Jak pielęgnować pępek noworodka?

Jak pielęgnować pępek noworodka?

 

Kiedy zostajemy rodzicami i noworodek trafia w nasze ręce, możemy się czuć przytłoczeni. Zwłaszcza jeśli to nasze pierwsze dziecko. Wszystko jest nowe, nieznane. Trzeba poradzić sobie z płaczem malucha, nauczyć się karmienia i przewijania. Z zaciekawieniem i lekką obawą przyglądamy się zawartości pieluszki. Ostrożnie, a często nieumiejętnie, podnosimy i odkładamy malucha. 

Jakby tego wszystkiego było mało, noworodek w miejscu pępka ma sterczący twardy kikut pępowinowy, który trzeba jakoś pielęgnować. Tylko jak? 

Przy okazji drugiego otwarcia klubu dla rodziców Parentflix, zorganizowałam serię wywiadów z nowymi ekspertami klubu. Jeden z nich przeprowadziłam z Magdaleną Wilk – lekarką w trakcie specjalizacji z neonatologii, konsultantką laktacyjną i doradczynią chustonoszenia. Był on zatytułowany „Pierwsze dni z noworodkiem – porady neonatologa”. Poruszyłyśmy w nim temat pielęgnacji pępka. Poniższy tekst powstał w oparciu o naszą rozmowę. 

Jak pielęgnować kikut pępowinowy?

Aktualne stanowisko neonatologów zaleca tzw. suchą pielęgnację. Jak to wygląda w praktyce?

Samego kikuta nie myjemy. Ma się wysuszyć i odpaść. Należy natomiast dbać o higienę pierścienia skórnego wokół niego. Czym go przemywać? Na ten temat powstało mnóstwo teorii. Wpisz hasło w wyszukiwarkę, a przekonasz się, że każdy poleca co innego, a odradza wszystko inne. Tymczasem najlepiej sięgnąć po zwykłą wodę z łagodnym żelem/płynem/mydłem do mycia ciała dla niemowląt. Przemyty pępek wytrzyj do sucha czystym gazikiem. Wybierz taki, który nie będzie pozostawiał włókien. 

A co ze środkami antyseptycznymi? Dopóki nic niepokojącego się nie dzieje (pępek jest suchy, nie ma żadnej wydzieliny, nie śmierdzi), nie używaj ich. Spirytus, choć działa wysuszająco, może podrażniać skórę noworodka, a nawet przenikać do jego krwiobiegu. Niektóre łagodne spraye mogą z kolei wydłużać czas oddzielania się kikuta.

Kikut nie powinien być zawijany w pieluszkę. To dlatego pieluchy w najmniejszych rozmiarach często mają na środku specjalne wycięcie. Jeżeli go nie ma, po prostu zapnij ją nieco niżej i delikatnie wyciągnij kikut na zewnątrz. W gorące dni warto wystawić pępek na działanie powietrza. 

Jeszcze jedna przydatna informacja: nie musisz czekać na odpadnięcie kikuta, żeby zacząć układać maluszka na brzuchu. 

 

Czy sucha pielęgnacja oznacza brak kąpieli?

Nawet ten słodki, pachnący noworodek się brudzi, a każdy brud jest pożywką dla bakterii. Unikanie mycia w oczekiwaniu na odpadnięcie kikuta nie jest więc zalecane. 

Podczas kąpieli staramy się jednak nie zalewać pępka. Najlepiej po prostu nalać do wanienki mniej wody. Za odpowiednią głębokość obierz połowę wysokości leżącego ciała maluszka. Pamiętaj jednak, że jeśli wszystko ładnie się goi, drobne zamoczenie nie jest powodem do paniki. 

