Jedna rzecz o bilansowaniu

Jedna rzecz o bilansowaniu

Czy pamiętasz, jak dużo badań krwi robi się kobiecie, kiedy jest w ciąży? Ciągle powtarza się pobieranie krwi brrr! Robi się to między innymi po to, żeby wykonać tzw. morfologię – ginekolodzy chcą szybko wykryć, czy u ciężarnej nie pojawiła się anemia z niedoboru żelaza. Ma to sens, ponieważ nieleczona anemia może poważnie zaszkodzić i kobiecie, i dziecku.

Jednak czy potem, po porodzie, ktoś zwrócił Ci uwagę na żelazo? Nie tylko na to, jak ważne jest żelazo dla kobiety w połogu, ale też na to, jak istotny to składnik w trakcie rozszerzania diety niemowląt? Mnie niestety nie. Mówiono, jak ważne są warzywa, owoce, kasze czy nawyk picia wody… Nawet w oficjalnych zaleceniach żywieniowych znalazłam tylko jedno zdanie: Należy podawać pokarmy zawierające żelazo – i na tym skończyło się podkreślanie tego, jak istotny to składnik. A szkoda, bo każdy z dietetyków, którego później poznałam, zwracał mi uwagę na żelazo w posiłkach uzupełniających.

Błędem, który popełniłam podczas rozszerzania diety, był brak świadomości tego, że w całej zabawie związanej z bilansowaniem diety niemowląt zdecydowanie najważniejszą rzeczą jest podawanie produktów bogatych w żelazo.

Dzieci rodzą się z zapasami żelaza, które wystarczają im na mniej więcej pierwsze sto osiemdziesiąt dni życia – pod warunkiem, że zdołały te zapasy zgromadzić w życiu płodowym. Wśród grup ryzyka rozwoju anemii z niedoboru żelaza, czyli wśród dzieci, które rodzą się ze zbyt małymi zapasami żelaza, wymienia się:

  • dzieci urodzone przedwcześnie (ponieważ zapasy żelaza gromadzą się pod koniec ciąży);
  • dzieci z niską masą urodzeniową;
  • dzieci matek, które w czasie ciąży miały niedobór żelaza lub cukrzycę;
  • dzieci, którym zbyt szybko przecięto pępowinę po urodzeniu.

Dzieci z grup ryzyka mogą otrzymać od lekarza zalecenie suplementowania żelaza nawet od pierwszych dni życia. 

U dzieci, które nie należą do grup ryzyka, z dnia na dzień zapasy żelaza robią się coraz mniejsze. W okolicach sto osiemdziesiątego dnia życia my – rodzice – wkraczamy z rozszerzaniem diety, unikając w ten sposób anemii z niedoboru żelaza. Oczywiście pod warunkiem, że nie popełniamy mojego błędu.

Jedna z najważniejszych zasad, dotyczących bilansowania posiłków w trakcie rozszerzania diety, to: w każdym posiłku i każdej przekąsce powinno znajdować się źródło żelaza. W każdej, nie tylko dwa razy dziennie. W każdej. Dlaczego to ważne? Dlatego, że w żywieniu dzieci istnieje podział odpowiedzialności. Oznacza to, że to opiekun decyduje czy, co i w jakiej formie poda dziecku do jedzenia, a dziecko decyduje, czy i co z tego zje. Jeśli źródła żelaza znajdują się w każdym z trzech czy pięciu serwowanych dziennie posiłków, to jest duża szansa, że dziecko dostarczy sobie żelaza przy okazji któregoś z nich. Jeśli podajesz żelazo w ramach tylko jednego posiłku – np. podwieczorku – wzrasta ryzyko, że dziecko danego dnia nie dostarczy sobie żelaza, bo akurat nie będzie miało ochoty na podwieczorek.

Oczywiście nie jest tak, że jeśli nasze dziecko przez tydzień nie będzie otrzymywało produktów bogatych w żelazo, to wystąpi u niego anemia. Na szczęście niedobory nie pojawiają się tak szybko. Sprawa jest jednak istotna, ponieważ anemia z niedoboru żelaza jest nie tylko zaburzeniem hematologicznym. Jej skutki są znacznie rozleglejsze i sięgają sfery poznawczej, społeczno-emocjonalnej i ruchowej, a także wpływają na regulację snu i czuwania. Dzieci z anemią z niedoboru żelaza śpią płycej i częściej się wybudzają. Więcej przeczytasz w tym artykule.

Gdzie znajdziemy żelazo? W produktach pochodzenia zwierzęcego występuje żelazo hemowe, które jest najlepiej przyswajane. Mowa głównie o mięsie, podrobach, rybach, w mniejszym stopniu – o jajach. W produktach roślinnych znajduje się żelazo niehemowe, które przyswaja się nieco gorzej. Nie oznacza to, że dziecko niejedzące mięsa (któremu mięso nie smakuje lub pochodzące z wegetariańskiej rodziny) będzie wymagało suplementacji żelaza. Zbilansowana dieta bezmięsna może zaspokajać zapotrzebowanie na żelazo. Pomocne jest podawanie produktów takich jak warzywa strączkowe, zielone warzywa, amarantus czy nasiona sezamu. Bardzo ważne jest podawanie źródeł żelaza w odpowiednim towarzystwie. Są bowiem substancje, które utrudniają jego wchłanianie i takie, które mu sprzyjają – jak np. witamina C. 

 

Hajnid rozszerza dietę – wywiad z dietetyczką

Hajnid rozszerza dietę – wywiad z dietetyczką


Czy wymagające dzieci rozszerzają dietę gorzej niż maluchy o innym temperamencie? Co może im ułatwiać, a co utrudniać poznawanie nowych smaków? Jak sobie poradzić z najczęściej pojawiającymi się trudnościami, w tym dużą potrzebą ruchu, która koliduje z siedzeniem w krzesełku do karmienia?

Postanowiłam zapytać o to ekspertkę od żywienia dzieci – Zuzannę Wędołowską. Zuzia jest dietetyczką i psycholożką, mamą głodnego (miłości, zabawy i jedzenia) Szpinakożercy. Jest autorką bloga SzpinakRobiBleee.pl – będącego jednym z najrzetelniejszych polskojęzycznych źródeł wiedzy o żywieniu dzieci (i matek).

Magdalena Komsta: Czy rodziny z wymagającymi dziećmi częściej zgłaszają się do dietetyków dziecięcych?

Zuzanna Wędołowska: Nie mam chyba takich dokładnych statystyk. Mam poczucie, że temat wymagających dzieci pojawia się podczas konsultacji, bo pewne cechy temperamentalne sprzyjają naszym relacjom z jedzeniem i ewentualnymi trudnościami na tym tle. Najłatwiej będzie mi chyba odwołać się do własnego doświadczenia. Mój syn jest hajnidem i widzę, jak mocno ten jego temperament przekłada się na sposób, w jaki je. Ale dużo też zależy od tego, jak my jako rodzice reagujemy na przejawy temperamentu naszego dziecka. Zdaję sobie sprawę z tego, że Szpinakożerca mógłby być „niejadkiem”. Ma pewne cechy, które mu utrudniają jedzenie. I gdybym ja nie miała wiedzy, a przez to też oceanu spokoju dotyczącego jedzenia, to mogłoby być znacznie trudniej. I domyślam się, że wielu rodziców tego oceanu spokoju nie ma. 

