Spowijanie – tak czy nie?

Spowijanie – tak czy nie?

Od wielu lat wśród technik opieki nad niemowlętami prym wiedzie spowijanie.  Jest stosowane już na oddziałach położniczych. Uznaje się je za remedium na kolki, częste pobudki i płacz. W Internecie znajdziemy setki modeli otulaczy i dedykowanych spowijaniu kocyków. Wielu nie zastanawia się nawet, CZY spowijać, PO CO i JAK, a raczej CZYM. Tymczasem warto podejmować decyzje świadomie i poza wymienianymi na setkach innych stron korzyściami z otulania, znać ryzyko wiążące się ze stosowaniem tej techniki:

Uwaga na spowijanie w pierwszych dniach po porodzie!

Jeśli zależy Ci na karmieniu piersią, spowijanie dziecka zaraz po narodzinach może (ale nie musi) w tym nieco namieszać.

Według badań w czwartej dobie po porodzie noworodki, które były spowijane, więcej traciły na wadze niż dzieci, które również rozdzielono z matką, ale nie były spowijane. Naukowcy sądzą, że dla niektórych noworodków uniemożliwienie swobodnych ruchów ciała jest dodatkowym stresorem, zwiększającym utratę masy ciała (i tu pojawia się też pytanie, czy jeśli krępowanie ruchów jest stresorem, to dzieci spowijane usypiają w spokoju czy raczej wyłączają się z powodu dyskomfortu). Otulanie zmniejsza też ilość interakcji dotykowych malucha z opiekunami, co może skutkować mniejszym wydzielaniem hormonu wzrostu u noworodka, a więc i większym spadkiem wagi [1].

Spowinięte po porodzie noworodki później inicjują pierwsze karmienie i ssą mniej efektywnie niż ich koledzy, którzy po przyjściu na świat zostali od razu umieszczeni w kontakcie skóra do skóry z mamą [2].

Szczególnie ważne są dwie pierwsze godziny po porodzie – jeśli tylko mama i dziecko są w dobrej formie, powinni ten czas spędzić ze sobą bez żadnej wierzchniej odzieży (mama – topless, a dziecko w samej pieluszce; oboje przykryci kocem). Okazuje się bowiem, że separowanie noworodka w tym wrażliwym okresie i spowijanie go może negatywnie wpłynąć na relację mama- dziecko, mierzoną nie tylko kilka dni po porodzie [3], a nawet rok później [4]! Nie oznacza to, oczywiście, że każda matka, której nie pozwolono na kontakt skóra-do-skóry po porodzie będzie niewrażliwa na potrzeby dziecka! Na szczęście nie 🙂 Ale warto się o ten kontakt upominać, bo mamy do niego prawo i jest on naprawdę bardzo ważny (i ponoć ogromnie przyjemny – piszę „ponoć”, bo sama nie miałam niestety okazji go doświadczyć).

Ze spowijania przy przystawianiu dziecka do piersi czasem rutynowo korzysta personel jeszcze na oddziale położniczym albo mamy niemowląt ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Tymczasem bardzo często rozwiązaniem problemu noworodków uderzających rękami o biust matki jest zmiana pozycji z klasycznej na naturalną – wówczas instynkty niemowlaka ułatwiają mu znalezienie i uchwycenie piersi:

Można też spowinąć niespokojne dziecko na sam moment chwytania piersi, a gdy zaczyna już rytmicznie ssać, rozwinąć je 🙂

Co z rozwojem ruchowym spowijanych maluchów?

Badanie ponad 1100 mongolskich dzieci spowijanych od urodzenia do 7 miesiąca życia wykazało, że spowijanie nie ma żadnego wpływu na rozwój psychoruchowy dzieci między 11 a 17 miesiącem życia [5].

Natomiast fizjoterapeuci, z którymi na ten temat rozmawiałam, nie polecają spowijania jako rutynowej praktyki.

