Trudne rozstania

Trudne rozstania

 

Sposoby na trudne rozstania

Rozstania z rodzicem bywają trudne. Maluch może płakać i w desperackim geście wyciągać do Ciebie rączki. Smutek dziecka budzi w nas poczucie winy. Czy da się rozstać w duchu Rodzicielstwa Bliskości? Jak ułatwić maluchowi pożegnanie? 

Te pytania nabierają szczególnej mocy w momencie rozpoczęcia żłobkowej lub przedszkolnej przygody. Karla Orban w kursie „Adaptacja” mówi o kilku sposobach, które mogą ułatwić rozstania w placówce. Zebrałam je w tym artykule – czytaj śmiało! Możesz się nimi zainspirować i korzystać z nich także wtedy, gdy dziecko zostaje z tatą, babcią czy nianią.

 

Sam na sam

Kiedy nowy opiekun stoi nad Waszymi głowami i czeka, aż się pożegnacie, rodzi się presja. Czas sam na sam z rodzicem będzie natomiast kojący. Dajcie sobie chwilę w szatni, zanim maluch wejdzie do sali. Poproś panią ze żłobka czy przedszkola o danie Wam tej możliwości. Powiedz, że bardzo zależy Ci na tym, żeby móc spokojnie porozmawiać z dzieckiem i przyprowadzić go do pani spokojniejszego. Czasem lepiej to zrobić „na chłodno” – zadzwonić do opiekunki i porozmawiać o tym bez dziecka.

 

Delikatne zaproszenie do sali

Tak, to może się wydawać sprzeczne z tym, co napisałam wyżej. Są jednak placówki, w których nie tylko nie stoi się nad głową malucha żegnającego się z mamą, ale wręcz oczekuje się, że dziecko samo wkroczy do sali. Niektóre dzieci nie będą miały z tym problemu, innym to nie służy. 

Co rozumiem przez delikatne zaproszenie? Zachętę do zabawy, prezentację zabawek, pytanie, czy mały człowiek chce dołączyć do danej aktywności. Jeśli czujesz, że to mogłoby pomóc, zapytaj personel placówki, o której godzinie powinniście przyjść, żeby łatwiej dało się to zrobić. 

 

Zmiana tematu

Doszliście do martwego punktu. Dziecko kategorycznie odmawia wejścia do sali. Choćby się waliło i paliło – nie wejdzie. Jest całe spięte. Spróbuj przekierować jego myśli na inny tor. Rozejrzyjcie się po szatni, pooglądajcie znaczki, buty, obrazki na ścianach. Postaraj się zaciekawić malucha tym, co widzisz. Uwierz, że to da dużo więcej niż mówienie: „Kochanie, naprawdę muszę już iść do pracy!” albo usilne naciskanie na wejście i negowanie emocji dziecka („No co ty, przecież wszystkie dzieci lubią chodzić do przedszkola”). 

Oczywiście może się zdarzyć, że dziecko nie będzie chciało słuchać Twoich opowieści o różowych kaloszach i kasztanowcach za oknem, ale warto próbować, aby w ten sposób obniżyć napięcie (także swoje!). 

 

Bliskość fizyczna

Jest niezastąpiona w płaczu i trudnych chwilach w ogóle. Nie odmawiaj jej dziecku w imię łatwiejszej czy szybszej adaptacji. 

Możesz przytulić malucha, ponosić go na rękach. Możesz udawać, że rozbijasz mu na głowie jajko i mocno dociskając, przesunąć dłońmi po całym ciele dziecka – od czubka głowy po stopy – tak, jakby spływało po nim surowe jajo. To świetna technika dostymulowująca zmysł czucia głębokiego, a przez to uspokajająca. Możesz też po prostu usiąść na podłodze, żeby być na tym samym poziomie co dziecko.

