Jak dobrze mieć hajnida!

Jak dobrze mieć hajnida!

Zanim pomyślisz, że zwariowałam i że już nie pamiętam, jak to jest nieustannie nosić dziecko na rękach, zabawiać do utraty sił, budzić się wielokrotnie w nocy, karmić ze zdrętwiałymi od długiego siedzenia pośladkami i pchać wózek brzuchem wracając ze spaceru, chcę Ci powiedzieć, że pamiętam. Aż za dobrze.

Wiem też, że wybieganie myślami we wczesną podstawówkę może stwarzać trudności, jeśli ma się wymagającego malucha i istotnym wyzwaniem jest dożycie do godziny 20:00. Pamiętam tę radość, gdy zbliżała się pora kąpieli, pomieszaną z delikatnym przerażeniem, że nie zdążę zejść na dół i już będę wracać do przebudzonego kilkumiesięczniaka.

Lubię jednak zmienianie perspektyw i szukanie plusów w każdej sytuacji, nawet hajnidowej. Przeformułujmy więc problem na wyzwanie, by z Haliną Kunicką zanucić „Jak dobrze mieć sąsiada hajnida„:

Mniej o jedno nocne zmartwienie młodych rodziców

Zarówno w fazie cyklu aktywnego, jak i w momentach przejścia z jednej fazy snu w drugą (poczytasz o nich TUTAJ) organizm monitoruje, czy wszystko z nim w porządku. Sprawdza, czy nie jest odwodniony, głodny, czy nie jest mu zbyt ciepło lub za zimno, czy go nie swędzi albo nie boli, czy ma wystarczającą ilość tlenu do oddychania, czy matka nie oddaliła się od niego (i czy nie czają się dokoła wilki) itd. Jeśli dziecko ocenia, że jest bezpieczne, przechodzi w fazę snu głębokiego, w którym ciężej byłoby mu się obudzić w razie jakichś trudności.

Wymagające dzieci są bardzo podatne na wszelki dyskomfort. Lubię nazywać je „księżniczkami na ziarnku grochu”. Szybko i często czują, że coś jest nie halo.

Denerwujące? Tak. Męczące? Okropnie. Bezsensowne? Nie, przeciwnie – bardzo mądre.

Mocny, głęboki sen nie powinien trwać zbyt długo, bo dla niedojrzałych fizjologicznie i niesamodzielnych niemowląt mogłyby to stanowić śmiertelne zagrożenie. Gdyby ludzkie niemowlęta nagle dogadały się, że od dziś śpią jak dorośli (czyli dłużej i głębiej), część z nich, ta bardziej wrażliwa na niekorzystne warunki środowiskowe, mogłaby się w ogóle nie obudzić. Innymi słowy: duża proporcja snu lekkiego i podatność na częste pobudki u wymagających niemowląt chroni je przed tym, czego wielu rodziców się obawia – przed zespołem nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS) [1, 2, 3].

Mniej prania prześcieradeł

Poza SIDS, jest jeszcze jedno zaburzenie, na którego występowanie są znacznie mniej podatne wybudzające się dzieci: to moczenie nocne. Większość zdrowych dzieci do 5 r.ż. zaczyna kontrolować siusianie także w nocy. Wśród tych pięciolatków i starszych dzieci, które nie kontrolują jeszcze pęcherza w nocy, mimo bycia odpieluchowanymi w ciągu dnia od bardzo długiego czasu, zdecydowana większość to osoby „z kamiennym snem”, trudne do wybudzenia [4].

Stosowane czasem w terapii moczenia nocnego tzw. „alarmy wybudzeniowe” (dzwoniące głośno, gdy na majtkach pojawi się wilgoć), niejednokrotnie stawiają w środku nocy na równe nogi całą rodzinę… poza zsiusianym, słodko śpiącym dzieckiem.

Po owocach ich poznacie

Jeśli oczekiwania względem hajnida są realistyczne, czyli nie próbujemy go przekonać do stylu działania, który jest sprzeczny z jego temperamentem (usiądź cichutko i czerp radość z samotności), nasza wrażliwa opieka może z czasem dać niezwykłe owoce. Badania wskazują, że dzieci o trudnym temperamencie w wieku szkolnym są bardziej lubiane przez uczniów i nauczycieli, bardziej skłonne do współpracy, mają większą samokontrolę i lepszą gotowość szkolną niż ich rówieśnicy o łatwym temperamencie, ale pod pewnym warunkiem.

Tym warunkiem jest relacja z Tobą.

Tak, wymagające dzieci łatwiej jest niestety “zepsuć”, ale są także bardziej podatne na pozytywne skutki opieki. Bliska relacja, podejście pełne szacunku, dostępność emocjonalna i reagowanie na potrzeby hajnida sprawiają, że z rozkrzyczanego niemowlaka wyrasta wrażliwy, ale empatyczny, kompetentny poznawczo i otwarty na ludzi młody człowiek [56] (może by przykleić sobie to zdanie gdzieś w widocznym miejscu i powtarzać w trudnych chwilach?) .

A czego Ciebie nauczyło wymagające dziecko?

Takie pytanie zadałam w mojej grupie na Facebooku i otrzymałam wiele komentarzy, w których wielu z Was z pewnością odnajdzie część siebie:

Przetrwanie tego najgorszego okresu daje wielkie pokłady siły, dumy z siebie samego, że dało się radę i rośnie taki piękny mądry mały człowiek.

Więcej spontaniczności, otwartości na jej pomysły, dawania przestrzeni innym. Zdjęła ze mnie potrzebę „kierowania” innymi. Po prostu płyniemy, czasem pod prąd, czasem za burtą, ale zawsze razem.

Nauczyłam się odpuszczać. Zanim pojawił się mój hajnidek wszystko musiałam mieć zrobione od razu, na 100% i najlepiej jak się dało. Teraz jest to niemożliwe 🙂 Na początku bardzo mnie to frustrowało, że nie mogę zrobić czegoś do końca, albo w ogóle zacząć :/  Wstawienie i wywieszenie prania urastało czasem do rangi rzeczy ekstremalnie niemożliwych do zrobienia. Czasem dalej tak jest, ale już mi to nie przeszkadza ? Cieszę się czasem jaki mamy dla siebie, to tak szybko mija…

Dzięki niemu weszłam na ścieżkę Rodzicielstwa Bliskości, Self-Reg i NVC. Starałam się dociec, dlaczego on tak, a nie inaczej reaguje w różnych sytuacjach i dzięki tej wiedzy powoli staję się lepszą mamą i lepszym człowiekiem w ogóle.