Paweł Zawitkowski, z którym mam przyjemność współpracować, podkreśla, że swobodny ruch i możliwość szybkiej zmiany pozycji zapewnia dziecku bezpieczeństwo. W przypadku nagłego cofania się treści żołądkowej do przełyku lub jakiegokolwiek innego zagrożenia, niemowlę musi mieć szansę  zareagować przekręceniem głowy i całego ciała na bok. Poza tym spowijanie może wpływać na regulację krążenia, oddychania czy napięcie mięśniowe dziecka.

Agnieszka Słoniowska, fizjoterapeutka NDT Bobath i terapeutka integracji sensorycznej jest zdania, że spowijanie utrudnia integrowanie się odruchu Moro – odruchu, który jest wywoływany przez nagły bodziec akustyczny, wizualny lub zmianę położenia ciała, a który powinien zaniknąć do około 4 miesiąca życia (według niektórych źródeł – do 6 m.ż.). Spowinięte niemowlę nie reaguje odruchowym rozłożeniem rączek, ale przez to dłużej uczy się różnicowania bodźców bezpiecznych od zagrażających, co może skutkować nadwrażliwością sensoryczną.

Wiem, że często reklamuje się spowijanie jako technikę, która przypomina dziecku okres życia łonowego, ale: 1) pozycja  w otulaczu znacznie różni się od tej embrionalnej (faktycznie bliższe jest jej raczej zachustowane dziecko); 2) spowinięte dziecko jest najczęściej odseparowane od rodzica w przeciwieństwie do płodu; 3) w brzuchu dziecko ma więcej możliwości ruchu (piszę to z pełną świadomością jako matka stworzenia, które w 36 tygodniu ciąży przekręciło się w ciągu jednego wieczoru z pozycji „na pupie” do pozycji „głową w dół”, ała).

Śmierć łóżeczkowa – kontrowersje

Naukowcy przez długi czas sprzeczali się, czy spowijanie zapobiega tzw. nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS), czy raczej zwiększa jej ryzyko. Obecnie Amerykańska Akademia Pediatrii na podstawie analizy badań stoi na stanowisku, że spowijanie nie zmniejsza ryzyka nagłej śmierci łóżeczkowej, a wręcz może to ryzyko zwiększać, jeśli otulone niemowlę przekręci się na brzuch [6, 7]. Z tego powodu należy zaprzestać spowijania dokładnie tego dnia, którego dziecko nauczy się przekręcać z pleców na brzuszek.

Uwaga na rodzaj otulacza i materiał, z którego jest zrobiony – ważne jest unikanie przegrzewania dziecka. Lepiej wybierać gotowe otulacze na zamek lub rzepy niż wykorzystywać w tym celu pieluszkę lub kocyk, ponieważ – jeśli się rozwiną – niemowlę może nakryć sobie nimi główkę, przegrzać lub nawet udusić.

Spowijanie a zdrowie

Badania w populacji chińskich i tureckich niemowląt dowiodły, że spowijane niemowlęta mają do 4 razy wyższe ryzyko zapadania na zapalenie płuc i inne infekcje górnych dróg oddechowych niż dzieci niespowijane [8]. Trzeba jednak wiedzieć, że w tych krajach niemowlęta spowija się znacznie ciaśniej niż na Zachodzie i na dłuższe okresy czasu. Prawdopodobnie wzrost zachorowań u badanych dzieci wiązał się właśnie z zaburzeniami oddychania spowodowanymi bardzo ciasnym otulaniem, a także niedoborem witaminy D, która nie była tam wówczas powszechnie suplementowana, a spowijane na cały dzień maluchy nie wytwarzały jej samodzielnie z udziałem światła słonecznego, ponieważ ich skóra była osłonięta materiałem [9].

W kontekście dysplazji stawu biodrowego międzynarodowe towarzystwa zajmujące się zdrowiem dzieci zwracają uwagę, aby spowinięte dziecko miało pełną ruchomość nóg we wszystkich stawach [10]. Innymi słowy – otulacze powinny być wystarczająco luźne na dole, aby dziecko mogło swobodnie fikać nóżkami we wszystkie strony. Instruktażowy filmik spowijania bezpiecznego dla bioder możesz obejrzeć poniżej:

Czy spowijane niemowlęta rzadziej się budzą?

