświadczenia życiowego. Prawdopodobnie miałaś kiedyś tę (nie)przyjemność spać w jednym pomieszczeniu z osobą, która oddychała przez usta i jednocześnie chrapała.

W czasie snu wielokrotnie przechodzimy przez kolejne jego stadia od snu płytkiego do coraz głębszego, kończąc cykl tzw. snem paradoksalnym (REM).

Słychać to wyraźnie, gdy leży się obok chrapiącej osoby. Dopóki jest w płytkim śnie, oddycha i chrapie miarowo, regularnie. Z czasem łagodnie wchodzi w coraz głębszy sen. Mięśnie tej osoby się rozluźniają, a więc drogi oddechowe zapadają się. Powietrze nie ma jak wejść do płuc. Osoba przestaje oddychać i przestaje chrapać. Ma bezdech. Zapada ta cisza, w czasie której obserwator zastanawia się “Umarł, czy jeszcze się obudzi?!”.

Kiedy człowiek przestaje oddychać, przestaje dostarczać swojemu organizmowi tlen. Spada więc saturacja (ilość tlenu we krwi – na przykład z 98% do 50%!!!). Pień mózgu, czyli taka jego część, która odpowiada za przeżycie, podejmuje decyzję: “Halo, budzimy się, musisz zacząć oddychać!”. Człowiek przebudza się, gwałtownie nabierając powietrza. Cały cykl snu zaczyna się od początku.

Jestem w płytkim śnie = oddycham.

Wchodzę w głębszy sen -> zapadają się drogi oddechowe -> spada saturacja -> wybudzam się, by nabrać powietrza.

Dorośli, którzy cierpią na zaburzenia oddychania w trakcie snu potrafią mieć epizody znacznego spłycenia oddechu lub bezdechu nawet 60 razy na godzinę! Nie tylko nie dotleniają odpowiednio swojego mózgu każdej nocy, ale także mają zaburzony cykl snu.

Nie zawsze chrapanie jest jednoznaczne z rozpoznaniem bezdechu, ale jest czerwoną flagą, która powinna nas skłonić do dalszej diagnostyki.

Obturacyjny bezdech senny, opisany powyżej, dotyczy 1-4% dzieci w populacji.

Jeśli więc Twoje dziecko:
  • oddycha przez usta w dzień (ma otwarte usta, a język leży płasko na dnie jamy ustnej);
  • oddycha przez usta w nocy;
  • chrapie, oddycha ze świstem;
  • oddycha z dużym wysiłkiem;
  • śpi w nienaturalnej pozycji, w kształcie litery C, z głową wygiętą do tyłu (żeby ułatwić sobie oddychanie);
  • ma epizody bezdechu w trakcie snu;
  • wybudza się w gwałtowny sposób, z nabraniem powietrza, często z przestrachem lub krzykiem; ma częste lęki nocne;
  • nie wybudza się, ale jest w nocy pobudzone ruchowo, kręci się;
  • nadmiernie poci się w nocy;
  • stale zgrzyta zębami przez sen;
  • jest w ciągu dnia stale niewyspane, rozdrażnione, hiperaktywne (“nadpobudliwe”) mimo że przesypia prawidłową dla swojego wieku liczbę godzin

to warto zacząć szukać przyczyny tych objawów!

W mojej praktyce zdarza mi się prosić rodziców o diagnostykę, jeśli dziecko śpi z otwartymi ustami i jednocześnie dużo pije w nocy lub budzi się z wysuszonymi wargami.

Dlaczego dzieci oddychają przez usta zamiast przez nos?

Przyczyn nieprawidłowego toru oddechowego (sposobu, w jaki dziecko oddycha) może być kilka. Do najczęściej występujących zalicza się:

  • przerost migdałka gardłowego (czasem z przerostem migdałków podniebiennych) – w wyniku częstych infekcji;
  • nieprawidłowości w budowie twarzoczaszki (skrócone wędzidełko języka, skrzywienie przegrody nosowej itp.);
  • obniżone napięcie mięśniowe;
  • alergia, astma;
  • oddychanie nawykowe – jeśli dziecko często miało niedrożny nos np. w wyniku infekcji.
Moje dziecko oddycha przez usta – do kogo się zwrócić?