Gdyby nie moja córka, zapewne nie miałabym teraz takiej dodatkowej wiedzy, jaką zdobyłam – o istnieniu HNB, Rodzicielstwa Bliskości, skoków rozwojowych itd. Pewnie wierzyłabym ślepo w to, co czasem mówią mi inni- że dziecko manipuluje, wymusza, że przyzwyczaiłam itp.

Że jak mi ktoś mówi: zobaczysz co będzie jak zacznie raczkować, chodzić, pyskować itp., odpowiadam, że po tym co mi zafundował w pierwszym roku życia, już nic mi nie straszne.

Syn przede wszystkim nauczył mnie pokory i cierpliwości. Nie oceniam już innych matek, bo sama w wielu kwestiach czuję się niezrozumiana przez to, że moje dziecko jest wyjątkowe. Nauczył mnie też, że nie ma instrukcji obsługi dziecka. To, że na większość dzieci coś działa, to nie znaczy, że jest tak w przypadku wszystkich.

Nauczyłam się nie oceniać innych rodziców, podążać za własną intuicją, odpowiadać na potrzeby dziecka

Moja córka nauczyła mnie bycia tu i teraz (a próbowałam latami to wypracować), dzięki niej poznałam sztukę motania i zakochałam się w pięknie chust 🙂 Poznałam mnóstwo ciekawych matek/kobiet, z wieloma „starymi” znajomymi się zbliżyłam.

Nauczyła mnie szanowania jej granic i wyznaczania swoich własnych. Czytając literaturę, nauczyłam się języka osobistego, co bardzo poprawiło moją relacje z partnerem. Czuję, że każde z nas ma swoje miejsce w rodzinie.

Jestem lepiej zorganizowana. Myślę, że po powrocie do pracy w korpo niejeden specjalista będzie zaskoczony jak ogarniam wielozadaniowość (multitasking) 🙂

Nauczyłam się robić wiele rzeczy jedną ręką 😉

Wszystko super, ale jak dożyć do momentu, w którym będę mogła spojrzeć wstecz i ubrać swoje doświadczenia we wnioski, nie zasypiając w połowie zdania?

Jeśli jesteś na początku wspólnej drogi z wymagającym dzieckiem, nawet gdy to nie jest Twoje pierwsze maleństwo, zebrałam kilka wskazówek udzielonych przez „matki, które też tam były”.

  • Śpij, kiedy dziecko śpi (jeśli masz jedno dziecko i ten komfort, który już się przy następnych może nie powtórzyć).
  • Może ważniejsze: jedz, kiedy dziecko je. Także w trakcie karmienia piersią. Kto nie strzepywał okruszków albo nie wycierał ketchupu z głowy niemowlaka, niech pierwszy rzuci kamieniem! A tak serio, wiele mam High Need Babies bardzo chwali sobie metodę BLW i wspólne siadanie do stołu. Znam ojców, którzy szykowali swoim partnerkom wałówkę (kanapki, koktajle, orzechy, pokrojone owoce i kawę w termosie) rano przed wyjściem do pracy. Na głodzie zapasy empatii i kreatywności po prostu szybko się wyczerpują.
  • Zabezpiecz dom tak, by generować w dziecku jak najmniej frustracji. Zdejmij skarpetki, żeby nie ślizgało się na panelach przy pierwszych próbach poruszania się. Powynoś, pozakrywaj i poprzestawiaj co się da, by swobodnie mogło pełzać, raczkować i chodzić po mieszkaniu, bez ciągłego wysłuchiwania „nie wolno!” (i reagowania złością na zakazy). Jeśli masz kilkumiesięcznego amatora kociej karmy, ponoć można miski postawić w łazience lub na parapecie.
  • Włączaj dziecko od początku w normalne życie rodziny, pozwól uczestniczyć w robieniu prania, wieszaniu go, gotowaniu, sprzątaniu itd. Dla wielu maluchów to ogromna frajda i jednocześnie możliwość, by nie zarosnąć brudem.
  • Twoja wygoda jest warta KAŻDYCH pieniędzy. Szeroki materac, dopasowane nosidełko, dobrana chusta, konsultacja z doradczynią laktacyjną czy psychologiem, wizyta fizjoterapeuty dziecięcego w domu, który pokaże, jak wspierać rozwój niemowlaka odpowiednią pielęgnacją, Twój masaż, dobre sprzęty w kuchni, które prawie „same gotują” – wszystko, co pozwoli Ci czuć się lepiej i milej. Niektórzy raz na tydzień lub dwa płacą za sprzątanie mieszkania.
  • Wychodź do ludzi. Na mojej grupie rodzice hajnidów się umawiają w swoim gronie i wiedzą, że nikt krzywo nie spojrzy. Jest sporo wymagających dzieci, które okropnie się nudzą zamknięte w czterech ścianach, a na spotkaniach, w gościach, na dworze brylują.
  • Rozszerzaj grono opiekunów dziecka. Samodzielne zajmowanie się przez większość doby dzieckiem lub kilkorgiem dzieci jest ogromnie obciążające fizycznie i psychicznie. Każdy człowiek, a zwłaszcza matka wymagającego dziecka, potrzebuje chwili samotności. Pamiętam ten entuzjazm, gdy sama pojechałam do Biedronki 😉 Startujesz od 5 minut i dwóch rundek wokół bloku i stopniowo wydłużasz czas bez dziecka. Tata, babcia, ciocia czy ktokolwiek naprawdę da sobie radę.
  • Nie bój się kreatywności. Czasem martwimy się, że jak na coś „pozwolimy”, to już zostanie tak na zawsze. Tymczasem dzieci szybko wyrastają z pewnych strategii, a czasem gdy są starsze, dużo łatwiej je przekonać do innych rozwiązań, niż walczyć na początku.
  • Wyluzuj. Godzina 21:00, wszyscy żyją, coś jedli i było przytulane? Good job, zamów sobie pizzę 😉 Obniżaj oczekiwania, małe wymagające dziecko wprowadza w tryb przetrwania. Będzie jeszcze czas na inne rzeczy. Zakładanie, że  będę miała posprzątanie i ugotowane jak przed dzieckiem, ze zrobionym make-upem i paznokciami, założę własny biznes i będę ćwiczyć jogę w ciągu drzemek dziecka, jest prostą drogą do frustracji. Zrealizowanie 20% dziennego planu jest megasukcesem. Jak dziecko zje słoiczek czy parówkę dwa razy w tygodniu, to nie umrze. Serio. Lepiej mieć parówkę niż gotowane na tybetańskim dymie ekoobiadki z jarmużu w pakiecie z wypaloną matką w depresji.
  • Nie porównuj się z innymi. Nic nie zabija tak radości z macierzyństwa, jak porównywanie swojej sytuacji do sytuacji innych. Zawsze będą dzieci, które lepiej śpią, więcej jedzą, mniej płaczą i same podcierają sobie pupę już w niemowlęctwie. I najprawdopodobniej nie jest to zasługą ich rodziców, ale po prostu genów [7]. Szukaj osób, które Cię zrozumieją, stwórz swoją wioskę, choćby online.