 

Wspierający przedmiot

W dobie pandemii było z tym sporo problemów, ale warto negocjować z placówką. Mała ulubiona maskotka, kocyk, zdjęcie rodzica, które przedszkolak włoży sobie do kieszonki, koszulka pachnąca ciałem mamy lub taty dla żłobkowicza – to wszystko może wspierać malucha w trudniejszych chwilach. Niektóre dzieci wyposażone w takie „amulety” łatwiej zniosą rozstanie. Więcej o wprowadzaniu przedmiotu przywiązania przeczytasz w artykule „Akcja adaptacja – czy leci z nami miś?”. 

 

Mam nadzieję, że te wskazówki pomogą Wam oswoić przyszłe rozstania. Powodzenia! Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, dołącz już dziś do kursu „Adaptacja”, dostępnego w wersjach dla rodziców żłobkowiczów i przedszkolaków.

Potrzebujesz wsparcia w adaptacji do żłobka lub przedszkola? Zapisz się na listę zainteresowanych kursami „Adaptacja”.

Opieka nad dzieckiem – dlaczego nie umiem zaufać?

Opieka nad dzieckiem – dlaczego nie umiem zaufać?

Wiele mam, których urlop macierzyński dobiega końca, zastanawia się, jak to zrobić: jak zaufać osobie, której w ogóle się nie zna? Jak powierzyć opiekę nad własnym dzieckiem pani ze żłobka czy niani, którą widziało się (w i tak już dość optymistycznym scenariuszu) 2 razy w życiu? 

Nie tak dawno rozmawiałam na ten temat z Karlą Orban – autorką książki o wyborze sposobu opieki nad dzieckiem po urlopie macierzyńskim „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?” oraz kursów „Adaptacja do żłobka” i „Adaptacja do przedszkola”. W czasie rozmowy Karla wspomniała o kilku czynnikach, które sprawiają, że nie potrafimy zaufać. W psychologii lubimy przyglądać się temu, skąd biorą się nasze myśli. Kiedy wiemy, dlaczego mózg podpowiada nam różne rzeczy, łatwiej nam ocenić, co z takimi podpowiedziami zrobić. 

 

Jeśli mózg mówi Ci właśnie: nie ufaj żłobkom i nianiom!, przeczytaj ten artykuł, aby dowiedzieć się, jak mógł wpaść na taki pomysł.

 

Potrzeba kontroli

W psychoterapii zakłada się, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o lęk. Kiedy go odczuwamy, kiedy nie czujemy się bezpiecznie, możemy mieć ochotę kontrolowania wszystkiego. Jeśli ja tego nie dopilnuję, wszystko się zawali. Trudno na tej podstawie budować zaufanie. 

Wyobraź sobie, że właśnie przechodzisz przez spore problemy finansowe, a do tego poważnie pokłóciłaś się z kimś bliskim. Bardzo możliwe, że w czasie zbliżającej się adaptacji dziecka do żłobka lub niani, będziesz czuć się niepewnie. I co zrobisz, żeby sobie w tej sytuacji poradzić? Będziesz starała się kontrolować, jak najwięcej się da. Koło się zamyka.

Jeśli czujesz, że Ty też chcesz wszystko kontrolować, nie obwiniaj się za to. Zastanów się, skąd to się bierze. Jaki lęk się za tym kryje? Co mogłoby Ci pomóc?

 

Presja czasu

Czy umiałabyś powiedzieć dorosłym ludziom, ile czasu upłynie, zanim w nowym domu poczują się jak u siebie? Jak długo będą chodzić z poczuciem „czegoś mi brakuje, coś mnie tu uwiera, nie czuję się pewnie”? Nie da się tego przewidzieć, prawda? Tymczasem słyszy się o adaptacjach, które są bardzo mocno przypięte do kalendarza. Musi być dwa tygodnie i basta. No dobra, ale skąd wiadomo, że potrzebne są dwa tygodnie, a nie np. dwa tygodnie i dwa dni? 