MK: Które z cech wymagającego dziecka uważasz za utrudniające rozszerzanie diety?

ZW: Po pierwsze, mamie hajnida rozszerzanie diety może utrudniać jego potężna potrzeba autonomii i samostanowienia o sobie. Te dzieci bardzo mocno pokazują, gdzie są ich granice. Wyobraźmy sobie, że mamy pokusę podania jeszcze jednej łyżeczki albo wciśnięcia do spróbowania produktu, którego dziecko ewidentnie nie ma ochoty wkładać do ust. Dziecko o łatwym temperamencie możemy w ten sposób namówić. Rodzice mówią, że często, gdy dziecku uda się jakoś podać tą pierwszą łyżeczkę, to ono później je. Jeżeli my hajnidowi spróbujemy tę pierwszą łyżeczkę wepchnąć, to on często nie tylko nie zje tego, co naszykowaliśmy, ale i następnego posiłku i przez kolejne dni może mieć problemy z jedzeniem. Wymagające dziecko jest bardzo wrażliwe na rodzicielską presję, nawet tę wyrażoną w samych gestach i spojrzeniu. I przejawy presji na jedzenie mogą znacząco utrudniać dziecku jedzenie i poznawanie jedzenia. 

MK: To jest trochę tak, jak z usypianiem wieczornym. Dzieci czują to, że chcemy je szybko uśpić, bo akurat dziś jest nowy odcinek serialu albo chcemy wyjść. I w naszej mowie ciała, w tonie głosu, w tempie poruszania się wyczuwają, że my spieszymy i wtedy zwykle szybkie usypianie nie wychodzi. Im bardziej my chcemy, tym bardziej nam nie wychodzi. Myślę, że podobnie jest właśnie z rozszerzaniem diety. Ja sama mam takie doświadczenie, że jak przestałam w końcu patrzeć na dziecko, czy je, czy raczej się bawi, odwróciłam się bokiem i zaczęłam przygotowywać swoje rzeczy, to okazało się, że jak odpuściłam, to zaczynało jeść. 

ZW: Tak, to są momenty przełomowe. Kiedy dziecko znajduje na podłodze kawałek z obiadu i go zjada. Bo to nie jest czas posiłku, więc dziecko totalnie nie czuje presji. Ta minimalna presja u nas to jest często tylko spojrzenie. Jeśli ja bym chciała, żeby mój syn spróbował smalcu z fasoli, to wiem, że on tego nie spróbuje.

MK: Myślę, że to wynika z tego, że wymagające dzieci są bardzo wrażliwe na sygnały społeczne. Jakakolwiek interaktywna zabawka zajmuje takie dziecko na nie dłużej niż pięć minut w okresie niemowlęcym. Ono generalnie jest skoncentrowane na ludziach i nastawione na kontakt z drugim człowiekiem. Może być więc tak, że w okresie rozszerzania diety, czyli po tym szóstym miesiącu, dziecko już czyta z rodziców jak z nut, z mimiki, tonu głosu, mowy ciała. 

Co poza silną potrzebą autonomii może utrudniać hajnidowi rozszerzanie diety?

ZW: Warto powiedzieć o dużej aktywności i potrzebie ruchu. Czasem wręcz graniczącej z  trudnością ze skupieniem uwagi. To może, ale nie musi, utrudnić dziecku rozszerzanie diety. Jedzenie może hajnida mocno satysfakcjonować, jeśli jest poszukiwaczem wrażeń sensorycznych. Dla takiego dziecka posiłki mogą być megaatrakcyjne – pod warunkiem, że my sprawimy, że jedzenie rzeczywiście będzie ciekawe. Bo jeżeli my poszukiwaczowi wrażeń będziemy serwować przez dłuższy czas to samo, te same mdłe papki, te same słoiczki, to dziecko szybko się znudzi. Trochę tu przeskoczyłam do kolejnej cechy, z aktywności do otwartości na nowości. To, że dziecko poszukuje nowych doznań, może być naszym sprzymierzeńcem przy rozszerzaniu diety. Jedzenie może dostarczyć masy doznań pod względem tekstury, zapachów, widoków, smaków. I dla wielu dzieci pokarmy stałe mogą być fascynującym doświadczeniem. 

Ale jeżeli to nasze dziecko ma oprócz otwartości na nowości także nadwrażliwość w obrębie jamie ustnej czy dłoni, to przy rozszerzaniu diety zaczyna zbierać niezbyt przyjemne doświadczenia. Jako poszukiwacz wrażeń chętnie wkłada do ust jedzenie, ale na przykład się nim krztusi, bo nie potrafi sobie z nim poradzić. Doświadcza nieprzyjemności z związku z jedzeniem. To może utrudniać rozszerzanie diety.

Czasami wymagające dzieci są bardziej ostrożne. Mogą mieć wtedy trudności z akceptacją nowych smaków. I jeśli przeciętnemu dziecku musimy dać pokarm 5 do 15 razy, żeby go spróbowało, to wrażliwcowi będziemy podawali ten sam pokarm na przykład 30-40 razy. Albo wielokrotnie będzie musiał zobaczyć ten pokarm u mamy na talerzu i wziąć go stamtąd, mimo że na jego miseczce leży dokładnie to samo.

MK: Chciałabym powrócić na chwilę do dużej potrzeby ruchu u hajnidów. Często pojawia się pytanie: Moje dziecko nie chce usiedzieć w krzesełku. Co zrobić?

ZW: Po pierwsze, trzeba sprawdzić, czy krzesełko jest wygodne dla naszego dziecka. Czy nie jest za twarde albo za ciasne. Bardzo ważne jest to, żeby dziecko miało gdzie postawić stopy. To jest istotne zwłaszcza u dziecka, które ciągle ucieka z krzesełka. Rodzice myślą, że skoro dziecko wstaje z krzesełka, to nie będę mu dawać podparcia pod stopy, bo od razu będzie uciekać. A paradoksalnie, dzieci w krzesełku do karmienia denerwują się często dlatego, że nie czują się w nim pewnie, bo luźno zwisają mu nogi. Podparcie pod stopy daje nie tylko poczucie bezpieczeństwa, ale także wpływa na technikę karmienia, umożliwia prawidłowe gryzienie i połykanie.