A czego Ciebie nauczyło Twoje dziecko? Ponućmy razem w komentarzu „Jak dobrze mieć hajnida…” 🙂

Potrzebujesz sprawdzonych informacji o high need babies? Sprawdź szkolenie „High need baby".

 

Sen dziecka a DHA – jaki suplement wybrać?

Sen dziecka a DHA – jaki suplement wybrać?

Dzieci, które spożywają odpowiednią ilość DHA, śpią średnio o 58 minut dłużej i rzadziej wybudzają się w nocy [1]. Tymczasem polskie dzieci spożywają 20 razy MNIEJ kwasów DHA niż powinny (w wieku 1–3 lata spożycie wynosi przeciętnie 10 mg dziennie, a zalecane jest 150-200 mg/dobę) [2].

Zwykle dieta nasza i naszych dzieci jest uboga w ten składnik, a szkoda, bo DHA nie tylko promuje bardziej dojrzałe wzorce snu już od pierwszego dnia życia, ale także pomaga zachować odporność i działa przeciwzapalnie! Więcej na temat wpływu DHA na sen napisałam w obszernym artykule TUTAJ.

DHA można sobie dostarczać, zjadając tłuste ryby morskie lub algi albo poprzez suplementację. W źródłach roślinnych (np. oleju lnianym) znajdziemy inny kwas z grupy omega-3 – ALA – ale, niestety, przekształca się on w kwas DHA wyłącznie w kilku procentach [3]. Nie można więc uznać, że zbilansowana dieta roślinna zaspokoi zapotrzebowanie na ten składnik.

Jeśli dziecko jest karmione wyłącznie piersią, otrzymuje kwas DHA z mlekiem mamy, o ile oczywiście ona sama spożywa żywność w niego bogatą lub suplementuje. Jeśli maluch ma już wprowadzone pokarmy stałe, można zakładać, że ma odpowiednią ilość tego składnika, jeśli zjada 1-2 porcje tłustej ryby tygodniowo. Wielkość porcji to rozłożona dłoń dziecka bez palców (czyli ten środek dłoni).

A co jeśli nie zjada? Polskie rekomendacje podają następująco:
  • Kobiety w ciąży i karmiące piersią – suplementacja min. 200 mg DHA/dobę, w przypadku małego spożycia ryb należy uwzględnić suplementację wyższą, np. 400–600 mg DHA/dobę. Wykazano bezpieczeństwo wyższych dawek – do 1 g DHA/dobę.
  • Niemowlęta – do końca 6 m.ż. suplementacja wyłącznie, jeśli dziecko karmione jest sztucznie mieszanką nie zawierającą kwasów omega-3. Po 7 m.ż. 1-2 porcje tłustej ryby tygodniowo, ew. suplementacja DHA.
  • Dzieci 1-3 r.ż. – 1-2 porcje tłustej ryby tygodniowo lub suplementacja DHA w ilości ok. 150–200 mg/dobę.
  • Dzieci powyżej 3 r.ż. – 1-2 porcje (ok. 130 g/porcję) tłustych ryb tygodniowo lub suplementacja DHA około 250 mg/dobę [4].

W brytyjskich badaniach dotyczących snu i uczenia się dawką uważaną za bezpieczną i stosowaną u zdrowych dzieci powyżej 7 r.ż., które jedzą ryby rzadziej niż 2 razy w tygodniu, jest 600 mg DHA/dobę [5].

Jakie DHA dla dziecka wybrać?

Ponieważ ciągle jestem przez Was pytana, jaki suplement z DHA powinniście podawać swojemu dziecku, zrobiłam przegląd dostępnych na polskim rynku preparatów. Wszystkie z nich mogą być spożywane przez mamy karmiące piersią oraz kobiety spodziewające się dziecka.

W tabeli znajdziecie preparaty zawierające wyłącznie DHA lub DHA wraz z witaminą D3 (którą w naszej szerokości geograficznej również suplementujemy dzieciom przez cały rok do końca 1 r.ż., a po skończeniu roczku od września od kwietnia lub przez cały rok [6]).

Nie brałam pod uwagę suplementów z dodatkiem innych witamin i składników mineralnych (powinny być dobierane indywidualnie przez lekarza według zaleceń) ani suplementów, w których zawartość DHA dla dobowej dawki była znacząco niższa niż oficjalne rekomendacje. Skupiłam się na produktach dla dzieci, które jeszcze nie potrafią przełykać kapsułek, a więc w formie płynu lub żelków.

Producenci suplementów z ryb deklarują, że ich preparaty są oczyszczone z metali ciężkich i toksyn, które mogą kumulować niektóre gatunki morskie. Dowodzą tego też badania niektórych tranów, przeprowadzone przez  Instytut Jakości Jagiellońskiego Centrum Innowacji [7]. Uważa się, że najbezpieczniejszym źródłem DHA są algi (ponieważ są wolne od zanieczyszczeń) oraz ryby pływające dziko (a nie hodowlane). Wśród ryb (a więc i olejów rybnych) za bezpieczniejsze uznaje się: sardelę, śledzia, szprotkę, makrelę atlantycką, węgorza i sardynkę.