W pierwszej kolejności warto odwiedzić laryngologa, który oceni budowę jamy ustnej, sprawdzi drożność nosa, obejrzy migdały (migdała gardłowego nie da się obejrzeć bez specjalistycznych przyrządów).

Potem warto się skierować do logopedy (także z niemowlakiem – są specjaliści, którzy pracują już z noworodkami), który oceni napięcie mięśniowe jamy ustnej i ewentualnie dobierze odpowiednie ćwiczenia, zabawy i techniki terapeutyczne. Dziecko, które np. z powodu alergii od dawna oddycha przez usta ma wtórnie osłabione mięśnie twarzy i również potrzebuje specjalistycznego wsparcia.

Czasem logopeda prosi również o konsultację z fizjoterapeutą, zwłaszcza pracującym metodą NDT Bobath. Oddychanie przez usta może być połączone z obniżonym napięciem mięśniowym w osi głowa-tułów i stymulacja prawidłowego rozwoju ruchowego i postawy znacznie przyspiesza działania logopedyczne. Warto też skonsultować się z ortodontą, zwłaszcza jeśli pojawiła się już wada zgryzu.

Podsumowując: jeśli Twoje dziecko oddycha przez usta, działaj!

Napracowałam się nad tym tekstem. Jeśli uznasz wpis za przydatny, proszę, polub mój fanpage i podziel się tym artykułem ze swoimi znajomymi. Dziękuję!

Niniejszy wpis nie zastępuje porady lekarskiej.

Korzystałam także z książki „Zaburzenia snu u dzieci” Magda Kaczor, Magdalena Szczęsna, wyd. Medical Tribune Polska.

Konsultacja merytoryczna tekstu: lek. Magdalena Castello-Rokicka oraz logopeda mgr Marcelina Przeździęk.

 

Jeśli chciałabyś przesunąć porę wstawania oraz zasypiania Twojego dziecka o około 1–2 godziny, to zapraszam Cię na stronę kursu "Moje dziecko późno chodzi spać!". Skrócisz czas usypiania i odzyskasz swoje wieczory!

Pierwsze święta z wymagającym dzieckiem

Pierwsze święta z wymagającym dzieckiem

Pierwsze święta we trójkę? Odłóżmy na bok fantazje znane z kina i fotografie z banków zdjęć z uśmiechniętymi niemowlakami przebranymi w świąteczne kostiumy 😉

Warto być świadomym, że pierwsze święta z małym dzieckiem będą inne. Niekoniecznie gorsze, niekoniecznie lepsze od tych bezdzietnych. Po prostu inne. Rzadko takie, jak w filmach familijnych (wiesz, niemowlaczek, który bez mruknięcia zniesie podróż i będzie zachwycony nowym miejscem wśród nowych dorosłych – choć bardzo Ci tego życzę!).

Pierwsze święta z małym dzieckiem mogą być trudne dla rodziców i dla dziecka. Warto urealnić swoje oczekiwania. Nastawić się na to, że może zjemy wszystko i nagadamy się z bliskimi jak dawniej, a może tak być, że po zupie będziemy spoceni uciekać do samochodu. Albo pozornie zaciekawione wujkami niemowlę będzie w nocy bardzo kiepsko spało, bo będzie przeżywać atrakcje poprzedniego dnia.  