Tym, co ułatwia puszczanie różnych lęków, jest elastyczność. Planujesz, że adaptacja zajmie tydzień, ale może się okazać, że przeciągnie się do trzech tygodni i to też nie będzie sygnałem porażki. Pamiętaj, że jeśli Wy, rodzice, w nowych sytuacjach macie długi rozbieg i wolicie na początku obserwować, ale mało się udzielać, są duże szanse, że Wasze dziecko ma podobnie. I to też jest okej!

Podobnie jeśli dojdziesz do wniosku, że wybór żłobka, niani albo babci nie jest dla Was – możesz zrezygnować lub zmienić zdanie. Nie dajesz wtedy lekcji o „poddawaniu się” ani niekonsekwencji, ale właśnie lekcję o byciu w kontakcie ze sobą i z otoczeniem. Tę samą, którą chciałabyś, żeby dzieci niosły ze sobą w życiu, gdy będą zaręczone z kimś, kto je krzywdzi, lub wybiorą kierunek studiów, którego – teraz już to wiedzą – nie będą w stanie skończyć albo nie da on im tego, czego się spodziewały. Mówiąc: myślałam, że nam to posłuży, a dziś chcę spróbować czegoś innego, otwierasz dziecku furtkę do słuchania swojego głosu i przyznawania się do własnej niewiedzy. Nie wiedziałam wszystkiego – co to za miejsce, jak ci tam będzie. Dziś, mając to doświadczenie, wybieram.

Przekonania

Nosimy w sobie masę różnych schematów. Na świecie jest tylu ludzi, że gdybyśmy przy poznaniu każdego z nich mieli zaczynać zbieranie informacji od zera, byłoby nam niezwykle trudno. Dlatego nasz mózg chodzi na skróty, używając schematów, stereotypów. Zgłasza się do nas 60-letnia kandydatka na nianię i w naszej głowie od razu tworzy się lista jej potencjalnych cech. Część z nich pewnie nie do końca będzie nam odpowiadać. Zgłasza się 20-latka i mamy o niej zupełnie odmienne wyobrażenie, ale tu też mogą pojawić się jakieś lęki. 

Taki sposób myślenia jest naturalny. Warto jednak pamiętać, że to tylko skrót i przyjrzeć się mu. Być może dana osoba wcale nie wpisuje się w stereotyp. Zdarzają się przecież energiczne 60-latki z bliskościowym podejściem do dzieci i odpowiedzialne, spokojne 20-latki. 

(Więcej o tym, że wiek i wykształcenie nie mówią wszystkiego o potencjalnej niani czy cioci ze żłobka, przeczytasz w artykule „Opiekunka żłobka, nauczycielka przedszkola, ciocia – kto jest kim?”)

Zanim dojdzie do rozmowy zapoznawczej, przygotuj sobie (najlepiej wspólnie z partnerem/partnerką) listę cech niani, na których Ci zależy i zaznacz te, które mają dla Ciebie największe znaczenie. 

W czasie rozmowy kwalifikacyjnej, zamiast posługiwać się ogólnikami (np. Co pani sądzi o Rodzicielstwie Bliskości? Stosuje pani kary?), zapytaj o konkretne sytuacje. Opowiedz też, czego wy robicie mniej, a czego więcej, i co pomaga waszemu dziecku się uspokoić. Nie dzielimy dzieci na „grzeczne” i „niegrzeczne”, nie odsyłamy też córki do jej pokoju. Sprawdza nam się, kiedy najpierw z nią posiedzimy i damy jej czas na ochłonięcie. Osoba, która podziela wasze spojrzenie na dziecko, będzie wiedziała, dlaczego nie separujecie zdenerwowanego dziecka, albo będzie tego ciekawa.

 

Czy lęk jest normalny?