Podnóżek do krzesełka Ikea Antilop można kupić TUTAJ

Jeśli przy rozszerzaniu diety dziecko nie ma ochoty siedzieć, spróbujmy kilku rzeczy. Miejscem, w którym dziecko czuje się najbezpieczniej, są kolana rodzica. I czasem tam będzie im wygodniej i łatwiej niż w krzesełku. Po drugie, starsze dziecko może chcieć zrobić sobie przerwę i pochodzić, zanim wróci do jedzenia. To nie musi nas niepokoić, choć warto pilnować, by takie posiłki się nie przedłużały. Ważne jest też to, jak wygląda otoczenie przy rozszerzaniu diety. Są dzieci, które się łatwo rozpraszają, które wszystko interesuje i wszystkiego chcą dotknąć. Warto więc popatrzeć, na co skierowane jest krzesełko dziecka, co widać i co słychać. 

Z drugiej strony, dzieci czasem uciekają z krzesełka, gdy jedzenie jest nudne. Jeżeli maluch nudzi się przy jedzeniu, to należy pokazać mu, że jedzenie jest fajne. Nie rozpraszać jego uwagi zabawkami czy bajkami, tylko udowodnić, że samo jedzenie jest ciekawe. 

MK: Powiedziałaś o tym, żeby jedzenie nie było nudne, żeby nie było papkami o brejowatej konsystencji i szarym kolorze. Nasuwa mi się więc pytanie, czy metoda BLW jest najlepszą metodą rozszerzania diety dla wymagającego dziecka?

ZW: Według mnie tak. Oczywiście, nigdy nie możemy powiedzieć, że u każdego hajnida się sprawdzi, bo dziecko, które ma na przykład nadwrażliwość sensoryczną, nie będzie chciało dotykać pokarmów dłonią i chętniej zaakceptuje karmienie łyżeczką. Ale dla hajnidów, które wszystko wkładają do buzi i wszystkiego dotykają, BLW jest świetnym rozwiązaniem. Maksymalnie ułatwia samodzielne podejmowanie decyzji przez dziecko. Generuje mniej presji. I rzeczywiście badania pokazują, że rodzice, którzy stosują BLW, rzadziej mówią o swoich dzieciach, że są niejadkami. Bardzo ważnym elementem BLW, który jest istotny dla wszystkich matek high need baby jest to, że możesz jeść przy dziecku.

MK: Właśnie miałam zapytać o korzyści z BLW dla matek.

ZW: Wreszcie nie musisz być głodna w trakcie karmienia, matko. 

MK: Naszą rozmowę o metodzie BLW Czytelniczki znajdą na blogu (KLIK KLIK!). A co z eksperymentami z konsystencją jedzenia? Każde dziecko w jakimś etapie swojego życia sprawdza, jak działa siła grawitacji, zrzucając jedzenie na podłogę. Albo wciera sobie we włosy. Takie sytuacje bywają trudne dla rodziców, zwłaszcza dla tych, którzy bardzo cenią sobie porządek. Czy dzieci wymagające częściej w ten sposób eksperymentują?

ZW: High need baby generalnie wszystko robi mocniej i może częściej rozrzucać. Ale kawałki wprowadzamy w każdej metodzie rozszerzania diety i niemal wszystkie dzieci nimi rzucają. Nie ma możliwości, żeby bez etapu bawienia i brudzenia się dziecko magicznie nauczyło się jeść widelcem i nożem. Etap zabawy posiłkami, poznawania i dotykania jedzenia zawsze się pojawia. I bardziej społecznie akceptowane jest to, że siedmiomiesięczne dziecko wciera sobie we włosy brokuła niż że robi to dziecko półtoraroczne. Co możemy zrobić, żeby przeżyć rozszerzanie diety i nie musieć kupować nowego mieszkania? Możemy kłaść małe porcje jedzenia na talerz czy tackę. Jedna różyczka brokuła, jedna pałeczka marchewki, jedna kuleczka z kaszy. Jak dziecko to zje albo rzuci, albo wykazuje chęć zjedzenia więcej, to wtedy dopiero dokładamy. Jeżeli dziecko zaczyna rozrzucać, możemy próbować skierować jego uwagę znowu na jedzenie. Czyli na przykład powiedzieć Zobacz, ta marchewka jest pomarańczowa albo wziąć na przykład do buzi tego brokuła i powiedzieć Mmm, zobacz jakie fajne drzewko. W ten sposób nie odwracamy uwagi dziecka od jedzenia, tylko nakierowujemy z powrotem uwagę dziecka na jedzenie. I jeżeli maluch jest głodny, to wróci do jedzenia. Ale jeśli to nie wychodzi, to prawdopodobnie dziecko się już znudziło i już nie ma ochoty nic jeść. 

MK: Chciałabym jeszcze zapytać o trudności w czasie rozszerzania diety, a mianowicie o odmowę próbowania stałych pokarmów i żywienie się wyłącznie mlekiem. Czy jest jakiś moment graniczny kiedy powinniśmy się martwić tym, że proponujemy, a jednak nic do buzi poza mlekiem nie trafia?

ZW: Do końca pierwszego roku życia mleko jest podstawą wyżywienia dziecka. Czyli jeśli siedmio-, ośmio-, dziesięciomiesięczne dziecko praktycznie w ogóle nie je pokarmów stałych, niekoniecznie musi nas niepokoić. Ale jest kilka rzeczy, które mimo wszystko warto sprawdzić. Po pierwsze, czy proponujesz pokarmy stałe wystarczająco często? Bo kiedy dziecko nie chce jeść to czasami rezygnujemy i za rzadko proponujemy posiłki uzupełniające. A te 2-3, a później 3-4 posiłki, choćby dziecko ich nie jadło – jeśli są różnorodne, ciekawe,  jedzone wspólnie, w dobrej atmosferze – to jest podstawa do tego, żeby dziecko zaczęło poznawać jedzenie i zaczęło się interesować jedzeniem.

Rozszerzanie diety to jest proces. Dziecko musi się uczyć. A dziecko uczy się w praktyce. Dziecko nie jest w stanie nauczyć się gryźć, nie jest w stanie nauczyć się połykać, kiedy nie dostaje jedzenia. Albo dostaje jeden stały posiłek do dziewiątego miesiąca życia. To bardzo mało. Musimy stwarzać dziecku okazje do wchodzenia w interakcje z jedzeniem. Nawet to, że dziecko dotyka jedzenia, że  widzi je na talerzu, że widzi jedzących rodziców, to też jest wartościowe. Ale ważne jest też to, czy widzimy, że nasze dziecko je technicznie coraz lepiej. Ilość jedzenia może się zbytnio nie zmieniać, ale dziecko powinno po prostu lepiej jeść. 

Druga rzecz, którą można sprawdzić, to sensoryka. Czy dziecko akceptuje pokarmy stałe w buzi? Czy ono je w ogóle wkłada? Czy jest w stanie wziąć pokarm do ręki i włożyć go do buzi? Czy dziecko na przykład nie chce dotykać, brzydzi się. Albo przeszkadza mu jakaś konsystencja i krztusi się lub ciągle dławi. To jest dla nas sygnał, że może to dziecko potrzebuje wsparcia, diagnozy ewentualnych trudności w jamie ustnej. Wówczas naszym kierunkiem pierwszym jest neurologopeda, a później ewentualnie konsultacja terapeuty integracji sensorycznej. 