Podróż

Podróż z hajnidem jest często najbardziej stresującym elementem świąt. Wymagające dzieci nie są wielkimi fanami jeżdżenia w fotelikach samochodowych. To wynika między innymi z tego, że pozycja dziecka w foteliku samochodowym, zwłaszcza w tym pierwszym – łupince, nie jest superwygodna. To jest pozycja, która ma chronić ciało dziecka w razie wypadku. A że przy okazji  może u niektórych maluchów zwiększać cofanie się treści żołądkowej do przełyku, a bycie unieruchomionym pasami nie należy do marzeń HNB… Poza tym są niemowlaki, które w trakcie jazdy odczuwają dyskomfort i nudności, sygnalizując to płaczem. Po roczku zaczynają prezentować wszystkie klasyczne objawy choroby lokomocyjnej. Są też dzieci, które powoli wyrastają z fotelika i jest im ciasno. Są takie, którym koszmarnie nudzi się podziwianie podsufitki auta.

Jak uatrakcyjnić podróżowanie?

Po pierwsze, wiele rodzin podróżuje nocą. Usypia dzieci w domu i przenosi na śpiocha albo startuje spod domu późnym wieczorem. Po drugie, zbiór atrakcyjnych zabawek na czas podróży. Są rodzice, które mają zestaw zabawek wożonych tylko w samochodzie – są „nieopatrzone” i przez to atrakcyjniejsze niż te domowe. Dla osób tolerujących ekstremalny bałagan polecam pudło chusteczek higienicznych i wyciąganie oraz rozdzieranie każdej przez delikwenta. Niespecjalnie biczowałabym się nawet oglądaniem filmików i teledysków, gdy już wszystkie nieelektroniczne zabawki i opowieści dziwnej treści z cyklu “ co za oknem” zawiodą. Gdy weszliście już w wiek bajek, to u nas hitem są własnoręcznie nagrane audiobooki (w domu nagrywam czytanie książek córki na dyktafon w telefonie). Wierszyki i zabawy paluszkowe, które nie tylko uatrakcyjniają podróż, ale też rewelacyjnie rozwijają mowę, znajdziecie na przykład tutaj.

Warto potestować, jak kształtują się reakcje dziecka wraz ze zmianą osoby siedzącej z tyłu. Zdarza się, że jeśli ojciec lub babcia siedzą obok fotelika z tyłu, to dziecku jedzie się przyjemniej. Na mamę już się wystarczająco napatrzyło i jej nasłuchało, a inni dorośli mają swój nieograny zasób atrakcji, piosenek i wierszyków.  Bywają dzieci, które są znacznie spokojniejsze, gdy siedzą z tyłu samotnie. Zastanów się nad zamontowaniem na zagłówku lusterka, którym dziecko widzi kierowcę i siebie.

Jednym z moich ulubionych wątków na temat sposobów na przetrwanie podróży jest mądrość zbiorowa mojej grupy na Facebooku, którą znajdziesz TUTAJ (a jeśli nie ma Cię jeszcze w mojej grupie, to na co czekasz?!).

Jeśli myśl o kolejnej podróży sprawia, że pot spływa Ci po plecach, może dałoby się pojechać transportem publicznym? Znam sporo opowieści o przyjemnościach z podróży pociągiem.

A może namówić rodzinę do tego, żeby jednak to oni do Was przyjechali tym razem?

Wiem, że póki co to wydaje się wiecznością, ale dzieci wyrastają z trudności związanych z jazdą w foteliku  samochodowym. Natomiast jeśli jednak decydujemy się na samochód, to dzieci trzeba wozić w foteliku samochodowym. Nie wolno dzieci wozić na kolanach! Nie powinno się też karmić dzieci w trakcie jazdy, ze względu na ryzyko zadławienia się. I rodzice zawsze powinni być zapięci pasami. Inaczej nawet przy pozornie niegroźnej stłuczce stanowimy poważne zagrożenie dla zdrowia małego dziecka.

Sen

Jeśli Wasze dziecko ma jakieś gadżety, z którymi zasypia, nie zapomnijcie ich zabrać. Weźcie smoczek, kocyk czy przytulankę, płytę z kołysankami itd. jeśli maluch czegokolwiek używa. W nowym miejscu dziecko będzie się dzięki temu czuło bezpieczniej i łatwiej będzie mu usnąć.