Jeśli lęk z czasem mija, jeśli nie jest tak intensywny, że nie pozwala Ci normalnie funkcjonować i jeśli potrafisz się wobec niego nieco zdystansować – nie jest niczym złym. Nie chodzi o to, żeby się od niego odciąć i wmówić sobie, że nic się nie dzieje. Warto natomiast przyglądać się emocjom i wsłuchiwać w to, co tak naprawdę chce nam przekazać nasz umysł. 

Tekst powstał na podstawie transkrypcji webinaru „Opieka nad maluchem a zaufanie”, który przeprowadziłam wraz z Karlą Orban w ramach promocji książki „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?”, oraz fragmentów książki. Znajdziesz w niej wiele cennych wskazówek dotyczących wyboru formy opieki nad dzieckiem oraz tego, jak wprowadzić decyzję w życie w poszanowaniu potrzeb dziecka i całej rodziny. 

Więcej o adaptacji do żłobka i przedszkola oraz o pracy z własnym lękiem w tym kontekście dowiesz się z kursu „Adaptacja”.

 

 

Jesteś na urlopie macierzyńskim? Zastanawiasz się, co dalej? Zamów książkę Karli Orban:

Czy żłobek jest potrzebny do rozwoju?

Czy żłobek jest potrzebny do rozwoju?

 

„Gdyby chodziła do żłobka, to umiałaby się dzielić”. „Franio poszedł do żłobka i od razu się rozgadał”. „Lepiej dać do żłobka, bo potem sobie nie poradzi w przedszkolu”. Czy to prawda? Czy żłobek rzeczywiście jest potrzebny do prawidłowego rozwoju? Czy rezygnując ze żłobka, krzywdzisz dziecko? 

Karla Orban w książce „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?” pisze, jak jest naprawdę. Artykuł powstał na podstawie rozdziału poświęconego temu zagadnieniu. 

 

Ćwiczenie czyni mistrza

Najlepszym sposobem na nabywanie przez dziecko nowych umiejętności jest oczywiście praktyka. Jeśli w żłobku więcej rysuje – będzie lepiej rysowało. Jeśli dziecko tylko w żłobku może wycinać, bo w domu nożyczki pozostają poza jego zasięgiem, to rzeczywiście dzięki żłobkowi nauczy się ciąć papier. 

Jeśli chodzi o umiejętności społeczne, początkowo najlepiej będą się one rozwijać w kontakcie… z dorosłymi. Istnieją spore szanse, że uważna mama czy ciocia zareaguje na wypowiedź malucha z większym zainteresowaniem, entuzjazmem i zrozumieniem niż żłobkowy kolega, który akurat skupia się na poruszaniu łyżką zabawkowej koparki.
Na kolejnym etapie takie rówieśnicze interakcje będą oczywiście bardzo ważne. Nie da się nauczyć funkcjonowania w grupie inaczej niż metodą prób i błędów. Nie jest jednak powiedziane, że poza żłobkiem jest to niemożliwe.

 

 

Temperament a rozwój

Czy to, że Helenka lepiej wspina się po drabince niż Julka wynika z tego, że ta druga nie poszła do żłobka? Cóż, jest całkiem prawdopodobne, że Helenkę „nosiło” już gdy była niemowlakiem, podczas gdy Julka wolała wtedy spokojne leżenie. Dzieci, które z natury są aktywne, szybciej opanowują ruchowe umiejętności, takie jak chodzenie, wspinaczka czy jazda na rowerku biegowym. Forma opieki będzie tu miała mniejsze znaczenie.

To samo może dotyczyć choćby chęci zbliżania się do nieznanych osób. Na pewno zauważyłaś osoby, którym przychodzi to łatwiej niż innym – to cecha wrodzona, a to oznacza, że można ją zaobserwować także u dzieci. Im częściej ktoś zagaduje do nieznajomych z piaskownicy, tym szybciej rozwija umiejętności społeczne. Znowu – żłobek niewiele tu zmieni.

 

Czego się teraz nauczyć?