Pod tabelą podsumowałam najlepsze – moim zdaniem – propozycje dla konkretnych grup wiekowych.

Możesz sortować tabelę według ważnego dla Ciebie kryterium.

Możesz pobrać tabelę oraz ranking tranów wykonany przez Instytut Jakości JCI:

.
Konkretne propozycje

(brałam pod uwagę zawartość kwasów DHA w dziennej dawce oraz cenę miesięcznego stosowania):

Dla niemowlęcia między 0 a 6 m.ż., karmionego mieszanką mlekozastępczą, która nie ma w składzie DHA?
  • Jeśli chcesz mieć preparat 2 w 1 (DHA + odpowiednia dawka wit. D3): Bobik DHA KLIK! lub Omegamed Baby DHA+D KLIK!
Dla niemowlęcia między 0 a 6 m.ż. karmionego piersią?
  • Nie potrzeba suplementacji; wystarczy suplementacja mamy karmiącej piersią w dawce od 200 mg do 1000 mg dziennie.
Dla mamy w ciąży lub karmiącej piersią?
  • Jeśli chcesz kupić preparat tylko dla siebie, to polecam suplement z alg: Omegamed Pregna DHA KLIK!
  • Eksperci nie zróżnicowali rekomendacji, nie wiadomo więc, ile powinna przyjmować mama karmiąca dziecko 3-miesięczne, a ile karmiąca dwulatka. Można przyjąć za bezpieczną dawkę od 200 mg do 1000 mg DHA dziennie (zakłada się bowiem, że dwulatki piją objętościowo mniej mleka, więc dodatkowo powinny DHA przyjmować z pożywieniem/suplementować)
  • Jeśli Twoje dziecko ma powyżej 6 m.ż. i chcesz kupić preparat dla Was obojga: Bioaron Baby 6 m+ KLIK!
  • Jeśli chcesz zażywać preparat multiwitaminowy dla kobiet w ciąży lub karmiących, poradź się lekarza lub farmaceuty, czy i jakie witaminy i minerały powinnaś suplementować (np. ze względu na przestrzeganie diety eliminacyjnej).
  • Mamy weganki – informacje poniżej.
Dla niemowlęcia między 6 a 12 m.ż., które zjada mniej niż 2 porcje ryby morskie tygodniowo?
  • Jeśli chcesz mieć preparat 2 w 1 (DHA + odpowiednia dawka wit. D3), z kwasem pozyskiwanym z alg: Bioaron Baby 6 m+ KLIK!
  • Jeśli chcesz uzupełniać witaminę D3 dodatkowo, a zależy Ci na nieco większej dawce DHA: Bobik DHA KLIK! lub Omegamed Baby DHA+D KLIK!
Dla dziecka między 1 a 2 r.ż., które zjada mniej niż 2 porcje ryby morskie tygodniowo?
  • Dla dzieci między 1 a 2 r.ż. preparat 2 w 1 (DHA + odpowiednia dawka wit. D3), z kwasem pozyskiwanym z alg: Bioaron Baby 6 m+ KLIK!
  • Stosunkowo drogi, choć dobrej jakości (z dzikiego dorsza) jest płyn Childrens DHA  KLIK!
Dla dziecka między 2 a 3 r.ż., które zjada mniej niż 2 porcje ryby morskie tygodniowo?
  • Dzieci powyżej 2 r.ż. preparat  2 w 1 (DHA + odpowiednia dawka wit. D3): Bioaron Baby 24 m+ KLIK!
  • Jeśli chcesz podawać witaminę D3 dodatkowo: płyn Childrens DHA  KLIK!
Dla dziecka powyżej 3 r.ż., które zjada mniej niż 2 porcje ryby morskie tygodniowo?
  • Jeśli chcesz mieć preparat 2 w 1 (DHA + odpowiednia dawka wit. D3): Bioaron Baby 24 m+  KLIK!
  • Preparat DHA+ częściowa dawka wit. D3: Tran norweski Mollers KLIK!
  • Jeśli chcesz mieć sam suplement z DHA: żelki Childrens DHA KLIK!
Dla więcej niż jednego dziecka lub dla całej rodziny (preparat uniwersalny; zwróć uwagę na dawkowanie – kto powinien ile dostawać)?
  • jedno z dzieci młodsze niż 3 lata: płyn Childrens DHA  KLIK!
  • wszystkie dzieci powyżej 3 r.ż.: Tran norweski Mollers KLIK! 
Dla wegan?

Jeśli jesteś weganką w ciąży, karmiącą piersią lub Twoje dziecko jest na diecie wegańskiej, możesz przyjmować suplementy oparte na DHA z alg i w roślinnej otoczce (bez żelatyny ani innych składników pochodzenia zwierzęcego):

Konsultacja merytoryczna: mgr farm. Magdalena Modzelewska

Niniejszy wpis nie zastępuje porady lekarskiej ani dietetycznej. Przed wprowadzeniem jakiejkolwiek suplementacji skonsultuj się z lekarzem.

Wpis zawiera linki afiliacyjne – jeśli z nich skorzystasz, nie zapłacisz więcej, a właściciel sklepu podzieli się ze mną drobną częścią swojego zysku. Będzie to dla mnie również znak, że ufasz moim rekomendacjom.

 

Chcesz wiedzieć, w jaki sposób dieta dziecka wpływa na to, jak wyglądają Wasze noce? Sprawdź szkolenie „Żywienie dziecka a sen".

Spowijanie – tak czy nie?

Spowijanie – tak czy nie?

Od wielu lat wśród technik opieki nad niemowlętami prym wiedzie spowijanie.  Jest stosowane już na oddziałach położniczych. Uznaje się je za remedium na kolki, częste pobudki i płacz. W Internecie znajdziemy setki modeli otulaczy i dedykowanych spowijaniu kocyków. Wielu nie zastanawia się nawet, CZY spowijać, PO CO i JAK, a raczej CZYM. Tymczasem warto podejmować decyzje świadomie i poza wymienianymi na setkach innych stron korzyściami z otulania, znać ryzyko wiążące się ze stosowaniem tej techniki:

Uwaga na spowijanie w pierwszych dniach po porodzie!

Jeśli zależy Ci na karmieniu piersią, spowijanie dziecka zaraz po narodzinach może (ale nie musi) w tym nieco namieszać.