Są rodzice, którzy jeżdżą ze swoim łóżeczkiem turystycznym, zwłaszcza jeżeli podróżują często lub używają go też w domu. Dzieciom śpiącym razem z rodzicami w jednym łóżku bywa łatwiej, bo nowe otoczenie nie ma aż takiego znaczenia, gdy tylko mama czy tata są blisko.

Warto zabrać ze sobą coś do zasłonięcia okien, jeśli gospodarze przyoszczędzają na roletach black-out 😉 W wersji profesjonalnej to zaciemniająca roleta na przyssawki (klik!), ale wystarczy taśma klejąca i folia aluminiowa lub worki na śmieci. Chyba, że lubicie pobudki wcześniejsze niż zwykle 😉 (o tym, dlaczego zaciemnienie jest ważne, pisałam TUTAJ).

Im młodsze niemowlę, tym faktycznie łatwiej jest je przebodźcować. Dużo nowych wrażeń po południu w wielu rodzinach kończy się atakiem kolki malucha, płaczem przed zasypianiem albo przerywaną częstymi pobudkami nocą.

Bywa tak, że niemowlaki nie chcą, żeby ktokolwiek poza rodzicami brał je na ręce. Może chodzić na przykład o… perfumy. Niemowlęta są dosyć wrażliwe na zapachy i niekoniecznie odpowiada im woda toaletowa babci albo dym tytoniowy na ubraniach ciotki.

Ale ale, uwaga rodzice hajnidów: może też być tak, że Wasze dziecko Was zaskoczy 🙂 Wymagające dzieci bardzo często podczas rodzinnych spotkań włączają tryb „demo” i są gwiazdami imprezy… bo wreszcie czują się usatysfakcjonowane. Już się nie nudzą! Wreszcie więcej ludzi, więcej bodźców, zapachów, dźwięków, wszyscy chcą mnie nosić na rękach, hurrra! Paradoksalnie może się więc okazać, że noce w trakcie świąt wcale nie będą takie złe. Więcej na ten temat pisałam TUTAJ

Świąteczne dni są wyjątkowe i nic złego się nie stanie, jeśli nie odtworzycie stałego rytuału wieczornego. Nawet jeśli małe dziecko przez ten czas pośpi w ciągu dnia krócej, wyreguluje sobie to w kolejnych dniach.

Karmienie

Dieta matki karmiącej piersią to mit – poza spożywaniem alkoholu, jeśli dziecko ma mniej niż 6 miesięcy, i limitowaniem kofeiny do 300 mg (np. 2-3 filiżanki kawy), możesz jeść i pić wszystko [1]. Na zdrowie!

Więcej na ten temat w filmie poniżej:

Niemowlakom z rozszerzaną dietą również możemy podawać niemal wszystko [2, 3, 4] poza:

Warto się przygotować na to, że często małe dzieci karmione naturalnie odreagowują dużą ilość bodźców częstszym zgłaszaniem się do piersi. Przydaje się wówczas spakowanie ubrań wygodnych do karmienia (i ewentualnie jakiegoś przykrycia, jeśli krępuje Cię karmienie przy innych dorosłych).

Bywa też tak, że dzieci starsze niż trzymiesięczne nie chcą być karmione w towarzystwie nieznanych osób. Tak bardzo cieszą się nowymi twarzami, że rozpraszają się przy karmieniu – ale za to mogą nadrabiać w nocy.

Jeśli masz kłopot z reagowaniem na świąteczne porady wychowawcze (tego nie jedz, to mu daj, dlaczego go nosicie, po co śpi z Wami w łóżku etc.), zerknij koniecznie na mój artykuł TUTAJ.

I przyjmij najlepsze życzenia na najbliższe świąteczne dni – życzę, żeby było pełne radości i spokoju, bez względu na to z kim i jak je spędzasz <3