Po trzecie, kiedy widzimy, że nasze dziecko żywi się tylko mlekiem i na inne pokarmy raczej reaguje niezbyt chętnie, warto porozmawiać z lekarzem o diagnozie w kierunku anemii z niedoboru żelaza. O tym rozmawiałyśmy poprzednio (KLIK!).

Kiedy mamy sprawdzone tematy zdrowotne, naszym zadaniem jest proponować, proponować, proponować i dbać o dobrą atmosferę. Możemy wyjść z domu  i zostawić dziecko z innym opiekunem. Zobaczyć, co się dzieje, jak ktoś inny zaproponuje pokarmy stałe. 

MK: Powiedziałaś trochę o trudnościach. A kim są supersmakosze? I czy hajnidy są supersmakoszami?

ZW: Bycie supersmakoszem nie ma związku z temperamentem. Supersmakosz to osoba, która odczuwa smaki intensywniej, ponieważ ma więcej kubków smakowych na języku. Takie dzieci bardzo często nie lubią zielonych warzyw, które mają w sobie nutę gorzkości. Z pozytywnych informacji: szefowie kuchni często są supersmakoszami, a jako dzieci rzeczywiście byli niejadkami. Mieli problem z akceptacją wielu smaków, które były zbyt przytłaczające. Są też dzieci z drugiego bieguna, dzieci, które poszukują nowości i nudzą się mdłym jedzeniem. Mogą lubić cytrynę, ogórki kiszone, oliwki, pikantnie przyprawione potrawy. I to nie jest nic złego, nie bójmy się podawania takich dziwnych smaków. 

MK: To ważne, żeby wiedzieć, że niektóre dzieci mają większe potrzeby stymulacji jamy ustnej. U dzieci, które powyżej półtora roku czy dwóch lat nadal badają świat jamą ustną i wszystko wkładają do buzi, często zaleca się większą różnorodność smaków. Tak, żeby dziecko otrzymywało pokarmy zimne, pikantne, kwaśne, ale też twarde i chrupiące. Lepiej funkcjonują, gdy dostarczają wystarczająco dużo różnorodnych silnych bodźców do jamy ustnej.

Zuziu, powiedz jeszcze dwa słowa o gadżetach do picia. Dlatego, że jest wiele dzieci wymagających karmionych piersią, które nie tolerują butelki ze smoczkiem. I rodzice często martwią się, z czego dziecko będzie piło wodę w czasie rozszerzania diety.

ZW: Jeżeli dziecko nie pije z butelki ze smoczkiem, to w ogóle pomińmy ten etap. W ogóle jej nie proponujmy dziecku. Nawet jeżeli dziecko pije mleko z tej butelki ze smoczkiem, to rekomendowałabym, żeby woda do posiłków stałych była podawana z czegoś innego. I od początku rozszerzania diety możemy dziecko spokojnie uczyć picia ze zwykłego otwartego kubka. Rodzic oczywiście na początku pomaga dziecku z niego pić. Czasami dzieci nie chcą z niego pić wody, krztuszą się, bo woda jest bardzo trudnym sensorycznie płynem. Łatwiej uczyć na przykład na mleku, na jogurcie, na jakiejś takiej rzadkiej kaszce, zupie czy koktajlu, ponieważ są gęstsze. Ale mamy też inne akcesoria. Mamy bidony ze słomką i kubki treningowe jak Reflo Cup, które utrudniają dziecku wylanie wszystkiego na siebie. Na poziomie nauki picia technika pobierania płynu z niekapka jest taka sama jak z butelki ze smoczkiem. I jeżeli da się go uniknąć, to świetnie. Jeżeli nasze dziecko nie chce z niczego pić, możemy wprowadzić niekapek, traktując go jako etap przejściowy, i jednocześnie uczyć korzystania z kubka otwartego. Przy rozszerzaniu diety mleko jest podstawowym źródłem płynów. Dziecko naprawdę nie musi wypijać bardzo dużo. Ono ma się uczyć pić.

Na sam koniec, chciałabym podkreślić, że wymagające dziecko nie jest skazane na trudności w rozszerzaniu diety i bycie niejadkiem. Ja często porównuję dzieci do nasionek. Warto się tym naszym nasionkiem zaopiekować i dostarczyć mu odpowiednie warunki do rozwoju. Kiedy jesteś rodzicem hajnida i wiesz, co może się pojawić, jesteś w stanie odpowiednio na to reagować. Wykazać się oceanem cierpliwości. Obdarzyć dziecko zaufaniem, że ono wie w którym kierunku iść. Pozwolić mu decydować o jedzeniu. Diagnozować ewentualne trudności. Jeżeli my odpowiednio zareagujemy na potrzeby dziecka przy rozszerzaniu diety, to możemy wychować dziecko, które jest otwarte na nowe smaki, lubi jeść, będzie lubiło z nami wychodzić do restauracji, pomagać przy gotowaniu i rozmawiać o jedzeniu.

MK: O, to jak moja wymagająca córka zupełnie nie ma problemów z jedzeniem – je chętnie i dużo, lubi jeść, gotować i ciągle mówi o jedzeniu. Nie na wszystko miałam wpływ, myślę, że ona już się taka urodziła, ale ja miałam na jedzenie totalny luz i nie zepsułam tego.

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę!

 

Anemia u małych dzieci – wywiad z dietetykiem Zuzanną Wędołowską

Anemia u małych dzieci – wywiad z dietetykiem Zuzanną Wędołowską

Dziecko nie chce jeść? Proponujesz różnorodne pokarmy, ale nie widać postępów? A może apetyt dziecka na posiłki stałe znacząco zmalał i mimo początkowych sukcesów w rozszerzaniu diety wracacie do diety mlecznej?

To może być jeden z objawów anemii z niedoboru żelaza!

Niegdyś pisałam o anemii w kontekście wpływu na sen dzieci (KLIK!), a tym razem w wywiadzie z dietetykiem poruszam związek niedoboru żelaza z rozszerzaniem diety.

Moją rozmówczynią jest Zuzanna Wędołowska – autorka bloga SzpinakRobiBleee.pl, dietetyk, psycholog, mama głodnego (miłości, zabawy i jedzenia) Szpinakożercy. Fascynuje ją żywienie dzieci. Prowadzi konsultacje psychodietetyczne online oraz stacjonarnie w gabinecie w Warszawie. Współpracuje z Akademią Pawła Zawitkowskiego. Jest autorką kursów online i – wraz ze mną – współautorką kursu online „Jak łagodnie zakończyć karmienie piersią?” (KLIK!).

Magdalena Komsta: Czy istnieje jakaś grupa dzieci, które są bardziej narażone na wystąpienie anemii z niedoboru żelaza?

