Psychiatra dla mamy karmiącej piersią

Psychiatra dla mamy karmiącej piersią

Niedawno na blogu pojawiła się lista lekarzy wykonujących USG piersi mamom karmiącym. Czytelniczki prosiły także o przygotowanie podobnego zestawienia zawierającego lekarzy psychiatrów, którzy podejmują się leczenia farmakologicznego kobiet w laktacji.

Bo, karmiąc piersią, można przyjmować wiele leków antydepresyjnych, przeciwlękowych i innych! Potrzeba znaleźć tylko psychiatrę, który wie, jakie substancje czynne są kompatybilne z karmieniem naturalnym.

Dlatego dzięki wsparciu kilkuset kobiet z całej Polski stworzyłam listę psychiatrów przyjaznych karmieniu piersiom. Spis został posegregowany według województw, ale pamiętaj, że wielu specjalistów przyjmuje także online. Mam nadzieję, że dzięki temu znajdziesz lekarza niedaleko siebie lub umówisz się na telewizytę.

LISTA PSYCHIATRÓW PRZYJAZNYCH KARMIENIU PIERSIĄ

Trzymam kciuki za Twoje zdrowie!

Śpi czy nie śpi? Lunatykowanie u dzieci

Śpi czy nie śpi? Lunatykowanie u dzieci

Lunatykowanie (somnambulizm) zaliczamy do zaburzeń wybudzania. W dużym uproszczeniu jest to sytuacja, w której część mózgu dziecka głęboko śpi, a ta odpowiedzialna za ruch i mówienie budzi się. Stanie w rozkroku między jawą a snem jest powodem występowania dziwnych zachowań.

Somnambulizm występuje nawet u 17% dzieci – najczęściej w wieku przedszkolnym i młodszym wieku szkolnym. Później liczba epizodów lunatykowania spada, jednak kilka procent lunatykujących osób to dorośli, którzy czasami nawet prowadzą samochód czy przesadzają kwiatki we śnie.

Czym jest lunatykowanie i czy należy się go obawiać? Co możesz zrobić dla swojego chodzącego we śnie dziecka? Przeczytaj!

Jak wygląda epizod lunatykowania?

Lunatykowaniu często towarzyszy wychodzenie z łóżka (stąd angielskie określenie – sleepwalking), a przynajmniej siadanie na nim. Lunatykujące dzieci czasem chodzą po domu. Nierzadko zdarzają się sytuacje, w których dziecko oddaje mocz w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Może być więc tak, że dziecko z powodu pełnego pęcherza nie wybudzi się całkowicie, tylko zrobi siusiu na przykład do szafy, a następnie wróci do łóżka.

Epizod lunatykowania jest najczęściej pokryty niepamięcią. Niektóre osoby mają przebłyski, że coś działo się w nocy, ale nie pamiętają przebiegu całego epizodu.

Osoby, które lunatykują, czasem mówią przez sen. Jeśli zadamy im bardzo proste pytania w stylu: „Jak masz na imię?”, często odpowiedzą zgodnie z prawdą. Mogą bowiem udzielać stereotypowych odpowiedzi na bardzo proste pytania. Zwykle jednak mowa jest mało zrozumiała, a wypowiedzi pozbawione sensu.

Warto jednak podkreślić, że mówienie przez sen (tzw. somnilokwia) zdarza się często (zarówno gaworzącym niemowlakom jaki i dorosłym) jako wyizolowany objaw – przynajmniej 2/3 ludzi raz na jakiś czas mówi przez sen, choć nie lunatykuje.

Przyczyny lunatykowania u dzieci

Zastanawiasz się teraz pewnie, czy zaburzenia wybudzania da się przewidzieć i czy można im zapobiec? Dlaczego niektóre dzieci lunatykują, a inne nie? 

Czynniki genetyczne

Za skłonności do zaburzeń wybudzania odpowiadają przede wszystkim geny. Jeśli jeden z rodziców lunatykował, to jest ok. 30-40% szans, że dziecko również będzie miało tego typu zaburzenia. Jeśli oboje rodzice chodzili przez sen jako dzieci, to ryzyko rośnie nawet do ponad 70%. Dlatego warto zapytać własnych rodziców i rodzinę partnera / partnerki, czy Wy lub Wasze rodzeństwo:  (1) lunatykowaliście, (2) mieliście lęki nocne (opisywane często jako „nocne histerie ”, z których trudno było Was wybudzić) albo (3) czy często mówiliście przez sen.

