Dzieci pod opieką babci – jakie wyzwania stoją przed Tobą?

Dzieci pod opieką babci – jakie wyzwania stoją przed Tobą?

W naszej kulturze często powierzamy opiekę nad dziećmi ich dziadkom. Jeśli mieszkasz z dala od własnych rodziców czy teściów, być może z zazdrością słuchasz historii o tym, jak inni zlecają swoim emerytowanym rodzicom odbiór dziecka z przedszkola, pieczę nad przeziębionym szkrabem czy też funkcję pełnoetatowych opiekunów. I to za darmo!

 

Jak pewnie wiesz, nie ma rozwiązań idealnych i to także – mimo niewątpliwych zalet – idealnym nie jest. Jakie zatem potencjalne wyzwania niesie za sobą powierzenie opieki nad dzieckiem babci lub dziadkowi? 

 

(Treść poniższego artykułu pochodzi z książki „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?” autorstwa Karli Orban).

 

Wpływ na prywatne relacje

Największą trudnością, z jaką wiąże się wykonywanie jakiejkolwiek pracy na rzecz członków rodziny, jest mieszanie się wątku zawodowego i rodzinnego. Ewentualne konflikty i zakończenie współpracy mogą rzutować na prywatną relację między babcią a rodzicami, a w konsekwencji między dziadkami a wnukami. Jednocześnie to, co dzieje się na gruncie rodziny, wokół tematów niezwiązanych z maluchem, może się przekładać na atmosferę w trakcie opieki i komfort obu stron. W rodzinach wielopokoleniowych, układających życie rodzinne pod jednym dachem, opieki nad dziećmi w zasadzie nie da się uniknąć, więc tym istotniejsze są dobra komunikacja i otwartość na siebie nawzajem.

 

Odmienne wizje

Nie w każdej rodzinie uda się zachować równowagę pomiędzy angażowaniem babci w wychowanie wnucząt i odrębnością młodej rodziny. To trudny temat także dla dziadków: czasem mówią, że choć przypisuje im się odpowiedzialność za dziecko pozostawione pod ich opieką, nie pozwala się na podejmowanie żadnej autonomicznej decyzji (zero wpływu, dużo odpowiedzialności) nawet w bardzo błahych sprawach jak ubranie malucha na dwór. W zgodnym dzieleniu się opieką może przeszkadzać inny styl wychowawczy – mniej lub bardziej autorytarny czy demokratyczny, często wynikający z różnic pokoleniowych. Zdarzają się także różnice informacyjne: w ciągu ostatnich dwóch czy trzech dekad rodzice zyskali niespotykany dotąd dostęp do specjalistycznej wiedzy. Nierzadko to, co zaleca się dzisiaj (np. rozszerzanie diety po 6. miesiącu życia dziecka), kłóci się z rekomendacjami z naszego dzieciństwa. Nie jest to łatwe dla żadnej ze stron. Naszym mamom i teściowym trudno jest przyjąć, że mogłyby działać na niekorzyść dzieci, robiąc to, co „sprawdziło się” kiedyś, i mogą odbierać nowe informacje jako krytykę swoich dotychczasowych działań. Dlatego też stała pomoc babci może wymagać wypracowania zupełnie innych stylów komunikacji, otwartości na wartości i potrzeby drugiej strony oraz uznania Waszej odrębności jako rodziców. Jeżeli czytasz to zdanie i myślisz, że jest Wam bardzo daleko do podobnego miejsca w relacji, zaangażowanie babci może być momentem przełomowym w pozytywnym i negatywnym znaczeniu. Konflikt stwarza okazję do szczerej rozmowy i zmierzenia się z nienazwanymi mechanizmami w rodzinie, a w rezultacie może przynieść nową jakość. Nierzadko po drodze wywołuje „stan zapalny”, nieprzyjemny dla obu stron. Bywa, że prowadzi do wycofania się z kontaktów.

