Pierwszą część omówienia książki „Język niemowląt” Tracy Hogg znajdziesz TU.
Druga część omówienia książki szła mi jak po grudzie. Zrobiłam dużo notatek, wypisałam ogrom cytatów i ogarnął mnie… smutek. Smutek, że takie autorytety przodują w mainstreamie. Że można osiągnąć tak ogromny sukces i być wzorcem dla milionów matek, mając braki w wiedzy o rozwoju dziecka, o psychologii, o laktacji, ba, nawet mając problemy z rozumowaniem logicznym i poprawnym argumentowaniem. Ale słowo się rzekło, kobyłka u płotu, więc po kilku wieczorach przygotowałam podsumowanie słynnego Łatwego Planu Tracy Hogg. Zrobiło się na tyle długie, że rozbiłam je na trzy części. Tym razem będzie o karmieniu, a w następnych – o aktywności i treningu snu. Zaczynajmy!
KARMIENIE WG TRACY HOGG
Tracy, jako położna, pielęgniarka i doradca laktacyjny, jest zdecydowaną przeciwniczką karmienia na żądanie. Twierdzi, że „matki, które karmią dzieci na każde życzenie, płacą za to trochę później słoną cenę”. Cóż, nauka twierdzi, że „ceną” karmienia na żądanie jest :
- dla dziecka – dopasowanie ilości mleka do jego potrzeb (wg zasady popyt napędza podaż), odpowiednie przybieranie na wadze, niższy poziomy bilirubiny (czyli szybsze ustępowanie fizjologicznej żółtaczki noworodków), lepszy dobrostan psychiczny i lepszy rozwój intelektualny niż u dzieci karmionych według schematu [1];
- dla mamy – mniejsze ryzyko problemów z ilością pokarmu i konieczności dokarmiania mieszanką mlekozastępczą, mniejsze ryzyko bólu brodawek, zastoju i zapalenia sutka, dłuższy okres niepłodności laktacyjnej, więcej kontaktu fizycznego z maluchem i dzięki temu lepsze odczytywanie wysyłanych przez niego sygnałów [2].
Straszna ta cena, prawda?!
Karmienie na żądanie grozi według autorki „rezygnacją z własnego życia”. Powiedz to mojej bliskiej koleżance, wziętej aktorce, grającej pierwszoplanowe role w warszawskich teatrach, w trzech topowych serialach, dubbingującej postaci Disneya i… karmiącej piersią trzymiesięcznego syna. Na żądanie. Powiedz to milionom kobiet, łączących karmienie z opieką nad starszymi dziećmi, zajmowaniem się domem, pracą zawodową, szydełkowaniem, uprawą ogródka, lataniem na paralotni, pisaniem blogów i prowadzeniem życia towarzyskiego.
Chyba że jako „własne życie” uznamy „życie dokładnie w ten sam sposób, jak przed urodzeniem dziecka”… ale to niemożliwe, bez względu na sposób karmienia.
Jak więc karmić, zdaniem Tracy, skoro nie na żądanie?
Według zegarka – pierwszej doby po urodzeniu na żądanie, drugiego dnia co 2 godziny, trzeciego co 2,5 godziny, a od czwartego dnia co 2,5 do 3 godzin. CZWARTEGO DNIA. Zalecenia rodem z PRLu w książce napisanej w 2000 r.! I to przez kogoś, kto tytułuje się „doradcą laktacyjnym”… zgroza.
Jeśli miałaś „na stanie” noworodka, który spełniał JEDNOCZEŚNIE wszystkie te kryteria: ssał nie dłużej niż 40 minut, najadał się tylko z jednej piersi, co 3 godziny, dobrze przybierał na wadze i nie ucierpiała na tym Twoja laktacja, w perspektywie przynajmniej najbliższych 6 miesięcy – zagraj w totka. Z takim szczęściem kumulację masz już w kieszeni. Zdecydowana większość mam karmiących pierwsze tygodnie spędza na karmieniu po kilkanaście razy na dobę, w wielogodzinnych maratonach. Tak wygląda karmienie piersią na początku i trzeba mówić o tym głośno, by kobiety były na to przygotowane! Ebooki, audiobooki, książki, gazety, abonament z nielimitowanymi rozmowami i internetem, chusta – i naprawdę da się żyć 🙂
Kwestia ssania na żądanie to dopiero początek. Ilość półprawd, ćwierćprawd i totalnych mitów dotyczących karmienia piersią przyprawia o ból głowy. Na choćby króciutkie omówienie każdej laktacyjnej bzdury można by poświęcić kilka obszernych wpisów. Pozwól więc, że sprostuję najbardziej absurdalne mity (każdy z punktów ma odnośnik do rzetelnego artykułu, omawiającego dane zagadnienie).
Wbrew temu, co pisze Tracy:
- matka karmiąca nie musi „utrzymywać minimum pięciokilogramowej nadwagi, by móc zapewnić dziecku odpowiednie odżywienie”. Podczas karmienia piersią niewskazane są drastyczne diety odchudzające, ale mama może po prostu normalnie i zdrowo się odżywiać, bez wymyślnych „diet matki karmiących”, nie trzeba wypijać 4 litrów wody;
- karmienie na żądanie nie powoduje kolki, są dowody na to, że jest wręcz przeciwnie – limitowanie dostępu do piersi może wiązać się z tym, co zachodnie społeczeństwa nazywają kolką, a co nie występuje w plemionach noszących dzieci w chuście i karmiących po kilka razy na godzinę;
- jeśli Twoje niemowlę je krócej niż 15 minut, Twoje piersi nie przestaną wytwarzać „mleka końcowego” – teorię o fazach mleka włączających się po danej ilości czasu zostały dawno obalone;
- w razie wątpliwości, czy dziecko zjada odpowiednią ilość pokarmu, należy obserwować wskaźniki skutecznego karmienia i raz na 1-2 tygodnie ważyć dziecko, a nie ściągać pokarm laktatorem i oceniać karmienie na podstawie zebranej ilości;
- smoczek nie służy do eliminowania nocnych karmień u noworodków;
- żółtaczka niemowląt, także ta związana z pokarmem kobiecym, nie jest przeciwwskazaniem do karmienia piersią;
- to nieprawda, że karmienie niszczy wygląd piersi – bardziej rujnuje je sama ciąża i drastyczne zaprzestanie karmienia.
Tracy Hogg wykazuje się niezwykłą ignorancją pisząc: „ściąganie mleka za pomocą laktatora nie pozwala podtrzymać jego wydzielania dłużej niż przez 5 tygodni”. Pozdrawiam Mamy Karmiące Piersią Inaczej, jeśli mnie czytacie! Znam gigantki, które jadą na laktatorze ponad 2 lata (tak, LATA) i mleko płynie dalej. Dziw nad dziwy, cud prawdziwy!
Tracy przedstawia zalety karmienia piersią w taki sposób, że osobie nieobeznanej w temacie może się wydawać, że wcale to mleko kobiece nie jest takie świetne, bo przecież dzieci karmione piersią też chorują na zapalenie ucha i trzeba czasem umyć butelki. Snuje jednocześnie wizje „projektowania odżywek [na bazie mleka krowiego] lepiej spełniających indywidualne potrzeby niemowląt niż pokarm z piersi”. Nie wiem, jak to skomentować, więc odeślę Was po prostu do Hafiji.
Niektórzy powiedzą: „oj tam, oj tam, to tylko książka, nie przypisujmy jej tak dużej siły oddziaływania”. Nie bójmy się radykalnych stwierdzeń – porady rodem z „Języka niemowląt” zepsuły laktację tysiącom kobiet na świecie, czego przykładem jest Zagubiona Mama, która zostawiła pod pierwszą częścią mojego artykułu swój komentarz (pisownia oryginalna):
Ja, a właściwie moje dziecko, jesteśmy ofiarami Tracy Hogg. Kiedy urodziłam, kilkoro znajomych rodziców zasugerowalo, ze koniecznie muszę przeczytać ten poradnik, bo kobieta czyni cuda. Cała ciążę nie czytałam poradników, ale ponieważ moje dziecko okazało się nie być ciche i spokojne (jak dzieci wszystkich zyczliwych), więc w końcu po nią sięgnęłam. Fakt, uświadomiła mi, że dziecko nie tylko je i śpi, ale też ma czas „aktywności” (a ja wciąż po karmieniu od razu próbowałam usypiać, co czasem było bardzo nieskuteczne i mnie ogromnie frustrowalo), ale też narzuciła mi swój cudowny plan karmienia co 3 godziny i przez jakiś czas się go usilnie trzymalam, co było straszliwym debilizmem, bo glodzilam dziecko, a sama przy tym się męczyłam, bo ono wciąż płakało. To zaś spowodowało, że życzliwi wmowili mi, że mam mało pokarmu i powinnam dokarmiać mm. I w końcu uleglam. Dziś dziecko ma 4 miechy i muszę je dokarmiać mm, bo na moim mleku nie przybiera, jak trzeba. Jestem w stałym kontakcie z doradcą laktacyjnym i walczę o swój pokarm. Co do innych cudownych sugestii T.H. (w stylu odkładania do lozeczka) na szczescie miałam zbyt mało cierpliwosci. Ta pani może narobić szkód
Mamo, mocno trzymam za Ciebie kciuki! Wierzę, że wiedza, którą teraz posiadasz i fachowe wsparcie pozwolą Ci na całkowity powrót do karmienia wyłącznie piersią.
Jeśli ktoś po takiej dawce ciekawostek ma ochotę drążyć w Łatwym Planie dalej, niech zerknie na trzecią część… Będzie się działo. Stay tuned!
Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
Jak zwykle super sensowny, merytoryczny artykuł. Podczytywałam Tracy Hogg w ciąży, na szczęście jej rad nie wzięłam sobie do serca. Czekam z niecierpliwością na jutrzejszy wpis!
Też próbowałam stosować na początku rady Tracy Hogg… Zapisywałam godziny karmień, próbowałam wg Łatwego Planu układać noworodkowi życie i… tylko się wkurzałam, bo noworodek nie chciał żyć wg planu 😉 po jedzeniu szedł spać, zamiast określonego czasu aktywności i cóż miałam począć 🙂 dosyć szybko zdałam się na intuicję i od tego momentu uwielbiam być mamą – sama wiem, czego moje dziecko potrzebuje, oczywiście uzupełniam ciągle braki w wiedzy, ale wiem już, którzy autorzy piszą faktycznie sensowne książki i nie pozwalam zagłuszyć swojej intuicji babciom, ciotkom i innym życzliwym.
Przy okazji pozdrawiam moją Babcię, która KPI przez rok swoją pierwszą córkę, a drugą kilka miesięcy (później położna jej wmówiła brak pokarmu po zapaleniu piersi), w latach 60! Bez zamrażarki czy choćby lodówki.
Brawo za świetny wpis 🙂
Wielkie gratulacje dla babci! To musiało być trudne. Pozdrawiam 🙂
Ja też stałabym się „ofiarą Tracy Hogg”, gdyby nie moja intuicja, która podpowiadała mi uparcie, że z tym karmieniem to chyba nie do końca jest dobrze, skoro po 3 tygodniach karmienia zaczyna mi brakować mleka i Młody „leniwie” przybiera. Bardzo się bałam, że powtórzę scenariusz mojej mamy – karmiła mnie tylko 2 miesiące. Na szczęście miałam ogarniętą położną i w porę wróciłam do karmienia z obu piersi na jedno karmienie i teraz nie dość, że Młody świetnie przybiera, to zrozumiałam przede wszystkim, o co chodzi w kp na żądanie 🙂 A łatwy plan mogę sobie włożyć między bajki 😉
Świetny wpis! Dzięki. Ja po przeczytaniu Tracy Hogg miałam ochotę tę książkę spalić 😉 Mam tylko prośbę o jedno sprostowanie. Z Twojego tekstu wynika, że kolki to tylko problem zachodnich społeczeństw zepsutych poradnikami w stylu Hogg. Troszkę to krzywdzące i nie do końca prawdziwe. Mój syn miał kolkę od hiperlaktacji (i nie wiadomo czego jeszcze, bo nadal nikt w 100% nie jest w stanie określić przyczyny kolki u dzieci) i żółtaczkę z mleka matki 3 miesiące. Był noszony w chuście, karmiony na żądanie, tulony bez ograniczeń. Teraz ma 17mc i nadal karmiony jest praktycznie na żądanie, jeśli tylko jest możliwość. Wiem, że ten artykuł broni naturalnego karmienia i super, ale warto pamiętać, że kolki, żółtaczki i inne cudowności towarzyszą też dzieciom karmionym na żądanie, ALE nie zależnie od liczby nieprzespanych nocy i frustracji laktacyjnych – bilans zysków i strat zwykle wypada na korzyść karmienia piersią na żądanie.
Dziękuje, Kamilo! Nie napisałam, że dzieci karmione na żądanie nie mają kolek, tylko, że limitowanie karmień może w jakiś sposób wiązać się z tzw. kolką. Ale jej etiologia nie jest do końca znana i może być spowodowana przez inne czynniki (ostatnio czytałam, że w ogóle hasło „kolka” zawiera w sobie skrajnie różne diagnozy – od niedojrzałości neurologicznej, przez nadmierną podaż laktozy po ukryte problemy z karmieniem, więc używanie tego pojęcia nic nie wyjaśnia i jest kompletnie bez sensu).
Znasz mój wpis o hiperlaktacji? Co o nim sądzisz? http://www.wymagajace.pl/kleska-urodzaju-hiperlaktacja-a-sen-niemowlecia/
Pozdrawiam!
Ok, idę grać w totka 😀
Szkoda, że zamknęłaś posty pod poprzednią częścią. Powiem tak. Mam dwóch synów. Starszy szedł wg, Hogg młodszy wg tego co piszesz. Wyszło kiepsko, ale w drugim przypadku. Nie odrzuciłam Hogg, bo nie jest AP, ale z lenistwa. Największą katastrofą tego było zbyt szybkie zakończenie karmienia. Musiałam odstawić 1,5 roczniaka od piersi, bo przyzwyczajony do żądania rozbierał mnie ciągle i wszędzie. Nie pomogły tłumaczenia. Skończyło się na odstawieniu, choc tego nie chcieliśmy. Tak by nie było gdyby młodszy wiedział kiedy jest na to czas. Przy planie Hogg byłam szczęśliwą matką idącą wg AP. Bez jej planu byłam zrozpaczoną matką, która starała się utrzymać AP w ryzach, ale ze zmęczenia moja frustracja brała górę w całym domu.
I szkoda, że nie cytujesz tutaj słów Hogg o tym, że dziecko należy karmić gdy jest głodne. Gdy nie doje sobue lub ma skoki rozwojowe. I szkoda, że nie cytujesz, że najważniejsza jest systematyczność a nie godziny, które podaje w przybliżeniu.
Ja też idę grać w Totka.
Nie przebrnęłam przez ten rozdział. Przejrzałam po kilka zdań na stronie i dałam sobie spokój. Bo nie umiem rozpoznać „płaczu z głodu” i tak, stosuję pierś na uspokojenie 😛
Moim zdaniem artykuł jest napisany w dość agresywnej formie, bez
dogłębnego zrozumienia tej konkretnej książki oraz bez umiejętności czytania
książek o tematyce psychologicznej wogóle. Sama Pani Magdalena zresztą pisze że czytała książkę ze „złośliwą
dokładnością” – w książkach o tematyce psychologicznej nie chodzi o mega
dokładność. Chodzi o przeczytanie, zrozumienie i na bazie pozyskanej wiedzy
wyrobienie sobie własnej opinii. Ja tak właśnie zrobiłam, chociaż bardziej
korzystałam z kolejnej książki Tracy Hogg – Zaklinaczka dzieci (Język niemowląt
wydawał mi się zbyt pompatyczny). Przeczytałam całą, później jeszcze raz, a następnie
odłożyłam, przemyślałam i wróciłam do czytania, tym razem już tylko fragmentów,
które pasowały do mnie, do mojego trybu życia, do mojego spojrzenia na
macierzyństwo – każda z nas ma przecież inne. Niektóre rady wydawały mi się bez sensu, to
ich nie stosowałam. Równolegle czytałam inne książki, blogi i artykuły w necie.
Rad mądrych ludzi trzeba słuchać, ale własny rozum, intuicję i instynkt też trzeba
mieć i filtrować to co mówią a nie ślepo podążać (to tak jak niektórzy
wjeżdżają samochodami do jeziora bo tak ich GPS poprowadził).
Ja zdecydowanie jestem ambasadorką tej książki, nas uratowała, pomogła
poukładać życie codzienne w nowej sytuacji. I nie uważam, że te metody miały na
moje dziecko jakiś „miażdżący” wpływ – wręcz przeciwnie, i dziecko i mama były znacznie
spokojniejsze po wprowadzeniu zasad z tej książki, zarówno w
odniesieniu do niemowląt jak i starszych dzieci (dzięki „Językowi dwulatka” dziecko
bardzo spokojnie przeszło tzw bunt dwulatka).
Uważam, że chyba nie do końca Pani zrozumiała autorkę książki, albo z góry założyła sobie jakiś cel uchwycenia „strasznych” rzeczy o których by T. Hogg miała pisać.
Ja jestem zwolenniczką tego, że dziecku od początku trzeba wyrobić reguły, bo to daje podstawy do dobrego wychowania dziecka w późniejszych latach jego życia.
Wg Pani niemowlę powinno się kłaść spać kiedy ono tego chce, czy w takim razie 4-latka kładłaby Pani spać o północy, bo ono by tak chciało? Nie sądzę.
Dziecko os urodzenia musi mieć jakiś narzucony przez rodziców rytm dnia i powoli poznawać ich zasady.
Moim zdaniem książkę warto przeczytać i wyssać z niej dla siebie to co się chce.
Pani Magdo, piszę ten komentarz o 4.00 nad ranem, karmiąc moje pierwsze, cudne, czterotygodniowe dziecię (na żądanie) 😉 Świetne wpisy o książce, dziękuje 🙂 W ciąży przeczytałam tą książkę i byłam mocno przerażona po porodzie, że właściwie wszystko u nas dzieje się niezgodnie z zaleceniami pani Hogg. Jest karmienie na żądanie, jest noszenie, przytulanie i kołysanie po nocach, jest zasypianie na piersi- nie ma za to łatwego planu. Potem wyluzowałam i zdałam się na intuicje a nie na te porady. I jest dobrze 🙂 Ta książka wg mnie to jakiś chory przewodnik po tresurze noworodków i niemowlaków, ale do takich wniosków trzeba dojść samemu. Dziękuje za głos rozsądku i świetne wypunktowanie tych absurdów 🙂 pozdrawiam
Wlasnie zakonczylam czytanie ww pozycji Pani Hogg. Nie dobrnelam do trzeciego rozdzialu. Juz na stronie 55, proponowany Latyw Plan wykluczyl sie wg mnie ze Sztywnym Rygorem.
Pisze ten komentarz o godzinie 2:35 jako mama dwutygodniowego noworodka…. dziekuje za ten wpis i za fragment o tym, ze trzeba rodzicow a zwłaszcza matki uświadamiać o wielogodzinnych maratonach karmienia… zwłaszcza w nocy. Ja należę wlasnie do tej grupy. U mnie jeszcze jest problem z odkładaniem Malucha. Póki jest przy mnie nie ma problemu spi jak Suselek ale po odłożeniu wybudza sie i znowu płacze… nie wiem czy to tez normalne… prosze o pomoc i odpowiedz!
zerknij tu:
https://www.facebook.com/wymagajace/photos/a.829605927172682/1185051791628092/?type=3&theater
Dzieki za wpis, przekonalo mnie to zeby nawet nie patrzyc na ten tytuł
Ja nigdy nie kupiłam tej książki, chociaż też mi ją polecano. Obejrzałam kilka filmików na YT o tej książce i zobaczyłam zachwyty mam to aż mnie trzęsło. Jak matka może pod wpływem jakiejś książki tak traktować swoje dziecko i uważać, że dobrze robi i jest super mamą. I się tym chwali … Mój synek ma 2,5 miesiąca i nie wyobrażam sobie żeby go tak tresować