Zuzanna Wędołowska: Niedobór żelaza jest najczęściej występującym niedoborem żywieniowym na świecie. I to zarówno w krajach rozwijających, gdzie występują przypadki niedożywienia, jak i w krajach zachodnich. Zatem każdy rodzic gdzieś tam z tyłu głowy powinien mieć takie: “Ok, to się może wydarzyć też u nas”. Ale jest pewna grupa dzieci, u których musimy być szczególnie ostrożni. Są to przede wszystkim wcześniaki, które powinny mieć suplementowane żelazo od momentu urodzenia. Dlatego, że nawet 80% zapasów żelaza, z którymi rodzi się dziecko, jest gromadzone w jego organizmie w trzecim trymestrze ciąży. Jeżeli więc dziecko rodzi się przedwcześnie, to siłą rzeczy ma mniej zapasów żelaza. Podobnie dzieci z niską masą urodzeniową. Ale też dzieci, u których bardzo szybko została przecięta pępowina – czyli zanim skończyła tętnić. Między innymi dlatego, że pobierano przy porodzie krew pępowinową. Jeśli przecinamy pępowinę zanim skończy tętnić, uniemożliwiamy spłynięcie całej krwi, a z nim transferu żelaza, z łożyska do dziecka. U nas na przykład tak było.

MK: Często pada w tym momencie pytanie: Co to znaczy szybko odcięta pępowina? Za późne odpępnienie uznaje się odcięcie pępowiny po 2-3 minutach. Większość świadomych położnych czeka, aż pępowina przestanie tętnić i przy większości fizjologicznych porodów bez pobierania krwi pępowinowej odcięcie następuje w odpowiednim czasie.

ZW: Kiedy zagrożone jest życie matki lub dziecka to oczywiście czas odpępnienia nie jest priorytetem.

Kolejna grupa ryzyka to dzieci matek, które miały anemię lub cukrzycę w ciąży.

A ostatnim elementem, którym sieje największe ziarno niepewności to jest to, że większość towarzystw naukowych wymienia wyłączne karmienie piersią po 6. miesiącu życia jako czynnik ryzyka rozwoju anemii. Ale podkreślę jeszcze raz – wyłączne karmienie piersią, ale po skończonym 6. miesiącu życia, czyli moment, gdy opóźniamy rozszerzanie diety dziecka.

MK: Zależy nam na tym, żeby dzieci w okolicach 6 miesiąca życia zaczęły dostawać stałe pokarmy między innymi ze względu na żelazo. U dziecka urodzonego w terminie, z prawidłową masą urodzeniową zapasy żelaza wystarczają mniej więcej na pierwsze 6 miesięcy życia. A później zaczynamy rozszerzać dietę. Wprowadzamy produkty, które są bogate w żelazo i do anemii nie dochodzi.

ZW: Mleko w pierwszym roku życia to jest podstawa, nadal bardzo ważny pokarm i nie chodzi o to, że my musimy na siłę wciskać dziecku trzy posiłki dziennie od dnia, kiedy ono kończy 6 miesięcy. Ale powinniśmy zacząć dosyć intensywnie proponować. I w momencie kiedy widzimy, że to rozszerzanie diety nam nie postępuje w ciągu dwóch trzech miesięcy, można się zastanowić na przykład nad wykonaniem badań lub sprawdzeniem, czy dziecko nie ma jakichś trudności w rozszerzaniu diety. Mleko mamy zawiera żelazo.  Jest go tam niewiele, ale z powodu dodatkowych substancji zawartych w pokarmie kobiecym, żelazo z mleka mamy jest siedmiokrotnie lepiej wchłanialne niż żelazo z mleka modyfikowanego czy krowiego. Generalnie mleko mamy jest dobrym źródłem żelaza, tyle że po 6. miesiącu życia dzieci mają po prostu bardzo duże zapotrzebowanie na żelazo, a kończą się jego zapasy z okresu ciąży.

Producenci mleka modyfikowanego wiedzą, że dziecko w drugim półroczu życia ma większe zapotrzebowanie na żelazo i po prostu dodają więcej żelaza do mieszanki. Ale do mleka matki nie da się dorzucić żelaza. Suplementacja żelaza u matki nie zwiększa ilości żelaza w mleku kobiecym.

Zbyt wczesne wprowadzenie dużych ilości mleka krowiego,  zastępowanie mleka matki czy mleka modyfikowanego mlekiem krowim to są czynniki ryzyka rozwoju anemii z niedoboru żelaza. Mleko krowie ma niedużo żelaza, natomiast ma dużo wapnia. A wapń wiąże żelazo w naszym układzie pokarmowym i utrudnia jego wchłanianie. Przetwory mleczne można wprowadzać już w 2 półroczu życia. Natomiast mleko krowie do picia w dużych ilościach podajemy najwcześniej po pierwszym roku życia i maksymalnie 500 ml dziennie.

MK: Jakie – z Twojej dietetycznej działki – są objawy anemii z niedoboru żelaza?

ZW: Jeśli rozszerzamy już dietę to niepokoi nas sytuacja, w której niemowlę lub dziecko chwilę po roczku jadło już sporo posiłków stałych i nagle nie ma ochoty w ogóle próbować, je mikroskopijne ilości, przerzuca się znów na dietę mleczną. I to nie trwa kilka dni. Utrata apetytu na posiłki stałe jest już od 2, 3 czy nawet 4 tygodni. Dzieci do około półtora roku życia mają zapisane w rozwoju raczej to, że powinny chcieć jeść, a jedzenie powinno je interesować. Chyba że nie potrafią jeść albo pojawiła się anemia. Dzieci z anemią rosną i rozwijają się prawidłowo, to nie wzbudza naszych wątpliwości. Jednak tracą ochotę na próbowanie pokarmów stałych, preferują mleko.

MK: Ja ze swojej działki powiem, że jeśli pracuję z dziećmi z trudnościami ze snem, to zdarza mi się prosić rodziców o przedyskutowanie z pediatrą tematu badania w kierunku anemii z niedoboru żelaza. U niemowląt i małych dzieci czasami trudności w obszarze ze snem są spowodowane anemią z niedoboru żelaza. Negatywnie wpływa ona na wzorzec snu (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).

Jak się diagnozuje anemię z niedoboru żelaza? Bo temat jest owiany wieloma mitami.

ZW: Tak. Niestety, bardzo często zdarzają się dzieci, które mają zdiagnozowaną anemię na podstawie poziomu żelaza we krwi. A ten wskaźnik jest totalnie nieprzydatny – i jasno mówią o tym europejskie zalecenia – ponieważ zależy od tego, co jedliśmy, od pory dnia i innych czynników. Złotym standardem u małych dzieci, jest diagnoza na podstawie wyników morfologii (hemoglobiny) oraz zbadanie poziomu ferrytyny. To jest taki wskaźnik, który mówi o poziomie wysycenia organizmu żelazem. Dobrze jest również jednocześnie zbadać poziom białka CRP, bo jego podwyższony poziom może fałszować wyniki ferrytyny. Żeby stwierdzić anemię musimy mieć badania krwi. Nie ma żadnego innego sposobu. Nie oceniamy tego tylko na podstawie bladości skóry, braku apetytu, trudności ze snem. To nie jest diagnoza. To jest jakieś podejrzenie, które musimy sprawdzić poprzez badanie krwi po prostu.