Dojrzewanie układu nerwowego

Zaburzenia wybudzania są spowodowane także niedojrzałością układu nerwowego. Z tego powodu zdecydowana większość dzieci z nich wyrasta!  Im bardziej dojrzały mózg, tym większe prawdopodobieństwo, że przechodzenie ze snu do czuwania będzie płynne. Dziecko więc będzie albo całkowicie spać, albo być całkowicie wybudzone – bez stania w rozkroku między tymi dwoma stanami, jak to ma miejsce w trakcie zaburzeń wybudzenia.

Deprywacja snu

Skrócenie snu poprzedniej doby również może być powodem wystąpienia epizodu lunatykowania. Jeśli dziecko ma dług senny, jego mózg szybciej i na dłużej wchodzi w fazę snu głębokiego – a to właśnie w niej dochodzi do lunatykowania. A ile właściwie snu potrzebują dzieci? Dla dzieci w wieku 4-12 miesięcy normą jest 12-16 godzin na dobę, ale już dla 3-5 letnich będzie to 10-13 godzin na dobę. Więcej o tym, ile powinno spać dziecko, przeczytasz w tym artykule (KLIK).

Zaburzenia wybudzenia mogą więc pojawić się u dzieci, które niedawno zrezygnowały z ostatniej drzemki. Nie rekomenduje się więc pomijania drzemki czy skracania czasu snu, które lunatykują. Regularny tryb dnia i dbanie o odpowiednią ilość snu na dobę jest podstawą zapobiegania epizodom! 

Sprawdź dietę!

Zaburzenia wybudzania mogą występować częściej u dzieci z niedoborem kwasów tłuszczowych DHA oraz magnezu  Pamiętaj więc o podawaniu dziecku odpowiedniej ilości ryb tłustych morskich lub suplementacji DHA przez cały rok. Są to kwasy, których nasz organizm nie potrafi wytworzyć samodzielnie, a które mają istotne znaczenie dla dojrzewania mózgu. Wchodzą w skład otoczki mielinowej wokół neuronów i sprawiają, że impulsy w mózgu dziecka przebiegają szybciej, co oznacza, że informacja w mózgu szybciej i łatwiej jest przekazywana tam, gdzie trzeba. Dodatkowo DHA ma wpływ na poziom melatoniny: udowodniono, że dieta bogata w ten kwas poprawia zasypianie, zmniejsza liczbę pobudek i wydłuża całkowity czas snu. Więcej o kwasach DHA i tym, jak przeciwdziałać ich niedoborom w diecie dziecka, przeczytasz w tym artykule (KLIK).

Niedobory magnezu występują rzadziej, choć mogą zdarzać się dzieciom z nasiloną neofobią żywieniową (czyli ze skrajną wybiórczością pokarmową, spożywającym niewiele bogatych w magnez produktów).

Inne przyczyny lunatykowania

Zaburzenia wybudzania mogą być wywoływane przez wszelkie źródła dyskomfortu, takie jak:

  • zmęczenie fizyczne,
  • ból,
  • gorączka,
  • pełny pęcherz moczowy.

Dlatego dziecku doświadczającemu zaburzeń wybudzania należy zmierzyć temperaturę. 

Lunatykowanie może być też nasilane pod wpływem działania niektórych leków. Jeśli więc dziecko przyjmuje na stałe leki, warto uważnie przeczytać ulotki lub zapytać lekarza prowadzącego o ich ewentualny wpływ na sen.

Kolejna – choć najrzadsza – przyczyna to stres. Bardziej wymagające czy wrażliwe dzieci oraz te, które przechodzą bardzo stresujący czas, duże nasilenie emocji odreagowują poprzez zaburzenia wybudzenia w nocy.

Bezpieczeństwo małego lunatyka

Najważniejszą zasadą, którą warto zapamiętać z tego tekstu, jest konieczność zapewnienia dziecku bezpieczeństwa:

  • Przy łóżku nie powinny stać szklane przedmioty;
  • Usuń z łóżka przedmioty, którymi dziecko mogłoby się udusić (w tym zabezpiecz lub przetnij sznurki od rolet).
  • Największym zagrożeniem na drodze lunatykujących dzieci, są niezabezpieczone schody i otwarte okna oraz drzwi. Aby uniknąć wypadków, zawsze zamykaj drzwi wejściowe (i wyjmuj klucz z zamka – dzieci potrafią we śnie przekręcić zamek) oraz okna, a także załóż bramkę na schody.
  • Dobrym pomysłem jest wykorzystanie elektronicznej niani lub zamontowanie dzwoneczek w drzwiach pokoju dziecka, aby usłyszeć początek jego spaceru.