Według badań w czwartej dobie po porodzie noworodki, które były spowijane, więcej traciły na wadze niż dzieci, które również rozdzielono z matką, ale nie były spowijane. Naukowcy sądzą, że dla niektórych noworodków uniemożliwienie swobodnych ruchów ciała jest dodatkowym stresorem, zwiększającym utratę masy ciała (i tu pojawia się też pytanie, czy jeśli krępowanie ruchów jest stresorem, to dzieci spowijane usypiają w spokoju czy raczej wyłączają się z powodu dyskomfortu). Otulanie zmniejsza też ilość interakcji dotykowych malucha z opiekunami, co może skutkować mniejszym wydzielaniem hormonu wzrostu u noworodka, a więc i większym spadkiem wagi [1].

Spowinięte po porodzie noworodki później inicjują pierwsze karmienie i ssą mniej efektywnie niż ich koledzy, którzy po przyjściu na świat zostali od razu umieszczeni w kontakcie skóra do skóry z mamą [2].

Szczególnie ważne są dwie pierwsze godziny po porodzie – jeśli tylko mama i dziecko są w dobrej formie, powinni ten czas spędzić ze sobą bez żadnej wierzchniej odzieży (mama – topless, a dziecko w samej pieluszce; oboje przykryci kocem). Okazuje się bowiem, że separowanie noworodka w tym wrażliwym okresie i spowijanie go może negatywnie wpłynąć na relację mama- dziecko, mierzoną nie tylko kilka dni po porodzie [3], a nawet rok później [4]! Nie oznacza to, oczywiście, że każda matka, której nie pozwolono na kontakt skóra-do-skóry po porodzie będzie niewrażliwa na potrzeby dziecka! Na szczęście nie 🙂 Ale warto się o ten kontakt upominać, bo mamy do niego prawo i jest on naprawdę bardzo ważny (i ponoć ogromnie przyjemny – piszę „ponoć”, bo sama nie miałam niestety okazji go doświadczyć).

Ze spowijania przy przystawianiu dziecka do piersi czasem rutynowo korzysta personel jeszcze na oddziale położniczym albo mamy niemowląt ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Tymczasem bardzo często rozwiązaniem problemu noworodków uderzających rękami o biust matki jest zmiana pozycji z klasycznej na naturalną – wówczas instynkty niemowlaka ułatwiają mu znalezienie i uchwycenie piersi:

Można też spowinąć niespokojne dziecko na sam moment chwytania piersi, a gdy zaczyna już rytmicznie ssać, rozwinąć je 🙂

Co z rozwojem ruchowym spowijanych maluchów?

Badanie ponad 1100 mongolskich dzieci spowijanych od urodzenia do 7 miesiąca życia wykazało, że spowijanie nie ma żadnego wpływu na rozwój psychoruchowy dzieci między 11 a 17 miesiącem życia [5].

Natomiast fizjoterapeuci, z którymi na ten temat rozmawiałam, nie polecają spowijania jako rutynowej praktyki.

Paweł Zawitkowski, z którym mam przyjemność współpracować, podkreśla, że swobodny ruch i możliwość szybkiej zmiany pozycji zapewnia dziecku bezpieczeństwo. W przypadku nagłego cofania się treści żołądkowej do przełyku lub jakiegokolwiek innego zagrożenia, niemowlę musi mieć szansę  zareagować przekręceniem głowy i całego ciała na bok. Poza tym spowijanie może wpływać na regulację krążenia, oddychania czy napięcie mięśniowe dziecka.

Agnieszka Słoniowska, fizjoterapeutka NDT Bobath i terapeutka integracji sensorycznej jest zdania, że spowijanie utrudnia integrowanie się odruchu Moro – odruchu, który jest wywoływany przez nagły bodziec akustyczny, wizualny lub zmianę położenia ciała, a który powinien zaniknąć do około 4 miesiąca życia (według niektórych źródeł – do 6 m.ż.). Spowinięte niemowlę nie reaguje odruchowym rozłożeniem rączek, ale przez to dłużej uczy się różnicowania bodźców bezpiecznych od zagrażających, co może skutkować nadwrażliwością sensoryczną.

Wiem, że często reklamuje się spowijanie jako technikę, która przypomina dziecku okres życia łonowego, ale: 1) pozycja  w otulaczu znacznie różni się od tej embrionalnej (faktycznie bliższe jest jej raczej zachustowane dziecko); 2) spowinięte dziecko jest najczęściej odseparowane od rodzica w przeciwieństwie do płodu; 3) w brzuchu dziecko ma więcej możliwości ruchu (piszę to z pełną świadomością jako matka stworzenia, które w 36 tygodniu ciąży przekręciło się w ciągu jednego wieczoru z pozycji „na pupie” do pozycji „głową w dół”, ała).

Śmierć łóżeczkowa – kontrowersje

Naukowcy przez długi czas sprzeczali się, czy spowijanie zapobiega tzw. nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS), czy raczej zwiększa jej ryzyko. Obecnie Amerykańska Akademia Pediatrii na podstawie analizy badań stoi na stanowisku, że spowijanie nie zmniejsza ryzyka nagłej śmierci łóżeczkowej, a wręcz może to ryzyko zwiększać, jeśli otulone niemowlę przekręci się na brzuch [6, 7]. Z tego powodu należy zaprzestać spowijania dokładnie tego dnia, którego dziecko nauczy się przekręcać z pleców na brzuszek.

Uwaga na rodzaj otulacza i materiał, z którego jest zrobiony – ważne jest unikanie przegrzewania dziecka. Lepiej wybierać gotowe otulacze na zamek lub rzepy niż wykorzystywać w tym celu pieluszkę lub kocyk, ponieważ – jeśli się rozwiną – niemowlę może nakryć sobie nimi główkę, przegrzać lub nawet udusić.