MK: Warto też pamiętać, że specjalistą chorób krwi jest hematolog. I jeśli diagnoza lub leczenie przysparza pediatrze czy lekarzowi rodzinnemu trudności, może nas prosić o konsultację hematologiczną.

Kiedy wdraża się suplementację, a kiedy możemy jeszcze pozostać przy wsparciu dietetycznym?

ZW: W momencie stwierdzenia anemii z niedoboru żelaza lub niedoborów żelaza u niemowląt i małych dzieci konieczna jest suplementacja. Żelazo może występować jako lek lub jako suplement diety. Bez względu na formę, nigdy nie podajemy go na własną rękę bez konsultacji lekarskiej i badań! Odpowiednia dieta może wspierać leczenie, ale nie zastępuje go. Jeśli dziecko ma przez anemię mniejszy apetyt na posiłki stałe, to nie zjada odpowiednio dużo posiłków bogatych w żelazo. Anemia będzie się pogłębiała.

MK: Jakie produkty są bogate w żelazo?

ZW: Żelazo występuje w dwóch formach: hemowej i niehemowej. Żelazo hemowe jest tylko w produktach zwierzęcych – mięso, podroby – i wchłania się znacznie lepiej. Wchłanialność żelaza niehemowego jest co najmniej kilkukrotnie niższa od żelaza hemowego. Znajduje się ono w wielu produktach roślinnych. Na czele listy są strączki (jak ciecierzyca, fasola, soczewica), orzechy (numerem jeden są nerkowce), pestki (np. pestki dyni), zboża (amarantus, quinoa, kasza pęczak, kasza jaglana), suszone owoce.

MK: Z czym leków lub produktów bogatych w żelazo nie łączyć?

ZW: Jeśli chcemy, żeby żelazo wchłonęło się, nie powinniśmy go łączyć z produktami bogatymi w wapń, na przykład z nabiałem. Jeżeli masz zupę – nie zabielaj jej śmietaną. Jeżeli masz puree ziemniaczano-selerowe, to nie dodawaj do niego mleka. Jeżeli masz na śniadanie owsiankę, to ugotuj ją na przykład na mleku roślinnym niewzbogaconym w wapń. Drugi element to polifenole, w tym teina – w herbacie, kawie, również chodzi o kawę zbożową. Polifenole zaburzają wchłanianie żelaza. Mamy jeszcze tutaj problem z kwasem fitynowym. To składnik, który znajdziemy w orzechach, nasionach, pestkach, zbożach i kaszach. Najlepiej więc moczyć kaszę, strączki czy orzechy. W ten prosty sposób ograniczamy ilość kwasu fitynowego w diecie.

MK: Co pomaga wchłaniać żelazo?

ZW: Przede wszystkim witamina C. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku żelaza niehemowego, czyli ze źródeł roślinnych. Czyli na przykład robimy owsiankę nie z bananem, a z kiwi. Do kotletów z ciecierzycy podajmy paprykę czerwoną albo kapustę. Drugi element to tak zwany czynnik mięsny. Żelazo hemowe zwiększa wchłanialność żelaza niehemowego. Czyli dobrze jest łączyć mięso z dobrymi źródłami roślinnymi żelaza. Mówi się też o tak zwanych żelaznych naczyniach – żelazo może przenikać na przykład z patelni, która jest wykonana z żelaza. Mówi się też o wpływie witaminy A na wchłanianie żelaza. Pewnie warto więc pamiętać o marchewce czy batacie.

MK: Bardzo Ci dziękuję za rozmowę!


Dla rodziców dzieci z anemią z niedoboru żelaza – Febook, czyli ebook autorstwa Zuzanny Wędołowskiej z dawką wiedzy o żelazie i 46 autorskimi przepisami, w tym wegetariańskimi i wegańskimi (których współautorką jest Asja Michnicka (MamaNaRoślinach.pl)  KLIK KLIK!

 

Bezsenność w ciąży

Bezsenność w ciąży

Są matki, które nie wysypiają się, ponieważ ich dzieci im na to nie pozwalają. I one znajdą na moim blogu szereg różnych poruszających ten temat artykułów (o tu na przykład).

Tym razem postanowiłam napisać kilka wskazówek dla tych z Was, które nie śpią, choć ich dzieci  dopiero mają się pojawić na tym świecie.

Zmiany hormonalne w ciąży powodują zmiany wzorców snu i większą podatność na wybudzenia [1]. Już w pierwszym trymestrze zmieniają się proporcje snu lekkiego do głębokiego (tego lekkiego jest więcej – stąd też zaczynamy mieć długie i bardzo dziwaczne sny). Pogarsza się też efektywność snu – przyszłe mamy wybudzają się częściej i na dłużej niż przed ciążą [2].

W trakcie ciąży zwiększa się liczba zaburzeń oddychania związanych ze snem. Na bezdechy senne cierpi nawet 25% ciężarnych [3].  Dzieje się tak dlatego, że z każdym kolejnym miesiącem ciąży wzrasta masa ciała, przesuwa się przepona, a podwyższony poziom estrogenu powoduje obrzęk błon śluzowych nosa i jamy ustnej, utrudniając swobodny przepływ powietrza. Nie każde chrapanie w stanie błogosławionym jest czymś groźnym, ale jeśli łączy się z uczuciem totalnego niewyspania za dnia, pogorszonym funkcjonowaniem czy podwyższonym ciśnieniem tętniczym, powinno być skonsultowane ze specjalistą. Sprawa jest o tyle ważna, że zaburzenia oddychania związane ze snem są związane z wyższym ryzykiem nadciśnienia tętniczego ciążowego i jego powikłań, wraz ze stanem przedrzucawkowym i porodem przedwczesnym [4].

Szacuje się, że nawet 30% ciężarnych cierpi na tzw. zespół niespokojnych nóg (RLS) [5]. Jest to zaburzenie, które utrudnia zasypianie i zakłóca jakość snu. Polega na odczuwaniu dyskomfortu kończyn w trakcie bezruchu, zwłaszcza w nocy. Im dalej w las, tym trudniej: RLS nasila się i występuje najczęściej w III trymestrze ciąży (a i wtedy zaczynają mu akompaniować skurcze mięśni – ot, „stan błogosławiony”).