Samo lunatykowanie nie jest dla dziecka groźne, nie świadczy o problemach ze zdrowiem i zazwyczaj mija z wiekiem. Może być jednak niebezpieczne, jeśli dziecko w trakcie epizodu spadnie ze schodów lub samotnie wyjdzie z domu. Dlatego odpowiednie zabezpieczenie mieszkania i unikanie czynników wywołujących jest zwykle jedynym i wystarczającym postępowaniem.

We wpisie wspomniałam o lękach nocnych – jeśli ten problem dotyczy Twojego dziecka, albo zastanawiasz się, czym są tzw. „nocne histerie”, przeczytaj artykuł (KLIK), w którym rozwijam ten temat.


Zapisz się na mój newsletter i odbierz e-booka - 50 stron artykułów o rozwoju małych dzieci!

Jak zarządzać energią, czyli o teorii łyżek

Jak zarządzać energią, czyli o teorii łyżek

W 2003 roku Christine Miserandino opisała w eseju sposób, w jaki tłumaczy innym osobom ograniczenia związane ze swoją chorobą autoimmunologiczną (toczniem). Metafora Christine nazwana „Teorią Łyżek”. Dzięki swojej trafności bywa teraz używana przez wiele osób nie tylko chorujących przewlekle somatycznie, ale także przez osoby z doświadczeniem zaburzenia zdrowia psychicznego (np. w epizodzie depresji), ludzi nieneurotypowych (w spektrum autyzmu, z ADHD), a także np. świeżo upieczonych rodziców, mamy dzieci z niepełnosprawnością czy osoby doświadczające marginalizacji albo wykluczenia społecznego.

Codziennie budzisz się z określoną liczbą łyżek energii mentalnej i fizycznej, które masz do wykorzystania przez cały dzień. Niektórzy z nas ze względu na swój stan zdrowia lub sytuację, w której się znajdują, mają już na starcie mniej łyżek niż inne osoby. Niektórzy zużywają więcej energii na czynności, które innym przychodzą z łatwością (bo np. mają zaburzenia koncentracji uwagi i łatwo się rozpraszają). Jeśli konkretnego dnia się nie wyspałaś, jesteś przeziębiona, boli Cię ząb, masz okres itd., już na starcie masz mniej łyżek niż poprzedniego dnia.

Każda aktywność, którą wykonujesz, zużywa jedną lub więcej łyżek. Także aktywności, które wydają się przyjemne lub proste – jak wykąpanie się, zrobienie zakupów, napisanie maila, umycie głowy córce, umówienie wizyty lekarskiej przez telefon czy spotkanie się na kawie ze znajomym. Pamiętaj więc, że pod hasłem „obiad” najczęściej kryje się nie jedna, a trzy łyżki energii (zrobienie zakupów, gotowanie i jedzenie obiadu – a nie biorę nawet pod uwagę zmywania). Zamówienie posiłku z dostawą do domu oszczędza Ci więc co najmniej jedną łyżkę.

Dodatkowych łyżek nie możesz dokupić – możesz je albo pożyczyć z kolejnego dnia (ale wtedy zaczynasz go z bardzo małą ilością energii, a nawet możesz się rozchorować z przemęczenia) albo możesz odpocząć w ciągu dnia, aby naładować energią przynajmniej część łyżek, które już opróżniłaś od rana. Dlatego jeśli chorujesz fizycznie, psychicznie, jesteś w sytuacji nowej, kryzysowej lub jesteś osobą nieneurotypową, dbanie o odpoczynek i sen jest warunkiem koniecznym, żeby inne sprawy mogły się w Twoim życiu toczyć i żebyś mogła zdrowieć/zachowywać dobre samopoczucie. Problemy ze snem utrudniają nocne ładowanie łyżek świeżą energią, dlatego ważne jest ich diagnozowanie i leczenie – opowiadam o tym w podcaście dostępnym w Klubie!

Jeśli ze względu na Twój stan zdrowia/sytuację na „dzień dobry” masz już mało łyżek, kluczowe staje się zarówno bardzo rozsądne gospodarowanie łyżkami, jak i planowanie regeneracji w ciągu dnia, by uzupełnić zasoby.