Wizja kąpieli mimo wszystko Cię przerasta? Zamiast omdlewać ze stresu, próbując jednocześnie nie moczyć kikuta i nie utopić wiotkiego, nietrzymającego główki człowieka, którego na dokładkę masz umyć… po prostu weź sobie mały ręczniczek, ciepłą wodę i łagodny środek myjący, połóż malucha na przewijaku i tam go przemyj. Z czasem poczujesz się pewniej i wtedy rozpoczniecie kąpielowe przygody.

 

Kiedy kikut pępowinowy powinien odpaść?

Wbrew oczekiwaniom niektórych rodziców, kikut wcale nie musi odpaść – i raczej nie odpadnie – w drugim czy trzecim dniu po urodzeniu. Średnio zajmuje mu to od czternastu do szesnastu dni, ale lepiej nie traktować tych dwóch tygodni jako pewniaka. Pępowiny mają różne grubości – te cieńsze szybciej wysychają i odpadają, grubsze – będą trzymać się dłużej. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, u chłopców kikut odpada często później niż u dziewcząt. 

Do trzeciego, czwartego tygodnia życia dziecka – nie musimy się zanadto przejmować sterczącym kikutem. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, coś cię niepokoi, najlepiej pokaż pępek położnej środowiskowej, która przyjdzie do Was z wizytą patronażową. Na pewno ma wyrobione oko i sporo doświadczenia w tym temacie. Natomiast jeżeli po upływie 28 dni od urodzenia dziecka kikut nadal nie zamierza odpadać – skonsultuj się z lekarzem. Czasami, choć rzadko, wymaga to interwencji chirurgicznej. 

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Książeczki o odpieluchowaniu – czy i jakie czytać?

Książeczki o odpieluchowaniu – czy i jakie czytać?

 

Czy książeczki mogą wspierać proces odpieluchowania? Jeżeli tak, to jakie wybierać? Czy są sytuacje, w których lepiej nie sięgać po książki? Oto wpis stworzony na podstawie mojej rozmowy z Karlą Orban. Nagranie tego spotkania znajduje się w bazie wiedzy klubu dla rodziców Parentflix. Znajdziesz w nim linki afiliacyjne do polecanych przez nas pozycji.

Czy warto czytać książeczki na temat odpieluchowania?

To zależy od naszego celu. Ogólnie rzecz biorąc, rodzice sięgają po takie książeczki w dwóch sytuacjach: 

  • kiedy chcą odpieluchować swoje dzieci i mają nadzieję, że książeczki pomogą dzieciom zrozumieć całą sekwencję toaletową oraz do czego służy nocnik,
  • jeśli coś z tym odpieluchowaniem idzie nie tak lub pojawiły się zaparcia i rodzice liczą, że te książeczki trochę oswoją temat, wyeliminują wstręt itp.

W drugim przypadku rodzice otrzymują zresztą sprzeczne rekomendacje. Szukając pomocy na forach i grupach, spotykają się zarówno z komunikatami typu: Tak! Oglądajcie książeczki, zachęcajcie, pokazujecie!, jak i z przestrogami, że książeczki wywołują presję i, w przypadku trudności, temat należy odpuścić w stu procentach. 

Czy można jednoznacznie powiedzieć, że w sytuacji fizjologicznego, normalnego odpieluchowania dziecka wykazującego oznaki gotowości książeczki będą OK, a kiedy pojawiają się zaparcia nawykowe, to wszystkie te książeczki powinny być schowane? 

Tak naprawdę warto raczej zaobserwować, w jaki sposób dziecko na nie reaguje. Być może kupiłaś_eś je, żeby wprowadzić dziecko do tematu nocnika, a ono nie chce ich czytać. Swój sprzeciw wyraża, rzucając książką, uciekając, przynosząc inne książki. 

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: to oznacza, że zaczynamy się robić natarczywi i tworzymy presję, której chcemy przecież unikać i przy temacie odpieluchowania, i przy temacie zaparć. 

