Przestań straszyć kobiety karmieniem piersią!

Przestań straszyć kobiety karmieniem piersią!

Nie ukrywam, że do napisania tego artykułu zainspirowały mnie inne blogerki. Najpierw Joanna Jaskółka z bloga Matka Tylko Jedna słusznie zauważyła, jak powszechnie straszy się ciężarne okropnym porodem. Chwilę później na mojej Facebookowej tablicy wyskoczyły wpisy innych blogerek o trudach karmienia piersią. I może przeszłabym nad tym do porządku dziennego, gdyby czary goryczy nie przelało pytanie zadane na jednej z grup poświęconej macierzyństwu.  Można je streścić tak:

 

„Czy to karmienie naprawdę jest takie straszne, tak bardzo boli i tak wielu reguł należy przestrzegać?”

(więcej…)

Lęk separacyjny – jak pomóc dziecku i… sobie

Lęk separacyjny – jak pomóc dziecku i… sobie

A DOKĄD TO MAMO_ O LĘKU SEPARACYJNYM

Twoje niemowlę zaczęło bać się obcych i płakać, gdy tylko znikniesz mu z oczu? To świetnie, gratulacje! Pojawienie się około 8 miesiąca życia lęku przed obcymi oraz między 7 a 12 miesiącem życia tzw. „lęku separacyjnego” świadczy o prawidłowym rozwoju emocjonalnym Twojego malucha 🙂

Wiem, że nie jest to zbyt pocieszające, zwłaszcza w przypadku, kiedy Twoje dziecko od zawsze było nieodkładalne, a teraz jego wymagania co do Twojej obecności zwiększyły się jeszcze bardziej (choć wydawało się to niemożliwe). Razem śpicie, razem jecie, razem otwieracie drzwi kurierowi, a chwilowo jednym z Twoich największych marzeń stało się skorzystanie z toalety w samotności bez rozpaczliwych odgłosów dochodzących spod drzwi. (więcej…)

Nie możesz się doczekać, aż Twoje dziecko zacznie raczkować? Lepiej przestań ;)

Nie możesz się doczekać, aż Twoje dziecko zacznie raczkować? Lepiej przestań ;)

Znasz to powiedzonko: „Kiedyś nie mogłam się doczekać, aż moje dziecko zacznie mówić, a teraz nie mogę się doczekać, aż zamknie buzię”? Pewnie myślisz, że chcę Ci przypomnieć, żebyś cieszyła się brakiem mobilności swojego malucha, zanim będziesz musiała mieć oczy dokoła głowy – nie, to nie tym razem. Nie żebym już zapomniała, jakie to były piękne czasy, gdy moja córka leżała tam, gdzie ją położyłam, za szczytowe osiągniecie motoryczne mając przewrócenie się z jednego boku na drugi. Jakiż to człowiek był swobodny w tych półgodzinnych odstępach między kolejnymi maratonami karmienia!

Ale wróćmy do sedna. Jeśli nie możesz się doczekać, aż Twoje niemowlę zacznie raczkować, zaprawdę, powiadam Ci: przestań. Przestań. Wiemy z badań, że gdy dziecko zaczyna czworakować, wieczorne zasypianie trwa dłużej, w nocy śpi krócej, częściej i na dłużej się budzi, a czasami sytuacja wraca do normy dopiero po 3 miesiącach [1, 2, 3, 4]. I po co Ci to?

(więcej…)

Nie przychodź do mnie z opryszczką!

Nie przychodź do mnie z opryszczką!

foto: OkiemAdy

Wyjdę na przewrażliwioną panikarę albo na tę, która znów straszy rodziców, ale jeśli choć jednej rodzinie uświadomię wagę sprawy – to biorę niepochlebne komentarze na klatę. Przyznam, że jestem akurat bardzo wyczulona na ten problem – nieporuszany w wielu ciążowych poradnikach ani na szkołach rodzenia.

Opryszczka w naszym społeczeństwie jest uznawana za niegroźny defekt urody. Ot, sprawa kosmetyczna, drobiazg. I właściwie tak jest w znacznej większości przypadków. Gdy zdrowa, dorosła osoba zakazi się wirusem opryszczki, przez kilka dni odczuwa pewien dyskomfort, delikatny ból i swędzenie. Umówmy się – wygląda mało reprezentacyjnie, ale zwykle nie powstrzymuje jej to przed normalnym korzystaniem z życia. Chyba nikt z powodu wykwitów na ustach nie odwiedza lekarza ani nie bierze urlopu. Zresztą, może znasz to z własnego doświadczenia: wirus opryszczki wargowej (HSV-1) nosi w sobie co najmniej połowa populacji [1, choć są społeczeństwa, w których aż 98% ludzi to nosiciele wirusa 2], od momentu zakażenia – już na całe życie (wirus w utajonej formie przebywa w zwojach nerwowych, u niektórych zaznaczając swoją obecność co jakiś czas w postaci widocznego na błonach śluzowych i skórze „zimna”).

Sprawa ma się inaczej, gdy myślimy o noworodkach. Dla nich zakażenie wirusem opryszczki wargowej może być śmiertelnym zagrożeniem [3].

Personel medyczny w pełni zdaje sobie sprawę z powagi występowania opryszczki genitalnej u ciężarnej. Aktywne zmiany występujące na narządach płciowych w terminie porodu są wskazaniem do wykonania cięcia cesarskiego, aby uchronić noworodka przed zakażeniem [4].

Z równie dużą ostrożnością należy podchodzić do „zwykłej” opryszczki pojawiającej się na twarzy, ponieważ przeniesienie jej na nowonarodzone dziecko również może mieć tragiczne w skutkach konsekwencje. Niestety, choć mam nadzieję, że to odosobniony przypadek, na moim oddziale położniczym do pracy przychodziła salowa z ogromną opryszczką na ustach. „Jakie to ma znaczenie?”, zapytacie. „Przecież tylko sprzątała w sali, nie całowała Twojego dziecka”. Owszem, ale nie trzeba całować nikogo w usta, żeby przekazać mu wirus opryszczki. Transmisja HSV odbywa się także drogą kropelkową i są znane na świecie przypadki, w których to właśnie personel pracujący na oddziałach noworodkowych zakaził maluchy wirusem, w jednym najprawdopodobniej zostawiając go na niedostatecznie zdezynfekowanych ogrzewanych łóżeczkach [5, 6,7].  Jeśli więc podczas porodu lub po nim zauważysz, że ktoś z opiekujących się Tobą lub Twoim noworodkiem osób ma widoczną opryszczkę na twarzy lub dłoniach, poproś o zakrycie zmian i ostrożność. Lepiej dmuchać na zimne.

Co jakiś czas w mediach społecznościowych i portalach internetowych pojawiają się dramatyczne informacje: „Ojciec zaraził dziecko opryszczką. Zmarło. Czy zakażenie wirusem HSV zawsze kończy się tragicznie? Na szczęście nie, choć zależy to od obrazu klinicznego opryszczki:

  • zakażenie skóry, błon śluzowych i oczu – postać najłagodniejsza, choć może spowodować trwałe uszkodzenie wzroku i powikłania neurologiczne;
  • zakażenie układu nerwowego – duże ryzyko powikłań neurologicznych, a nawet śmierci;
  • postać rozsiana – wirus atakuje narządy wewnętrzne, rokowania są bardzo złe, nawet w przypadku wdrożenia terapii [8].

Czy zakażenie noworodka po porodzie, poprzez kontakt ze zmianami na twarzy lub rękach, jest częste? Nie, zdarza się rzadko, raz na 32 000 urodzeń [9]. Ale to nie powód by je lekceważyć, skoro tak łatwo można go uniknąć!

Warto wiedzieć, że jeśli tylko wykwity opryszczkowe nie są umiejscowione na piersi matki, zakażenie opryszczką nie stanowi przeciwwskazania do karmienia piersią [10]. Wirus nie przenosi się przez mleko kobiece, a przez kontakt ze zmianami skórnymi [11]. Pokarm matki może zawierać przeciwciała anty-HSV [12] oraz składniki chroniące dziecko przed infekcją [13]. Karmiąca mama  z opryszczką powinna pamiętać o niecałowaniu dziecka, dokładnym przykryciu zmian i częstym myciu rąk. Jeśli wykwity opryszczki znajdują się na piersi, należy utrzymać laktację poprzez odciąganie mleka, lecz jeśli mleko lub części laktatora mają kontakt ze zmianami skórnymi, pokarm należy wylać [14]. Zarówno ciężarne jak i kobiety karmiące piersią mogą bezpiecznie przyjmować lek przeciwwirusowy stosowany w terapii zakażenia wirusem opryszczki (tj. acyklowir 15, 16, 17).

Ojciec oraz starsze rodzeństwo noworodka również mogą pod okiem lekarza podjąć terapię lekami przeciwwirusowymi. Powinni zakryć zmiany opryszczkowe i dbać o higienę rąk. Całowanie – zakazane!

Jeśli natomiast jesteś babcią, ciocią, stryjkiem, kuzynem czy sąsiadką rodziny z noworodkiem, po prostu NIE PRZYCHODŹ w odwiedziny, dopóki masz na twarzy zmiany opryszczkowe. Tygodniowe niemowlaki są przecudne, ale przez tych kilka czy kilkanaście dni naprawdę można się ograniczyć do oglądania zdjęć przesyłanych mailem lub MMSem. Uszanuj, proszę, zdrowie dziecka i zdrowie (psychiczne) świeżoupieczonych rodziców, nie narażaj ich na dodatkowy stres. I tak mają go od groma.