Badania dotyczące snu spowijanych dzieci dają rozbieżne wyniki. Wydaje się jednak, że faktycznie wiele niemowląt po spowinięciu rzadziej się wybudza i dłużej śpi – co z jednej strony wydaje się być ulgą dla rodziców, ale z drugiej strony u wrażliwych niemowląt, obarczonych dodatkowymi czynnikami ryzyka, może być mechanizmem dodatkowo zwiększającym ryzyko tzw. nagłej śmierci łóżeczkowej (płytki sen i częste pobudki chronią niemowlęta przed SIDS) [11].

Czyli spowijać czy nie spowijać? Podsumowanie:

Warto być świadomym korzyści i zagrożeń płynących ze spowijania i nie traktować go jako czegoś, czego każde niemowlę potrzebuje, nie jako rutynowe postępowanie, ale raczej jako technikę awaryjną, używaną rozważnie i w bezpieczny sposób:

  • kontakt skóra do skóry w pierwszych godzinach po porodzie ma więcej zalet niż spowijanie;
  • nie spowijamy dzieci, które słabo ssą, rzadko budzą się w pierwszych dniach życia do karmienia, kiepsko przybierają na wadze lub mają jakiekolwiek inne problemy z karmieniem piersią;
  • warto dobrać bezpieczny otulacz – umożliwiający swobodny ruch nóg we wszystkich płaszczyznach, nierozwiązujący się, niezbyt ciasny i niezbyt ciepły;
  • należy przestać spowijać dziecko do snu, kiedy tylko zacznie się przekręcać na brzuch;
  • w łóżeczku spowiniętego niemowlaka nie powinny się znajdować żadne luźne materiały: kocyki, kołdry, poduszki, maskotki ani ochraniacze na szczebelki;
  • nie powinno się spowijać dziecka, które śpi w jednym łóżku z rodzicami, jak również dziecka chorego i gorączkującego [12].

Zdrowy rozsądek ponad wszystko 🙂

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Co ma smartfon do snu Twojej rodziny?

Co ma smartfon do snu Twojej rodziny?

Jestem osobą, która od zawsze miała problemy ze snem i zasypianiem, nawet za bezdzietnych czasów. Mam problemy z zasypianiem, często budzę się w nocy. Nigdy nie zdarzyło mi się zasnąć nieświadomie, tak bez podjęcia decyzji „idę spać” (serio-serio, nigdy nie przysnęłam w pociągu czy nad książką). I chociaż moja córka już od długiego czasu przesypia całe noce, nie mogę powiedzieć, żebym ja sama była jakoś wspaniale wyspana.

Ogromny wpływ na moje samopoczucie ma na pewno praca przy komputerze w godzinach wieczorno-nocnych – chyba każdy kto pracuje z domu, a ma małe dziecko nieżłobkowe i nienianiowe, wie, że czasem nie ma kiedy popracować, jak właśnie wieczorem.

Kto z Was usypia dziecko, przeglądając Facebooka na komórce?
Kto włącza przed snem serial na komputerze?
Kto już w łóżku, pod kołderką jeszcze odpisuje na wiadomości w Messengerze albo w czasie nocnych karmień sprawdza kto i co nowego opublikował o północy?

Nie jestem święta. Co prawda pilnuję tego przy mojej córce, ale sama korzystam z elektroniki do późnych godzin wieczornych. Praca, rozrywka, relacje – chyba wszyscy to znacie. Wreszcie czas dla siebie, cyk: media społecznościowe, maile, blog, filmy.

A jeśli powiem Wam, że sabotujemy w ten sposób własny sen, ba, nawet sen własnego dziecka, zwłaszcza jeśli jest karmione piersią?

(więcej…)

9 miesięcy to za mało! Ile NAPRAWDĘ powinna trwać ciąża?

9 miesięcy to za mało! Ile NAPRAWDĘ powinna trwać ciąża?

Mówi się, że wszystkie miesiące trwają między 28 a 31 dni poza ostatnim miesiącem ciąży, który trwa 17482304 dni. I coś w tym jest: sama pamiętam, jak dłużyło mi się oczekiwanie na powitanie na świecie mojej córki. Nie ułatwiały tego wszechobecne pytania i ponaglenia “Jeszcze nie urodziłaś???” (jakbym miała na to jakiś świadomy wpływ). 280 dni, bo tyle trwa przeciętna ludzka ciąża, wydawało się być ogromnie długim czasem.

Nie wiedziałam, co mówię.

Nasze dzieci rodzą się jako najbardziej bezbronne i wrażliwe ssaki na całej planecie. Owszem, mają sporo zdumiewających umiejętności, rodzą się z szeregiem odruchów umożliwiających na przykład dopełznięcie do piersi i ssanie mleka, komunikują się trudnym do zlekceważenia ze względu na jego natężenie i częstotliwość płaczem, ale nie poruszają się sprawnie przez wiele miesięcy, a ich układ oddechowy, krążenia czy termoregulacja są na początku bardzo niestabline.

Wielkość mózgu ludzkiego noworodka to jedynie ok. 25% wielkości mózgu dorosłego, podczas gdy mózg jednego z naszych najbliższych krewnych – szympansa – w momencie porodu ma wielkość około 40% mózgu dojrzałego osobnika [1].

Jeśli więc ludzkie noworodki miałyby zaraz po porodzie być na tym samym poziomie rozwoju, co małpy człekokształtne w pierwszej dobie życia, ciąża u człowieka powinna trwać między 18 a 21 miesięcy! [2]

Dlaczego więc tyle nie trwa?

Przez wiele lat rozważania na ten temat, nazywane „dylematem położniczym” [3], sprowadzały się do stwierdzenia, że ciąża nie może trwać dłużej, ponieważ rosnąca głowa dziecka nie przecisnęłaby się przez kobiecą miednicę przystosowaną do chodu dwunożnego. Od niedawna wiemy, że to nie do końca prawda: ciąża ludzka trwa tyle, ile trwa, ponieważ rosnące wymagania metaboliczne płodu byłyby już nie do udźwignięcia przez matkę. Innymi słowy, ostatnie tygodnie, nawet zdrowej ciąży, w kontekście wydatkowania energii na życie (wiecie: oddychanie, trawienie, bez żadnych szaleństw) są już totalną jazdą na krawędzi, porównywalną do wydatku metabolicznego wyczynowych sportowców startujących w dyscyplinach długodystansowych [4].

Co to w praktyce oznacza? Że pierwsze 9 czy nawet 12 miesięcy życia dziecka jest czasem szczególnym – czasem dojrzewania w zewnętrznym świecie i adaptowania się do jego wymagań. „Czwarty trymestr” to za mało! Faktycznie, największy postęp w rozwoju mózgu następuje w pierwszych 3 miesiącach życia dziecka, ale coraz więcej danych naukowych pokazuje nam, że niemal do końca pierwszego rok życia dziecka może ono potrzebować dużo bliskości ze strony opiekuna – i to nie tylko pod kątem emocjonalnym, ale także fizjologicznym! To ciało dorosłego jest dla niemowlęcia wsparciem w dojrzewaniu procesów regulujących krążenie, oddychanie, temperaturę ciała, sen, jedzenie, emocje. To obecność opiekuna w tym samym pokoju chroni dziecko przed śmiercią łóżeczkową czy innymi zagrożeniami (cóż, niemowlaki nie wiedzą, że tygrysy nie czyhają pod łóżeczkiem). Kontakt fizyczny z matką lub ojcem jest gwarantem bezpieczeństwa i sprawia, że dzieci czują się komfortowo (ręka w górę: kto ma niemowlę, które nie daje się odłożyć z rąk, a jeśli już się uda, w łóżeczku śpi kwadrans, a z/na rodzicu ma drzemki sięgające nawet dwóch godzin?).

 

Czy już wiesz, dlaczego mówi się o tym, że do 1 roku życia podstawą żywienia jest mleko? I dlaczego co najmniej do końca 12 miesiąca życia powinno się karmić piersią na żądanie? Albo dlaczego tzw. śmierć łóżeczkowa bardzo rzadko występuje u niemowląt starszych niż 9 miesięczne, a nie jest już w ogóle odnotowywana u dzieci starszych niż rok [5]?

Bardzo wielu rodziców, z którymi pracuję, widzi, że ich dziecko po 10-12 miesiącu życia faktycznie zaczęło zachowywać się inaczej: zeszło z rąk, zaczęło bardzo sprawnie się przemieszczać po mieszkaniu, obawiać się rozłąki, szukać schowanego przed ich wzrokiem przedmiotu, zmniejszyło liczbę karmień piersią, przestało potrzebować aż tyle bujania przed snem.

Niektórzy autorzy nazywają nawet niemowlęta zewnętrznymi płodami (extero-gestates), a za idealne środowisko umożliwiające im prawidłowy rozwój i dojrzewanie w odpowiednim tempie uznają przebywanie w bliskości fizycznej z opiekunem: noszenie w chuście czy na rękach, wspólne spanie, kąpiele i spokojna pielęgnacja, karmienie piersią lub niespieszne karmienie butelką, zabawa z dorosłym. Niemowlaka nie da się „nauczyć bycia noszonym” ani „przyzwyczaić do spania z rodzicami” – one po prostu rodzą się z wbudowanym programem dojrzewania w bliskości fizycznej z opiekunem i potrzebują jej do prawidłowego rozwoju fizycznego i psychicznego tak samo jak powietrza czy pokarmu, zarówno w dzień, jak i w nocy! [6]

Otulacze, maty, bujaczki czy smoczki są w stanie tylko w niewielkim stopniu zapewnić potrzebną niemowlęciu stymulację i warto je traktować bardziej jako uzupełniającą strategię na zyskanie chwili dla siebie przez rodzica niż jako podstawę rozwoju dziecka. Prawdę mówiąc, te gadżety są potrzebne rodzicom, a nie niemowlakom 😉 (co w bardzo dobitny sposób pokazują High Need Babies, które zwykle są na bardzo krótki czas zainteresowane nawet najbardziej interaktywnymi zabawkami, a preferują fizyczny kontakt z żywym człowiekiem).

Niekumate, niesamodzielne, łatwe do zeżarcia przez drapieżniki. Wygląda jak niedoróbka Matki Natury pozbawiona sensu? Niemowlęta rodzą się tak bezbronne i wymagają tak dużo opieki ze strony opiekunów nie z czystej złośliwości Sz. P. Ewolucji. W rzeczywistości ma to ogromny sens! Dzięki temu, że po urodzeniu mózg tak ogromnie się rozwija, dzieci mogą szybko uczyć się od swoich opiekunów wielu rzeczy, których nie nauczyłyby się, siedząc w macicy przez kolejny rok, m.in. radzenia sobie w środowisku, w którym przyjdzie im żyć przez kolejne lata, rozpoznawania emocji czy umiejętności komunikacyjnych, w tym mowy. Niedokończony mózg to mózg chłonny, plastyczny, kreatywny, poszukujący nowych doświadczeń, przez krótki tylko czas funkcjonujący na odruchach i instynktach.

To ogromnie wymagające i trudne być zewnętrznym łonem dla swojego dziecka przez co najmniej 9 pierwszych miesięcy jego życia – wiem coś o tym! Tyle, że to akurat nie wina ludzkich niemowląt ani natury, a niedostatecznego wsparcia, jakie w naszym kręgu kulturowym otrzymują młodzi rodzice, zwłaszcza matki. Warto w tym czasie prosić o pomoc i korzystać z niej bez skrupułów. Mam poczucie, że w dużym stopniu cieszenie się tym czasem psują przekonania, co powinno się (lepiej ogarniać, robić obiady, sprzątać) i co dziecko powinno (bawić się samo, samodzielnie zasypiać, przesypiać noc).

„Drugi etap ciąży”, jak każda ciąża, kiedyś się kończy, a dziecko coraz śmielej wyrusza w świat. Lubię myśleć o swojej niezastępowalności w tym okresie jako o czymś trudnym, ale jednocześnie niesamowicie satysfakcjonującym i niepowtarzalnym. Chyba już nigdy nikt nie będzie chciał być tak dużo i tak blisko Ciebie, no chyba, że kolejne dziecko!

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!