I  jakby tego było mało, to zdecydowana większość ciężarnych cierpi po prostu na zwyczajną, pospolitą bezsenność, definiowaną jako trudności z zasypianiem, częste pobudki, sen niedający odpoczynku i/lub bardzo wczesne budzenie się. Według najnowszych badań opublikowanych w 2018 roku aż 44,2% kobiet cierpi na bezsenność w I trymestrze ciąży, 46,3% w drugim, a aż 63,7% w trzecim (dla porównania przed ciążą zaledwie 6% pań skarży się na tę przypadłość) [6].

Poza zmianami hormonalnymi, wpływającymi na wzorzec snu, na jakość nocy ciężarnych wpływa przede wszystkim ból pleców, konieczność częstszego niż w czasach bezdzietnych opróżniania pęcherza, ruchy płodu, wrażliwość piersi oraz skurcze nóg. Porady pt. „wyśpij się na zapas” można sobie zatem włożyć między bajki. Wydaje się, że Matka Natura celowo przygotowuje kobiety do obsługi wymagającego nocnej opieki niemowlaka (sprytna bestyjka z tej Matki N., nie?).

Problemy ze snem w ciąży – kilka praktycznych wskazówek

Co można zrobić, by w ciąży spać choć odrobinę lepiej?

  • Przygotować sypialnię zgodnie z zasadami tzw. higieny snu – pomieszczenie, w którym śpimy powinno być chłodne (max. 19 stopni C), nawilżone (40-60%), dość ciche (polecam stopery do uszu, jeśli przeszkadzają Wam odgłosy partnera lub sąsiadów) oraz totalnie zaciemnione. Konkretne informacje znajdziesz w tym artykule.
  • Na dwie godziny przed snem unikać kontaktu z ekranami elektronicznymi (i w nocy, oczywiście, też!). Papierowa książka, gazeta, audiobook – tak. Facebook do zaśnięcia – niekoniecznie. Więcej na ten temat pisałam tutaj.
  • Stworzyć przyjemny, relaksujący rytuał – kolacja, ciepły prysznic lub kąpiel (obniżenie się temperatury ciała po wyjściu z wody powoduje dodatkowy wyrzut hormonu snu), czytanie, szydełkowanie, masaż, rozmowa… cokolwiek, co wprowadza w dobry nastrój, byle w otoczeniu ciepłego i niezbyt mocnego światła (klik!).
  • Przyjęcie zasady „łóżko jest tylko do seksu i spania„. Do niczego więcej: nie pracujemy w nim, nie przeglądamy mediów społecznościowych, nie gapimy się w telewizor. Jeśli nie możesz w nocy zasnąć, wychodzisz z łóżka, nakładasz wygodny szlafrok i z ciepłym napojem czytasz coś przyjemnego. Chodzi o to, że bezsenne przewracanie się z boku na bok wzmacnia stres i negatywne skojarzenia z nocą.
  • Dbać o suplementację kwasów DHA w dawce min. 200 mg /dobę, w przypadku małego spożycia ryb morskich należy uwzględnić suplementację wyższą, np. 400–600 mg DHA/dobę. Dla mam zagrożonych porodem przedwczesnym wykazano bezpieczeństwo wyższych dawek – nawet do 1 g DHA/dobę [7]. Niedobory DHA negatywnie wpływają na produkcję melatoniny oraz ilość i jakość snu. Suplementy odpowiednie dla ciężarnych znajdziesz TUTAJ.
  • Kontroluj i jeśli trzeba uzupełniaj poziom żelaza we krwi. Niedobory tego składnika zwiększają nasilenie zespołu niespokojnych nóg, ale także wiążą się z ryzykiem porodu przedwczesnego i anemii u dziecka.
  • Jeśli wyniki badań lub objawy kliniczne wskazują na niedobór magnezu, zapytaj lekarza prowadzącego o suplementację tego składnika [7].
  • Utrzymuj prawidłowy przyrost masy ciała – nadmierne przybieranie na wadze w czasie ciąży jest najsilniejszym czynnikiem ryzyka dla zaburzeń snu [6], ale także zwiększa ryzyko powikłań w trakcie ciąży i przy porodzie.
  • Unikaj kofeiny po godzinie 14.00. Wzbogać swoją dietę o produkty ułatwiające zasypianie i poprawiające jakość snu. Ich listę znajdziesz w moim ebooku (nie zniechęcaj się tytułem; jest to uniwersalna wiedza, nie tylko dla maluchów 🙂 ):

  • Układaj się do snu na boku i nie całkiem na płasko, zwłaszcza jeśli chrapiesz. Wygodna pozycja jest bardzo ważna. Dla mnie strzałem w 10 była poduszka do spania w ciąży, która służy w naszej rodzinie bez przerwy od 2014 roku i nieustannie się kłócimy, kto dziś będzie na niej spał (jeśli jeszcze nie masz, z czystym sumieniem polecam TAKĄ).
  • Wprowadź w codzienne życie umiarkowany wysiłek fizyczny, najpóźniej na 2 godziny przed snem [6].
  • Korzystaj możliwie jak najwięcej z naturalnego światła słonecznego, które wspiera produkcję serotoniny (hormonu szczęścia) oraz melatoniny (hormonu snu).
  • Cenne (także w dalszej przygodzie z macierzyństwem) jest nauczenie się technik relaksacyjnych: wizualizacji, medytacji, ćwiczeń mindfulness i stosowanie ich przed snem.
  • Za bezpieczną dla kobiet w ciąży uważa się aromaterapię z wykorzystaniem olejku eterycznego z lawendy (więcej na ten temat przeczytasz tutaj).
  • NIGDY nie stosuj na własną rękę żadnych leków nasennych, nawet tych dostępnych bez recepty.
  • NIGDY nie pij w ciąży alkoholu, ponieważ żadna jego dawka nie jest bezpieczna dla płodu (poza tym alkohol naprawdę nie jest sprzymierzeńcem w zasypianiu, ponieważ upośledza wzorce snu).
  • Skonsultuj się z lekarzem, jeśli podejrzewasz u siebie zaburzenia oddychania lub zaburzenia depresyjne, gdyż one mogą być pierwotną przyczyną problemów ze snem.

Dobranoc, przyszła mamo!

Niniejszy wpis nie zastępuje porady lekarskiej ani dietetycznej. Przed wprowadzeniem jakiejkolwiek suplementacji skonsultuj się z lekarzem.

Wpis zawiera linki afiliacyjne – jeśli z nich skorzystasz, nie zapłacisz więcej, a właściciel sklepu podzieli się ze mną drobną częścią swojego zysku. Będzie to dla mnie również znak, że ufasz moim rekomendacjom.

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Niedobór żelaza, anemia a sen

Niedobór żelaza, anemia a sen

Niedobór żelaza jest najpowszechniejszym niedoborem żywieniowym na świecie i głównym powodem anemii u dzieci [1].