Jest jeszcze jedna kwestia: umiar. Wyobraź sobie, że początkowo Twoje dziecko chce czytać daną książkę, ale Ty nie proponujesz już niczego innego. Nie ma momentu bez książki o kupie Jak dziecko mówi książka – to Ty mówisz kupa. W konsekwencji dziecko odtrąca książeczkę. Warto sobie wtedy powiedzieć: dobra, wystarczy.

Kiedy nie warto sięgać po książeczki?

Nie warto tego robić, jeśli to już nie działa. Próbowałaś pokazać taką książkę, ale coś nie chwyciło. Nie kupuj wtedy jeszcze drugiej, trzeciej, czwartej itd. Po prostu zostaw temat książek. 

Nie przydadzą się one również dzieciom, które wiedzą już, o co chodzi. Pytasz: Gdzie się robi siku i kupę?, a one odpowiadają, że na nocnik lub na toaletę. Taka książeczka nie będzie niczym nowym, a Ty zapętlisz się w temacie, zmęczysz materiał i doczekasz się tego, że ktoś, kto był neutralnie nastawiony, zrazi się do nocnika. Jeśli bowiem rodzice kręcą się wokół jakiegoś tematu, to często pokazuje dziecku, że sprawa jest straszna, trudna, poważna. Dzieci zaczynają się tym przejmować i u niektórych najbardziej naturalna rzecz urasta nagle do rangi problemu, wyzwania, trudności. 

Jak wybierać książeczki?

Przede wszystkim zwróć uwagę na to, w jaki sposób pokazywany jest proces odpieluchowania. Czy pojawia się zawstydzanie, karanie, porównywanie dziecka do starszych albo młodszych dzieci? Takie komunikaty w niczym nie pomagają (choć niestety dziecko nierzadko słyszy je od innych dorosłych).

To dotyczy wszystkich książek dla dzieci. Duży nacisk na bycie dzielnym, mężnym, niepłaczącym dzieckiem, niemarudzącym przedszkolakiem albo właśnie dzielnym, kupę do nocnika robiącym chłopczykiem, to sygnał, że coś jest nie tak. Można zmodyfikować treść a vista albo po prostu nie kupować takich pozycji. 

Czy kupiłabyś sobie poradniki, które mówią: Nie bądź sobą, bądź kimś innym albo Jak nic nie czuć i być w ogóle kozakiem? A może Wychowaj sobie męża w tydzień? Nie kupujemy takich książek, bo chcemy być traktowane_ni z szacunkiem. Tymczasem w niektórych książkach dla dzieci dominuje mocno naciągany motyw Wszystko jest w porządku – i to się bardzo ciężko czyta. Dzieci wyczuwają propagandę: miało być fajne, rodzinne czytanie książki, a tu nagle wjeżdżają duzi chłopcy, którzy robią siku i wszystko ogarniają. Nuda.

Ba! Może to być szczególnie trudne dla dzieci, które cierpią na problem moczenia lub zaparć nawykowych. Jeśli myszka, kotek, małe dzieciaczki ogarniają, a ja nie, to chyba coś ze mną jest nie tak…?  Taka narracja może mieć negatywny wpływ na samoocenę dziecka.

 

Czy książeczki są niezbędne?

Dzieci mają różne potrzeby. Czasem najstarsze dziecko w rodzinie będzie bardziej skupione na książeczkach, a młodsze rodzeństwo po prostu zaspokoi się naśladownictwem. 

Tak naprawdę rozwój po prostu upomni się o swoje. 

Warto natomiast zwrócić uwagę na normalizację tematu fizjologii i w tym książeczki mogą pomóc. 

Przy okazji odpieluchowania zastanów się, czy wstydzisz się wpuścić (małe) dziecko do toalety, gdy sama z niej korzystasz. Czy ono ma szansę zobaczyć, co tam się dzieje? (Rodzice hajnidów są zwolnieni z odpowiedzi ;)). A co z nazewnictwem? Idziesz zrobić TO czy kupę? Dziewczynki mają TO czy… no właśnie – jak się u Was mówi na narząd, którym siusia dziewczynka? Dobrym sposobem na przełamanie się jest… nagranie się. Niekoniecznie od razu na Insta Stories ;). Poćwicz te słowa sam_a przed sobą, w końcu się osłuchasz, przyzwyczaisz.