Spowijanie a zdrowie

Badania w populacji chińskich i tureckich niemowląt dowiodły, że spowijane niemowlęta mają do 4 razy wyższe ryzyko zapadania na zapalenie płuc i inne infekcje górnych dróg oddechowych niż dzieci niespowijane [8]. Trzeba jednak wiedzieć, że w tych krajach niemowlęta spowija się znacznie ciaśniej niż na Zachodzie i na dłuższe okresy czasu. Prawdopodobnie wzrost zachorowań u badanych dzieci wiązał się właśnie z zaburzeniami oddychania spowodowanymi bardzo ciasnym otulaniem, a także niedoborem witaminy D, która nie była tam wówczas powszechnie suplementowana, a spowijane na cały dzień maluchy nie wytwarzały jej samodzielnie z udziałem światła słonecznego, ponieważ ich skóra była osłonięta materiałem [9].

W kontekście dysplazji stawu biodrowego międzynarodowe towarzystwa zajmujące się zdrowiem dzieci zwracają uwagę, aby spowinięte dziecko miało pełną ruchomość nóg we wszystkich stawach [10]. Innymi słowy – otulacze powinny być wystarczająco luźne na dole, aby dziecko mogło swobodnie fikać nóżkami we wszystkie strony. Instruktażowy filmik spowijania bezpiecznego dla bioder możesz obejrzeć poniżej:

Czy spowijane niemowlęta rzadziej się budzą?

Badania dotyczące snu spowijanych dzieci dają rozbieżne wyniki. Wydaje się jednak, że faktycznie wiele niemowląt po spowinięciu rzadziej się wybudza i dłużej śpi – co z jednej strony wydaje się być ulgą dla rodziców, ale z drugiej strony u wrażliwych niemowląt, obarczonych dodatkowymi czynnikami ryzyka, może być mechanizmem dodatkowo zwiększającym ryzyko tzw. nagłej śmierci łóżeczkowej (płytki sen i częste pobudki chronią niemowlęta przed SIDS) [11].

Czyli spowijać czy nie spowijać? Podsumowanie:

Warto być świadomym korzyści i zagrożeń płynących ze spowijania i nie traktować go jako czegoś, czego każde niemowlę potrzebuje, nie jako rutynowe postępowanie, ale raczej jako technikę awaryjną, używaną rozważnie i w bezpieczny sposób:

  • kontakt skóra do skóry w pierwszych godzinach po porodzie ma więcej zalet niż spowijanie;
  • nie spowijamy dzieci, które słabo ssą, rzadko budzą się w pierwszych dniach życia do karmienia, kiepsko przybierają na wadze lub mają jakiekolwiek inne problemy z karmieniem piersią;
  • warto dobrać bezpieczny otulacz – umożliwiający swobodny ruch nóg we wszystkich płaszczyznach, nierozwiązujący się, niezbyt ciasny i niezbyt ciepły;
  • należy przestać spowijać dziecko do snu, kiedy tylko zacznie się przekręcać na brzuch;
  • w łóżeczku spowiniętego niemowlaka nie powinny się znajdować żadne luźne materiały: kocyki, kołdry, poduszki, maskotki ani ochraniacze na szczebelki;
  • nie powinno się spowijać dziecka, które śpi w jednym łóżku z rodzicami, jak również dziecka chorego i gorączkującego [12].

Zdrowy rozsądek ponad wszystko 🙂

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

9 miesięcy to za mało! Ile NAPRAWDĘ powinna trwać ciąża?

9 miesięcy to za mało! Ile NAPRAWDĘ powinna trwać ciąża?

Mówi się, że wszystkie miesiące trwają między 28 a 31 dni poza ostatnim miesiącem ciąży, który trwa 17482304 dni. I coś w tym jest: sama pamiętam, jak dłużyło mi się oczekiwanie na powitanie na świecie mojej córki. Nie ułatwiały tego wszechobecne pytania i ponaglenia “Jeszcze nie urodziłaś???” (jakbym miała na to jakiś świadomy wpływ). 280 dni, bo tyle trwa przeciętna ludzka ciąża, wydawało się być ogromnie długim czasem.

Nie wiedziałam, co mówię.

Nasze dzieci rodzą się jako najbardziej bezbronne i wrażliwe ssaki na całej planecie. Owszem, mają sporo zdumiewających umiejętności, rodzą się z szeregiem odruchów umożliwiających na przykład dopełznięcie do piersi i ssanie mleka, komunikują się trudnym do zlekceważenia ze względu na jego natężenie i częstotliwość płaczem, ale nie poruszają się sprawnie przez wiele miesięcy, a ich układ oddechowy, krążenia czy termoregulacja są na początku bardzo niestabline.

Wielkość mózgu ludzkiego noworodka to jedynie ok. 25% wielkości mózgu dorosłego, podczas gdy mózg jednego z naszych najbliższych krewnych – szympansa – w momencie porodu ma wielkość około 40% mózgu dojrzałego osobnika [1].

Jeśli więc ludzkie noworodki miałyby zaraz po porodzie być na tym samym poziomie rozwoju, co małpy człekokształtne w pierwszej dobie życia, ciąża u człowieka powinna trwać między 18 a 21 miesięcy! [2]

Dlaczego więc tyle nie trwa?

Przez wiele lat rozważania na ten temat, nazywane „dylematem położniczym” [3], sprowadzały się do stwierdzenia, że ciąża nie może trwać dłużej, ponieważ rosnąca głowa dziecka nie przecisnęłaby się przez kobiecą miednicę przystosowaną do chodu dwunożnego. Od niedawna wiemy, że to nie do końca prawda: ciąża ludzka trwa tyle, ile trwa, ponieważ rosnące wymagania metaboliczne płodu byłyby już nie do udźwignięcia przez matkę. Innymi słowy, ostatnie tygodnie, nawet zdrowej ciąży, w kontekście wydatkowania energii na życie (wiecie: oddychanie, trawienie, bez żadnych szaleństw) są już totalną jazdą na krawędzi, porównywalną do wydatku metabolicznego wyczynowych sportowców startujących w dyscyplinach długodystansowych [4].