Długofalowo istotne jest też unikanie sytuacji, które zmniejszają Ci już na starcie liczbę dostępnych łyżek (np. niewyspania, ale także porównywania się do nierealistycznych obrazów z Instagrama od rana), a także diagnoza/leczenie trudności zdrowotnych zmniejszających ilość energii oraz szukanie wsparcia w otoczeniu.

Być może kiedyś miałaś znacznie więcej łyżek niż teraz i nawet nie myślałaś o tym, że golenie nóg, zamiatanie podłogi czy odebranie telefonu od rodziców może być traktowane jako wydatek energetyczny. Liczba łyżek, którymi dysponujemy, może się zmieniać w naszym życiu. Być może ograniczona ilość energii, którą teraz masz, jest chwilowa i minie, być może sensowne będzie nauczyć się, jak zarządzać sobą i swoim dniem z tym, co masz. Nie obwiniaj się o to – bądź dla siebie czuła, ucz się samowspółczucia i szukaj wsparcia oraz pomocy, także medycznej.

Jedną z rzeczy, które zużywają sporo codziennej energii, jest podejmowanie decyzji. Każda decyzja, która wymaga naszego świadomego namysłu, wyczerpuje zapasy. I nie chodzi tylko o ważne życiowe decyzje (bo takich zwykle nie podejmuje się na co dzień), ale o każdy drobiazg, któremu musimy poświęcić uwagę, nawet wybór ubrania, herbaty na śniadanie czy pierwszego zadania do zrobienia w pracy.

Ponieważ liczba łyżek energii jest ograniczona, to liczba podejmowanych dziennie decyzji również. Po wyczerpaniu Twoich zasobów pojawia się tzw. zmęczenie decyzyjne, objawiające się marazmem („jest mi totalnie wszystko jedno”) lub przeciwnie – złością. Zaczynasz się irytować lub nawet krzyczeć na swojego partnera_kę, który w dobrej woli pyta, jaką herbatę Ci zrobić. Wściekasz się, że dziecko nie chce samo wyjść z kąpieli, a jednocześnie nie możesz się zdecydować, czy ma tam siedzieć jeszcze pół godziny i dać Ci spokój, czy spróbować położyć je wcześniej, żeby dało Ci spokój. Kiedy już zaśnie, siedzisz jak zombie z telefonem w ręku, nie mogąc podjąć decyzji, czy odpuścić i zanurzyć się z przyjemnością w serial czy się pouczyć, czy posprzątać…

Dlatego zatrzymanie się nad kwestią decyzji jest szczególnie ważne dla osób, które czują, że mają mniej łyżek energii niż przeciętny człowiek. I dlatego ja osobiście codziennie jem na śniadanie to samo.

Z setek podejmowanych przez Ciebie każdego dnia decyzji tylko część ma realne znaczenie dla zdrowia, życia i rozwoju Twojego i Twojej rodziny. Niestety, wiele wyborów i czynności, przed którymi na co dzień stajemy, jest (przepraszam za określenie nieprzystające psycholożce, ale trafne) pierdołami. Gdy masz mało łyżek, nie warto ich zużywać na pierdoły.

Jedzenie codziennie identycznego śniadania z punktu widzenia dietetyków nie jest najmądrzejszym rozwiązaniem. Zdaję sobie sprawę, że dieta powinna być różnorodna. Wiem, że niektórym jedzenie każdego poranka tych samych produktów szybko by się znudziło. Ale zachęcam, żebyś się na chwilę zatrzymała, zanim odrzucisz taką możliwość. Może Tobie też oszczędzi łyżkę?

Jeśli chcesz, by wystarczyło Ci energii do końca dnia, zacznij myśleć o niej jak o skończonym zasobie. Jak o pieniądzach – jeśli wydasz je rano na głupoty, to wieczorem będziesz już spłukana i zabraknie Ci na rzeczy ważne. Zwłaszcza, gdy to będzie jeden z tych dni, w trakcie których nie możesz zarobić nowej forsy. Oszczędzaj więc na istotne dla Ciebie rzeczy!

Jak zapobiegać zmęczeniu decyzyjnemu w praktyce?