Książeczki o odpieluchowaniu – nasze opinie

Nocnik nad nocnikami, Alona Frankel

Jest to jedna z popularniejszych książek. Istnieje w dwóch wersjach: o dziewczynce i o chłopczyku. 

Problematyczny okazuje się tu… staroświecki kształt tytułowego nocnika. Ma on niewiele wspólnego z tymi nocnikami, które nasze dzieci widują. Naprawdę ze świecą takiego szukać! Wygląda on bardziej jak garnuszek lub duży kubek. Syn Karli zapytał kiedyś, dlaczego ten chłopiec z książeczki robi siku do garnka.

Swoją drogą, takiego nocnika na pewno nie polecam ;). O wybieraniu nocników przeczytasz w tym wpisie. Okazuje się bowiem, że można kupić nocniki lepiej i gorzej przystosowane do dziecięcej anatomii i fizjologii.

Są też pozytywy. Książeczka mówi o tym, że ma się pupę z dziurką do robienia kupki, a jest to coś, o czym wiele dzieci nigdy w życiu nie słyszało! Wydaje się to oczywiste, ale dzieciom pupa kojarzy się zwykle z pośladkami, a nie z odbytem. To może być dla nich bardzo odkrywcze. Szczególnie dla dziewczynek.

Poza tym w książeczce jest normalizowana wpadka. Nie używa się nawet tego słowa. Czytamy: Potem zrobił i siusiu i kupkę, ale niezupełnie do nocnika i Mama zmieniła mu pieluszkę. Koniec historii. Nie ma moralizowania ani zawstydzania. 

Mimo wszystko nie przepadam za tą książką. Dlaczego? Ponieważ podpowiada niektórym dzieciom, do czego nie służy nocnik. Moja córka długo uważała, że nocnik jest po prostu do robienia siusiu i kupy. I tyle. Nie miała żadnych pomysłów, żeby bawić się z nocnikiem: nie wkładała go na głowę, nie kładała niczego do środka, nie jeździła nim po całym mieszkaniu itd. Wszystko zmieniło się wraz z zakupem tej książki. Szybko okazało się, że strony dotyczące tego, do czego nie służy nocnik – są najciekawsze. Zapamiętała, że dziewczynka wkładała nocnik na głowę, że kotek pił z nocnika, że nocnik to wazon na kwiaty albo wanienka dla ptaków. Ot, cały morał. Ten problem pojawia się zresztą w wielu książeczkach o odpieluchowaniu. Jeśli natomiast Twoje dziecko i tak miewa już tego typu pomysły – gorzej raczej nie będzie ;).

Kicia Kocia i Nunuś. Na nocniku, Anita Głowińska

Są tu dwie rzeczy, które zgrzytają.

Po pierwsze Kicia Kocia daje swojemu bratu książeczkę, gdy on siedzi na nocniku. Dlaczego miałaby mu cokolwiek dawać? Na nocnik idzie się zrobić siku/kupę, a nie oglądać tam bajki, książki czy bawić się zabawkami. Nie dajemy książeczek do przesiadywania na nocniku. Nie bierzmy przykładu z Kici K.

Wielu_e z nas było odpieluchowywanych poprzez przesiadywanie na nocniku i czekanie aż coś się wydarzy. Wiele dorosłych osób ma do tej pory rytuał bardzo długiego przebywania w toalecie. Każdy fizjoterapeuta uroginekologiczny powie Ci, że taki nawyk źle wpływa na mięśnie dna miednicy. Warto mieć tego świadomość i spróbować powoli zmieniać swoje zwyczaje, a przy okazji nie wpajać ich swojemu dziecku. 

Takie obrazki w książce zdają się pokazywać, że czytanie w toalecie jest normalne.

Po drugie, pojawia się element pochwały za zrobienie siusiu do nocnika. Co z tym zrobić?

Odpowiedź jest prosta. Kiedy widzisz coś niepokojącego w książeczce, którą generalnie lubisz, ale jakiś jeden element Ci nie leży, nie musisz czytać tego, co tam jest napisane. W tej książeczce tak naprawdę nie widać, że Kicia Kocia klaszcze. Można tego zwyczajnie nie czytać, przemilczeć, zmienić treść.

Tosia i Julek robią siku, Magdalena Boćko-Mysiorska

Gdy ktoś z moich znajomych wydaje książkę, ja się stresuję. Jeśli czuję się z kimś emocjonalnie związana, bardzo dobrze komuś życzę, lubię kogoś, to chciałabym, żeby pierwsza książka napisana przez tę osobę była naprawdę super. Boję się. Czy jeśli ktoś mnie zapyta o informację zwrotną, to czy będę musiała świecić oczami, żeby nie obrazić bliskiej mi osoby, nie podciąć jej skrzydeł? 

Muszę przyznać, że kiedy przyjechała do mnie książka Magdaleny, odetchnęłam z ulgą! Kamień mi spadł z serca, ponieważ seria książek jej autorstwa jest po prostu bardzo dobra. Jest to zresztą zdanie wielu znajomych psychologów i psycholożek, a także licznych rodziców. 

Tosia i Julek robią siku to część serii książek o bliźniętach – Tosi i Julku. W serii znajdziecie także książeczkę o adaptacji przedszkolnej (prawdopodobnie jedyną sensowną w naszym kraju) czy o kąpaniu. 

W części o siusianiu, Tosia ogarnęła tematy nocnikowe, a Julek nie ogarnął. I to jest OK. Na końcu znajdziecie dwie strony dla rodzica: na czym polega odpieluchowanie, na co się przygotować, jak komunikować, kiedy coś pójdzie nie tak itd. 

Pewnie znowu dyskutowałabym nad bawieniem się nocnikiem, ale to taka malutka uwaga, temat nie rozciąga się na kilka stron, jak w przypadku Nocnika nad nocnikami. Jest to książka która nie wywołuje trudnych emocji. Polecam. Możecie ją kupić np. tutaj. 

Do momentu, w którym w mojej kolekcji pojawiła się książka Magdaleny Boćko-Mysiorskiej, najsensowniejszą książeczką o odpieluchowaniu, jaką znałam, była Marysia żegna pieluszkę Nadii Berkane. 

 
Książki o kupie

Są takie książki, które traktują o kupie. Mają one za zadanie znormalizować temat kupy. Na ogół nie ma w nich nocnika, tylko na przykład różne rodzaje bobków, które robią zwierzęta. Słowo kupa jest w nich odmienione przez wszystkie przypadki. 

Przydadzą się one nie tylko dzieciom, które żegnają się z pieluszką, ale także np. czterolatkom, które uwielbiają rozmowy o odbytach i wszelkich wydzielinach. Tobie natomiast pozwolą z dużą lekkością podejść do tego specyficznego etapu rozwoju ;). 

Jedną z takich książek jest Kupa w zoo. Pokazuje ona, że wydalanie jest częścią fizjologii, a ta ostatnia jest całkowicie w porządku. Takie sprawy jak rzadka kupa (absolutny hit w domu Karli ;)) są tutaj znormalizowane. 

W książkach o kupie stosunkowo rzadko znajdziesz moralizowanie, bo nikt by nie wpadł na to, żeby dawać nagrodę lwu za zrobienie kupy. I to może odczarować temat – również wśród rodziców, dla których wypróżnianie się jest tematem tabu. Warto pamiętać, że dzieci przejmują od nas skrępowanie różnymi tematami. 

Inne książki o kupie:

Wielki Konkurs Kup

Ale kupa! Co masz w pieluszce?

Kupa: przyrodnicza wycieczka na stronę

Mała książka o kupie

 Chce mi się kupę

 

 

Książki o odpieluchowaniu dla rodziców

Tu, niestety, nie ma co polecić. Ktoś kiedyś zapytał mnie w grupie FB, co sądzę o pewnej książce. W ramach odpowiedzi wrzuciłam dwa, trzy cytaty. Nie musiałam ich za bardzo komentować. Każdy w miarę rozsądny rodzic wiedział, że to się w ogóle nie trzyma kupy (nomen omen). Często przestrzegam przed kopiowaniem wzorców z artykułów czy książek, głównie amerykańskich. Pisałam o tym choćby w artykule o Tracy Hogg. Amerykańskie trendy wychowawcze nie są szczególnie warte naśladowania. Dość powiedzieć, że USA i Australia są kolebką treningu snu, wypłakiwania i innych przemocowych praktyk. Wiąże się to w pewnej mierze z faktem, że Stany Zjednoczone, jako jedyny rozwinięty kraj, nie gwarantują kobietom płatnego urlopu macierzyńskiego. Po sześciu tygodniach bezpłatnego urlopu, mamy wracają do pracy.

 

Na koniec ważna uwaga. W przypadku zaparć nawykowych i problemów z moczeniem – książeczka, poradnik ani nawet kurs nie wystarczy. Pamiętaj, żeby zacząć od konsultacji z lekarzem. Wsparcie psychologiczne dziecka leczonego jest natomiast nieocenione.

 

Rzetelną wiedzę na temat odpieluchowania znajdziecie w moim kursie „Odpieluchowanie bez stresu”!

Groźny arsen w żywności dla niemowląt

Groźny arsen w żywności dla niemowląt

 

Napoje roślinne w diecie niemowląt i małych dzieci są świetnym urozmaiceniem jadłospisu i mogą zastępować mleko na diecie wegańskiej lub eliminującej białka mleka krowiego. Do ukończenia 1 roku życia postaraj się jednak wybierać dla dziecka te produkty, które nie są wzbogacane w wapń oraz nie zastępuj nimi mleka kobiecego lub modyfikowanego. Po roku możesz, a nawet zalecam proponować je w wersji z wapniem. Praktycznie wszystkie rodzaje napojów roślinnych (sojowe, owsiane, migdałowe itp.) będą dla Twojego dziecka bezpiecznym wyborem. Wyjątek stanowi napój ryżowy. Nie jest on zalecany i do ukończenia 5 roku życia dziecka nie powinien pojawiać się w jego diecie i to w żadnej formie – zarówno do picia jak i w postaci dodatku do potraw. Dlaczego?

Winowajcą jest pierwiastek – arsen.

Arsen występuje naturalnie w wodach gruntowych, powietrzu oraz glebie i z tego miejsca przedostaje się do różnych roślin, m.in. zbóż. W przyrodzie występuje w dwóch formach – organicznej oraz nieorganicznej. Wiadome jest, że ta druga forma pierwiastka jest dla człowieka bardziej toksyczna. Został on nawet zakwalifikowany jako czynnik rakotwórczy przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem. Arsen obecny w diecie człowieka przez dłuższy czas, w ilościach nadmiarowych może powodować zwiększenie ryzyka wystąpienia różnych nowotworów, w tym skóry, pęcherza, płuc, nerek, wątroby i prostaty. Żywność i woda są głównymi drogami narażenia na arsen, dlatego szkodliwe działanie dotyczy głównie mieszkańców Chin, czy Bangladeszu, gdzie poziom arsenu w wodzie pitnej jest bardzo wysoki. 

Uwaga, najbardziej narażoną na szkodliwe działanie arsenu grupą ludności są niemowlęta!

W 2014 roku EFSA opublikowała analizę narażenia na spożycie arsenu przez Europejczyków. Ustalono, że ekspozycja na 0,3-8,0 mcg arsenu/kg masy ciała na dobę może zwiększać ryzyko zachorowania na raka płuc lub skóry o 1% (1 na 100 osób). Najlepiej więc, aby dawka arsenu, na którą jesteśmy narażeni była mniejsza od dolnej granicy przedziału. Badanie wykazało, że dorośli są narażeni średnio na 0,09-0,38 mcg arsenu/kg m.c. na dobę, a dzieci na 0,2-1,37 mcg arsenu/kg m.c./dobę.

Ponadto trzeba przyznać, że w diecie niemowląt dość często występują przetwory wyprodukowane z ryżu (np. kleik, kaszki czy wafelki ryżowe). Nierzadko też zapomina się o urozmaiceniu diety i proponuje te produkty dziecku codziennie. Mając na uwadze, że niemowlęta mają dużo mniejszą masę ciała niż osoby dorosłe, można stwierdzić, że ryzyko w tej grupie jest po prostu większe. 

Ryż i przetwory, które z niego powstają są produktami najbardziej zanieczyszczonymi arsenem. Przyczyną tego jest fakt, że ryż akumuluje około 10 razy więcej arsenu niż inne zboża. Zawartość formy nieorganicznej w surowym ryżu może wynosić od 0,1 do 0,4 mg/kg suchej masy. Oczywiście ilość arsenu w produktach może być różna, a zależy ona od odmiany, miejsca uprawy czy metody obróbki. Warto wspomnieć, że kumulacja arsenu dotyczy zarówno upraw konwencjonalnych jak i organicznych – zatem w produktach ekologicznych także będzie on występował. 

Czy to oznacza, że musisz wyeliminować całkowicie ryż i przetwory z diety dziecka?

Odpowiedź brzmi – nie. 

Oczywiście, nie jest zalecane opieranie diety niemowlaka wyłącznie na ryżu i jego przetworach, niemniej jednak jego okazjonalna propozycja, raz na jakiś czas, np. zwyczajnie, jako dodatek do obiadu nie powinna budzić Twojego niepokoju.

Napój ryżowy jest produkowany z ryżu brązowego, który kumuluje największe ilości tego pierwiastka. Z tego właśnie powodu ten zamiennik mleka nie jest dobrym wyborem dla niemowląt. Samego ryżu, jak już wyżej wspomniałam nie trzeba wykluczać z diety, pamiętaj jednak o 4 ważnych zasadach:

  1. Ryż i jego przetwory (płatki, kleiki, kaszki, wafle ryżowe) mogą występować w diecie dziecka jednak nie powinny być jej stałym elementem. Zwróć uwagę na to ile tego typu produktów podajesz dziecku i jak często.
  2. Zadbaj o różnorodność i urozmaicaj dietę. Proponuj dziecku ryż na przemian z innymi zbożami np. kaszą gryczaną czy jaglaną. To samo dotyczy płatków i przetworów – zamiast nich możesz podawać płatki owsiane lub kukurydziane.
  3. Zwróć uwagę na obróbkę termiczną ryżu – jego płukanie i gotowanie w dużej ilości wody (zalecana proporcja to 6:1) efektywnie obniża zawartość arsenu.
  4. Do 5 roku życia dziecka nie podawaj do picia napoju ryżowego. Nie wykorzystuj go również w formie dodatku np. do placuszków lub naleśników.

 

Źródła:

  1. https://efsa.onlinelibrary.wiley.com/doi/epdf/10.2903/j.efsa.2014.3597 
  2. https://link.springer.com/article/10.1007/s11356-019-07552-2
  3. https://www.espghan.org/knowledge-center/publications/Nutrition/2015_Arsenic_in_Rice

 

Chcesz wiedzieć, w jaki sposób dieta dziecka wpływa na to, jak wyglądają Wasze noce? Sprawdź szkolenie „Żywienie dziecka a sen".