Lew S. Wygotski – psycholog i badacz rozwoju dzieci – uważał, że dziecko najlepiej uczy się wtedy, kiedy dany proces rozwojowy właśnie dojrzewa. Innymi słowy: dziecko czuje, że opanowanie danej umiejętności jest możliwe i chętnie naśladuje dorosłego lub rówieśnika, chcąc tego dokonać. Przykładowo maluch świetnie je rączkami, ale zaczyna czuć, że posługiwanie się łyżeczką może być całkiem spoko. Coraz chętniej sięga wtedy po łyżeczkę (którą do tej pory gardził) i zawzięcie ćwiczy. Jeśli zmotywowany dorosły będzie starał się w tym czasie nauczyć to samo dziecko układania 2-elementowych puzzli, według teorii Wygotskiego – nic mu z tego nie wyjdzie. Na topie jest łyżeczka i koniec. [1]
Dlatego nie można założyć, że praktykowanie danej aktywności w placówce automatycznie sprawi, że żłobkowicz ją opanuje. Jeśli nie przyszedł na nią czas – nic z tego.

 

Lepszy rozwój intelektualny?

Na przełomie XX i XXI wieku w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono trwające 16 lat badanie na dużej grupie dzieci (i nastolatków, bo przez te 16 lat „maluchy” zdążyły urosnąć). Okazało się, że dzieci, którymi opiekowały się inne osoby niż rodzice, miały lepsze wyniki w testach mierzących rozwój intelektualny i zdolności językowe przez pierwsze 4,5 roku życia (czyli wcale nie tak długo, prawda?). Działo się tak pod warunkiem, że jakość wspomnianej opieki była wysoka (za kryteria uznano: wielkość grupy, liczbę dzieci przypadającą na jednego opiekuna i wykształcenie dorosłego). W świetle badania, aby dziecko mogło czerpać korzyści z opieki instytucjonalnej, opiekunowie powinni wchodzić z nim w interakcje, być wrażliwi na jego potrzeby i wzmacniać dziecko. [2]

Jak to odnieść do żłobka? Dobry żłobek rzeczywiście może pozytywnie wpłynąć na rozwój intelektualny i językowy Twojego malucha w pierwszych latach życia. Jeśli jednak liczysz, że zwiększy to szanse, że Twój syn czy córka wygra w liceum olimpiadę polonistyczną – muszę Cię zmartwić. Zanim maluch trafi do podstawówki, wszystko się wyrówna. 

 

Czy zatem żłobek jest bezużyteczny? Oczywiście, że nie! Żłobek wciąż może być najlepszym rozwiązaniem dla niejednej rodziny. Poprzez ten artykuł chciałam tylko podkreślić, że nie krzywdzisz dziecka, wybierając inną formę opieki. Jeśli czułaś presję w tym obszarze, mam nadzieję, że udało mi się ją z Ciebie zdjąć. 

 

 

Więcej na temat zalet i wad żłobka (a także innych form opieki!) przeczytasz w książce Karli Orban „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?”.

 

[showhide type=”links” more_text=”Kliknij tu, żeby rozwinąć bibliografię” less_text=”Ukryj bibliografię”]

1: Vandell D.L. i in. (2010), Do effects of early child care extend to age 15 years? Results from the NICHD Study of Early Child Care and Youth Development, „Child Development”, t. 81, z. 3, s. 737–756, DOI: 10.1111/j.1467-8624.2010.01431.x.
2: Skiba J. (2014), Myśl Lwa S. Wygotskiego we współczesnej edukacji małego dziecka, [w:] K. Denek, A. Kamińska, P. Oleśniewicz (red.), Edukacja Jutra. Od tradycji do nowoczesności. Aksjologia w edukacji jutra, Oficyna Wydawnicza „Humanitas”, Sosnowiec, s. 307–315.

[/showhide]

Jesteś na urlopie macierzyńskim? Zastanawiasz się, co dalej? Zamów książkę Karli Orban:

Home office z nianią – jak to zrobić?

Home office z nianią – jak to zrobić?

 

Znalazłaś nianię! Wygląda na naprawdę ciepłą i odpowiedzialną osobę, która całkiem nieźle dogaduje się z Twoim maluchem. Co za ulga! Nareszcie będziesz mogła popracować w spokoju. Parzysz herbatę, zamykasz drzwi, siadasz przy biurku, włączasz komputer i…

Tup, tup tup! Małe kroczki zmierzają w Twoim kierunku. W szybie drzwi pojawia się mała rączka, która usiłuje dosięgnąć klamki. Nie tak to sobie wyobrażałaś…

 

Problematyczny układ 

Sytuacja, w której rodzic i niania przebywają w tym samym mieszkaniu może być trudna z wielu powodów i dla wielu stron. Dla Ciebie, bo może się okazać, że Twoja praca jest wiecznie przerywana. Możesz mieć poczucie, że maluch spędza z Tobą więcej czasu niż z nianią. Ba! Kiedy wreszcie ułożyłaś go na drzemkę (bo to też ostatecznie spada na Ciebie), zamiast pracować, wdajesz się w pogaduszki z nianią, bo oto wreszcie trafił Ci się ktoś dorosły do rozmowy. (Nic nie wymyślam, przykład z życia wzięty, zrelacjonowany przez dwie z moich współpracowniczek).

Nie jest to też proste dla dziecka. W książce „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?” Karla Orban pisze: Nie chciałabym obiecywać, że praca z domu będzie zawsze możliwa albo sprawdzi się w każdej rodzinie, bo musiałoby to się opierać na założeniu, że ktoś, kto nie do końca wie, gdzie ma nogę czy ucho, zrozumie koncept tak złożony jak pieniądze i zatrudnienie, a następnie w imię wyższych celów zrezygnuje z własnych potrzeb. Dziecko może być mniej spokojne i mniej skore do współpracy z nianią, jeśli wie, że zabarykadowałaś się w sąsiednim pokoju. Może się zdarzyć, że będzie chciało właśnie Tobie pochwalić się nowym rysunkiem. To do Ciebie ucieknie, gdy uderzy się, wstając pod stołem. To całkowicie naturalne i ani nie świadczy o tym, że źle skonstruowałaś swoją relację z dzieckiem, ani że niania jest niekompetentna!

Niania może jednak bać się, że oceniasz ją na podstawie zachowania dziecka, i czuć się niekomfortowo. W początkowej fazie współpracy może też być skrępowana Twoją obecnością. Jeśli będziesz często interweniować, uczucie braku swobody może ją w końcu zniechęcić.

Czy w takim razie lepiej porzucić pomysł pracy w domu w obecności niani? Niekoniecznie. 

 

Co możecie zrobić, żeby było łatwiej?

Skoro wiesz już, że taka sytuacja jest sporym wyzwaniem dla wszystkich jej uczestników, pewnie nie zdziwi Cię, że sporo może tu zdziałać empatia. Zamiast nerwowo uciekać przed dzieckiem, daj mu trochę ciepła, gdy do Ciebie przychodzi. Kiedy się rozluźni, łatwiej zaakceptuje propozycje niani. Jeżeli zaczniesz się złościć, gwałtownie odpychać dziecko i z poirytowaniem mówić: przecież wiesz, że muszę wracać do pracy!, tylko zwielokrotnisz napięcie, które się w nim pojawi – tłumaczy Karla Orban. Jeśli początkowo dziecko chce się bawić tylko z Tobą, stopniową włączaj nianię do Waszych zajęć. 

Empatię możesz okazać także niani! Kiedy nie udaje jej się zapanować nad maluchem, możesz na przykład zauważyć, że rzeczywiście trudno dziś za nim nadążyć. Pokażesz w ten sposób, że jej trudności są dla Ciebie zrozumiałe. Przecież wszyscy wiemy, że dzieci nie zawsze (rzadko?) wykonują to, o co proszą dorośli.