  • Zastanów się, czy są codziennie powtarzalne czynności, które możesz zautomatyzować. Czy są decyzje, które możesz po prostu przestać w świadomy sposób podejmować? Czy są sprawy, które możesz odpuścić? Możesz tak jak ja jeść od kilku lat codziennie na śniadanie to samo (mleko z płatkami bez cukru, liofilizowanymi owocami i siekanymi orzechami oraz jedna konkretna biała herbata). Jedna decyzja dziennie mniej. Możesz jak szef Facebooka tak znacząco uprościć swoją garderobę, by nawet zakładając na siebie ubrania z zamkniętymi oczami, wszystko do siebie pasowało…
  • … albo przygotuj ubrania w lepszych momentach. Gdy masz nieco więcej energii, zaplanuj działania na kolejne dni. Zaplanuj i zapisz jadłospis na cały tydzień. Ugotuj na kilka dni do przodu. Wypisz zadania do zrobienia na kolejny dzień i ustal, w jakiej kolejności je wykonasz itd.
  • Ogranicz liczbę wyborów. To nieintuicyjne, ale wiemy z badań dotyczących biznesu, że zbyt duży wybór sprawia, że ogarnia nas paraliż decyzyjny. Gdy możliwych opcji jest zbyt dużo, często przytłacza nas to i niejednokrotnie sprawia, że całkowicie rezygnujemy z podejmowania decyzji. Znasz tę sytuację, kiedy otwierasz lodówkę pełną jedzenia i wielość opcji sprawia, że zamykasz ją z hasłem „nie mam co jeść”? Ustal więc sama ze sobą, że kupujesz rzeczy tylko w 3 bazowych kolorach i tylko z bawełny, wełny i wiskozy. Zredukuj liczbę t-shirtów w szafie. Puszek z muesli w szafce. Kubków na kawę. Zabawek w polu widzenia dziecka. Umów się sama ze sobą, które palety cieni i szminki lubisz najbardziej, zostaw na wierzchu dwie, resztę schowaj poza widokiem.
  • Deleguj. Oddaj podejmowanie wszystkich decyzji, których Ty nie musisz podejmować, innym osobom. Pozwól, by dziecko zdecydowało co zje (to zakłada pochowanie poza jego dostępem lub niekupowanie rzeczy, których nie chcemy, żeby jadło, ale my chcemy jeść ;)), na czym zje, co wypije. W co się ubierze i jakie spinki wepnie we włosy. Może się okazać, że oddanie kontroli nad wieloma aspektami życia, które do tej pory kontrolowałaś, jest dla Ciebie źródłem napięcia. Możesz oddawać te decyzje pomalutku, po jednej i patrzeć, jak Ci z tym (i czy odzyskujesz powoli energię). 
Kto pyta, nie błądzi – o komunikacji w związku

Kto pyta, nie błądzi – o komunikacji w związku

O tym, że komunikacja w związku może przysporzyć sporo kłopotów, chyba nikt nie wątpi. Sprawy komplikują się, kiedy zostajemy rodzicami, a obowiązki rodzinne i zawodowe pochłaniają nas do tego stopnia, że trudno o chwilę spokojnej rozmowy. O energii na sławetne pielęgnowanie relacji nie wspominając. Często kością niezgody stają się wzorce rodzicielstwa wyniesione z domów rodzinnych. Nieświadomie powielamy schematy, które nam wydają się oczywistością, a naszych partnerów wprowadzają na orbitę. Co zrobić, aby mnożące się konflikty nie osłabiły związku? 

Rozmawiałam o tym z Karlą Orban – psychologiem, psychoterapeutką w trakcie szkolenia z podejścia systemowego, trenerką empatycznej komunikacji, certyfikowaną specjalistką perinatalnego zdrowia psychicznego (PMH-C) i ekspertką Parentflixa. W tym artykule chciałabym podzielić się z Tobą jednym ze sposobów, o których mówiła w czasie wspólnego live’a. 

Pokusa interpretacji

Anna niedawno wróciła po macierzyńskim do pełnoetatowej pracy. Jej partner powiedział przy kolacji: „Za mało cię w domu ostatnio”. Anna aż cała się zagotowała. „No tak, chce, żebym siedziała w domu i tylko zajmowała się dzieckiem. Skończyło się równouprawnienie. Uważa mnie za złą matkę” – pomyślała. Czy słusznie? No cóż, jej partner chciał tylko powiedzieć, że brakuje mu obecności Anny. Lubił pracować z domu, gdy była obok. 

Anna, jak wiele z nas, po prostu zinterpretowała wypowiedź partnera. Trochę jak w komentarzu pod postem w mediach społecznościowych. Ktoś coś napisał, inni to zinterpretowali, jak chcieli, i polała się fala hejtu. 