Określenie ram współpracy

W niektórych rodzinach wystosowanie jakiejkolwiek prośby kojarzy się z wydawaniem poleceń i wzbudza duży dyskomfort: do jakiego stopnia i w jaki sposób mogę mówić własnemu rodzicowi, co robić? Czy w ogóle mogę prosić, żeby babcia wyprowadziła dziecko na dwór, i domagać się tego, jeśli sama nie widzi takiej konieczności? Mimo że opieka niani i babci ma wiele punktów wspólnych, nie da się ukryć, że bycie w relacji prywatnej, a nie zawodowej, zmienia optykę i uruchamia nieco inne emocje. Uzgadnianie ram współpracy może być także trudniejsze, jeśli babcia nie pobiera za swoją pracę wynagrodzenia. Czasem zdarza się, że taki układ prowadzi do poczucia emocjonalnego zobowiązania i długu: ja pomagam wam w opiece, wy powinniście w związku z tym… Aspekt dobrowolności jest ogromnie ważny, bo podstawową przyczyną konfliktów jest to, że któraś ze stron zgodziła się na tę formę opieki, by nie urazić odmową drugiej lub mając zupełnie inne wyobrażenie, jak ta współpraca miałaby wyglądać. Dobrowolność obejmuje was wszystkich: jeśli twój partner nie wyobraża sobie codziennej obecności teściowej w swoim domu lub ma z nią bardzo napięte stosunki, pomijanie jego dyskomfortu z nadzieją, że pewnie „jakoś się dograją”, może zostać odebrane jako bycie ignorowanym.

 

Czy nadąży za maluchem?

Wielu rodziców ma również wątpliwości, czy babcia podoła wyzwaniom opieki nad bardziej wymagającymi maluchami. Czy będzie w stanie zapewnić wystarczająco dużo ruchu i aktywności? Różnica w sposobie spędzania wolnego czasu jest w zasadzie naturalna, bo w końcu każdy z nas ma swoje indywidualne preferencje i pomysły na zaangażowanie uwagi małego dziecka, ale niektórzy rodzice są świadomi tak głębokich różnic między temperamentem babci a malucha, że z troski o któreś z nich nie wyobrażają sobie takiego scenariusza.

 

Jakie pytania warto zadać sobie i partnerowi, zanim zaangażujecie babcię w opiekę?

  • Czy dla obu stron będzie to w pełni dobrowolne rozwiązanie? Czy wszyscy się na nie zgadzają?
  • Czy w naszej rodzinie rozmawiamy otwarcie o tym, co trudne, i możemy wyrażać swoje obawy?
  • Czy w towarzystwie rodziców nadal jesteśmy w kontakcie ze sobą i dbamy o uwzględnianie partnera/partnerki?
  • Jak odbieramy mamę/teściową w kontakcie z dzieckiem? Czy odczuwamy spokój, gdy widzimy ich razem, czy też większość czasu jesteśmy w napięciu?
  • Czy mama/teściowa widzi w nas kompetentnych rodziców i jest otwarta na nasze potrzeby i zdanie?

 

Wielu wyzwaniom można sprostać dzięki otwartej komunikacji. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym, jak dbać o zdrową relację z własnymi rodzicami lub teściami w kontekście opieki nad dziećmi – sięgnij po książkę „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?”.

 

Jesteś na urlopie macierzyńskim? Zastanawiasz się, co dalej? Zamów książkę Karli Orban:

Jedna rzecz o bilansowaniu

Jedna rzecz o bilansowaniu

Czy pamiętasz, jak dużo badań krwi robi się kobiecie, kiedy jest w ciąży? Ciągle powtarza się pobieranie krwi brrr! Robi się to między innymi po to, żeby wykonać tzw. morfologię – ginekolodzy chcą szybko wykryć, czy u ciężarnej nie pojawiła się anemia z niedoboru żelaza. Ma to sens, ponieważ nieleczona anemia może poważnie zaszkodzić i kobiecie, i dziecku.

Jednak czy potem, po porodzie, ktoś zwrócił Ci uwagę na żelazo? Nie tylko na to, jak ważne jest żelazo dla kobiety w połogu, ale też na to, jak istotny to składnik w trakcie rozszerzania diety niemowląt? Mnie niestety nie. Mówiono, jak ważne są warzywa, owoce, kasze czy nawyk picia wody… Nawet w oficjalnych zaleceniach żywieniowych znalazłam tylko jedno zdanie: Należy podawać pokarmy zawierające żelazo – i na tym skończyło się podkreślanie tego, jak istotny to składnik. A szkoda, bo każdy z dietetyków, którego później poznałam, zwracał mi uwagę na żelazo w posiłkach uzupełniających.

Błędem, który popełniłam podczas rozszerzania diety, był brak świadomości tego, że w całej zabawie związanej z bilansowaniem diety niemowląt zdecydowanie najważniejszą rzeczą jest podawanie produktów bogatych w żelazo.

Dzieci rodzą się z zapasami żelaza, które wystarczają im na mniej więcej pierwsze sto osiemdziesiąt dni życia – pod warunkiem, że zdołały te zapasy zgromadzić w życiu płodowym. Wśród grup ryzyka rozwoju anemii z niedoboru żelaza, czyli wśród dzieci, które rodzą się ze zbyt małymi zapasami żelaza, wymienia się:

  • dzieci urodzone przedwcześnie (ponieważ zapasy żelaza gromadzą się pod koniec ciąży);
  • dzieci z niską masą urodzeniową;
  • dzieci matek, które w czasie ciąży miały niedobór żelaza lub cukrzycę;
  • dzieci, którym zbyt szybko przecięto pępowinę po urodzeniu.

Dzieci z grup ryzyka mogą otrzymać od lekarza zalecenie suplementowania żelaza nawet od pierwszych dni życia. 

U dzieci, które nie należą do grup ryzyka, z dnia na dzień zapasy żelaza robią się coraz mniejsze. W okolicach sto osiemdziesiątego dnia życia my – rodzice – wkraczamy z rozszerzaniem diety, unikając w ten sposób anemii z niedoboru żelaza. Oczywiście pod warunkiem, że nie popełniamy mojego błędu.

Jedna z najważniejszych zasad, dotyczących bilansowania posiłków w trakcie rozszerzania diety, to: w każdym posiłku i każdej przekąsce powinno znajdować się źródło żelaza. W każdej, nie tylko dwa razy dziennie. W każdej. Dlaczego to ważne? Dlatego, że w żywieniu dzieci istnieje podział odpowiedzialności. Oznacza to, że to opiekun decyduje czy, co i w jakiej formie poda dziecku do jedzenia, a dziecko decyduje, czy i co z tego zje. Jeśli źródła żelaza znajdują się w każdym z trzech czy pięciu serwowanych dziennie posiłków, to jest duża szansa, że dziecko dostarczy sobie żelaza przy okazji któregoś z nich. Jeśli podajesz żelazo w ramach tylko jednego posiłku – np. podwieczorku – wzrasta ryzyko, że dziecko danego dnia nie dostarczy sobie żelaza, bo akurat nie będzie miało ochoty na podwieczorek.

Oczywiście nie jest tak, że jeśli nasze dziecko przez tydzień nie będzie otrzymywało produktów bogatych w żelazo, to wystąpi u niego anemia. Na szczęście niedobory nie pojawiają się tak szybko. Sprawa jest jednak istotna, ponieważ anemia z niedoboru żelaza jest nie tylko zaburzeniem hematologicznym. Jej skutki są znacznie rozleglejsze i sięgają sfery poznawczej, społeczno-emocjonalnej i ruchowej, a także wpływają na regulację snu i czuwania. Dzieci z anemią z niedoboru żelaza śpią płycej i częściej się wybudzają. Więcej przeczytasz w tym artykule.

Gdzie znajdziemy żelazo? W produktach pochodzenia zwierzęcego występuje żelazo hemowe, które jest najlepiej przyswajane. Mowa głównie o mięsie, podrobach, rybach, w mniejszym stopniu – o jajach. W produktach roślinnych znajduje się żelazo niehemowe, które przyswaja się nieco gorzej. Nie oznacza to, że dziecko niejedzące mięsa (któremu mięso nie smakuje lub pochodzące z wegetariańskiej rodziny) będzie wymagało suplementacji żelaza. Zbilansowana dieta bezmięsna może zaspokajać zapotrzebowanie na żelazo. Pomocne jest podawanie produktów takich jak warzywa strączkowe, zielone warzywa, amarantus czy nasiona sezamu. Bardzo ważne jest podawanie źródeł żelaza w odpowiednim towarzystwie. Są bowiem substancje, które utrudniają jego wchłanianie i takie, które mu sprzyjają – jak np. witamina C. 

 

Kiedy dzieciom jest trudniej się dzielić? Część 2

Kiedy dzieciom jest trudniej się dzielić? Część 2

 

Jeśli jeszcze nie czytałaś pierwszej części wpisu o tym, kiedy trudniej jest się dzielić dzieciom, to zapraszam Cię TUTAJ.

Sposób, w jaki opiekunowie oraz rodzeństwo traktują dziecko, wpływa na jego chęć do dzielenia się. Warto zadbać o odpowiednią atmosferę i troszczyć się o emocje dziecka.

 

  • Dziecko doświadcza za mało empatii wobec samego siebie

Trudniej jest się dzielić dzieciom, które często słyszą nie dam ci tego!, kiedy one czegoś potrzebują, czegoś chcą lub o coś proszą. Samo miękkie odmawianie też nie wystarczy, jeżeli po odmowie jesteśmy zamknięci, odcięci emocjonalnie i nie obchodzi nas jak dziecko sobie radzi – dlaczego płaczesz? Kluczem do sukcesu jest więc miękka odmowa – nie dam ci tego, bo to jest moje/drogie/kruche/niebezpieczne i nie chcę, żebyś się tym bawił – i wsparcie dziecka w emocjach związanych z odmową.

Ważny jest też przykład – dzieci uczą się obserwując nas, kiedy się dzielimy i nie dzielimy różnymi rzeczami.

 

  • Granice dziecka nie są szanowane

Im więcej mamy takich sytuacji, w których nie wypowiedziane przez dziecko, nie jest poszanowane, tym trudniej jest się uczyć dziecku, że inni ludzie też mają potrzeby, które stoją za ich sprzeciwem, ale dobrze byłoby je uwzględnić.

Unikajcie mówienia masz to dać i tyle, wyrywania czegoś z rąk, żeby dać to innemu dziecku, czy wyrywania czegoś naszemu dziecku, żeby to oddać właścicielowi.

 

  • Dziecko ma niskie poczucie własnej wartości

Jeśli dzieci doświadczają braku empatii i braku poszanowania granic, mogą mieć trudności z poczuciem własnej wartości. Te dzieci nie wiedzą, że mogą rozmawiać z innymi ludźmi o tym, czego chcą i czego nie chcą, w innej formie niż agresja albo bronienie się. Więc kiedy ktoś tylko podchodzi i kładzie rękę na ich zabawce, od razu krzyczą nie!, rzucają się, uderzają, popychają kogoś. Tego typu zachowanie wychodzi z przekonania, że tylko ten kto ma siłę, może coś na przykład zatrzymać. W takiej sytuacji pracujemy nie nad tym, żeby dziecko chciało się dzielić tylko, żeby poczuło, że ma prawo powiedzieć nie i to nie zostanie wysłuchane.

 

  • Dziecko nie czuje się bezpiecznie

Czasami dzieci bardzo kontrolują swoją własność, bo nie czują się bezpiecznie. Może się tak zdarzyć, kiedy ktoś nas odwiedza. Dla nas, dla dorosłych, jest to sytuacja dobrze znana i jest dla nas oczywiste, że obce dzieci nie wezmę niczego z naszego domu i nie zabiorą do siebie (bo dorośli będą tego pilnować). Ale nasze dzieci tego nie wiedzą i mogą nie czuć się bezpiecznie. Podobnie, jeśli mają takie rodzeństwo, które podbiera im z pokoju różne rzeczy, nie mówi o tym i zabiera do siebie. Tam, gdzie nie jest bezpiecznie, bo ktoś ma w zwyczaju zagarniać rzeczy bez pytania, tam jest też mniej chęci do tego, żeby się dzielić. Chciałabym, żeby w takiej sytuacji Wasze dzieci usłyszały od Was, że ich brak chęci do dzielenia się to naturalne zachowanie. Chodzi o to, żeby dzieci wiedziały, że kiedy nie czują, że ktoś gra w porządku, to zrozumiałe jest, że nie chcą mu pożyczać różnych rzeczy i nie chcą żeby ten ktoś z nich korzystał. 

Zwróćcie uwagę też na to, że często w dzieleniu się, odwrotnie niż w pożyczaniu czegoś, bardzo mało uwagi poświęcamy temu, żeby ktoś się na to w ogóle zgodził. 

 

  • Otoczenie nie sprzyja dzieleniu się

Kiedy w otoczeniu jest mniej swobody w dysponowaniu rzeczami, bo na przykład wszystko jest wspólne lub wszystkie zabawki należą do rodzeństwa, dzieciom może być trudniej się dzielić. W takiej atmosferze dzieci mogą zagarniać swoją własność, żeby pokazać, że mają potrzebę posiadania.

 

To już ostatni z serii artykułów dotyczących dzielenia się. Ich autorką jest Karla Orban – psycholog, trenerka empatycznej komunikacji, a prywatnie mama trojga dzieci.

 

Masz więcej niż jedno dziecko lub spodziewasz się rodzeństwa dla swojego malucha?
Kliknij w obrazek i zapisz się na listę zainteresowanych kursem:

Kiedy dzieciom jest trudniej się dzielić? Część 1

Kiedy dzieciom jest trudniej się dzielić? Część 1

 

Chciałabyś, żeby Twoje dziecko dzieliło się jedzeniem i zabawkami z rodzeństwem i/lub innymi dziećmi, ale ono nie chce? Żeby lepiej je zrozumieć, warto zastanowić się nad tym, w jakich sytuacjach trudniej jest się dzielić. A potem zadbać o to, żeby warunki sprzyjały dzieleniu się 😉

 

Dzieci niechętnie dzielą się tym, czego mają mało (np. ostatnie ciasto, jedna mandarynka), co jest limitowane, jedyne w swoim rodzaju i wyjątkowe (oczywiście z punktu widzenia dziecka, nie rodzica). Prawdopodobnie spotkamy się ze sprzeciwem, jeśli dziecko akurat czymś się bawi, korzysta z czegoś, jeśli jest zmuszane do dzielenia i jeśli nie jest pewne czy jego własność do niego wróci. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę?

 

  • Dziecko jest za małe, żeby zadbać o kogoś

Małe dzieci nie posiadają jeszcze biologicznie umiejętności dzielenia się i empatyzowania. Nie potrafią świadomie stawiać czyichś potrzeb ponad własne dla utrzymania relacji. Małe dzieci patrzą przede wszystkim na siebie, bo tak zaprogramowała nas ewolucja. Najpierw doprowadzamy do perfekcji zajmowanie się własnymi potrzebami, bo to nam gwarantuje, że zadbamy o to, co jest nam potrzebne do przeżycia. Dopiero potem budujemy relacje.

Jeśli dziecko ma dwa, trzy lata i rodzi mu się rodzeństwo (to popularna różnica wieku) lub ma siostrę/brata bliźniaka, to jest zdecydowanie za małe, żeby o kogoś zadbać.

Zachęcam, żeby rozszerzać perspektywę dziecka (o motywacji do dzielenia się przeczytasz tutaj) i jednocześnie pamiętać o tym, że brak umiejętności dzielenia się jest w tym wieku prawidłowy. Dziecko uczy się właśnie jak rozporządzać swoim majątkiem, jak trzymać coś dla siebie, a nie jak dawać to swojemu rodzeństwu. 

 

  • Dziecko nie potrafi czekać

Czekanie na coś jest ogromną trudnością neurobiologiczną dla dzieci w wieku wczesno-przedszkolnym, a zwłaszcza w wieku żłobkowym. Kiedy mówimy musisz poczekać, on nie chce ci tego teraz dać, on się teraz tym bawi, to w dziecięcej percepcji czasu, ten okres wyczekiwania na coś, to są wieki. Dzieci dopiero się tego uczą i nie ma metod, które przyspieszają ten proces. Ktoś, kto ma dwa lata, nie będzie czekał tak jak ktoś, kto ma cztery lata. Nauka będzie trwała trochę czasu i będzie wymagała wielu powtórzeń oraz wielu prób, czasami wielu kłótni z rodzeństwem o jakąś własność, żeby nauczyć się tego, co człowiek może robić, kiedy czeka.

 

  • Dziecko ma niewystarczające umiejętności społeczne

Jeśli dzieci jeszcze nie mówią lub znają niewiele słów, to trudno im pokazać, że coś by chciały posiadać albo że chciałyby, żeby czegoś nie robić, w inny sposób niż bijąc, popychając lub wyrywając. Pomocne mogą być proste gesty, które będą czytelne dla innych dzieci, zwłaszcza dla rodzeństwa. Możemy uczyć dzieci, że kiedy nie chcą czegoś oddać, to mogą się z tym odwrócić i dopiero wtedy mówić nie. Bo może być tak, że 2,5-, 3-latek kiedy jest bardzo zdenerwowany, traci dostęp do słów, które zna i pozostaje mu tylko bycie agresywnym. 

 

Jaki z tego wniosek? Daj dziecku czas. A sobie trochę odpuść, bo nie przeskoczycie rozwoju. Nawet jeśli cioteczna babka ze strony wujka mówi, że dzieliła się już, kiedy miała 1,5 roku – to nieprawda 😉

 

Za tydzień o atmosferze (nie)sprzyjającej dzieleniu się. Do zobaczenia!

 

Autorką tego artykułu jest Karla Orban – psycholog, trenerka empatycznej komunikacji, a prywatnie mama trojga dzieci.

 

Masz więcej niż jedno dziecko lub spodziewasz się rodzeństwa dla swojego malucha?
Kliknij w obrazek i zapisz się na listę zainteresowanych kursem:

Jak sprawić, żeby dzieci CHCIAŁY się dzielić?

Jak sprawić, żeby dzieci CHCIAŁY się dzielić?

 

Niezależnie od tego czy macie w domu dwójkę lub więcej dzieci, czy też jedno, z którym chodzicie do osiedlowej piaskownicy, dzielenie się to zawsze gorący temat.

Zastanawiając się, jak zachęcić swoje dzieci do dzielenia się, pamiętajmy, że chodzi nam o to, by dziecko CHCIAŁO się dzielić (nie, żeby czuło, że musi). Co sprawia, że najchętniej dzielimy się my, dorośli? Czego potrzebujemy? Czy mielibyśmy ochotę powierzyć swoją własność komuś, kto zabrał ją bez pytania albo wtedy, gdy inni zmuszają nas do tego? Czy łatwo byłoby podzielić się czymś, co jest dla nas wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju, a do tego nie mamy pewności, że zostanie oddane w nienaruszonym stanie? To właśnie dlatego dzielenie się nie przychodzi dzieciom łatwo.

Największą motywacją przedszkolaka jest…

Wspólna zabawa! Kiedy dziecko chce się bawić z drugą osobą, zaczyna widzieć potrzebę dawania swoich rzeczy tej osobie. Czy mogę razem robić babki z piasku, jeśli nie podzielę się żadną foremką? Czy mogę razem rysować, jeśli nie podzielę się żadną kredką ani kawałkiem papieru?

Najłatwiej jest się dzielić dzieciom cztero-, pięcio-, sześcioletnim. Dzieci w tym wieku często mają bardziej rozbudowane scenariusze zabaw, które wymuszają dzielenie się, bo do zabawy jest potrzebne inne dziecko. Ktoś gra ze mną Kenem, kiedy ja jestem Barbie. Ktoś jest Zygzakiem McQueenem, kiedy ja jestem Złomkiem. Takie zabawy zachęcają do dawania komuś w ręce mojej własności po to, żeby można było wspólnie się bawić. Dlatego w tym wieku dzielenie się przestaje być takim dużym problemem.

Jak to wygląda u młodszych dzieci?

Dzieci zaczynają odkrywać własność w wieku mniej więcej półtora roku. Ich pojęcie własności odbiega jednak od naszego: za “swoją” zabawkę równie często uznawane są te przedmioty, którymi maluch chciałby się bawić – nierzadko tylko dlatego, że teraz robi to ktoś inny :).

W wieku dwóch – dwóch i pół roku dzieci bardzo mocno eksperymentują z tym, że coś jest tylko moje. Swoim zachowaniem mówią innym dzieciom masz tego nie dotykać, nie wolno się tym bawić, nic ci nie dam, niczym się nie podzielę.

Dzieci w wieku trzech i pół, czterech lat zaczynają otwierać się na to, że jest jednak fajnie, kiedy ktoś weźmie coś mojego, bo można to robić razem.

 

Oczywiście możecie pokazywać młodszym dzieciom korzyści z dzielenia się. Zamiast mówić Musisz się dzielić, zauważajcie:

  • Dziewczynka bawi się twoją zabawką i się cieszy, tak?
  • Podobało ci się, że mogliście się razem pobawić? 

Pokażcie jak fajnie było budować i bawić się razem oraz że przedmiot powrócił do swojego właściciela.

Zaglądajcie na blog. Niebawem kolejne wskazówki dotyczące dzielenia się.

 

Autorką tego artykułu jest Karla Orban – psycholog, trenerka empatycznej komunikacji, a prywatnie mama trojga dzieci.

 

Masz więcej niż jedno dziecko lub spodziewasz się rodzeństwa dla swojego malucha?
Kliknij w obrazek i zapisz się na listę zainteresowanych kursem:

Jak ułożyć dziecko do snu i nie zwariować?

Jak ułożyć dziecko do snu i nie zwariować?

 

Czy to prawda, że większość niemowląt zasypia tylko przy piersi? Czy można zaprosić do usypiania innego opiekuna niż mama u dziecka karmionego piersią? Co najlepiej uspokoi niemowlę? Komu przyda się smoczek?

Usypianie niemowlęcia to swego rodzaju sztuka. Już na początku rodzicielskiej kariery, warto przyswoić sobie kilka technik. Poniżej znajdziesz fragment mojej książki „Czwarty trymestr”, w którym odpowiadam na szereg pytań, które zadają sobie młodzi rodzice wobec wyzwania, jakim jest ułożenie malucha do snu.

Zasypianie

Zwykle elementem rytuału wieczornego jest karmienie. Zasypianie przy karmieniu to absolutnie normalny i naturalny element biologicznego wyposażenia noworodka i nie ma w nim nic złego. Karmienie ułatwia zasypianie z powodu szeregu zmian neurologicznych i hormonalnych zachodzących po posiłku – my też często odczuwamy senność po obfitym obiedzie (chyba że walczymy z nią za pomocą picia kawy do deseru). Ponadto samo ssanie wycisza i uspokaja. Zasypianie ułatwia także skład pokarmu kobiecego (wieczorem i nocą mleko mamy zawiera melatoninę, tryptofan i witaminy z grupy B).

Dziecku karmionemu mlekiem modyfikowanym warto do zasypiania zaproponować smoczek uspokajacz, ponieważ zmniejsza on ryzyko śmierci łóżeczkowej. Wystarczy, że będzie go miało w trakcie zasypiania, żeby pełnił swoją ochronną rolę. Później smoczek można wyjąć (zamykając po tym niemowlakowi usta) lub poczekać, aż sam wypadnie albo dziecko go wypluje.

Dwa czynniki, które najsilniej utrudniają niemowlakom zasypianie w trakcie czwartego trymestru, to głód mleka i głód wrażeń sensorycznych. Niektóre niemowlęta nie zasypiają w trakcie karmienia lub bezpośrednio po nim, ale potrzebują jeszcze przyjemnej i wyciszającej stymulacji zmysłu dotyku, czucia głębokiego lub równowagi. Nie wierz hasłu „Nie noś, bo przyzwyczaisz!”. Dzieci rodzą się przyzwyczajone do zasypiania w trakcie noszenia i bujania – kołysałaś swojego malucha do snu, gdy byłaś w ciąży i spacerowałaś. Ze spokojem możesz więc odpowiadać: „Tak, przyzwyczaiłam go – w brzuchu!”. Im starsze i bardziej mobilne będzie dziecko, tym łatwiej mu będzie samodzielnie dostarczać sobie potrzebnych bodźców dzięki ruchowi: przekręcaniu się na boki, pełzaniu, czworakowaniu, wstawaniu, siadaniu i chodzeniu. Na razie jest jeszcze całkowicie zależne od Ciebie jako osoby zaspokajającej jego potrzeby sensoryczne.

Jeśli więc niemowlę nie zasypia po karmieniu, ale jest spokojne, prawdopodobnie wystarczy je położyć w łóżeczku. Gdy natomiast jest nakarmione, ale rozdrażnione i protestuje przy odkładaniu, ulgę przyniesie mu głaskanie z dość silnym dociskiem, masaż stópek i dłoni, kołysanie na bujanym fotelu, noszenie na rękach, delikatne bujanie się z nim na boki na piłce gimnastycznej, zamotanie w chustę itp. Wszystkie te czynności warto wieczorem wykonywać przy minimalnym oświetleniu.

Nawet noworodki są mistrzami w odczytywaniu emocji swoich rodziców. Może się więc zdarzyć, że po ciężkim dniu będzie Ci trudno uspokoić i uśpić malucha, a inny opiekun zrobi to bez trudu. Zachęcam Cię do jak najczęstszego dzielenia się usypianiem wieczornym i obsługą nocnych pobudek ze swoim partnerem_ką. Jeśli karmisz piersią, nie musisz wprowadzać dziecku butelki ze smoczkiem. Inna osoba może usypiać niemowlę na swój sposób nawet wtedy, gdy z Tobą zasypia ono tylko w trakcie karmienia. Im więcej opiekunowie malucha wypracują strategii na zasypianie, tym opieka nad niemowlakiem będzie łatwiejsza. Znam rodziny, w których rytuał wieczorny od początku jest wykonywany przez oboje rodziców. W jednych mama karmi, a później drugi rodzic nosi dziecko na rękach albo leży obok niego do zaśnięcia. W innych niemowlę zasypia przy karmieniu piersią, ale przy akompaniamencie śpiewającego, czytającego na głos lub recytującego codziennie ten sam wierszyk drugiego rodzica. Opieka wieczorna i nocna nad niemowlakiem karmionym butelką może w całości lub w dużej części należeć do innego dorosłego. Nawet gdyby jego rolą była tylko nocna zmiana pieluszki lub podawanie dziecka do karmienia i odkładanie do łóżeczka, wszyscy domownicy na tym skorzystają (Ty – bo będziesz mniej zmęczona, partner_ka – bo nawiąże bliższą relację z dzieckiem i wzmocni swoją wiarę w kompetencje rodzicielskie, dziecko – bo będzie wzrastało w poczuciu, że w nocy w razie trudności może liczyć na wsparcie obojga rodziców).

Jeśli Twoje niemowlę nigdy nie zasypia po karmieniu, zawsze jest po nim rozdrażnione i płacze, sprawdź wskaźniki skutecznego karmienia opisane w rozdziale 3. KARMIENIE, a także przejrzyj ponownie rozdział 4. PŁACZ I KOLKA w książce „Czwarty trymestr”.

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.