Pamiętaj, że Twoja obecność może być stresująca dla niani. Pochwal ją, gdy widzisz, że dobrze sobie radzi. Daj jej autonomię i pozwól budować relację z dzieckiem na własnych zasadach (o ile są bezpieczne).

Niektórzy rodzice zamykają się w pokoju niczym w twierdzy i chwalą sobie to rozwiązanie. Możesz jednak także spróbować czegoś innego: pokazywać się dziecku co jakiś czas. Widząc, że jesteś dostępna, dziecko będzie śmielsze we wchodzeniu w relację z opiekunką. Pamiętaj też, żeby nigdy nie wychodzić „po angielsku” – nawet jeśli wydaje się to niezwykle kuszące!

Całą sprawę znacząco ułatwią także spacery z nianią. Niekiedy mogą je zastąpić kreatywne zabawy (zwłaszcza te szczególnie brudzące!) lub projekt wykonania czegoś dla mamy. W tym ostatnim przypadku wyraźnie złamana zostaje „konkurencja” między mamą a nianią.

 

Alternatywne rozwiązanie

A może bardziej komfortową sytuacją okaże się przeniesienie opieki poza Wasz dom – np. do mieszkania niani? Warto zastanowić się, czy Tobie odpowiadałoby takie rozwiązanie i porozmawiać o tym z opiekunką. Jeśli się zgodzi, jest szansa, że wszyscy na tym skorzystacie. Ty będziesz mogła zająć się w spokoju swoimi sprawami. Niania poczuje się pewniej, czując, że jej ufasz. Nie będzie też musiała „walczyć” o uwagę dziecka. Wreszcie Twój szkrab nie będzie się czuł zagubiony w niejasnej sytuacji i w stu procentach skorzysta z zabaw przygotowanych przez nianię specjalnie dla niego!

Nie chcę obiecywać, że na pewno tak będzie – w końcu każde dziecko, każda niania i każda mama są inne, ale zawsze warto próbować.

 

Artykuł powstał na podstawie fragmentu książki Karli Orban „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?” oraz dzięki opiniom przesłanym mi przez dwie nianie – Magdalenę i Aleksandrę – i moje współpracowniczki – Agatę, Zuzę i Katarzynę, które korzystały z przedstawionego w artykule modelu opieki. Zamów książkę i dowiedz się więcej na temat tworzenia udanej relacji z nianią. 

 

Jesteś na urlopie macierzyńskim? Zastanawiasz się, co dalej? Zamów książkę Karli Orban:

Kiedy dzieciom jest trudniej się dzielić? Część 2

Kiedy dzieciom jest trudniej się dzielić? Część 2

 

Jeśli jeszcze nie czytałaś pierwszej części wpisu o tym, kiedy trudniej jest się dzielić dzieciom, to zapraszam Cię TUTAJ.

Sposób, w jaki opiekunowie oraz rodzeństwo traktują dziecko, wpływa na jego chęć do dzielenia się. Warto zadbać o odpowiednią atmosferę i troszczyć się o emocje dziecka.

 

  • Dziecko doświadcza za mało empatii wobec samego siebie

Trudniej jest się dzielić dzieciom, które często słyszą nie dam ci tego!, kiedy one czegoś potrzebują, czegoś chcą lub o coś proszą. Samo miękkie odmawianie też nie wystarczy, jeżeli po odmowie jesteśmy zamknięci, odcięci emocjonalnie i nie obchodzi nas jak dziecko sobie radzi – dlaczego płaczesz? Kluczem do sukcesu jest więc miękka odmowa – nie dam ci tego, bo to jest moje/drogie/kruche/niebezpieczne i nie chcę, żebyś się tym bawił – i wsparcie dziecka w emocjach związanych z odmową.