Pokusa interpretacji może być szczególnie silna w związkach, w których przecież mamy poczucie, że doskonale znamy drugą osobę. Zamiast tego, lepiej jednak po prostu dopytać, co partner_ka ma na myśli. I to właśnie zapomniane przez Internet i nasze coraz szybsze życie pytania są kluczem do sukcesu.

Emocje rosną? Zadaj pytanie!

Może się wydawać, że gdy emocje biorą górę, zadawanie pytań to zadanie ponad siły. Jeśli ich jednak nie zadajemy, bazując na własnej interpretacji i oskarżając wzajemnie, emocje stają się coraz bardziej intensywne. 

Choć wydaje się to bardzo trudne, dopytywanie potrafi zatrzymać spiralę konfliktu. Dać poczucie, że jesteśmy wysłuchani, przywrócić kontakt między stronami. Otwiera.

Tymczasem jeśli, jak podpowiada nam intuicja, pójdziemy od razu w ostre argumenty, możemy się spodziewać tylko kontrataku. W rezultacie każdy będzie mówił wyłącznie o sobie, emocje będą eskalować i trudno będzie dojść do jakiegokolwiek porozumienia.  

 

Niezgoda czy niezrozumienie?

Częste nieporozumienia mogą prowadzić do przekonania, że z partnerem_ką coraz mniej nas łączy. Tymczasem wielu rodzicom przyświecają podobne cele i wartości, a spór dotyczy odmiennego rozumienia czym jest „szczęśliwy człowiek” czy „szacunek do innych”. Pytając odkrywamy tę perspektywę.

Wyobraź sobie, że żona rzuca mężowi oskarżenie: „Kiedy tak ostro reagujesz, to krzywdzisz dziecko!”. Mąż, wściekły, odpowiada, że żona rozpuściła syna swoim podejściem. 

Zadanie pytań o to, czego ona się obawia, kiedy on krzyczy na malucha oraz o to, czego on obawia, więc krzyczy, mogłoby doprowadzić do ciekawych wniosków. Być może w gruncie rzeczy obydwoje mają podobne lęki – nie chcą, aby ich dziecko wyrosło na osobę, która narusza granice innych ludzi czy nie troszczy się o nikogo.

Zmiana to proces

Może myślisz sobie: „Matko i córko! O co ja mam pytać? Ja tak nie umiem!”. To prawda, że większość z nas była wychowana w zgoła inny sposób. „Pokłóciłaś się z koleżanką? To idź, przeproś”. Nikt nie pytał o więcej, podawano nam gotowe rozwiązanie na jak najszybsze „zakopanie” konfliktu. To normalne, że na początku będziesz się czuła, jakbyś uczyła się obcego języka.

Początkowo z pewnością utarte reakcje będą brały górę. Uda Ci się dopytać rozmówcę w jednej sprzeczce na dziesięć. I to jest w porządku! Może za jakiś czas uda się w dwóch przypadkach na dziesięć i tak stopniowo będziesz zmieniać styl komunikacji. 

Nie wymagaj też od siebie ciepłego uśmiechu, kiedy targają Tobą intensywne emocje. Nie da się zachować stoickiego spokoju, gdy w grę wchodzą fundamentalne wartości – a rodzice muszą czasami je skonfrontować między sobą. Wracając do początkowego przykładu, lepiej, żeby Anna warknęła: „Co masz na myśli, kiedy to mówisz?!”, niż rzuciła partnerowi podsumowanie w stylu: „Jesteś obrzydliwym szowinistą!”. Pytanie – nawet to zadane w silnych emocjach – zawsze będzie bardziej konstruktywne niż własna interpretacja i krytyczna etykieta.

Już w październiku w Parentflixie startuje nowa ścieżka wiedzowa Karli Orban o komunikacji w związku. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, zapisz się na listę zainteresowanych.

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksualności?

Jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksualności?

 

Dlaczego rozmowy na temat seksualności są takie trudne? Bo takie są nasze wzorce, skojarzenia i doświadczenia z rozmowami na ten temat. W domu rodzinnym wielu z nas panowała zmowa milczenia, czasem słyszeliśmy coś mimochodem, ale raczej nic konkretnego. Mogła pojawić się TA rozmowa o dojrzewaniu – dziewczynki siadały z mamą, by posłuchać o pierwszej miesiączce, podpaskach i higienie, o “szanowaniu się” i uważaniu na chłopców, a chłopcy słuchali taty i jego opowieści o „zapylaniu”. Trudno odpowiedzieć, kto był bardziej skrępowany tą sytuacją.