Co to w praktyce oznacza? Że pierwsze 9 czy nawet 12 miesięcy życia dziecka jest czasem szczególnym – czasem dojrzewania w zewnętrznym świecie i adaptowania się do jego wymagań. „Czwarty trymestr” to za mało! Faktycznie, największy postęp w rozwoju mózgu następuje w pierwszych 3 miesiącach życia dziecka, ale coraz więcej danych naukowych pokazuje nam, że niemal do końca pierwszego rok życia dziecka może ono potrzebować dużo bliskości ze strony opiekuna – i to nie tylko pod kątem emocjonalnym, ale także fizjologicznym! To ciało dorosłego jest dla niemowlęcia wsparciem w dojrzewaniu procesów regulujących krążenie, oddychanie, temperaturę ciała, sen, jedzenie, emocje. To obecność opiekuna w tym samym pokoju chroni dziecko przed śmiercią łóżeczkową czy innymi zagrożeniami (cóż, niemowlaki nie wiedzą, że tygrysy nie czyhają pod łóżeczkiem). Kontakt fizyczny z matką lub ojcem jest gwarantem bezpieczeństwa i sprawia, że dzieci czują się komfortowo (ręka w górę: kto ma niemowlę, które nie daje się odłożyć z rąk, a jeśli już się uda, w łóżeczku śpi kwadrans, a z/na rodzicu ma drzemki sięgające nawet dwóch godzin?).

 

Czy już wiesz, dlaczego mówi się o tym, że do 1 roku życia podstawą żywienia jest mleko? I dlaczego co najmniej do końca 12 miesiąca życia powinno się karmić piersią na żądanie? Albo dlaczego tzw. śmierć łóżeczkowa bardzo rzadko występuje u niemowląt starszych niż 9 miesięczne, a nie jest już w ogóle odnotowywana u dzieci starszych niż rok [5]?

Bardzo wielu rodziców, z którymi pracuję, widzi, że ich dziecko po 10-12 miesiącu życia faktycznie zaczęło zachowywać się inaczej: zeszło z rąk, zaczęło bardzo sprawnie się przemieszczać po mieszkaniu, obawiać się rozłąki, szukać schowanego przed ich wzrokiem przedmiotu, zmniejszyło liczbę karmień piersią, przestało potrzebować aż tyle bujania przed snem.

Niektórzy autorzy nazywają nawet niemowlęta zewnętrznymi płodami (extero-gestates), a za idealne środowisko umożliwiające im prawidłowy rozwój i dojrzewanie w odpowiednim tempie uznają przebywanie w bliskości fizycznej z opiekunem: noszenie w chuście czy na rękach, wspólne spanie, kąpiele i spokojna pielęgnacja, karmienie piersią lub niespieszne karmienie butelką, zabawa z dorosłym. Niemowlaka nie da się „nauczyć bycia noszonym” ani „przyzwyczaić do spania z rodzicami” – one po prostu rodzą się z wbudowanym programem dojrzewania w bliskości fizycznej z opiekunem i potrzebują jej do prawidłowego rozwoju fizycznego i psychicznego tak samo jak powietrza czy pokarmu, zarówno w dzień, jak i w nocy! [6]

Otulacze, maty, bujaczki czy smoczki są w stanie tylko w niewielkim stopniu zapewnić potrzebną niemowlęciu stymulację i warto je traktować bardziej jako uzupełniającą strategię na zyskanie chwili dla siebie przez rodzica niż jako podstawę rozwoju dziecka. Prawdę mówiąc, te gadżety są potrzebne rodzicom, a nie niemowlakom 😉 (co w bardzo dobitny sposób pokazują High Need Babies, które zwykle są na bardzo krótki czas zainteresowane nawet najbardziej interaktywnymi zabawkami, a preferują fizyczny kontakt z żywym człowiekiem).

Niekumate, niesamodzielne, łatwe do zeżarcia przez drapieżniki. Wygląda jak niedoróbka Matki Natury pozbawiona sensu? Niemowlęta rodzą się tak bezbronne i wymagają tak dużo opieki ze strony opiekunów nie z czystej złośliwości Sz. P. Ewolucji. W rzeczywistości ma to ogromny sens! Dzięki temu, że po urodzeniu mózg tak ogromnie się rozwija, dzieci mogą szybko uczyć się od swoich opiekunów wielu rzeczy, których nie nauczyłyby się, siedząc w macicy przez kolejny rok, m.in. radzenia sobie w środowisku, w którym przyjdzie im żyć przez kolejne lata, rozpoznawania emocji czy umiejętności komunikacyjnych, w tym mowy. Niedokończony mózg to mózg chłonny, plastyczny, kreatywny, poszukujący nowych doświadczeń, przez krótki tylko czas funkcjonujący na odruchach i instynktach.

To ogromnie wymagające i trudne być zewnętrznym łonem dla swojego dziecka przez co najmniej 9 pierwszych miesięcy jego życia – wiem coś o tym! Tyle, że to akurat nie wina ludzkich niemowląt ani natury, a niedostatecznego wsparcia, jakie w naszym kręgu kulturowym otrzymują młodzi rodzice, zwłaszcza matki. Warto w tym czasie prosić o pomoc i korzystać z niej bez skrupułów. Mam poczucie, że w dużym stopniu cieszenie się tym czasem psują przekonania, co powinno się (lepiej ogarniać, robić obiady, sprzątać) i co dziecko powinno (bawić się samo, samodzielnie zasypiać, przesypiać noc).

„Drugi etap ciąży”, jak każda ciąża, kiedyś się kończy, a dziecko coraz śmielej wyrusza w świat. Lubię myśleć o swojej niezastępowalności w tym okresie jako o czymś trudnym, ale jednocześnie niesamowicie satysfakcjonującym i niepowtarzalnym. Chyba już nigdy nikt nie będzie chciał być tak dużo i tak blisko Ciebie, no chyba, że kolejne dziecko!

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Rodzeństwo dla hajnida

Rodzeństwo dla hajnida

Pamiętam warsztaty w Józefowie, podczas których rodzice dwóch dziewczynek podzielili się szczerym wyznaniem: „Gdyby ta druga urodziła się jako pierwsza, to pozostalibyśmy rodzicami jedynaczki”. Młodsza latorośl była bowiem dorodnym przykładem High Need Baby i zupełnym przeciwieństwem swojej starszej siostry, bezproblemowego aniołka.

Urodzenie wymagającego dziecka wielu rodzicom miesza w planach dotyczących wymiaru rodziny. Niektórzy odkładają decyzję o kolejnym dziecku na terminy definiowane hasłami: „jak zacznie przesypiać noc” lub „moooooże kiedyś” (z naciskiem na może), inni absolutnie nie wyobrażają sobie kolejnego malucha, a jeszcze inni postanawiają wejść w pieluchy raz a dobrze, minimalizując odstęp między rodzeństwem.