Ważny jest też przykład – dzieci uczą się obserwując nas, kiedy się dzielimy i nie dzielimy różnymi rzeczami.

 

  • Granice dziecka nie są szanowane

Im więcej mamy takich sytuacji, w których nie wypowiedziane przez dziecko, nie jest poszanowane, tym trudniej jest się uczyć dziecku, że inni ludzie też mają potrzeby, które stoją za ich sprzeciwem, ale dobrze byłoby je uwzględnić.

Unikajcie mówienia masz to dać i tyle, wyrywania czegoś z rąk, żeby dać to innemu dziecku, czy wyrywania czegoś naszemu dziecku, żeby to oddać właścicielowi.

 

  • Dziecko ma niskie poczucie własnej wartości

Jeśli dzieci doświadczają braku empatii i braku poszanowania granic, mogą mieć trudności z poczuciem własnej wartości. Te dzieci nie wiedzą, że mogą rozmawiać z innymi ludźmi o tym, czego chcą i czego nie chcą, w innej formie niż agresja albo bronienie się. Więc kiedy ktoś tylko podchodzi i kładzie rękę na ich zabawce, od razu krzyczą nie!, rzucają się, uderzają, popychają kogoś. Tego typu zachowanie wychodzi z przekonania, że tylko ten kto ma siłę, może coś na przykład zatrzymać. W takiej sytuacji pracujemy nie nad tym, żeby dziecko chciało się dzielić tylko, żeby poczuło, że ma prawo powiedzieć nie i to nie zostanie wysłuchane.

 

  • Dziecko nie czuje się bezpiecznie

Czasami dzieci bardzo kontrolują swoją własność, bo nie czują się bezpiecznie. Może się tak zdarzyć, kiedy ktoś nas odwiedza. Dla nas, dla dorosłych, jest to sytuacja dobrze znana i jest dla nas oczywiste, że obce dzieci nie wezmę niczego z naszego domu i nie zabiorą do siebie (bo dorośli będą tego pilnować). Ale nasze dzieci tego nie wiedzą i mogą nie czuć się bezpiecznie. Podobnie, jeśli mają takie rodzeństwo, które podbiera im z pokoju różne rzeczy, nie mówi o tym i zabiera do siebie. Tam, gdzie nie jest bezpiecznie, bo ktoś ma w zwyczaju zagarniać rzeczy bez pytania, tam jest też mniej chęci do tego, żeby się dzielić. Chciałabym, żeby w takiej sytuacji Wasze dzieci usłyszały od Was, że ich brak chęci do dzielenia się to naturalne zachowanie. Chodzi o to, żeby dzieci wiedziały, że kiedy nie czują, że ktoś gra w porządku, to zrozumiałe jest, że nie chcą mu pożyczać różnych rzeczy i nie chcą żeby ten ktoś z nich korzystał. 

Zwróćcie uwagę też na to, że często w dzieleniu się, odwrotnie niż w pożyczaniu czegoś, bardzo mało uwagi poświęcamy temu, żeby ktoś się na to w ogóle zgodził. 

 

  • Otoczenie nie sprzyja dzieleniu się

Kiedy w otoczeniu jest mniej swobody w dysponowaniu rzeczami, bo na przykład wszystko jest wspólne lub wszystkie zabawki należą do rodzeństwa, dzieciom może być trudniej się dzielić. W takiej atmosferze dzieci mogą zagarniać swoją własność, żeby pokazać, że mają potrzebę posiadania.

 

To już ostatni z serii artykułów dotyczących dzielenia się. Ich autorką jest Karla Orban – psycholog, trenerka empatycznej komunikacji, a prywatnie mama trojga dzieci.

 

Masz więcej niż jedno dziecko lub spodziewasz się rodzeństwa dla swojego malucha?
Kliknij w obrazek i zapisz się na listę zainteresowanych kursem: