„95% kobiet może wykarmić swoje dziecko piersią!”

„95% kobiet może wykarmić swoje dziecko piersią!”


Jeśli czasem czytujesz internetowe wojenki „karmienie piersią vs mieszanką mlekozastępczą”, to pewnie podobne hasło obiło Ci się o uszy. Adwokaci naturalnego karmienia twierdzą, że 95% kobiet jest w stanie wyprodukować odpowiednią ilość mleka dla swojego dziecka. Przyznają, że są schorzenia lub wady anatomiczne, które mogą wymagać włączenia mieszanki do karmienia niemowlęcia, ale szacują, że to znikomy odsetek populacji. Przekaz jest jasny: 95% kobiet może samodzielnie wykarmić swoje dziecko piersią.
I ja się z tym zgadzam. Faktycznie, 95% młodych matek może wykarmić swoje dziecko…
…w świecie idealnym.

(więcej…)

Dlaczego kiedyś nie było High Need Babies…

Dlaczego kiedyś nie było High Need Babies…

…a wszystkie niemowlaki odpieluchowywały się przed roczkiem?

Dawno, dawno temu dzieci były ZUPEŁNIE inne. Samodzielne niemal od urodzenia, uśmiechnięte i zadowolone z życia, przesypiały całe noce już na porodówce i z apetytem zjadały brukselkę. Bujanie do snu? A po co? Turbodrzemki? Pierwsze słyszę! Wielogodzinne noszenie niezadowolonych paniczów na rękach? Nie było takiej potrzeby.

Dlaczego nasze babcie, matki i teściowe mogły cieszyć się niemowlętami jak ze snu? Jaki stoi za tym sekret? Odpowiedź jest prosta:

(więcej…)

Czy musisz kłaść dziecko spać o 19?

Czy musisz kłaść dziecko spać o 19?

Gdybym tylko dostawała złotówkę za każdą ćwierćprawdę, półprawdę i kompletne kłamstwo dotyczące dziecięcego snu, z jakim spotykam się w Internecie, byłabym naprawdę zamożną kobietą. Jakiś czas temu, w ciągu kilku dni z trzech różnych źródeł doszły do mnie mrożące krew w żyłach informacje, jakoby kładzenie dziecka spać później niż o 19 ma drastyczne konsekwencje: grozi mu przemęczenie oraz problemy z regeneracją i wzrastaniem. Wszystko to z uwagi na wydzielający się wyłącznie grubo przed północą hormon wzrostu. Postanowiłam się więc zmierzyć się z tymi rewelacjami.

Jak i kiedy wytwarzany jest hormon wzrostu?

Hormon wzrostu jest wydzielany przez przysadkę mózgową w sposób pulsacyjny, czyli raz na jakiś czas mózg dostarcza do organizmu dużą jego ilość. Wydzielanie hormonu jest związane głównie ze stanem snu, zwłaszcza z fazą snu głębokiego (wolnofalowego, 3. etapu fazy NREM). Największy jego wyrzut następuje w pierwszym cyklu snu, około godziny od zaśnięcia. W tym znaczeniu faktycznie najwięcej produkuje się go we wczesnych godzinach nocnych. Kolejne, mniejsze dostawy, powtarzają się w następnych cyklach snu.

Uwaga: związek wydzielania hormonu wzrostu z fazą snu nie dotyczy małych dzieci! U niemowląt wytwarzanie hormonu wzrostu jest nawet wyższe w czasie fazy snu aktywnego (czyli tego, w którym dziecko budzi się, gdy mrugniesz powieką) niż cichego (głębokiego). Co najmniej do 3 miesiąca życia hormon wzrostu jest wydzielany w sposób niemal ciągły, przez całą dobę, bez względu na to, czy dziecko akurat śpi, je, płacze czy macha z radością odnóżami.

Im starsze dziecko, tym bardziej jego wzorzec snu (i  rytm wydzielania hormonu wzrostu) upodabnia się do dorosłego. Dopiero u trzylatka proporcje czasu trwania faz REM i NREM oraz długość całego cyklu są takie, jak u osoby pełnoletniej. Co więcej, przez cały okres dzieciństwa i wieku nastoletniego hormon wzrostu jest także uwalniany w dużej ilości za dnia, w czasie czuwania.

Wydzielanie hormonu wzrostu jest zależne od samego snu, a w bardzo niewielkim stopniu od czasu, w którym ten sen nadejdzie. W żadnym przeczytanym przeze mnie artykule naukowym ani książce z dziedziny fizjologii, chronobiologii, medycyny snu czy psychologii nie znalazłam informacji, że istnieje jakaś konkretna godzina, w której produkcja hormonu jest większa.

Faktycznie, opóźnienie momentu zaśnięcia u dorosłych obniża ilość wytworzonego podczas nocy hormonu wzrostu. Ale, ale, po pierwsze: osoby badane kładły się spać o 2.00 – wątpię, że Twoje dziecko też tak późno zasypia. Po drugie: ludzie, którzy byli poddani ostrej deprywacji snu (przez tydzień pozwolono im spać tylko 4 godziny na dobę, między 1 a 5 rano), mieli dodatkowe wyrzuty hormonu wzrostu w ciągu dnia. Ogólny poziom hormonu we krwi na przestrzeni 24 godzin pozostał taki sam jak wtedy, gdy przesypiali całą noc. Wygląda więc na to, że organizm rekompensuje sobie stan bezsenności poprzez nadrobienie hormonalnych zaległości w ciągu dnia. Nie znalazłam nigdzie podobnych badań odnoszących się do dzieci – pomysł, aby pozbawiać małoletnich snu prawdopodobnie nie przeszedłby przez żadną komisję etyczną – ale z dużym prawdopodobieństwem możemy sądzić, że taki mechanizm funkcjonuje także u nich. Taka mądra jest ta nasza natura!

cute_baby_sleeping

Problem z późnym kładzeniem dziecka do łóżka nie polega więc na jakichś drastycznych konsekwencjach czyhających na malucha po przekroczeniu określonej godziny. Chodzi raczej o to, że dzieci, które uczęszczają do żłobka czy przedszkola, czasem są budzone wczesnym rankiem. Jeśli więc myślimy o trzylatku, który chodzi spać o 22.30,  wstaje o 6 i ma w przedszkolu tylko godzinną drzemkę (albo w ogóle nie chce leżakować), to jego całkowity dobowy czas snu może być zbyt krótki.

Co ciekawe, nie dowiedziono, aby krótszy sen wiązał się z niskim wzrostem; nawet Amerykańska Akademia Medycyny Snu wśród zdrowotnych konsekwencji niedoboru snu nie wymienia problemów ze wzrastaniem.

O której powinno chodzić spać Twoje dziecko?

Odpowiedź na to pytanie jest typowa dla psychologa: to zależy. Zależy od Twojego konkretnego dziecka, jego osobowości, chronotypu, stanu zdrowia, aktywności fizycznej, przebiegu danego dnia itd.

Nie wierz proszę w te wyssane z palca czasy snu i czuwania typu: „dwulatek powinien zasypiać 5 godzin po obudzeniu się z drzemki”. Nie potwierdzono w żadnych badaniach istnienia optymalnych czasów aktywności dla danego wieku. Przecież to absurd! A co, jeśli dziecko w tym wieku już w ogóle nie potrzebuje drzemek? (uwierz mi, wiele jest takich, zwłaszcza jeśli nie chodzą do placówek) Czy 5 godzin biegania po dworze z psem męczy tak samo jak 5 godzin spędzonych na kolorowaniu księżniczek i graniu na bębenku? Co z różnicami temperamentalnymi czy chronobiologicznymi dzieci?

Paradoksalnie, okazuje się, że zbyt wczesne kładzenie dzieci do snu bywa przyczyną ich problemów z zaśnięciem. Tak, niejeden przedszkolak opiera się zaśnięciu, skacze po pościeli i prosi o siódmą już szklankę wody nie dlatego, że jest „przemęczony” (jak twierdzą trenerzy snu), a dlatego, że jest kładziony do łóżka zbyt wcześnie, zanim jego mózg w ogóle poczuje się senny. Co piąty badany trzylatek jest układany do snu zanim w ogóle rozpocznie się u niego produkcja hormonu snu. Jak byś się czuła, gdybyś codziennie przez 30-90 minut przewracała się w boku na bok, kompletnie nie mając ochoty na sen i nie mogąc wyjść z łóżka, bo ktoś sobie tak wymyślił?

Wydzielanie melatoniny, czyli hormonu odpowiedzialnego za sen, rozpoczyna się około godziny do dwóch godzin przed zaśnięciem. Jeśli więc oczekujemy, że dwulatek zaśnie o 19, to już mniej więcej o 17.30 powinniśmy wrócić z nim do domu i powoli zacząć go wyciszać, przygotowując do snu. To kompletnie nierealna wizja dla wielu dzieci (u przeciętnego malucha w wieku 2,5 do 3 lat produkcja hormonu snu rozpoczyna się o 19:29; im starsze dziecko, tym później).

Zmuszanie dwu- czy czterolatków do kładzenia się o 19 jest szczególnie absurdalne w porze letniej. Szyszynka rozpoczyna produkcję melatoniny kierując się naturalną wskazówką – zmniejszającym się natężeniem światła słonecznego. Przez kilka miesięcy w naszej szerokości geograficznej o 17 czy 18 jest jeszcze jasno i wiele zarówno dziecięcych, jak i dorosłych mózgów nie jest o tej porze biologicznie gotowych na sen  (jeśli Twoje dziecko przez cały rok od zawsze bez problemów zasypia o 19, to widocznie ten typ tak ma i już!)

Podsumowując

Ustalając godzinę zasypiania warto wziąć pod uwagę indywidualne potrzeby rodziny i dziecka, czas pobudki, jego tryb życia, temperament, porę roku i wiele innych czynników. W kwestii snu, jedzenia i innych spraw dotyczących opieki nad dzieckiem radzę z duuużą ostrożnością podchodzić do gotowych recept i sztywnych harmonogramów. Zwłaszcza, jeśli są okraszone więcej niż szczyptą pogróżek.

[showhide type=”links” more_text=”Kliknij tu, żeby rozwinąć bibliografię” less_text=”Ukryj bibliografię”]
Brandenberger G., Weibel L., The 24-h growth hormone rhythm in men: sleep and circadian influences questioned. J. Sleep Res, 2004, 13; 251–255.

Cacciari, E. et al., Growth hormone release during sleep in growth-retarded children with normal response to pharmacological tests. Archives of Disease in Childhood, 1978, 53, 487-490.

Finkelstein J. W. et al., Behavioral State, Sleep Stage and Growth Hormone Levels in Human Infants. The Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism, 1971, 32(3); 368-371.

Greenhill L. L., Shopsin B. (red.), The Psychobiology of Childhood. 1984 Springer.

Gulliford M. C. et al., Sleep habits and height at ages 5 to 11. Archives of Disease in Childhood, 1990, 65; 119-122.

Kryger M. H., Roth T., Dement W. C., Principles and Practice of Sleep Medicine. 2011, Elsevier.

Kulus M., Krauze A., Bartosiewicz W., Obturacyjny bezdech senny u dzieci. Pneumonologia i Alergologia Polska, 2007, 75, 1; 23–27.

LeBourgeois M. K. et al., Circadian Phase and Its Relationship to Nighttime Sleep in Toddlers. Biol Rhythms, 2013, 28, 5; 322-331.

Miller J. D. et al., Daytime pulsatile growth hormone secretion during childhood and adolescence. J Clin Endocrinol Metab., 1982, 55 (5); 989-994.

Paruthi S. et al., Recommended amount of sleep for pediatric populations: a consensus statement of the American Academy of Sleep Medicine. J Clin Sleep Med, 2016, 12 (6); 785-786.

Shaywitz B. A. et al., Growth hormone in newborn infants during sleep-wake periods. Pediatrics, 1971, 48, 1.

Stores G., A Clinical Guide to Sleep Disorders in Children and Adolescents. 2001, Cambridge University Press.

Surya, S. et al., Complex Rhythmicity of Growth Hormone Secretion in Humans Pituitary (2006) 9: 121.

Takahashi Y. et al., Growth Hornone secretion during sleep. The Journal of Clinical Investigation, 1968, 47; 2079-2090.

Vigneri R., D’Agata R., Growth hormone release during the first year of life in relation to sleep-wake periods. The Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism, 1971, 33, 3; 561-563.

[/showhide]

 

Jeśli chciałabyś przesunąć porę wstawania oraz zasypiania Twojego dziecka o około 1–2 godziny, to zapraszam Cię na stronę kursu "Moje dziecko późno chodzi spać!". Skrócisz czas usypiania i odzyskasz swoje wieczory!

High Need Baby – po co nam ta etykieta

High Need Baby – po co nam ta etykieta

Jakiś czas temu z internetową grupą wsparcia dla rodziców High Need Babies, w której się udzielałam, pożegnała się jedna z użytkowniczek, która uznała, że nazywanie dziecka hajnidem nie ma sensu. Ta etykieta stała się dla jej męża wymówką, by nie pracować nad sobą. I że właściwie to nie wiadomo, czy maluch jest HNB czy nie, bo przecież w zależności od tego, do kogo będziemy je porównywać, dojdziemy do różnych wniosków.

To prawda, cech temperamentu nie należy rozpatrywać jako dwóch biegunów, czyli albo High Need, albo Low, nic pomiędzy. O dzieciach nie należy myśleć jako o „normalnych” i tych „poza normą”. W psychologii zakładamy, że różne cechy, także temperamentalne, można raczej przedstawić w formie rozkładu Gaussa:

Standard_deviation_diagram.svg

Każda osoba ma większe lub mniejsze nasilenie danej cechy, poza nielicznymi jednostkami, które reprezentują skrajne, czyste formy, jak „hipermega hajnid #kupięworekcierpliwości #idrugikręgosłup” i „lołnid, jakby kolejne miały być takie, to mogę urodzić choćby drużynę piłkarską”. Podobnie jest z cechami osobowości, jak ekstrawersja – introwersja czy neurotyczność- równowaga emocjonalna. Każdy z nas plasuje się gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami, mając w sobie coś z ekstrawertyka, ale i trochę introwersji, w różnych proporcjach. Istnieją więc dzieci bardziej wymagające i mniej wymagające, a pewnie to, jak które się nazwie, zależy też od osobowości i odporności psychicznej ich rodziców. Dla jednej mamy karmienie piersią co dwie godziny jest szczytem uciążliwości, druga zaczyna mieć dość, gdy dziecko nie schodzi jej z klaty już ósmy kwadrans. Jedna z myślą, „o, jak ładnie dziś śpi” wstaje w nocy czwarty raz, inna przy trzeciej pobudce zaczyna googlować: „czy z bycia hajnidem się wyrasta?”. Pewne jest jedno: bez względu na temperament, opieka nad małym dzieckiem jest wyczerpująca.

KOHN

Przede wszystkim matki, które trafiają na określenie „High Need Baby” i zapoznają się z opisem cech takiego dziecka, doznają iluminacji. Ziemia niemal rozstępuje im się pod nogami, zza chmur wychodzi słońce, a one łapią szczękę, która pałęta im się w okolicy kolan. Wszystkie, jakby się umówiły, piszą: „to przecież o moim Jasiu/Małgosi!”, „myślałam, że tylko ja tak mam”, „ojejej, jest nas więcej”.

Trafiają na grupę i odnajdują innych rodziców, z którymi łączy je nić porozumienia. Kogoś, komu można się pożalić, że jest się na skraju wytrzymałości, zwierzyć z ekstremalnych uczuć, które towarzyszą wychowywaniu wymagającego dziecka. Etykieta HNB pozwala im znaleźć oazę, miejsce będące przeciwwagą dla lukrowanej wizji macierzyństwa wydzierającej z blogów (podróżujemy z niemowlakiem po górach Tybetu, wszystko się da, tylko trzeba się zorganizować!), parentingowych gazetek i ciążowych poradników. To naprawdę dużo daje, zwłaszcza w chwilach zwątpienia, po fali krytyki związanej z odwiedzinami dalszej rodziny, po wizycie koleżanki mającej nadzwyczaj spokojne dziecko.

Poza wsparciem emocjonalnym, my rodzice grupujący się pod hasłem „hajnid na stanie”, możemy się podzielić mnóstwem wiedzy. Wspólnie rozwiązujemy problemy, których wielu rodziców kompletnie nie rozumie: które mięśnie mi się wzmocnią podczas półtoragodzinnego usypiania malucha na piłce rehabilitacyjnej? Jak wyglądać przyzwoicie, skoro mam czas tylko na trzyminutowy prysznic i umycie zębów w akompaniamencie jęków niezadowolenia panicza? Gdzie sprzedają melisę w ampułkach do iniekcji?

Wymieniamy się informacjami o różnych sposobach radzenia sobie w trudnych momentach. Podpowiadamy, jak przeżyć długą podróż samochodem z dzieckiem niezasypiającym w foteliku i co z rozwojem motorycznym, jeśli maluch ciągle jest noszony na rękach.

Zawsze polecam rodzicom wizytę u specjalistów, jeśli nie są pewni, czy za zachowaniami dziecka nie stoją jakieś problemy zdrowotne (więcej o tym TU). Nie zapomnę przypadku mamy, która trafiła do grupy i pożaliła się, że jej córka ciągle płacze i prawie nie śpi. Grupowiczki podrążyły temat i uznały, że to chyba nie hajnid, to coś więcej. Zmotywowały mamę do szukania medycznych przyczyn takiego stanu… i voila. Okazało się, że malutka miała bardzo silną alergię na mleko, która powodowała ogromny ból i fizyczne zmiany w śluzówce przełyku. Szybko rozpoczęła odpowiednie leczenie i życie całej rodziny uległo ogromnej poprawie.

Jest też druga grupa osób. Mamy, które piszą, że poznawszy hasło HNB, przestały szukać w dziecku problemów zdrowotnych. „Już nie biegam po lekarzach, nie pobieram kolejnych probówek krwi, nie szukam siódmego pediatry, trzeciego neurologa, który by wreszcie powiedział, co dziecku jest, choć pozostali nie znaleźli żadnych fizycznych przyczyn takiego zachowania. Po prostu zaakceptowałam moje dziecko takim, jakie jest, z niepowtarzalnym temperamentem, z dużymi potrzebami”.

Są też mamy, które wreszcie przestały się obwiniać – słyszały z różnych stron, że „same nauczyły nosić na rękach, to teraz mają”. Tak często powtarzano im, że niepotrzebnie reagują na każde kwęknięcie, że zaczęły wątpić w swoje kompetencje, w swoją intuicję. Odkrycie, że są inne dzieci, które także mało śpią, dużo płaczą i są bardzo emocjonalne, i że to nie wina ich rodziców, pozwoliło tym mamom odzyskać spokój ducha. Pozbyć się myśli, że „robię tak dużo, a ono ciągle płacze, chyba źle kąpię, źle usypiam, źle przykrywam kocykiem i w ogóle jestem złą matką”. Pisałam o tym więcej w tekście „To (nie) Twoja wina”.

Dziewczyny, których hajnidy chodzą już do przedszkola lub szkoły, po raz setny zapewniają nowicjuszki, że da się przeżyć i nie zwariować. Ba, można nawet znaleźć w sobie odwagę, by postarać się o kolejne dziecko. W chwilach zwątpienia lepiej przeczytać: „znam to, też tak miałam, wszystko mija, nawet najdłuższa żmija„, niż „nie przesadzaj”, „nie rozumiem, po co decydowałaś się na macierzyństwo, skoro ciągle narzekasz”, „leniwe matki, którym nie chce się zadbać o siebie i dom, zrzucają winę na dziecko” i tego typu kwiatki z innych miejsc w sieci.

tag-654697_1280

Z etykietowaniem, bez względu na zawartość tej etykiety, łączy się pewien problem – zjawisko samospełniającej się przepowiedni. Jeśli określę dziecko jako „mało inteligentne”, nie będę stymulować jego rozwoju, wydawać pieniędzy na rozwój jego hobby, zachęcać do nauki itd., bo przecież mu to niepotrzebne, skoro jest mało bystre. I faktycznie jego inteligencja może nie rozwinąć się tak, jakby mogła, gdybym tylko nie przykleiła mu na starcie etykiety „mało inteligentny”. Ale czy dlatego, że od zawsze taki był, czy dlatego, że ja nie pozwoliłam mu rozwinąć skrzydeł?

To, że określisz swoje dziecko, jako wymagające, nie zwalnia Cię od starań, by zapewnić mu jak najlepszą opiekę. Jeśli stwierdzisz, „cóż, ryczy, bo jest hajnidem, co ja więcej mogę” i będziesz zostawiać dziecko do wypłakania, to może za jakiś czas przestanie płakać, ale niezaspokojone potrzeby wrócą później ze zdwojoną siłą wraz z osłabionym poczuciem bezpieczeństwa.

HNB nie jest zaburzeniem czy chorobą, nie ma na to lekarstwa. Nie oznacza to jednak że jako rodzic możesz czuć się rozgrzeszony i możesz porzucić pracę nad sobą. Tak, nad sobą – rodzicielstwo to głównie praca nas samym sobą i z dzieckiem, a nie nad nim.

Searsowie stworzyli pojęcie „High Need Baby”, gdy urodziło się ich trzecie dziecko, zupełnie inne od poprzedniej dwójki. Korzystając z własnych doświadczeń, a także z opowieści rodziców, których spotykali w swoim gabinecie pediatrycznym, chcieli opisać dzieci, które potrzebowały więcej. Opisać, nie ocenić – co sami wielokrotnie podkreślają. Dzieci HNB nie są ani lepsze, ani gorsze niż „lołnidy”, są po prostu inne. Tak jak nie można powiedzieć, czy lepiej być ekstrawertykiem czy introwertykiem, ani czy lepiej być blondynem niż brunetem.

Zastanów się, czy Twoje skojarzenia ze słowem hajnid są oceną (niegrzeczny, wymuszający, terrorysta, manipulatorka, beksa itd.) czy opisem (potrzebuje więcej dotyku, nie lubi spać w samotności, gwałtownie reaguje nawet na krótkie rozstania). Nie ma nic złego w opisywaniu rzeczywistości, a kategorie takie jak HNB ułatwiają nam porozumiewanie się, bo łatwiej napisać te trzy litery niż całą listę cech. Jeśli bliskościowe wychowanie hajnida zakłada postrzeganie dziecka jako wrażliwe i emocjonalne, szybkie reagowanie na jego potrzeby, dopasowywanie w miarę możliwości środowiska do jego specyficznych wymagań, to nie widzę tu jakichś specjalnych zagrożeń płynących z takiego „etykietowania”.

A jakie jest Twoje podejście do hasła „High Need Baby”?

 

Potrzebujesz sprawdzonych informacji o high need babies? Sprawdź szkolenie „High need baby".

 

Książki o Rodzicielstwie Bliskości – 3 propozycje dla rodziców niemowlaków

Książki o Rodzicielstwie Bliskości – 3 propozycje dla rodziców niemowlaków

Bez względu na wiek dziecka, nigdy nie jest za późno, by zainteresować się nurtem Rodzicielstwa Bliskości i inspirować się nim. W serii postów przedstawię Ci kilkanaście propozycji książek, z którymi warto zapoznać się, gdy jesteś na początku tej drogi.

Jeśli spodziewasz się dziecka lub Twój maluch ma mniej niż rok,  zachęcam Cię do przeczytania trzech poniższych pozycji. Są one także świetnym pomysłem na prezent z okazji baby shower lub na pierwsze odwiedziny po porodzie – uwierz mi, że przydadzą się świeżoupieczonym rodzicom bardziej niż siódmy kocyk. Zaczynajmy! (więcej…)