Czy jest jakiś idealny moment o staranie się o rodzeństwo dla hajnida?

To zbyt indywidualne, aby móc dać na to pytanie gotową, uniwersalną dla każdej rodziny odpowiedź. Podrzucę kilka kwestii, które mogą pomóc podjąć Wam najlepszą dla Was decyzję.

Po pierwsze: kwestia zdrowia mamy i dziecka. WHO rekomenduje, żeby zacząć się starać o kolejne dziecko, gdy starsze ma co najmniej 2 lata [1]. Krótszy odstęp między ciążami wiąże się z większym ryzykiem porodu przedwczesnego, urodzeniem dziecka o niskiej masie lub z problemami zdrowotnymi. Nie oznacza to oczywiście, że jeśli zdecydujecie się na ciążę szybciej niż po 2 latach od porodu, na pewno napotkacie problemy! Zdecydowana większość ciąż i dzieci będzie zdrowa. Zainteresowanych medyczno-położniczą kwestią planowania rodziny odsyłam do rewelacyjnego artykułu Danki na Matai.

Po drugie: czas na – nazwijmy to fachowo – ogarnięcie się. Według badań sześciotygodniowy połóg to stanowczo za mało. Naukowcy stwierdzili, że przeciętnej kobiecie potrzeba około roku na dojście do siebie po porodzie [2]. A nieprzeciętnej Matce Polce Hajnidowej odnalezienie się w macierzyńskiej rzeczywistości może zabrać duuuużo dłużej. Warto dać sobie czas na przemyślenie, czy to TEN moment, nawet jeśli nasze plany sprzed pierwszego dziecka były nieco inne.

Po trzecie: traktowanie powrotu płodności jako istotnego wskaźnika. Jeśli dziecko nie akceptuje smoczka-uspokajacza ani butelki i jest często karmione piersią, to mimo upływu roku, dwóch, a nawet więcej po porodzie mama może mieć trudności z zajściem w ciążę. Skoro dziecko nadal potrzebuje wielu karmień, zwłaszcza w nocy, oznaczać to może, że nie jest jeszcze gotowe na rodzeństwo, a raczej, że opieka nad dwójką byłaby obciążająca, by pozwolić sobie na kolejną ciążę. W społeczeństwach, w których małe dzieci mają nielimitowany dostęp do piersi odstęp między kolejnymi dziećmi jest rzadko mniejszy niż 3-4 lata [3]. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy może czekać na samoodstawienie się dziecka od piersi czy choćby ograniczenie przez nie samo nocnych karmień. Sama wspierałam mamy, które ze względu na wiek, choroby czy specyficzne uwarunkowania rodzinno-zawodowe, decydowały się na eliminację niektórych lub wszystkich karmień, aby przyspieszyć powrót płodności. Ale warto rozumieć ten mechanizm i, jeśli nie goni nas czas, wziąć go pod uwagę w swoich rozważaniach rodzicielskich.

Po czwarte: czynniki społeczne i Twoje oczekiwania. Zastanów się przed podjęciem decyzji, czy płynie ona z wewnątrz Ciebie, czy odczuwasz jakąś presję? Jak wygląda obecnie Twój związek? W jakich rolach, tożsamościach funkcjonujesz i jakie masz w związku z nimi plany? Jak wyobrażasz sobie codzienność z dwójką lub większą liczbą dzieci? Na czyje wsparcie i w jakim zakresie możesz liczyć? (o tym, że jedna dorosła osoba na dziecko/dzieci to stanowczo za mało, pisałam tutaj). Porozmawiaj szczerze z ludźmi, którzy mają dzieci w różnych odstępach czasowych – proponuję wypytywać najbliższych przyjaciół lub totalnie obce osoby; dalsi znajomi często utwierdzając się w niej, przedstawiają swoją decyzję wyłącznie w dobrym świetle, akcentując zalety niewielkiej różnicy wiekowej między rodzeństwem. Tymczasem nie jest ona idealnym wyborem dla wszystkich.

Po piąte: jaki wpływ będzie miało na hajnida pojawienie się rodzeństwa? W krótkiej perspektywie raczej na pewno będzie wszystkim trudniej. Wiele dzieci, także tych o łatwym temperamencie, po narodzinach młodszego rodzeństwa wymaga więcej opieki i bliskości niż do tej pory, przynajmniej przez jakiś czas. Niekoniecznie braciszek czy siostra muszą stać się workiem treningowym dla starszaka; wiele hajnidów reaguje z dużą wrażliwością i empatią na potrzeby malucha. Nie można się jednak łudzić, że wymagający maluch nagle wydorośleje, usamodzielni się i z wyrozumiałością podejdzie do rodzicielskiego obłędu w oczach.

I na koniec kwestia, która dla wielu może być znacząca: jaką mamy szansę, że kolejne dziecko również będzie wymagające?

Czynniki genetyczne wyjaśniają około 40-60% wariancji cech osobowości. Oznacza to, że chociaż na temperament naszego dziecka duży wpływ mają odziedziczone przez nie geny, to oddziałują na niego także inne czynniki.

Poza tym, nawet jeśli kolejne dziecko ma dokładnie tych samych rodziców, to otrzymuje inny koktajl genetyczny niż jego starszy brat lub siostra.  Dość wspomnieć, że autorzy sformułowania High Need Baby, czyli państwo Searsowie, ukuli ten termin przy czwartym maluchu, które – mimo ich rodzicielskiego doświadczenia – dało im kość. Troje starszych dzieci miało łatwy temperament.

Jeśli więc Twój Pierworodny lub Pierworodna ma wymagający temperament, szansa na powtórkę z rozrywki jest wyższa niż u rodziców generalnie spokojnych dzieci, ale (1) daleko jej do 100%, (2) rodzice przesypiających od urodzenia noce i uśmiechniętych maluchów też mogą być zaskoczeni kolejnym potomkiem 😉

I tym optymistyczno-złośliwym akcentem kończę. A jeśli masz jakieś refleksje dotyczące planowania rodziny po hajnidzie, chętnie poczytam o nich w komentarzu!

 

Masz więcej niż jedno dziecko lub spodziewasz się rodzeństwa dla swojego malucha?
Kliknij w obrazek i zapisz się na listę zainteresowanych kursem: