Książki o Rodzicielstwie Bliskości – 3 propozycje dla rodziców niemowlaków

Książki o Rodzicielstwie Bliskości – 3 propozycje dla rodziców niemowlaków

Bez względu na wiek dziecka, nigdy nie jest za późno, by zainteresować się nurtem Rodzicielstwa Bliskości i inspirować się nim. W serii postów przedstawię Ci kilkanaście propozycji książek, z którymi warto zapoznać się, gdy jesteś na początku tej drogi.

Jeśli spodziewasz się dziecka lub Twój maluch ma mniej niż rok,  zachęcam Cię do przeczytania trzech poniższych pozycji. Są one także świetnym pomysłem na prezent z okazji baby shower lub na pierwsze odwiedziny po porodzie – uwierz mi, że przydadzą się świeżoupieczonym rodzicom bardziej niż siódmy kocyk. Zaczynajmy! (więcej…)

Ebooki okołoporodowe – top 5!

Ebooki okołoporodowe – top 5!

Uważam, że na listach wyprawkowych numerem 1 powinien być czytnik ebooków. Zwłaszcza, jeśli mama planuje karmić piersią – maratony karmienia trwają czasem godzinami i poza pośladkami z żelaza przydaje się jakiś czasoumilacz. Mnie przewracanie stron w tradycyjnych książkach przerosło z powodu braku trzeciej ręki, więc zwróciłam się w stronę ebooków. O kilku, pozostających w okołoporodowej tematyce, chciałam Ci dziś wspomnieć.  (więcej…)

W odwiedzinach u hajnida – poradnik dla gości

W odwiedzinach u hajnida – poradnik dla gości

Twoja siostra, kuzynka, znajoma, koleżanka z pracy ma dziecko, którego jeszcze nie poznałeś. Doszły Cię słuchy, że nie jest jednym z tych uroczych różowych bobasków z reklam, które przesypiają całe noce i pół dnia. Podobno daje wszystkim popalić. Zmęczeni rodzice zapraszają Cię w odwiedziny do siebie, bo nie chcą ryzykować histerii w foteliku samochodowym (jeśli to niemowlę) lub zdemolowania Twojego mieszkania (jeśli to ciekawski dwulatek).

Przygotowałam dla Ciebie praktyczny poradnik. Dowiesz się z niego, jak – odwiedzając rodziców małego dziecka – zyskać ich dozgonną wdzięczność i być po wsze czasy przyjmowanym z otwartymi ramionami:

  1. Kiedy przychodzisz na kawę, przynieś swoje ciasto. I kawę. Pijamy ją hektolitrami, każdą paczkę przyjmiemy z wdzięcznością.
  2. Weź przykład z mojej Mamy i Teściowej- wpadając na obiad, przywieź… obiad. Dużo jedzenia. Gotowego, zawekowanego, mrożonego, jakiekokolwiek – byle szybkoodgrzewalnego. Próby ugotowania czegokolwiek jedną ręką lub z wiszącym u nóg półtoraroczniakiem kończą się często pizzą na telefon lub kanapkami. Nie pogardzimy: zupami, zapiekankami, gulaszami, bigosem czy pierogami. Właściwie to wszystko przyjmiemy z radością.
  3. Zrobienie zakupów jest super. Zwłaszcza, gdy wniesiesz je na czwarte piętro. Jeśli nie wierzysz, zadzwoń do kurierów sklepów on-line, którzy mijają się w naszych drzwiach. Wizyta w sklepie z hajnidem jest niczym wejście na Mount Everest. Niby można, niby ludzie wchodzą, niby da się zorganizować – ale po co to robić codziennie?
  4. Zamiast prezentu na: Boże Narodzenie, urodziny, imieniny, Dzień Matki i Barbórkę, zabierz moje dziecko na dwie godziny poza zasięg mojego słuchu (pomysł Segritty). Na spacer/plac zabaw/ogród/do drugiego pokoju. Przypomnij sobie wcześniej odpowiedni repertuar piosenek, wierszyków i zabaw umilających czas. Przynieś jakiś nowy, potencjalnie interesujący dziecko przedmiot (np. plastikową butelkę z wodą). Na wszelki wypadek weź pas na lędźwie, może trzeba będzie hrabiankę/panicza nosić na rękach, popychając wózek brzuchem. Ja w tym czasie pójdę spać, umyję głowę albo z otępiałym wyrazem twarzy popatrzę na ścianę, kontemplując wszechogarniającą ciszę i spokój.

5. Czasem usypianie na drzemkę trwa dłużej niż sam sen. Uprzedź więc, o której będziesz i dowiedz się, jak zaanonsować przybycie. Moje dziecko budzi się, gdy mocniej mrugnę – domyślasz się więc, że dźwięk domofonu niweczy wszelkie drzemkowe starania.

6. Dowiedz się, o której moje dziecko chodzi spać i kończ wizyty minimum 2 godziny wcześniej. Ty wracasz do domu odpocząć, a my bujamy się (w pełnym tego słowa znaczeniu) z przebodźcowanym maluchem przez pół nocy. To naprawdę słaba atrakcja.

7. Jeśli chcesz kupić dziecku zabawkę, niech to nie będzie nic grającego. #przebodźcowanie #nienawidzętychmelodyjek #ciszaispokój Prawdopodobnie nie musisz niczego kupować, bo pół chałupy mamy zarzucone wszelkim chińskim badziewiem. Moje dziecko będzie wdzięczne za melisę, czekoladę albo kawę – dla mamy rzecz jasna.

8. Przymknij oko na bałagan. Posprzątam, jak pójdzie na studia. Wcześniej mi się nie opłaca.

9. Nie porównuj mojego dziecka do pozostałych wnuczków, syna sąsiadki spod trójki czy córki Twojej sekretarki. Jest inne, jest wyjątkowe, jest hajnidem. W czym ma mi pomóc informacja, że Karolek przesypia już całe noce, a Ala godzinami bawi się sama na macie? Ma wlać we mnie nadzieję, czy sprawić, żebym poczuła się gorzej? Gdy rozmawiamy, słuchaj, żeby zrozumieć, a nie, żeby odpowiedzieć.  Gości głoszących hasła: „sama nauczyłaś noszenia/wiszenia na piersi/reagowania na każdy jęk etc.”, „zostaw, to się wypłacze”, „już was sterroryzował” niechętnie zapraszamy ponownie.

10. Nie potrzebuję pouczeń i rad. Kiedy będę chciała znać Twój punkt widzenia czy pomysły, na pewno zapytam. Jeśli radzisz z dobrej woli, a naprawdę chcesz pomóc, to: patrz punkty 1-4. Albo bez zbędnych komentarzy o moim niezorganizowaniu zmyj naczynia, odkurz, wynieś śmieci wychodząc. W tym momencie życia to dla mnie jedna z lepszych rzeczy, jakie możesz mi dać.

Dodalibyście jeszcze coś do tej listy?

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Język niemowląt – dlaczego należy się trzymać od Tracy Hogg z daleka? cz.1

Język niemowląt – dlaczego należy się trzymać od Tracy Hogg z daleka? cz.1

Pierwszy raz spotkałam się z książką „Język niemowląt” autorstwa Tracy Hogg u bratowej. Byłam wtedy niedzieciatą licealistką, nie wnikałam w zawartość, ale utkwiło mi w głowie, że to jakiś nieprawdopodobny hit wydawniczy. Od lat w wielu krajach jest bestsellerem, a młode mamy polecają sobie jego lekturę już w ciąży. Przed urodzeniem Małej nie przebrnęłam przez tę pozycję, zrobiłam to teraz – ze złośliwą dokładnością. Swoje refleksje przedstawiam w czterech częściach – pierwsza dotyczy filozofii wychowania przyświecającej pani Hogg, druga konfrontuje jej zalecenia z wiedzą o laktacji, trzecia dotyczy Łatwego Planu, a czwarta zajmuje się snem. Zapraszam! (więcej…)

To (nie) Twoja wina!

To (nie) Twoja wina!

Mówią Ci, że sama nawarzyłaś sobie tego piwa (bezalkoholowego, rzecz jasna – przecież jesteś matką). I że sama masz je teraz wypić.

Gdy w przypływie rozpaczy pożaliłaś się, że jest Ci ciężko, że masz ochotę trzasnąć drzwiami i nie wracać, bo ono nie śpi, nie schodzi z piersi, ciągle płacze, nie bawi się samo, nie znosi wózka, chce być na rękach… powiedzieli, że to Twoja wina. Przyzwyczaiłaś do noszenia. Do bujania. Do wspólnego spania. Nauczyłaś, że reagujesz na każde kwęknięcie. Uzależniłaś od siebie. Wyhodowałaś małego terrorystę. To teraz cierp i nie użalaj się. Sama jesteś sobie winna.

Zaczynasz się na serio zastanawiać: może faktycznie za dużo się denerwowałam w ciąży? Może trzeba było leżeć i pachnieć, żądać o trzeciej w nocy truskawek zamiast brykać do pracy z ciążowym brzuchem? A jeśli to od tego wesela, na którym byłaś? Było głośno, może ono się tam przestymulowało? Może trzeba było się umówić na cesarskie cięcie? Albo pozwolić naturze działać podczas porodu?

Sama widzisz, że Anka nie nosiła swojego noworodka wcale, od urodzenia kładła w łóżeczku, dawała smoczka i tetrową pieluszkę, i zasypiało raz-dwa. Może mojego też trzeba było tak odkładać, zamiast wąchać małą główkę we wspólnym łóżku? Dawać butelkę, to przesypiałoby noce, zamiast budzić się na pierś co dwie godziny. Po co mi było to bujanie na rękach; stopery na uszy i heja – w końcu zmęczy się płakaniem szantażysta jeden. Oduczyłby się wymuszania krzykiem.

Bzdura nad bzdurami i wszystko bzdura.

To, że masz wymagające dziecko, to nie Twoja wina.

Ono zostało zaprogramowane na wymagające, gdy dwie komórki połączyły się i powstało życie. Z genetycznego worka wylosowałaś właśnie TO dziecko – albo ono wylosowało Ciebie. Takie się urodziło i takie będzie, a czułą, troskliwą, bliską opieką możesz tylko pomóc mu odnaleźć się w tym świecie i wykorzystać jego naturalny potencjał.

High Need Baby to niczyja wina. Chyba, że wmieszamy w to Siłę Wyższą, jeśli w jakąś wierzysz.

Nie zepsułaś swojego dziecka bujaniem ani noszeniem, nie przyzwyczaiłaś go do tego po urodzeniu. Samo się przyzwyczaiło, będąc noszonym w Twoim brzuchu przez całą ciążę (jak to świetnie ujęła kiedyś Segritta – czy rybę wyjętą z morza przyzwyczajałabyś do wody?). Twoje dziecko płacze więcej dlatego, że jest bardziej wrażliwe, a nie dlatego, że nie nadajesz się na matkę. Z powodu niedojrzałego układu nerwowego potrzebuje ukoić się ssaniem, więc ciągle jest przy piersi.

Czy gdyby Twoje dziecko urodziło się z grupą krwi A Rh- zamiast B Rh- to byłaby Twoja wina? Gdyby miało brązowe oczy zamiast niebieskich, to też obwiniałabyś siebie? Dlaczego więc miałabyś to robić, jeśli chodzi o temperament – wrodzone, genetyczne wyposażenie swojego dziecka?

Im szybciej pozbędziesz się rodzicielskiego poczucia winy, tym szybciej odnajdziesz energię na poszukiwanie rozwiązań konkretnych trudności. Nie jesteś winna, ale – wiem, że to zabrzmi jak z motywacyjnych przemówień w Amwayu jesteś wybrana. Na matkę niezwykłego człowieka, któremu przez bliską opiekę i miłość pomożesz dojrzeć. Powstań, popraw koronę i… bierz go na ręce. Jak nie Ty, to kto? 😉

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!