Opryszczka dla niemowląt starszych niż kilkutygodniowe nie jest już tak niebezpieczna, choć akurat u mnie goście z „zimnem” nie są zbyt mile widziani. Podobnie jak z grypą, ospą czy infekcją jelitową. Jestem za tym, żeby małym dzieciom przynosić owoce zamiast wirusów 😉 Po prostu lubię mieć zdrowe dziecko – czego wszystkim moim Czytelnikom życzę 🙂

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Niemowlęta płaczą z… nudów. Kilka słów o dobrej stymulacji.

Niemowlęta płaczą z… nudów. Kilka słów o dobrej stymulacji.

Jakiś czas temu zrobiłam miniankietę na fejsbukowej grupie wsparcia dla rodziców High Need Babies. Zadałam im pytanie: „Jak zachowują się Wasze dzieci, kiedy idziecie z nimi w gości lub gdy goście przychodzą do Was?”. Jakieś 90% mam odpowiedziało: „złote dziecko”, „zagaduje do ludzi po chińsku, śle zalotne uśmiechy i jest w siódmym niebie”, „zupełnie inaczej niż, gdy jest tylko ze mną: nie płacze, nie krzyczy, jest energiczne i do rany przyłóż”, „na początku się oswaja, ale potem opowiada coś w swoim narzeczu lub pokazuje zabawki”. Krótko mówiąc: goście pozostają z wrażeniem, że oto mieli kontakt z najcudowniejszym maluchem pod słońcem, któremu rodzice robią czarny PR.

I wiesz co? Zupełnie mnie to nie dziwi.

Dr Pamela Douglas, pediatra, konsultantka laktacyjna i badaczka wymagających niemowląt za jeden z głównych powodów nadmiernego płaczu u maluchów uznaje… nudę [1]. Niedostateczną stymulację młodsze niemowlęta odbierają podobnie jak fizyczny głód!

Niemowlęta mają ogromną, biologiczną potrzebę stymulacji wszystkich zmysłów: nie tylko wzroku i słuchu, ale także węchu, smaku (i tu karmienie mlekiem matki ma pewną przewagę nad karmieniem mieszanką, bowiem za każdym razem smakuje nieco inaczej – czasem czosnkiem, a czasem wanilią), dotyku, równowagi (kołysania, noszenia, bujania) i propriocepcji (zmiany ułożenia ciała).

Zwłaszcza pierwsze cztery miesiące życia, okres tylko nieco wykraczający poza tzw. „czwarty trymestr” jest czasem szczególnego rozwoju i plastyczności kory mózgowej.  Mózg noworodka zużywa nawet 80% energii dostarczanej ciału [2] – jak wiele musi się tam dziać! Im lepsze i bardziej zróżnicowane bodźce wówczas odbiera, tym większa szansa na prawidłowy rozwój integracji sensorycznej [3, 4].

Tymczasem, w imię zapobiegania „przestymulowaniu„, wielu rodziców odcina niemowlęta od kolejnych bodźców:

Odwiedziny znajomych? Nieee, odmawiam, bo nie będzie chciał spać.

Wyjście do koleżanki na kawę? Ojej, a jak u niej będzie płakał?

Nie noszę, bo się przyzwyczai.

Postawmy łóżeczko w kącie, zdejmijmy karuzelkę, otulmy wysokim ochraniaczem na szczebelki i kładźmy na drzemki w zaciemnionym pokoju, żeby nie przestymulować przed spaniem.

Nawet podczas spaceru na świeżym powietrzu, cudownej okazji do odkrywania świata przez niemowlę wieloma zmysłami (poza węchem, jeśli mieszkacie w smogowych miastach), niemowlę widzi, słyszy i czuje niewiele, bo często gondola jest okryta folią (jesień/zima) albo tetrą (wiosna/lato – nie róbcie tak, ze względu na ryzyko przegrzania!).

W zdecydowanej większości to unikanie przestymulowania w niczym nie pomaga. A dziecku i matce, zamkniętym w samotnych, czterech, obejrzanych już ze wszystkich stron ścianach, jest tylko gorzej. Marudzenia, płaczu czy ziewania nie należy zawsze interpretować jako objawów zmęczenia, deficytu snu, ale także po prostu nudy.

Słyszałaś o historiach cudownego pokochania spacerów przy przełożeniu niemowlaka na brzuch, by obserwował świat przez okienko w gondoli lub po zmianie wózka na spacerówkę? Albo o tym, że małe dziecko nie znosiło jazdy samochodem w pierwszym foteliku, a po przesadzeniu do kolejnego fotelika (nadal tyłem) stało się wytrawnym podróżnikiem? Dlatego, że bez możliwości ruszenia kończynami, obserwowało tylko podsufitkę i znaną już na wylot twarz matki.

Jakie bodźce mogą być faktycznie zbyt stymulujące dla niemowlaka?

Niestety, wiele ze współczesnych osiągnięć techniki nie służy tak naprawdę nikomu z nas, a już najmniej dzieciom. Myślę tu o włączonym przez większość dnia radio, grającym w tle telewizorze, ostrych, zimnych światłach, migających zabawkach z głośnymi melodyjkami. Z tym warto, aby niemowlę miało kontakt minimalny.

Jakie bodźce dostarczać znudzonym niemowlakom?

Wyobraź sobie powrót do czasów prehistorycznych (albo przypomnij jakiś film o nadal żyjących społeczeństwach tradycyjnych). W jakim środowisku wzrastało niemowlę? Co robiło?

  • Było noszone przez opiekuna w chuście i na rękach.
  • Obserwowało kilkudziesięciu członków plemienia w czasie ich codziennego życia, słyszało różne głosy, widziało zmieniające się twarze, było dotykanym, gilgotanym i głaskanym.
  • Kontemplowało tzw. piękne okoliczności przyrody.
  • Gdy grupa odpoczywała, ćwiczyło podnoszenie głowy, leżenie na brzuchu, machanie kończynami, przetaczanie się itd. na twardym podłożu (lub na rodzicach).

Współcześnie możemy też korzystać z dobrodziejstw chociażby ciepłych kąpieli i masażu [5].

I tu uwaga do tych, którzy są zawiedzeni tym, że dziecko ma śliczną matę edukacyjną, czarno-białe karty dla niemowląt i nakręcane karuzelki, które zajmują je na nie dłużej niż pięć minut. To normalne. Niemowlęta w tzw. czwartym trymestrze często się nimi nie ekscytują, bo nie potrafią z nich korzystać. Ich umiejętności motoryczne nie pozwalają dopełznąć do interesującej zabawki czy manipulować nią.

Poza tym już noworodki preferują ludzką twarz nad jakiekolwiek inne bodźce wzrokowe. One nawet rozpoznają prymitywny schemat twarzy (dwie kropki na górze jako oczy i jedna poniżej jako usta) i przyglądają mu się dłużej niż schematowi obróconemu „do góry nogami” [6]. Dla wielu maluchów żadne zabawki nie są tak atrakcyjne jak drugi człowiek. Jeśli mamy pilną potrzebę, aby młodzież zajęła się przez chwilę samym sobą, to na tej macie można powiesić duże zdjęcia różnych ludzkich twarzy 😉 Albo stworzyć dziecku okazję do trenowania własnej sprawczości, np. zakładając skarpetki, dzwoniące przy ruchu nogą.

Muszę też wspomnieć o karmieniu piersią, które jest nie tylko sposobem dostarczania niemowlęciu pożywienia, ale także zaspakaja potrzebę wielozmysłowej stymulacji [7]. Ten sam potencjał ma niespieszne, uważne karmienie butelką na rękach. Ssanie mleka dostarcza dziecku bodźców płynących z samej jamy ustnej i żołądka, ale także dotyku skóry, ułożenia ciała, węchu i słuchu.

Podsumujmy więc – najbogatsze sensorycznie doświadczenia dla nieporuszającego się jeszcze niemowlęcia to:
  1. kontakt fizyczny i bycie noszonym oraz kołysanym [8] (chusty, bujany fotel, wspólny taniec);
  2. spacery na dworze (na rękach lub w chuście świat widać lepiej);
  3. uczestnictwo w życiu społecznym (wiwat starsze rodzeństwo!).

Z jedynakiem, nawet hajnidem, warto wychodzić do ludzi albo zapraszać gości do siebie. Wiem, że to trudne, zwłaszcza, gdy mieszka się na wsi, w której nawet wrony zawracają (to ja) lub gdy jest się daleko od rodziny i przyjaciół (to też ja)… ale dobrze mieć to z tyłu głowy i korzystać z czego się da (choćby wypraw do sklepu po cukier). Warto odpowiednio często i upierdliwie nakłaniać znajomych do odwiedzin, bez względu na panujący w domu porządek i wielkość odrostów na włosach matki.

A jeśli faktycznie maluch na skutek goszczenia się będzie pogodniejszy, to efekt uboczny w postaci bycia uznanym za „nawiedzoną matkę od czarnego PRu” z godnością weźmy na klatę. Bez obrażania się!

Bibliografia – podlinkowana w tekście. Korzystałam także z książki P. Douglas „The Discontented Little Baby Book”, University of Queensland Press 2015.

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!