Jak rozmawiać o seksualności z dziećmi? W pewnym momencie każdy rodzic staje przed tym wyzwaniem. Jedni wybiorą unikanie, obchodzenie na około. A inni będą szukać właściwych słów i porównań, bo jedne będą zbyt wulgarne, inne zbyt dziecinne i śmieszne. Wszyscy chcą dla dzieci jak najlepiej, ale brakuje im w zakresie rozmów o seksualności wiedzy i doświadczenia, jak to robić.

Jeśli jesteś jedną z osób, które zdecydowały się wziąć byka za rogi i wprowadzić temat seksualności na domowe salony, mam dla Ciebie kilka wskazówek od ekspertki – Tosi z WdŻ dla zaawansowanych.

Jak wprowadzić temat z najmłodszymi?

Seksualność jest tak szerokim pojęciem, że my o ten temat zahaczamy przy czynnościach codziennych już z noworodkiem. To, jak podchodzimy do jego ciała, jego granic, to jak zachowujemy się przy zmianie pieluchy i myciu oraz to, jak podchodzimy do karmienia to jest element edukacji seksualnej. Dziecko widzi, czy na kupę reagujemy grymasem obrzydzenia czy neutralnie. Czego innego uczy się, gdy pozwalamy mu skończyć posiłek, gdy już czuje, że jest najedzone, a czego innego, gdy nalegamy na kolejną i kolejną łyżeczkę. I powoli, krok po kroku, poznaje świat i siebie. Znajduje potem odpowiedź na pytania:

Kim jestem? Gdzie są granice mojego ja? Jakie są granice mojej autonomii, na co mam wpływ? Co myślę o swoim ciele i tym, co się z nim dzieje? Co mnie wyróżnia, a co łączy z innymi ludźmi?

Przychodzi moment, gdy świadomie zaczynamy mówić do dziecka, rozmawiać z nim o jego seksualności. Zazwyczaj dzieje się to przy odpieluchowaniu – bo trzeba jakoś ten proces nazwać, wytłumaczyć, skąd to siusiu, skąd kupa, dlaczego tak to działa, że nic się nie dzieje, a nagle trzeba pędzić na nocnik. I wtedy bardzo wyraźnie widać, co w naszych głowach siedzi w związku z tym tematem, jak ukształtowały nas rodzina, społeczeństwo i kultura. Słów nam brakuje, te znane nie przechodzą przez usta, a chodzi po prostu o części ciała, tak jak palec czy nos. Łatwiej nam przychodzi znaleźć ogólnie akceptowane i zrozumiałe słowa dla typowo chłopięcych części ciała, z typowo dziewczęcymi mamy jednak większy problem. A mówienie o siusiu i kupie to przecież dopiero preludium do rozmów o ciele, o dojrzewaniu, o seksie. Co tu ukrywać – w naszej kulturze słów nie brakuje, ale rzadko wydają się one odpowiednie w rozmowie z małymi dziećmi. To pokłosie wielu lat, gdy z dziećmi (a właściwie w ogóle!) się po prostu na ten temat nie rozmawiało, omijając go i spychając np. na szkołę.

 

Jak rozmawiać? Skorzystaj ze wskazówek ekspertki! 

Na ratunek przychodzi dziś Tosia – psycholożka szkolna i nauczycielka przedmiotu zwanego WdŻ, co oznacza: wychowanie do życia w rodzinie, a jednocześnie ekspertka IV edycji Parentflixa. Prowadzi w mediach społecznościowych profil „WdŻ dla zaawansowanych”, gdzie przekazuje rzetelną i inkluzywną wiedzę o edukacji seksualnej i wspiera rodziców w „trudnych” rozmowach z dziećmi i nastolatkami. Oto kilka wskazówek od Tosi:

1. Przejrzyj listę słów i zwrotów, którymi opisujesz części ciała i procesy w nim zachodzące. Poszukaj tych, które dla Ciebie są najbardziej komfortowe. Nie męcz się! Dziecko czuje, czy mówisz ze swobodą, czy się męczysz, co potem może wpłynąć na to, z jaką swobodą samo będzie myśleć i mówić o swoim ciele. Jeśli chcesz, możesz używać Waszych rodzinnych sformułowań na typowo dziewczęce i chłopięce zewnętrzne narządy płciowe.

2. Pamiętaj, że dziecko potrzebuje też słów, którymi dogada się ze światem, czyli poza Waszą rodziną. Takich, które zrozumie lekarz, nauczycielka. Możesz Waszego słowa używać zamiennie z tym, które jest zrozumiałe przez otoczenie. Dobrze jest zapoznać dziecko z medycznie poprawnymi sformułowaniami jak penis i srom, żeby nie było zbyt zaskoczone w szkole, gdy te słowa pojawią się na lekcjach przyrody i biologii.

3. Nabieraj praktyki. Nie uciekaj od tematu, nie owijaj w bawełnę. To będzie dla dziecka cenna lekcja akceptacji i oswojenia się z ciałem i jego procesami. Udając, że temat nie istnieje i obchodząc go szerokim łukiem, nie sprawimy, że zniknie. Wyślemy jednak komunikat: to jest coś, o czym się nie mówi, nie pyta się o to, to jest sfera za zamkniętymi drzwiami, o tym twoi rodzice nie chcą z tobą rozmawiać.

4. Może się okazać, że po jakimś czasie penis, siusiak, srom, cipka czy inne słowa, których użycie Cię krępowało, przestaną wzbudzać tyle emocji, bo się do nich przyzwyczaisz.

5. Obserwuj dziecko i zagaduj na różne tematy. Bądź zaciekawiona_y tym, czym się interesuje, o co pyta. Co myśli, gdy słyszy, że pani w przedszkolu będzie miała dziecko? Podążaj za nim, pamiętając, że uczy się siebie i swojej seksualności również na zakupach, podczas zabawy w rodzinę, podczas przytulania, jedzenia, powitania z ciocią, która koniecznie chce je pocałować.

6. Dobrym momentem na zahaczenie o temat seksualności jest czas zabawy. W zabawie dziecko pokazuje, jak widzi świat. Czy to świat, w którym ujawniają się już stereotypy? Jak dziecko widzi w tych zabawach rodzinę, pracę, jakie ujawniają się w nich role dla kobiety, dla mężczyzny. Czy dzieli zabawki, ubrania i aktywności na „dziewczyńskie” i „chłopackie”? Co się dzieje w książeczkach, które czytacie, w bajkach?

7. Gdy dziecko zada Ci pytanie, raczej nie odsyłaj do drugiego rodzica. Utarło się, że z dziewczynkami rozmawiają mamy, a z chłopcami tatowie, ale nie musi tak być. Jeśli jest taka możliwość, niech dziecko wybierze, z kim chce porozmawiać na dany temat. Warto, żeby miało wiedzę na temat różnych ciał, nie tylko takich jak jego. Warto, żeby miało przekonanie, że z każdym rodzicem może porozmawiać o wszystkich. Warto, żeby przećwiczyło, że można rozmawiać z osobą innej płci, także na tematy związane z seksualnością. Żyjemy razem, wchodzimy w relacje i to są wspólne sprawy, ich zrozumienie i zaakceptowanie pomaga te relacje budować, zacieśniać. Jeśli trafi na Ciebie z trudnym, niezbyt komfortowym pytaniem, powiedz, że temat jest bardzo ciekawy, przemyślisz go i wrócisz z nim do dziecka. I wracaj, zawsze wracaj!

8. Pokaż dziecku, że całe ciało jest ważne, całe warto poznać i zaakceptować, dbać o nie i nauczyć się rozpoznawać jego sygnały. Mów o granicach, o tym, że dziecko ma prawo wyrazić sprzeciw, gdy te granice są naruszane.

 

Jeśli chcesz poznać temat bardziej szczegółowo, zapraszam Cię do Parentflixa, gdzie Tosia prowadzi ścieżkę zatytułowaną „Seksualność dziecka”. Jak sama o sobie pisze, nie lubi bzdur, niedokładności i ma zasadę, że dzieciom należy przekazywać taką wiedzę, którą będziemy mogli rozwijać, a nie będziemy musieli odkręcać.

Ze ścieżki Tosi wyniesiesz praktyczną, podaną w przystępnej formie wiedzę na wiele tematów, w tym:

– jaka jest rola rodzica w edukacji seksualnej dziecka;
– co się dzieje w seksualności dziecka od urodzenia i później, również w wieku przedszkolnym;
– jak nazywać genitalia;
– jakie książki warto czytać w temacie seksualności i co można czytać niezgodnie z tekstem;
– co warto wiedzieć na temat osób LGBT+ zanim dziecko zacznie pytać;
– jak zapobiegać nadużyciom seksualnym i jak relacja może pomóc w trudnych momentach.