Niemowlęta i małe dzieci z grupy ryzyka niedoboru żelaza to:

  • wcześniaki (ponieważ zapasy żelaza gromadzą się pod koniec ciąży);
  • dzieci z niską masą urodzeniową;
  • dzieci matek, które w czasie ciąży miały niedobór żelaza lub cukrzycę;
  • dzieci, którym zbyt szybko przecięto pępowinę po urodzeniu [2];
  • dzieci, którym zbyt późno lub zbyt powoli rozszerzano dietę, zwłaszcza o produkty bogate w żelazo (zapasy żelaza z życia płodowego u donoszonego dziecka, które nie zalicza się do powyższych grup ryzyka, wystarczają na około 6 pierwszych miesięcy życia);
  • dzieci, które przed ukończeniem 1 r.ż. piły mleko krowie jako główne mleko (ponieważ jest ono ubogie w żelazo i dodatkowo zmniejsza przyswajalność żelaza z pożywienia).

Niestety, anemia z niedoboru żelaza  nie może być postrzegana wyłącznie jako zaburzenie hematologiczne, ponieważ jej skutki są znacznie rozleglejsze i sięgają sfery poznawczej, społeczno-emocjonalnej i ruchowej, a także wpływają na regulację snu i czuwania [3].

Jak anemia z niedoboru żelaza wpływa na sen?

Dzieci z anemią z niedoboru żelaza mają nieprawidłowy wzorzec snu.

Wszyscy zdrowi ludzie z każdym kolejnym cyklem snu śpią coraz płycej  – mają nie tylko coraz krótsze cykle snu, ale i coraz mniej czasu w każdym cyklu spędzają w głębszych fazach snu (NREM), a coraz więcej w fazie REM, czyli fazie snu, z której – w dużym uproszczeniu – łatwiej nas obudzić i w której mamy marzenia senne.

Dziecko śpiące według prawidłowego wzorca snu po wieczornym zaśnięciu ma blok najdłuższego i najgłębszego snu. Im bliżej poranka, tym ludzie częściej się budzą i tym płycej śpią.

Inaczej jest z dziećmi z anemią z niedoboru żelaza: przede wszystkim w przeciwieństwie do zdrowej populacji ilość płytkiego snu (REM) nie rośnie z każdym kolejnym cyklem snu, ale spada [4]. Poza tym, jako niemowlęta śpią krócej w nocy, mają dłuższe przerwy w śnie i więcej snu aktywnego (płytkiego) niż rówieśnicy [5]. Niestety, te nieprawidłowości mogą się utrzymywać przez długi czas – nawet czteroletnie dzieci, które w wieku niemowlęcym zostały skutecznie wyleczone z anemii, prezentują nieprawidłowe wzorce snu  (z przewagą snu REM w pierwszej części nocy oraz wydłużonymi wybudzeniami) [6].

Dzieci z anemią częściej też poruszają nogami w czasie snu [7]. Najprawdopodobniej odpowiada za to ten sam mechanizm, który u osób dorosłych wywołuje zespół niespokojnych nóg (RLS) – zaburzenie przejawiające się odczuwaniem dyskomfortu kończyn w trakcie bezruchu, zwłaszcza w nocy. Dorośli z RLS krócej śpią, częściej i na dłużej się wybudzają i – czego pewnie się domyślasz –  najczęściej także cierpią na niedobór żelaza [8].

Będą oczywiście dzieci, które mimo anemii przesypiają całe noce – wiele zależy od temperamentu, dodatkowych uwarunkowań zdrowotnych, środowiskowych etc.

Dlaczego anemia z niedoboru żelaza wpływa na sen?

Anemia z niedoboru żelaza negatywnie wpływa na rozwój układu dopaminergicznego (w dużym uproszczeniu: pewnego fragmentu mózgu) oraz wytwarzanie neuroprzekaźników i hormonów (serotonina, melatonina), które pełnią istotną rolę m.in. w regulacji snu [9, 10, 11].

Ponadto, problemy z wchłanianiem lub dostępnością żelaza obniżają jakość procesu mielinizacji komórek nerwowych. Oznacza to, że na skutek anemii z niedoboru żelaza mózg produkuje mniej i gorszej jakości osłonki, których zadaniem jest zwiększenie prędkości przepływu informacji. Można więc powiedzieć, że anemia z niedoboru żelaza utrudnia dojrzewanie układu nerwowego [12, 13]. Co ciekawe, innym składnikiem pokarmowym, który również wpływa na dojrzewanie układu nerwowego, jest także bardzo niedoborowy w naszej diecie kwas DHA (o czym więcej pisałam w tym oraz tym artykule).

Czy i w jaki sposób można to odwrócić?

Wiele zależy od stopnia anemii i niedoboru, czasu jego trwania oraz okresu, w którym nastąpił, ale niestety niektóre zmiany w mózgu powstałe na skutek anemii z niedoboru żelaza nie są odwracalne, mimo suplementacji i osiągnięcia prawidłowego poziomu tego pierwiastka [14]. Dzieje się tak, ponieważ anemia występują najczęściej między 6 a 24 miesiącem życia, a jest to jednocześnie  okres krytyczny dla rozwoju niektórych części układu nerwowego. Zmiany w strukturze snu są widoczne u dzieci czteroletnich, które jeszcze jako niemowlęta zostały wyleczone z anemii z niedoboru żelaza [15]. Ale im szybciej zauważy się problem i wdroży suplementację oraz odpowiednie postępowanie dietetyczne, tym lepiej.

Z tego powodu wydaje się zasadne, aby nie tylko u dzieci z grup ryzyka, ale także u dzieci, które w drugim półroczu życia lub później mają problemy ze snem, w tym z długimi wybudzeniami oraz nadmiernymi ruchami nóg w czasie snu, rozważyć badanie krwi w kierunku anemii z niedoboru żelaza. Pamiętajcie, że sama morfologia nie wystarczy – Europejskie Stowarzyszenie Pediatrii, Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia (ESPGHAN) rekomenduje poza oznaczeniem poziomu hemoglobiny (poprzez morfologię), także zbadanie poziomu ferrytyny [16].

Podstawowe informacje dotyczące diagnostyki anemii z niedoboru żelaza i norm dla dzieci w różnym wieku możesz pobrać, zapisując się do mojego newslettera:

Napracowałam się nad tym tekstem. Jeśli uznasz wpis za przydatny, proszę, polub mój fanpage i podziel się tym artykułem ze swoimi znajomymi. Dziękuję!

PS. Po wskazówki dietetyczne dla dzieci z anemii z niedoborem żelaza zapraszam do cyklu artykułów o żelazie autorstwa dietetyczki dziecięcej Zuzanny Wędołowskiej Szpinakrobiblee.pl – KLIK!

Niniejszy wpis nie zastępuje porady lekarskiej ani dietetycznej. Przed wprowadzeniem jakiejkolwiek suplementacji skonsultuj się z lekarzem.

 

Jeżeli chcesz wiedzieć jakie mogą być zdrowotne przyczyny pobudek - sprawdź szkolenie „Problemy zdrowotne a sen dziecka"!