Pierwszy raz spotkałam się z książką „Język niemowląt” autorstwa Tracy Hogg u bratowej. Byłam wtedy niedzieciatą licealistką, nie wnikałam w zawartość, ale utkwiło mi w głowie, że to jakiś nieprawdopodobny hit wydawniczy. Od lat w wielu krajach jest bestsellerem, a młode mamy polecają sobie jego lekturę już w ciąży. Przed urodzeniem Małej nie przebrnęłam przez tę pozycję, zrobiłam to teraz – ze złośliwą dokładnością. Swoje refleksje przedstawiam w czterech częściach – pierwsza dotyczy filozofii wychowania przyświecającej pani Hogg, druga konfrontuje jej zalecenia z wiedzą o laktacji, trzecia dotyczy Łatwego Planu, a czwarta zajmuje się snem. Zapraszam!
Tracy zaczyna od dobrego PRu. Wyjaśnia, że jest z zawodu położną i pielęgniarką, specjalizującą się w opiece nad dziećmi niepełnosprawnymi. Pracuje także jako doradca laktacyjny (Boże, chroń nas przed takimi doradcami!) i od zawsze magicznie usypia dzieci krewnych i znajomych. To wrodzony talent przekazywany w jej rodzinie z pokolenia na pokolenie.
Książka jest napisana po mistrzowsku, jeśli chodzi o perswazję. Pierwsze rozdziały to niekończąca się symfonia zachwytów nad niezwykłością rozwoju niemowlaka, nieustające wyzwanie do szacunku wobec noworodków, do poznania ich cudownego języka, którymi wyrażają swoje potrzeby. Same ochy i achy.
Tylko zobacz – otwierasz książkę i od początku napotykasz takie stwierdzenia:
- należy noworodka oprowadzić po jego nowym domu, pokazując mu kolejne pomieszczenia i opowiadając o nich;
- każdorazowo trzeba uprzedzać maleństwo, co będziemy z nim robić i kiedy dotykać, to kwestia szacunku i kultury osobistej;
- są różne typy temperamentu (kretyńsko ponazywane – np. Żywczyki – ale może to kwestia tłumaczenia);
- każde niemowlę jest inne, niepowtarzalne i cudowne.
Co myślisz po tych pierwszych rozdziałach? Zapewne: „Hej! Ale z tej Tracy równa babka! Jak ona szanuje te maluchy! To wzbudza moje zaufanie. Ciekawe, co dalej zaproponuje”.
Pewnie też bym tak myślała, gdybym była mniej podejrzliwa. Ale czytam sobie uważnie, zdanie po zdaniu, i: bingo! Autorce tu i ówdzie wypsnęła się jej prawdziwa filozofia wychowawcza. Będę cytować, żebyś nie pomyślała, że zmyślam, dopowiadam, przekręcam jej słowa.
Ludzie, na miłość boską, przecież to niemowlę, które jeszcze nie wie, co jest dla niego dobre i korzystne!
I na tym zdaniu właściwie można by zakończyć ten wpis, bo nasze podejścia do rozwoju dziecka diametralnie się różnią. Ja wierzę (ba, nie tylko wierzę, ja to wiem i mogę to udowodnić!), że niemowlę doskonale wie, czego potrzebuje i w jakich ilościach. I mówi o tym dorosłym, jeśli chcą się nauczyć słuchać i podążać za nim.
Jest wielka różnica między odnoszeniem się do dziecka z szacunkiem a przyzwoleniem, aby nami rządziło
Jesteś ciekawa, na czym polegają te rządy niemowlęcia?
Jeśli pozwolicie niemowlęciu rządzić i wyznaczać każdorazowo pory karmienia i snu to w waszym domu zapanuje kompletny chaos
Aha, czyli decydowanie, kiedy chce mi się spać, a kiedy jeść to jest rządzenie dorosłymi. Osobliwa definicja. To by było nawet śmieszne, gdyby nie to, że: a) jest pisane na serio i b) wprowadza do domu terminologię wojenną i ustawia rodziców noworodka na pozycji: bez względu na cenę złam go i przeforsuj swoje plany albo przegrasz z tym siedmiodniowym ledwo odrośniętym od ziemi terrorystą. Takie podejście niszczy niezwykłą więź i wykazaną w badaniach naukowych fizjologiczną harmonię między matką a dzieckiem.
Rodzic ma stworzyć rytm, do którego niemowlę ma się przystosować
I żeby to było jasne – nie jestem przeciwnikiem rytmów, planów dnia, wręcz przeciwnie, bardzo się one przydają dzieciom, zwłaszcza wymagającym. Plan dnia ma być jednak dostosowany do dziecka, a nie do widzimisię rodzica. Nie do tabelki z rozpisanymi czasami. Mama i tata powinni podążać za wskazówkami, które sygnalizuje mu dziecko i być elastyczni. Stosowanie w pierwszych tygodniach życia dziecka treningów usypiania i sztywnych schematów karmienie-zabawa-sen nie tylko jest na dłuższą metę nieskuteczne, ale także trzykrotnie zwiększa ryzyko problemów behawioralnych w szóstym miesiącu życia [1].
Czy człowiek prehistoryczny miał zegarek i kładł latorośle do snu po przepisowych 3 godzinach zabawy? Nie. Czy zasłaniał rolety i umieszczał niewykazujące zmęczenia niemowlę w osobnym łóżeczku na drzemkę? Nie. Czy to zaszkodziło rodzajowi ludzkiemu? Nie, jak widać nie wyginęliśmy i mamy się nieźle.
Szkoda, że Tracy nie pisze, kiedy możemy oddać stery dziecku i pozwolić mu pokierować trochę swoim życiem, ba, chociaż swoją fizjologią. Może dopiero po maturze? Albo wcale – może zawsze wiemy lepiej, czego i w jakich ilościach potrzebuje dziecko? Trochę jak w tym dowcipie, gdy Jaś, wołany przez mamę, żeby wrócił do domu, pyta: „Mamo, a chce mi się teraz jeść czy spać?”.
Obserwujemy niemowlę, uważnie wsłuchując się w jego mowę, szanujemy jego potrzeby, jednocześnie pomagamy mu przystosować się do życia rodzinnego
Czyli mamy taką sytuację: Jest dwutygodniowy maluch, co to ledwo wyszedł z macicy i wszystko jest dla niego nowe i przerażające, nie ma żadnych zasobów i nie potrafi przeżyć kilku godzin bez opiekującej się nim matki. I mamy dwoje dorosłych ludzi, posiadających ogromną liczbę potencjalnych strategii, przy pomocy których mogą zaspokajać swoje potrzeby. Mogą prosić o pomoc: siebie nawzajem, członków rodziny, sąsiadów, znajomych, mogą zapłacić komuś za wykonanie jakichś usług, mogą odpuścić wiele obowiązków, przełożyć je, odmówić różnym zobowiązaniom, mogą w przypływie nerwów wyjść na godzinę ochłonąć albo popłakać przyjacielowi do słuchawki. Kto jest w gorszej sytuacji? Kto powinien się do kogo dostosować?
Jeśli nadal nie czujesz się przekonana, żeby odłożyć książkę pani Hogg na zakurzoną półkę, zapraszam na część drugą, gdzie rozkładam na części pierwsze porady Hogg dotyczące karmienia. Do zobaczenia!
Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
Magda, znakomity tekst! Bardzo się cieszę, że podjęłaś się rzetelnej analizy Tracy. Sama zbierałam się do tego dobry rok, bo książka wylądowała u nas chyba jakoś na początku ciąży (nietrafiony prezent, rodzina nie chciała źle ;). Brałam się za nią trzy razy i nie byłam w stanie przebrnąć przez więcej niż połowę, normalnie wewnętrzny sprzeciw i opór. Czekam niecierpliwie na kolejną część Twojego artykułu!
Pani chyba nie przeczytała książki zbyt uważnie, autorka zdecydowanie odradza życie według zegarka, sugeruje jedynie wypracowanie pewnej kolejności postępowania, każdorazowo dostosowanego do indywidualnych potrzeb niemowlęcia, a wynikającej z wnikliwej obserwacji jego zachowania i potrzeb. Podobnie jak autorka jest przeciwniczką „zimnego chowu”, tak też odradza „dzieciokracje” i tu mogę się z nią jedynie zgodzić, widząc jak niemowlę dezorganizuje życie mojej siostry, a jak wyglądało wychowanie dziecka znajomych, którzy polecili mi tę książkę i stosowali w praktyce. Chyba jednak sprawdzę metodę Tracy, bo jej podejście zdaje się prezentować pewnego rodzaju złoty środek, gdzie potrzeby dziecka są w pełni zaspokojone bez szkody dla reszty domowników. Podobnie jak autorka promuje szacunek dla indywidualnych potrzeb niemowlęcia, zwraca tez uwagę na szacunek dla potrzeb własnych, czy starszych dzieci. Jedno, jej zdaniem, nie wyklucza drugiego.
Ziga – I jak? Metody Tracy działają?
Czytałam tę książkę 6 lat temu. Tuż po pierwszym porodzie.
Ta pani nie stosowała własnych metod ze swoimi dziećmi. I na pewno nie karmiła ich piersią. W ogóle po lekturze książki miałam wrażenie, że jeśli przytulę płaczące niemowlę 2 minuty za długo, to znaczy, że poddałam się terrorowi małego terrorysty!
Porzuciłam metody po kilku dniach. Przyniosło mi to spokój. Dziecku też.
Ja zaczelam czytac ta ksiazke po Searsach….od razu stwierdzilam ze ta Pani mnie nie przekonuje, mialam kolkowe dzieci, jaka jest wtedy jej rada? „Wspolczuje tym rodzicom”. To nie jest wielka,sztuka,ustawic dzien ze spokojnym dzieckiem ktoremu nic nie dolega i zasypia od poczatku samo…..ale takim kolkowym, nawet jak kolka przejdzie to juz trzeba pomagac w usypianiu,nie odloze sobie go ot tak do lozeczka bo od razu sie budzi.
Zgadzam sie ze wszystkim co Pani tu napisala, mialam od razu podobne odczucia, wrecz bylam wkurzona jak przeczytalam ta książkę, pomyslalam co mi kurde tesciowa kupiła….
Żeby nie byc tak krytyczna, chcialam dodac , ze czesc rzeczy w tej książce jest przydatne , np te tabelki z rozpoznawaniem co dziecku dolega, upewniam sie tylko ze sie nie mylę, plus opisany czas aktywnosci. Cale metody ze spaniem i usypianiem z moimi dziecmi sie nie sprawdzaja. Uwazam ze rodzicielstwo bliskosci sprawdza sie zawsze choc faktycznie jest moze troszke trudniejsze dla mamy.
Ja zalecenia książki stosuję teraz już przy drugim dziecku i bardzo się sprawdzają: rytuał przed zasypianiem, kolejność sen-posiłek-zabawa. I wszystko zgadza się z książką, np. po ok 3 mcach synek gorzej zaczął spać i myślałam, że robimy coś źle, ale wpadła mi w ręce druga książka Zaklinaczka Niemowląt, której nie miałam przy pierwszej córce, w której Tracy pisała, że dziecko przechodzi fazę aktywnego wzrostu i trzeba też wyrzucić jedną drzemkę. Teraz po zmianach znowu synek idealnie je i śpi. Karmię piersią, więc jestem przykładem na to, że jej zalecenia sprawdzają się też przy dzieciach karmionych piersią. Widzę, że właśnie tego moje dzieci potrzebowały, aby lepiej się rozwijać.
Jak bardzo pomógł mi dziś ten artykuł- dziękuję z całego serca <3
Tracy Hogg wprowadziła ogromny niepokój w moim wczesnym macierzyństwie … meczyalm się chcąc stosować jej metody chuba z miesiąc … aż w końcu trafiłam na książki: W głębi kontinuum oraz Mocno mnie przytul. Dopiero wyedy odetchnęłam z ulga. Nigdy nikomu nie polecę książek Traxy Hogg … pod płaszczykiem szacunku dla niemowlęcia propaguje okropne metody tresury niemowląt. Ufff jak dobrze, ze przez przypadek trafiłam na profil Natuli – dsieci są ważne. Tam sporo wartościowych artykułów. Cieszę się, zs ktoś się tak rozprawił z Tracy 😉 sama miałam ochotę ti zrobić 😉
Świetnie napisane, ja też „będąc młodą matką” zaopatrzyłam się dzięki skutecznej reklamie w podręcznik pani Hogg, niestety a może na szczęście nie przebrnęłam i niczego nie wykorzystałam, za to życie na początku mlecznej drogi uratowała mi mała książeczka pt. Warto karmić piersią, dzięki której przebrnęłam przez nawracające zapalenia piersi i wieczne karmienia i nie poddałam się! Warto było. Pozdrawiam
Totalnie się zgadzam – bardzo pomogła mi ta książka w nauczeniu się komunikatów jakie daje dziecko. Teraz ma 3 mc a ja dokładnie znam jego potrzeby i dokładnie wiem, kiedy mogę poświecić czas dla siebie. Biorąc pod uwagę „faze” w której znajduje się dziecko niekiedy już po grymasie na twarzy, wiem o co chodzi. Oczywiście autorka wiele razy pisze o tym by nie trzymać się sztywno ram czasowych i poddać elastyczności. Ja akurat lubię jej klasyfikacje rodziców i dzieci – dzięki niej łatwo umiałam zwrócić uwagę na to co u mnie nie funkcjonuje i działać w tym temacie. Ta książka ma zdecydowanie większy dystans niż ten artykuł, dlatego nie rozumiem skąd tyle złości.
Ksiazka Tracy trafila do mnie przez przypadek, nic o niej nie wiedzialam, ale do mnie przemówiła.
Tytulem wstepu i uzupelnienia zarazem – jestem mama dwoch, 16tygodniowych chlopcow w tej chwili.
Wiec co zawdzieczam Tracy?
1. Plan EASY. Serio.
Eating – chlopcy jedza zawsze po obudzeniu sie, jest to u nich tak naturalne, ze nawet nie sadzilam, ze moze byc inaczej.Teraz czasami wolaja jesc jeszcze przed drzemka, jezeli byli aktywni ok dwoch godzin, co jak dla mnie jest zupelnie zrozumiale. Po najedzeniu sie oczekuja teraz rozrywki.
Activity – to byla dla mnie nowosc, ze noworodki i niemowleta maja taki czas. W okresie noworodkowym aktywnosc chlopcow ograniczala sie do zmiany pieluchy i wycalowania nozek. Czasami nawet na przewijaku juz zasypiali. Teraz chlopcy sa aktywni od godziny do dwoch. Jezeli po dwoch godzinach nadal nie chca spac, zaczynam powoli ich uspokajac i szykowac do spania. Dwie godziny bez snu to bardzo duzo dla takich maluchow. Po takiej przerwie ciezko im zasnac, zaczynaja sie placze itd.
Tracy wyraznie akcentuje, ze niemowleta maja rozny czas czuwania i nalezy respektowac ich zmeczenie. I tutaj mialam najwiekszy problem. Z mama, tesciowa, kuzynkami i cala reszta rodziny. Bo kiedy mowilam, ze chlopcy sa juz zmeczeni i pora na drzemke to malo kto sie tym przejmowal. Chlopcy byli nadal zagadywani,szmerani po brodzie itd. Dluzsza chwile zabralo mi nauczenie rodziny, ze to my jestesmy dla nich, a nie oni dla nas.
Sleeping – od samego poczatku postepuje tak, jak pisala Tracy. Chlopcy zasypiaja w swoich lozeczkach. T. zasypia sam, bez zadnej naszej pomocy, L. trzeba lulac, ale na rekach nie spi.
You – cykl chlopcow trwa od 2,5 godziny do 4 godzin, w zaleznosci od pory dnia. Dzieki temu moge oszacowac czas kolejnego karmienia i kolejnej zabawy. Mam tez czas, zeby umyc zeby, czy troche posprzatac w domu. To i tak duzo przy bliznietach.
Wiec tak, plan EASY w naszym wypadku sie sprawdza.
2. Tracy omówiła też inne zagadnienia:
placz – nie wiedzialam, ze niemowleta roznicuja placz w zaleznosci od potrzeby. Dzieki Tracy od poczatku zwracalam na to duza uwage i musze powiedziec, ze to swietnie dziala. Jest placz bo jestem glodny, bo nie moge usnac z racji brudnej pieluchy, bo mi smoczek wypadl a chcialbym z powrotem, bo trzeba mnie okrecic w lozeczku na drugi bok i w koncu, bo chce na raczki.I tak razy dwa, bo kazdy z chlopcow placze inaczej w danej sytuacji, wiec nawet w nocy wiem kto i o co wola. I o tym pisala Tracy, zeby chwile poczekac, jak dziecko placze, zeby rozpoznac, co jest przyczyna placzu. Ta chwila to wystarczy 30 sekund. U mnie placz, bo jestem glodny jest ok 10x na dobe, placz, bo chce smoczka ok 20x, a placz bo mi sie nie podoba lezenie na pleckach jeszcze czesciej. Traktuje to jako forme komunikacji chlopcow z nami.
smoczek – Tracy pisze, ze niemowleta maja duza potrzebe ssania i nalezy im to umozliwic. Ale pisze tez, ze nie nalezy dzieciom wciskac smoczka, jezeli wypluwaja go przy zasypianiu, tym bardziej, jezeli go w ogole nie chca. Dlatego chlopcy dostaja smoczka na zadanie. T. rzadko wola o smoczek, L. ssie niemal ze kompulsywnie. Nie zalamuje z tego powodu rak, taka jego natura.
Brazelton wyraznie preferuje, aby nauczyc dzieci ssac kciuk – nie trzeba wtedy w nocy wstawac i podawac smoczka, kiedy dziecko sie przebudzi. Osobiscie wole wstawac i podawac smoczka.
zabawki – Tracy pisala, ze noworodki i malutkie niemowleta nie potrzebuja zabawek. MOi chlopcy zaczeli ineresowac sie grzechotka dopiero w wieku 10 tygodni. Pierwsze proby podjelam kiedy mieli 7 tyg, ale z braku ich zainteresowania rezygnowalam. Po obudzeniu sie i nakarmieniu chlopcy zawsze najpierw zajmuja sie sami soba – teraz np ogladaja sobie raczki, ssa paluszki itd. Jak im sie znudzi wkraczam ja i zabawki oraz noszenie po domu.
ziewanie – Tracy radzi, aby najdalej po drugim ziewnieciu dziecko znalazlo sie w lozeczku, gotowe do spania. I tak robie. Ulozenie ich do snu w takim momencie zajmuje od 5 do 10 min. Bez placzu, bez nerwow.
I teraz najawazniejsze. Ksiazka Tracy ma tytul „Jezyk niemowlat”. Czyli dotyczy niemowlat, zatem dzieci od 6 tygodnia zycia ( ja swoich chlopcow zaczelam traktowac jako niemowleta dopiero od 8 tygodnia). Sama Tracy pisze, ze w okresie pologu (czyli pierwsze 6 tygodni) matka ma zajac sie karmieniem dziecka i nawiazywaniem z nim wiezi. Pozwalajac innym kobietom z rodziny czy sasiedztwa na zajmowanie sie domem czy starszymi dziecmi.
Czyli jej rady nie tycza sie w zaden sposob noworodkow!
I teraz taka dygresja. Duzo ekspertow i metod opiera sie na wyplakiwaniu sie dzieci – metoda 3-5-7, Faber. Tracy jest daleka od tego, wyraznie pisze, ze placzace dziecko trzeba utulic i uspokoic. Nawet gdyby dopuszczala takie podjescie, nie znaczyloby to, ze ja mam tak samo postepowac.
Pewnie Tracy pisala jeszcze o innych rzeczach, ale nie zapamietalam, bo albo mi sie nie spodobaly albo uznalam, ze nie maja sensu. Wybralam to, co bylo dla mnie istotne.
Przeczytalam tez jej ksiazke „Jezyk dwulatka” i na pewno z wielu rad bede korzystac za jakis czas.
Tak gwoli ścisłości – niemowlęciem jest się od urodzenia; noworodek od urodzenia do końca pierwszego miesiąca życia 🙂
Mój pogląd na sprawy, o których piszesz, zawarłam w 4 częściach artykułu. Pozdrawiam! Wszystkiego dobrego dla Maluchów! Bycie mamą bliźniaków to niełatwa sprawa!
W 100% zgadzam sie z Pania Ewą ?? książka jest genialna przy rozsadnym podejsciu rodzica i czytaniu ze zrozumieniem tej książki dziecko jest szczęśliwe, a rodzice wyspani ? jestem mamą 10miesięcznego synka i polecam ta książkę każdej młodej mamie.
Przerost formy nad treścią. Tracy wcale nie narzuca realizowania planu dnia minuta po minucie i trzymania sie go z zegarkiem wreku. Wręcz przeciwnie, mówi ze tego nie należy robić, a przyjąć ramy, które będą indywidualne w każdym przypadku. Rytm spanie-jedzenie-aktywnosc jest naturalny dla noworodka/niemowlaka, bo jak inaczej, po spaniu ma jesc i znow od razu spac? Jakbyśmy slepo podazali za rytmem dziecka, co dzieje sie w wielu domach, niemowlak luuuuugo nie odroznialby nia od nocy. My o tego musimy nauczyc. Nie widzę w tyn nic barbazynskiego.
Obawiam się, że książka nie została przeczytana ze zrozumieniem. Chyba że zamiast niej były czytane inne teksty antyhogg? Hogg od takiej sztywności „przymus spania bo minęły 3h” się odżegnuje. Proponuje małymi kroczkami wypracowanie rytmu,który odpowiada rodzicowi i dziecku, a że większości dzieci odpowiada rytm+/- co 3h jedzonka, to takie widełki, do elastycznego stosowania, proponuje. Wykorzystanie tego badania jest nie fair do krytyki Hogg, bo badanie mówi o interwencjach behawioralnych, a nie o próbie wypracowania rytmu od początku z dzieckiem. Poza tym ksiażka ma wiele plusów. Piękne tabele, bardzo praktyczne, z behawioralnymi oznakami różnych stanów dziecka. Cel: obserwuj, zrozum, skup się i podążaj za dzieckiem! Dlatego „język niemowląt”.
Jasne, że nie z każdym słowem jej książek się zgodzę, bo nie jest to Pan Jezus, tylko położna, więc trzeba czytać krytycznie. Ale naprawdę w tej książce jest sporo konkretów bardzo fajnie podanych.
Mama trójki synów, wychowywanych z Hogg. Na górze właśnie śpi sobie 7 tygodniowy synek, pięknie odnajdujący się w totalnie nienarzuconych, za to pomagających go zrozumieć, seriach: jem-jestem aktywny-śpię.
Kiedyś moja mama mówiła mi, że jedna taka książka uratowała ją od przymusu karmienia mnie piersią na godziny. Mnie się pokręciła Kitzinger z Hogg i to Hogg poleciłam ciężarnej koleżance 🙁 Guilty as charged. Sam „Język niemowląt” czytałam dwukrotnie: raz, kiedy rzeczona koleżanka była w ciąży, i drugi raz, kiedy sama już byłam mamą. Za pierwszym razem wydawało mi się to wszystko takie logiczne i w ogóle w czym problem. Za drugim… nie wiedziałam, czy sie śmiać, czy płakać.
Pojedyncze zdania bywają sensowne, np. to, że jeśli dziecko płacze czy marudzi, to nie znaczy, że jesteś złą matką – szczególnie mi się to przydało przy czerwcowych upałach z niespełna 2-miesięczniakiem. Ale ogólne założenia tych książek to jakaś zaawansowana tresura, na co mam w sobie dużą niezgodę. Zdecydowanie bardziej pasuje mi teoria czwartego trymestru opisana u Karpa czy ogólne założenia RB.
Poza tym nie mam jak zostawić dziecka w jego łóżeczku do wypłakania. Nie mamy łóżeczka 😛
Fragment o człowieku prehistorycznym pokazuje, że niestety Twoja recenzja jest pełna sprzeczności. Porównywanie miłego, wprowadzającego bezpieczne i zupełnie zasadne ramy w zycie dziecka i rodziców zestawione z filozofią „za włosy i do jaskini” i poprzednimi czasami, gdzie dzieci były traktowane skandalicznie barbarzynsko – nie wiem czy śmiać sie czy płakać. Wiadomo – nikogo do rad Tracy zmusić sie nie da. Jak dla mnie są świetne.
Siemka,
Czytalam Hogg, ba nawet ogladalam jej programy na BBC Prime, i musze powiedziec, ze tylko, to, co do mnie przemawialo zapadlo mi na dluzej 🙂 Szczerze – nie pamietam tresowania, nie pamiętam tabelek, ani sztywnych godzin karmienia. Nie pamiętam większości cytowanych tu cytatów obu pań (książka jest napisana z jakąś współautorką).
Jako, że bliski memu sercu jest Korczak i jego całościowe i indywidualne podejście do potrzeb dziecka, z książki Hogg pamietam tylko rzeczy, które są mi bliskie. Pamiętam, że należy poznać własne dziecko, wsłuchać sie w nie i nauczyć współpracować z nim. Pamiętam szacunek do niemowlęcia… I tyle 🙂
Ale teraz sobie przypominam, że były mamy na pewnym forum pozafejsowym, które mocno trzymały się tresury. I nie kumałąm, skąd one mają takie pomysły. I czemu męczą swoje 2 tyg, czy 3 mies dzieci i czemu uwazają, że one (dzieci) nimi (matkami) rządzą!!
Nie zgodzę się z Pani opinią. Dzięki tej książce moje życie z noworodkiem było proste przewidywalne i spokojne. Wiedziałam czego mogę się spodziewać jak do niego dotrzeć. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z dziećmi więc dla mnie była to zupełnie nową sytuacja. Książka zawiera wiele cennych rad. Przytocze jedna z nich zeby niemowlakowi podczas drzemki w dzien nie zaslaniac okien nie byc calkowicie cicho zeby odroznialo dzien od nocy. Moje dziecko nie budzilo sie w nocy na zabawe jedynie na jedzenie. Smiem twierdzic ze to zasluga tej wlasnie rady. Oczywiście wszystko trzeba dopasować pod siebie. Zdecydowanie polecam ta książkę.
Pewnie – jak zawsze – wszystko zależy od dziecka. Są takie, które wpasowują się w któryś z opisanych przez Hogg temperamentów i pasują do jej tabelek. A są takie, które są żywym zaprzeczeniem wszystkiego o czym ona pisze. Mój należy do tej drugiej grupy, absolutnie nic się nie zgadzało i wszelkie próby zmian czy zastosowania jej porad kończyły się wielką frustracją całej rodziny. Żaden z jej rytmów, planów, sposobów nie miał w naszej rodzinie racji bytu. Czytałam w oryginale, więc nawet na tłumaczenie nie mogę zrzucić winy 😉 Te kilka tygodni z Hogg to były chyba najbardziej stresujące chwile mojego macierzyństwa, a przy wymagającym maluchu takich chwil jest niemało. Na szczęście poszłam po rozum do głowy, książkę oddałam do biblioteki, wróciłam do naszego prywatnego rytmu i sposobów, które nie pasują do żadnych wytycznych, i żyjemy sobie długo i szczęśliwie 😉
Dzien dobry,
Chcialam powiedziec, ze ja zupelnie inaczej zinterpretowalam ksiazke Pani Hogg niz opisuje to Pani w swoim teksci i mam zgola odmienne odczucia. Do porad tam zawartych trzeba podchodzic w sposob rosadny i zrownowazony pamietajac ze kazde dziecko jak i jego rodzice sa inni. Zatem nie beda oni trzymac sie sztywno jakis zasad. Takie wlasnie przeslanie ma dla mnie ta ksiazka. Plan dnia dopasowany do dziecka bardzo ulatwia mu funkcjonowanie i robimy to po to aby wlasnie maluszkowi pomuc a nie go w cos wtlaczac. Ten schemat jest dopasowany do dziecka a stosowanie go tylko mu sprzyja.
Właśnie trafiłam w sieci na ten tekst i jestem w szoku. Nie wiem skąd to uprzedzenie do książki i samej autorki rzekomo stosującej „treserskie” podejście do dzieci. Ja po przeczytaniu całości nie odniosłam broń Boże wrażenia, że mam dziecko do czegokolwiek zmuszać. Wręcz przeciwnie, to była pierwsza książka, która dała mi jakiś konkretny pomysł na ogarnięcie wszystkiego w taki sposób by w domu zapanował spokój i wreszcie szczęście. Mój mały niezależnie od tego czy „nie wiedział czego chce” (a tak własnie uważam, bo s jak dziecko z kilkudniowym doświadczeniem ma rozpoznać źródło dyskomfortu w ciele nad którym w żadnym stopniu nawet jeszcze nie panuje)czy też po prostu nie umiał poradzić sobie z tym czego chciał, dopóki nie zaczęliśmy go usypiać z własnej inicjatywy wyznaczając mu konkretny rytm dnia, według tego co wyczytałam w książce, non stop wył, nie sypiał itp. Chustowanie, wspólne spanie, karmienie piersią na żądanie i wszelkie inne poświęcenia nie przynosiły żadnego efektu dopóki nie zaczęliśmy go zmuszać do snu/ aktywności w konkretnym rytmie. Dopiero wtedy najedzony, wyspany i spokojny zaczął normalnie funkcjonować, a wraz z nim my. Ta książka dała mi bezcenne spokojne chwile. Nikt inny nie zaproponował, żadnego konkretu tylko ogólnikowe porady, które raczej mało mają wspólnego z rzeczywistym problemem. Tak więc osobiście zupełnie nie zgadzam się z tym poglądem i poleciłabym te książkę każdej matce, która ma problem ze zrozumieniem swojego dziecka- a nóż podsunie jakiś pomysł lub sposób, który zmieni na dobre ich sytuacje- tak jak w naszym przypadku
Dziwią mnie te wszystkie pochwalne komentarze na temat książki. Czytałam ją po porodzie i odczuwałam wielkie poczucie winy, ze nie potrafię tak poprowadzić noworodka, żeby zachowywał się zgodnie z oczekiwaniami. Zwłaszcza, ze Hogg wiele razy używa sformułowań, ze to Twoja wina, bo pozwoliłaś mu na to, rządzi tobą, będziesz miała w domu chaos itp. Dzięki Bogu trafiłam później na lepsze książki, po jakimś czasie hormony przestały mi robić wodę z mózgu i przejrzałam na oczy oraz nabrałam dystansu do porad Hogg.
Hogg jak Hogg, a widziałaś, jakie pomysły ma Gina Ford w Pierwszym roku życia dziecka?!?!?!?!
Nie trzeba mieć poczucia winy, ale można wziąć odpowiedzialność za to, co się zrobiło a czego nie. A jednak matka powinna nauczyć dziecko kilku rzeczy oprócz kochania, bliskości. Nauka reguł, na których opiera się świat, to jednak coś ważnego. Podążanie za dzieckiem jest ważne i potrzebne, ale nie ciagle! Takie podążanie we wszystkim, uczy dziecko, ze świat ma się dopasować we wszystkim do mnie. Ja rozumiem uważnośc na potrzeby dziecka, ale pewnie Panie wiecie, ze to czego dziecko chce/żąda to nie jest zawsze to czego potrzebuje. A potem zdziwienie, ze problemy społeczne, ze wybiórcze jedzenie, nos w tablecie, zaburzenia rytmu snu. I Niestety, brak wewnętrznej (wypracowanej) dyscypliny procentuje do końca życia, potem bardzo trudno się zmienia nawyki. I nie chodzi o obwinianie, atylko o odpowiedzialność, bo jak rodzice nie przygotują do życia w świecie realnym (nie idealnym, sielankowym dla dziecka), to dziecko samo tego nie zrobi i potem ma problemy. Dlatego drogie mamy, bierzcie odpowiedxialnosc tez za to czego dziecko trzeba NAUCZYĆ.
Książka jest świetna. Przeczytałam ją 13 lat temu gdy urodziłam pierwszą córkę. Dziecko miało idealnie pokładany dzień bez niepotrzebnych ekscesów. Teraz mam drugą córkę i przyznam, że muszę wrócić do lektury bo mamy szereg zawirowań, z którymi czasami ciężko sobie poradzić.
Bardzo potrzebna lektura umożliwiająca zrozumienie o co malcowi chodzi. Jak dla mnie genialna książka tłumacząca od podstaw zachowanie niemowląt, np. pociąganie za ucho może świadczyć o zmęczeniu dziecka, czego nie wszyscy młodzi rodzice mogą być świadomi 🙂 Książka uczy obserwacji dziecka, zachęca do wprowadzenia pewnych rytuałów (nie mylić z godzinowym harmonogramem dnia).
Jakie inne lektury polecacie?
https://www.wymagajace.pl/ksiazki-o-rodzicielstwie-bliskosci/
Nie zgadzam się z powyższym tekstem. Książkę serdecznie polecam każdej młodej mamie
Nie miaĺam żadnego doświadczenia w opiece nad niemowlakami, więc jak dla mnie to był doskonały przewodnik na start. Uczy zaspokojenia potrzeb wszystkich domowników- maluszka, ale także mamy i taty. Bo dzięki wprowadzeniu rytmu dnia i nauki samodzielnego zasypiania – dawała nam – mamie i tacie odpoczynek wieczorami i bezcenne chwile dla siebie.
Ta ksiazke dostalam od wojka ktory ma 3jke dzieci (wojek jest starszy ode mnie o 7 lat 🙂 ) kiedy jeszcze bylam w ciazy. Powiem szczerze ze polubilam jej podejscie i strategie bo bylo dosyc rygorystyczne a ja uwielbiam kiedy mam wszystko pod kontrola. Jednak tez zasiegnelam opinii innych osob i trafil do mnie pewien komentarz : „Jest pelno ksiazek o wychowywaniu dzieci, szkoda tylko ze zadne dziecko ich nie przeczytalo”. No i tak bylo w moim przypadku, po pierwszym tygodniu z moim synkiem, rzucilam ksiazke w kat wielce zfrustrowana ze nic nie jest tak pieknie i ladnie jak jest w niej napisane. Na poczatku myslam ze to ja swierzo upieczona matka robie cos zle, ale to poprostu dziecko mi pokazalo swoje potrzeby i jak JA musze sie do nich dostosowac a nie na odwrot.
Naprawdę dużo złego wyrządziła nam ta książka przy pierwszym dziecku. Przyjęłam te porady i zbyt długo probowałam się do nich stosować (m.in zalecane przerwy między karmieniami co skutkowało, teraz tak myślę, bardzo niespokojnym ssaniem piersi, połykaniem powietrza a potem bólem brzuszka, płaczem) zanim zrozumiałam że najlepsze jest to co naturalne i zaufałam córce. Niedawno po raz drugi zostałam mamą i nie modyfikuję niczego, dostrajam się do syna. On prawie nie płacze, je kiedy chce, spi kiedy chce, jest bardzo spokojny. Nasz rytm dnia tworzy się naturalnie i jest dużo bardziej regularny niż przy sztucznym podziale na atywnosc sen itd. Wiem, ze każde dziecko jest inne i że moje doświadczenie i spokój też robią swoje ale polecam każdemu rodzicowi podążanie za dzieckiem. Taki maluch nie „rządzi” tylko potrzebuje!
Myślę, że tekst nie ocenia uczciwe książki niani Hogg. Nawet jeśli niektóre fragmenty już nie są aktualne, to znalazłam tam sporo przydatnych wskazówek. Po pół roku starań odpowiadania na potrzeby mojej córki i doprowadzeniu się do bardzo kiepskiego sanu fizycznego zaczęłam czytać tę książkę – trzeba złej woli, żeby zobaczyć w niej, że niania każe wszystko robić wedle zegara. Otóż chodzi jedynie o kolejne następowanie po sobie danych aktywności, z czym zresztą się zgodzę, bo to pomaga zaradzić karmieniu tuż przed snem i próchnicy. W książce jest sporo pomocnych wskazówek – dzięki niej zrozumiałam, że usiłuję zrobić mojej córce 3 drzemki i to nie wychodzi, bo ona potrzebuje tylko 2 i potem idzie już spać aż do rana, a ja ciągle źle interpretowałam jej sygnały. Mowa ciała niemowlaka także bardzo pomocna. Myślę, że książkę warto przeczytać. Jestem za rodzicielstwem bliskości, ale nie za całkowitym usunięciu w cień potrzeb rodziców. Myślę, że książka trochę pomaga złapać pewną równowagę bez krzywdy dla dziecka.
Nie zgadzam się z Panią w żadnym aspekcie, na pewno nie czytała Pani tej samej książki. Wcale nie mówi ona o tym, że dziecko ma być tresowane na zegarek, a że trzeba się wsłuchać w jego potrzeby i nie dać przy tym sobie wejść na głowę.
Jakoś moja córka po wyjściu ze szpitala umiała spać sama w łóżeczku, ale zatracila tę umiejętność przez to że pozwoliłam jej większość czasu spędzać 'na cycku’. Dzięki lekturze książki Tracy Hogg przestałam być materacem. Dzieci wiedzą co dla nich dobre i co lubią ale to znaczy że mamy im na wszystko pozwalać ?
Moim zdaniem ten artykuł jest przesadzony, wychowałam dwoje dzieci na radach Tracy. Autorce przede wszystkim chodzi o nauczenie dziecka pewnej regularności i przewidywalności nikt nie karze na sile dziecku wpychać butli bo powinna być godzina karmienia itp, i moim zdaniem my jako rodzice od tego jesteśmy, by dziecko nauczyło się pewnego planu dnia, a nie od tego żeby noworodek wywrócił nasze życie do góry nogami, ja dzięki tym radom mam zawsze spokojne dni, zorganizowane a dzieci są z tego powodu zadowolone
Straszne rzeczy pani pisze… nie chciałabym mieć takiej matki
Jak ja się cieszę, że znalazłam Twojego bloga! Ileż przydatnych materiałów!
Dziękuję ?
Boże, kochana, dziękuję Ci za teksty o tej autorce. Jestem ofiarą trenerki snu maluszka, która ewidentnie swoją wiedzę czerpała właśnie z tej książki. Czytam między innymi te cytaty i jakbym ją słyszała. Oceniła mnie, dała niby wskazówki i zostawiła, a ja nie umiałam się podporządkować, bo kocham, a nie tresuję. Do dziś, do teraz, kiedy przeczytałam artykuły tutaj, miałam ukryte wyrzuty sumienia, że to wszystko moja wina, bo nauczyłam, bo nie wykonałam planu. A mnie serce mówiło coś innego: mianowicie, że matka ma szanować, wspierać, rozumieć i tolerować, a nie na siłę podporządkować. Jeszcze raz dziękuję.
AAAA, nie pisz tak! Szanuje co mówisz/piszesz ale to genialna książka 🙂 PRZESUPERZAJEBISTA
Nie ze wszystkim się zgadzałam, podział dzieci na kategorie za bardzo mnie nie przekonał, ale to, że to my wiemy dzięki bacznej obserwacji czego dziecko potrzebuje… W PUNKT. Dzięki tej książce wiedziałam kiedy moje dziecko jest głodne, a kiedy tak na prawdę zmęczone! Kiedy 5 osób siedziało nade mną i mówiło „A może jest głodna?” Ja WIEDZIAŁAM, że głodna nie jest, a przyczyna płaczu lezy gdzie indziej. Dlaczego? Bo ja karmiłam przed chwilą! Cudów nie ma.
Dzięki tej książce moje dzieci nauczyły się bez problemu zasypiać bez piersi. Tracy NIE UCZY by karmić dzieci z zegarkiem w reku! Nic bardziej mylnego! Mam wrażenie, że jedna idiotyczna metodę (zegarek, nie karm mimo płaczu, bo jeszcze 5 minut) zamieniamy na metodę wciskam cyca jak płacze. I teraz ten sposób jest nam wciskany jako jedyny słuszny. Sama nazwa „na żądanie” jak by zwalnia matkę z myślenia. A zasada powinna brzmieć „karm gdy dziecko jest głodne” a jak to poznać? Tracy dokładnie to opisuje, myślimy kiedy jadło, patrzymy jak się zachowuje, czy wysuwa języczek czy okazuje to w inny sposób (każde dziecko jest inne i mama po pewnym czasie wie już jak się komunikuje). Oczywiście, nie każde dziecko będzie jadło jak w zegarku, dzieci są różne, bywają chore, trzeba ich słuchać i odpowiednio interpretować zachowania. I w tym pomaga Tracy. Dzięki niej, moje dzieci jadły po przebudzeniu, potem się bawiły a gdy zaczynały płakać ze zmęczenia zamiast wciskać im pierś nauczyłam się jak je usypiać 🙂 A one nauczyły się jak to robić bez piersi, wystarczyło im dać przestrzeń. Dziś dziewczyny maja po 9 i 14 lat, są cudowne i wiedzą, że zawsze ich wysłucham, z uwagą poświęcam im czas i ich problemom, ale wiedzą, że nie wejdą mi na głowę 😉 Są granice, ale nie są sztywne! W rozmowie zawsze możemy ustalić, że jednak coś dostaną lub nie i muszą same sobie to zorganizować. Zawsze wiedzą, że można mnie przekonać jeśli znajda dobre argumenty.
Wiara w to, że dziecko „wie” bo instynkt, jest złudna, dziecko wielu rzeczy uczy się. Choć by jedzenia z piersi… Tak wiem, zaraz mnie zakrzyczą, że że dziecko to robi naturalnie… bzdura, uczy się! Obydwie dziewczyny nie wiedziały jak brać i jak ssać pierś po narodzeniu! Za pierwszym razem sumiennie próbowałam jak kazała położna i nic, pogryzione zmiażdzone brodawki. Z czasem i ja się nauczyłam podawać i maluch jeść. Za drugim razem już wiedziałam, że JA WIEM jak to się robi, a maluch jeszcze nie i muszę jej dać czas na załapanie 🙂 Ale serio, na początku po prostu ssała jakkolwiek 😀
Noworodka trzeba karmić na zawołanie i na każdy płacz reagować, ale im niemowle starsze, tym większe trzeba wprowadzać zasady. Wg mnie to właśnie terror, kiedy matka musi 24/7 przez rok lub dłużej być na każde skinienie. Jest różnica kiedy jest się obok i z dzieckiem, kiedy mu się towarzyszy a sytuacją gdy dziecko rządzi rodzicami. Później wszyscy się dziwią, że dziecko weszło im na głowę…
Przyklad- znam matkę 2 latka (mówi już, rozumie co się do niego mówi), który nie reaguje na żadne tłumaczenia… on chce „JUZ, w tym momencie”. Postawa matki? No jak mogę mu odmówić… To już po prostu szantaż, choć w kontekście dziecka ciężko takiego słowa użyć. Dziecko nie rozumie wielu kwestii, bo i skąd ma to wiedzieć, jest za małe na to, ale świetnie rozumie, że może wymusić bo ono CHCE.
Pani Magdalena nigdzie nie promuje ” wciskania piersi jak tylko xapłacze”. Jasne, że trzeba rozpoznawać sygnały od dziecka, nie trzeba też uspokajać tylko za pomocą piersi. Ale to dziecko może np. uspokoić się na rękach, przy piersi, zjeść albo tylko ciumkać, po zmianie pozycji albo rodzica. Ono się uspokoi, jak trafimy w potrzebę, bo ono czuje głod, strach, dyskomfort, ból brzuszka. Rozpoznawanie sygnałów nijak się ma wg mnie do wprowadzania rytmów i sposobu podnieś-odłóż, bo dziecko sygnalixuje, że woli być na rękach albo zasypia przy karmieniu, bo widać jest zmęczone. A zarządzanie rytnem dobowym powinno szanować fizjologię i emocje dziecka, czyli niekoniecznie nowy sposób zasypiania czy pora wcześniejsza o w godziny w 3 dni. Jest w tej książce trochę przydatnej wiedzy, ale same metody raczej brz poszanowania dziecka – a nam też nikt nie mówi, kiedy ma się nam chcieć spać czy jeść i czy wolimy przytulanie czy spacer w danej stresującej sytuacji. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Mi książki „Zaklinaczki dzieci” bardzo pomogły… bardzo a jej metody sprawdzały się u nas.
Wielki szacunek dla Pani za ten artykuł! kobieta, która poleca taką książkę nigdy nie powinna zostać matką, tylko ewentualnie kupić sobie kwiatka i go tresować.
Ten artykuł porusza jeszcze jeden głębszy problem. Mianowicie krąży stereotyp mówiący, że czytanie książek kształci a w internecie są głupoty. O ile wiemy, że w internecie są głupoty i powinniśmy traktować te treści z dystansem, to książki mające opinie kształcących są dużo bardziej niebezpieczne jeśli znajdą się w nich głupoty. Przykładem jest wspomniana w artykule książka. Nieświadomy niebezpieczeństwa człowiek kupuje, czyta i uznaje te głupoty za prawdę objawioną, no bo przecież to literatura, a nie jakiś artykuł w internecie.
Mysle, ze jak by kazda mloda mama brala do serca to co pisze Pani, co pisze Hogg i Hafija to by zwariowaly. Mam jedna zlota rade, wychowuj dziecko jak Ci wygodnie w poszanowaniu jego i twoich potrzeb.
Śmiechem żartem ale jestem ratownikiem medycznym i kiedyś pojechaliśmy w godzinach porannych do kilkutygodniowego dziecka. Powód wezwania „nieutulony płacz”. Na pytanie o zaspokojenie podstawowych potrzeb Pani mama odpowiedziała : ” Oczywiście, że nie karmiłam dziecka w nocy. Nie karmię po godz 22 bo wyczytałam, że jedzenie w nocy jest niezdrowe”.
Jak dla mnie tekst zbyt emocjonalny. Rozumiem, że rady Tracy Hogg nie podobają się niektórym mamom, ale o wiele lepiej czytało by się to bez hiperbolizacji i nastawiania, że filozofia tej Pani jest do d. Ledwie dotarłam do końca artykułu.
Osobiście nie jestem przeciwniczką ani zwolenniczką metody Pani Tracy.