Czy zalecenia tworzą eksperci, którzy nie mają dzieci?

Czy zalecenia tworzą eksperci, którzy nie mają dzieci?

Na hasło „zalecenia ekspertów” część matek staje na baczność, ściśle trzymając się wszystkich rekomendacji. Inne kierują się doświadczeniami własnymi („A moja mama to dawała mi rosół, gdy skończyłam miesiąc i żyję!!!„), wzorcami z otoczenia czy opiniami innych matek z facebookowych grup, całkowicie lekceważąc oficjalne dokumenty. I trudno się dziwić, skoro duża część zaleceń po nawet pobieżnej analizie jest co najmniej kontrowersyjna. Dość wspomnieć istotne różnice między opiniami polskich [1] i amerykańskich ekspertów [2] odnośnie pobierania krwi pępowinowej czy zmieniające się trzykrotnie w ciągu roku rekomendacje dotyczące suplementacji witaminy K (więcej na ten temat w Kwartalniku Laktacyjnym). Zdecydowana większość rodziców jest gdzieś po środku, filtrując sugestie specjalistów przez potrzeby własnej rodziny i zdrowy rozsądek.

Jestem ostatnią osobą, która rozpisywałaby się na temat teorii spiskowych. Powiązania finansowe ekspertów, wydających rozmaite zalecenia, z producentami żywności, leków czy innymi firmami działającymi w branży medycznej są niestety faktem (póki co nie jest standardem w polskich czasopismach umieszczanie takich informacji, ale poszperałam trochę i ciekawych odsyłam na przykład na pierwszą stronę tego artykułu, malutką czcionką, pod hasłem „konflikt interesu”). Czy i jaki wpływ na podejmowanie decyzji mogą mieć takie współprace, pisałam już tutaj.

To, co dziś chciałabym podkreślić brzmi jak totalny truizm, ale… eksperci to też ludzie, i jak wszyscy ludzie mają swoje prywatne poglądy i uprzedzenia. Wyrastali w pewnej kulturze, byli w jakiś sposób wychowywani i sami wychowywali swoje dzieci kierując się określonymi wartościami. Obracając się w swoim kręgu rodzinno-towarzyskim, są otoczeni pewnymi wzorcami, które torują ich sposób myślenia i interpretowania faktów.

Co więcej, na rekomendacje mają wpływ nie tylko wiedza i opinie naukowców, ale także aktualna sytuacja społeczna, polityczna czy gospodarcza kraju – co dobrze widać w przypadku zaleceń amerykańskich (o czym za chwilę).

W sytuacji idealnej liczba osób tworzących medyczne rekomendacje powinna być duża, a sami członkowie zespołu musieliby dowieść swojej niezależności od podmiotów komercyjnych. Pochodziliby z różnych środowisk, reprezentowaliby obie płcie, różne rasy, kultury i systemy wartości, aby móc wypracować stanowisko uwzględniające możliwie szeroki zakres społeczeństwa. Tak się jednak zwykle nie dzieje.

Przejdźmy zatem do przykładów:

Amerykańska Akademia Pediatrii i zalecenia dotyczące zapobiegania śmierci łóżeczkowej [3]

W listopadzie 2016 roku pojawiła się aktualizacja rekomendacji AAP dotyczących bezpiecznego snu niemowląt. Większość zaleceń jest silnie ugruntowana w wynikach badań i nie budzi kontrowersji w środowisku naukowym, jak np. ochronna rola karmienia piersią czy zakaz układania niemowląt na brzuchu w porze snu.

Największe dyskusje budzi natomiast zakaz spania z dzieckiem w jednym łóżku. Metaanaliza, która stanowiła podstawę stworzenia zalecenia AAP o unikaniu współspania z niemowlakiem [4], została przez niektórych ekspertów z dziedziny snu poddana merytorycznej krytyce [5]. AAP zignorowała jednocześnie wyniki badań dowodzących, że przy zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa spanie z niemowlakiem w jednym łóżku nie tylko nie zwiększa ryzyka śmierci łóżeczkowej [6, grafika podsumowująca wyniki analizy TUTAJ], ale powyżej 3 miesiąca życia nawet zmniejsza to ryzyko [7].

Współspanie jest przez wielu uważane za biologiczną normę – badający od lat zjawisko cosleepingu profesor James McKenna pisze nawet: „Nie ma czegoś takiego jak niemowlęcy sen, nie ma czegoś takiego jak karmienie piersią; jest tylko PIERSIOSPANIE (breastsleeping)” [8].

Nie kładźcie się spać z niemowlakiem w jednym łóżku, pisze AAP. A co jeśli przyśniemy przy trzecim karmieniu? Amerykańscy eksperci mają dla nas proste rozwiązanie, voila:

Jeśli rodzic zaśnie podczas karmienia dziecka w swoim łóżku, to, gdy tylko się obudzi, powinien odłożyć niemowlę do jego własnego łóżeczka.

Powodzenia.

Rozumiem ideę, ale czy osoby, które to pisały naprawdę mają dzieci? Serio, sprawdzałam, czy autorzy zaleceń AAP to przypadkiem nie samotni mężczyźni (nie, większość to kobiety, ale nie wiem czy matki). Może jakimś zbiegiem okoliczności trafiły im się niemowlaki, które można w środku nocy przekładać dowolną liczbę razy między łóżkami bez wybudzania ze snu, ale to chyba wyjątki. Im młodsze niemowlę, tym więcej czasu spędza w fazie snu aktywnego, a więc tym łatwiej je obudzić, nawet głośniejszym przełknięciem śliny, a co dopiero odkładaniem od piersi do wychłodzonego łóżeczka. Umówmy się – matki nie marzą o niczym innym niż ponowne usypianie rozpłakanego bobasa, gdy własnymi manewrami obudziły go dziesiąty raz tej nocy.

Podobnie ma się rzecz z zakazem spania w chuście i nosidełku – ręka do góry czyje dziecko w ogóle by nie drzemało, gdyby nie chusta?

StockSnap_NF4XIY33QX

Tymczasem eksperci z UNICEF UK [9] chyba mieli kontakt z normalnymi niemowlakami, bo w opublikowanych przez nich materiałach dla pracowników ochrony zdrowia piszą wprost:

mówienie rodzicom, aby nigdy nie spali w łóżku z dzieckiem (…) niestety nie jest bezpiecznym podejściem. Może ono być bardziej ryzykowne dla dzieci

UNICEF UK zaleca edukowanie rodziców w zakresie bezpiecznego współspania zamiast kategorycznych zakazów i straszenia. Można? Można!

Inne podejście ekspertów można zapewne tłumaczyć różnicami kulturowymi.  Amerykanie są najbardziej otyłym społeczeństwem na świecie [10], a ekstremalna otyłość jest przeciwwskazaniem do spania na jednym materacu z niemowlęciem [11]. Stany Zjednoczone są jednym z czterech państw na świecie (a jedynym rozwiniętym), w których  państwo nie oferuje ani jednego dnia płatnego urlopu macierzyńskiego [12]. Jeśli więc matki z przyczyn ekonomicznych zaraz po połogu wracają choćby na część etatu, to siłą rzeczy poziom ich zmęczenia jest nieporównywalny ze zmęczeniem matek pozostających w domu. Pytanie tylko, czy nie lepiej zapobiegać przemęczeniu poprzez edukowanie rodziców, jak proponuje UNICEF, zamiast narażać dzieci, z którymi matki usypiają podczas karmień w niebezpiecznych miejscach jak fotel lub są wbrew fizjologii „trenowane” do przesypiania nocy.

Swoją drogą wyobrażasz sobie, jakie zalecenia odnośnie bezpiecznego snu napisaliby eksperci ze społeczeństw tradycyjnych? Usiadłoby kilkanaścioro doświadczonych matek i ojców: tacy, którzy mieli jedno dziecko, tacy którzy mieli bliźnięta i tacy, którzy mieli tych dzieci na przykład pięcioro. Z dużą i małą różnicą wieku. Zdrowych i niepełnosprawnych. Wymagających i o łatwym temperamencie. Do tego jakiś miejscowy szaman, zielarka, akuszerka, kilka babć i dziadków. I powstałby taki dokument:

Zabraniamy odkładania dziecka do snu w osobnym pomieszczeniu, żeby uniknąć pożarcia przez drapieżniki oraz obudzenia połowy wioski płaczem w środku nocy. Zalecamy noszenie w chuście, żeby nie utrudniać życia grupie szukającej pożywienia, „bo dziecku chce się spać i trzeba je odłożyć na plecki”. Temu, kto bez potrzeby obudzi matkę śpiącą z niemowlakiem, grozi klątwa…

Pofantazjowałam, ale czas już wracać na nasze poletko.

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Polskie zasady żywienia zdrowych niemowląt [13] oraz dzieci w wieku 13-36 miesięcy [14]

Nie będę szerzej omawiać skandalicznego schematu (tabelki) rozszerzania diety, sugerującego, że w 5 m.ż. wszystkie niemowlęta powinny otrzymywać posiłki stałe. Wprowadza on w błąd osoby, które nie przeczytały uważnie tekstu zaleceń, gdzie czarno na białym napisano: „Celem, do którego należy dążyć w żywieniu niemowląt, jest wyłączne karmienie piersią przez pierwszych 6 miesięcy życia„.

Skupię się wyłącznie na liczbie karmień umieszczonej w tabelce, która świadczy o tym, że autorzy rekomendacji albo są mentalnie jeszcze w PRLu, albo nigdy nie spędzili dłużej niż trzy godziny w towarzystwie niemowlaka, albo… właśnie nie wiem, jak można inaczej wyjaśnić poniższy zapis:

Liczba posiłków (mleka matki lub mieszanki):

  • w 1 miesiącu życia – 7 posiłków na dobę;
  • między 2 a 4 miesiącem życia – 6 posiłków;
  • a w 5-6 miesiącu życia –  5 posiłków na dobę.

Ludzie kochani! Widział ktoś zdrowego noworodka karmionego piersią 7 razy na dobę? MINIMALNA liczba karmień w pierwszych tygodniach życia to osiem [15], a realnie zdarza się ich nawet ze dwa razy tyle, zwłaszcza jeśli dziecko nie dostało smoczka i realizuje potrzebę ssania na piersiach mamy. Obecnie specjaliści skłaniają się ku temu, żeby także niemowlęta karmione butelką (z mlekiem mamy czy mieszanką) były karmione na żądanie [16, 17] i nie znam żadnego, które w wieku 2 miesięcy jadłoby tylko 6 razy na dobę, było zdrowe, dobrze przybierało i świetnie się rozwijało (może i takie istnieją, ale to raczej znikomy procent).

W styczniu 2016 w stanowisku dotyczącym karmienia piersią [18] autorstwa czworga ekspertów, którzy współtworzyli powyższe „Zasady żywienia…”, pod schematem znalazło się „sprostowanie” –  gwiazdka z informacją:

Orientacyjna liczba posiłków u niemowląt karmionych sztucznie; u niemowląt karmionych naturalnie dopuszczalna jest większa liczba posiłków wynikająca z przystawiania dziecka do piersi.

O tym, że i niemowlęta karmione mieszanką powinny jeść mleko częściej niż 5 razy na dobę w 5 miesiącu życia już napisałam. Ale dlaczego w schemacie to żywienie sztuczne jest punktem odniesienia? Karmienie piersią jest najlepszym sposobem żywienia niemowląt i, jeśli chcemy tworzyć wspólny schemat dla dzieci karmionych mlekiem mamy i mieszanką, to właśnie karmienie piersią powinno stanowić punkt odniesienia i być wzorcem umieszczanym w tabelach, nie na odwrót!

Zakaz podawania w pierwszym roku życia miodu czy grzybów leśnych nie budzi wątpliwości. Ciekawostką jest natomiast sprawa np. podrobów – polscy eksperci, bez żadnych wyjaśnień, zabraniają ich podawania do 3 r.ż. Tymczasem w Wielkiej Brytanii wątróbkę, nie częściej niż raz w tygodniu, można serwować niemowlakom już po 6 m.ż. [19]. Szerzej o tym, że o kolejności wprowadzania produktów uzupełniających decyduje bardziej tradycja niż dane naukowe, opowiadała mi dietetyk Zuzanna Wędołowska w wywiadzie na temat metody Bobas Lubi Wybór.

A co z zaleceniami żywieniowymi dla dzieci w wieku od roku do trzech lat? Na przykład, ile nabiału powinno jeść dwuletnie dziecko, które, jak WHO przykazało, jest nadal karmione piersią? Tyle samo, co dzieci, które już mleka mamy nie piją czy mniej?

Z samych zaleceń się tego nie dowiedziałam, ponieważ znajdują się tam tylko normy zapotrzebowania na konkretne składniki odżywcze, jak białko, wapń czy witamina D. Szukałam więc dalej. W „Poradniku żywienia dziecka w wieku od 1. do 3. roku życia” [20] stworzonym na bazie rekomendacji ekspertów, a firmowanym przez Instytut Matki i Dziecka oraz producenta mieszanki mlekozastępczej (sic!), przeczytałam, że:

  • owszem, po roku warto karmić dziecko piersią (s. 19), ale…
  • „Ważnym elementem diety dzieci do 3. roku życia jest nadal mleko modyfikowane typu Junior”(s. 26; bez komentarza).

O tym, czy i ile mleka krowiego, sera, twarogu podawać dziecku 13-, 16- czy 20-miesięcznemu, które ssie pierś na przykład trzy razy w dzień i cztery razy w nocy, twórcy poradnika już nie piszą. Jak mogliby pisać, skoro wśród „Najczęstszych błędów w żywieniu dzieci” umieszczają (s.67):

utrzymywanie karmień nocnych powyżej pierwszego roku życia

Co za szczęściarze! Wszyscy mieli dzieci, które albo grzecznie przestały się budzić po pierwszym roku życia, albo budziły się, ale wystarczała im woda w kubeczku. Uprzedzam komentarze, że nocne posiłki psują zęby – mleko kobiece ma niski potencjał próchnicotwórczy [21] i nie istnieją rutynowe przeciwwskazania do nocnych karmień [22].

Żebym tylko została dobrze zrozumiana – nie uważam, że wszystkie zalecenia należy wyrzucić do kosza i noworodkom dawać rosół, wkładać niemowlakom czapeczki do spania, a dwulatkom pozwalać jeść tyle słodyczy, ile tylko zapragną. Chcę tylko zwrócić Twoją uwagę na to, że eksperci czasem opierają się na własnych przekonaniach bardziej niż na solidnych podstawach naukowych, czasem dokonują nadmiernych uogólnień, a czasem, w dobrej wierze, po prostu odlatują ze swoimi nakazami i zakazami daleeeko, do świata idealnego, nie proponując żadnych sensownych alternatyw dla rodzin żyjących tu i teraz.

Jak więc się w tym wszystkim odnaleźć? Przychodzą mi na myśl cztery rzeczy:

    1. Zdać się na zdrowy rozsądek (ale co z wiedzą, która nie jest zdroworozsądkowa, na przykład możliwość zatrucia się przez niemowlę miodem skażonym botuliną?);
    2. Samodzielnie pytać, porównywać i szukać informacji (tylko kto by miał na to wszystko czas…);
    3. Czytać blogi, do których rzetelności jest się przekonanym (polecam się:);

ale przede wszystkim:

4. Znaleźć lekarza, któremu się ufa, który jest na bieżąco z najnowszymi zaleceniami (całym tekstem, nie ze streszczeniami lub – jak sama widzisz – mylącymi tabelkami) i który potrafi przedyskutować je z Tobą, uwzględniając potrzeby Twojej indywidualnej rodziny.

A jeśli masz dziecko jak z reklamy, tfu, jak z zaleceń ekspertów, czyli: od urodzenia przesypiające całe noce we własnym łóżeczku bez jedzenia i karmione za dnia nie częściej niż co 3 godziny, to błagam, podaj mi liczby na najbliższe losowanie totolotka. Z Twoim szczęściem będę mieć wreszcie szanse na miliony 😀

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Nie możesz się doczekać, aż Twoje dziecko zacznie raczkować? Lepiej przestań ;)

Nie możesz się doczekać, aż Twoje dziecko zacznie raczkować? Lepiej przestań ;)

Znasz to powiedzonko: „Kiedyś nie mogłam się doczekać, aż moje dziecko zacznie mówić, a teraz nie mogę się doczekać, aż zamknie buzię”? Pewnie myślisz, że chcę Ci przypomnieć, żebyś cieszyła się brakiem mobilności swojego malucha, zanim będziesz musiała mieć oczy dokoła głowy – nie, to nie tym razem. Nie żebym już zapomniała, jakie to były piękne czasy, gdy moja córka leżała tam, gdzie ją położyłam, za szczytowe osiągniecie motoryczne mając przewrócenie się z jednego boku na drugi. Jakiż to człowiek był swobodny w tych półgodzinnych odstępach między kolejnymi maratonami karmienia!

Ale wróćmy do sedna. Jeśli nie możesz się doczekać, aż Twoje niemowlę zacznie raczkować, zaprawdę, powiadam Ci: przestań. Przestań. Wiemy z badań, że gdy dziecko zaczyna czworakować, wieczorne zasypianie trwa dłużej, w nocy śpi krócej, częściej i na dłużej się budzi, a czasami sytuacja wraca do normy dopiero po 3 miesiącach [1, 2, 3, 4]. I po co Ci to?

(więcej…)

Czy naprawdę są badania wskazujące, że trening samodzielnego zasypiania nie wpływa negatywnie na więź dziecka z rodzicem?

Czy naprawdę są badania wskazujące, że trening samodzielnego zasypiania nie wpływa negatywnie na więź dziecka z rodzicem?

Pisząc popularnonaukowy artykuł na temat snu, karmienia czy płaczu, nie wystarczy przeczytać streszczenia interesujących nas badań, ich omówienia na innych stronach ani wypowiedzi medialne naukowców biorących w nich udział. Poza znajomością języka angielskiego, potrzebna jest podstawowa wiedza nie tylko z zakresu psychologii ogólnej, rozwojowej i diagnozy psychologicznej, ale także metodologii nauk społecznych i statystyki, aby ocenić JAKOŚĆ badania i sprawdzić, czy wnioski wyciągnięte przez jego autorów mają solidne podstawy.

Przyjrzyjmy się więc trzem najczęściej przytaczanym w dyskusji badaniom, które rzekomo dowiodły, że behawioralne treningi snu oparte o większą lub mniejszą ilość płaczu nie wpływają negatywnie na rozwój emocjonalny i więź dziecka z opiekunami.

Mindell i współpracownicy – badanie opublikowane w październiku 2006 roku w czasopiśmie Sleep [1]

Zaczynamy od metaanalizy 52 badań nad efektywnością behawioralnych terapii snu u dzieci. Nie bardzo rozumiem, po co adwokaci treningu snu odwołują się do tej metaanalizy w kontekście wpływu na emocje i więź, skoro zaledwie 3 z 52 badań porusza te kwestie [2, 3, 4] i robi to nie najlepiej:

  • wszystkie 3 korzystają z tego samego kwestionariusza Flint Infant Security Scalepowinien być on wypełniany przez przeszkolonego profesjonalistę, a nie rodziców (którzy mogą nieprawidłowo zinterpretować konkretne pytania);
  • złotym standardem w mierzeniu więzi z rodzicami jest stosowanie obiektywnej procedury Obcej Sytuacji [5].  Wypełnianie przez opiekunów kwestionariuszy obarczone jest błędami poznawczymi – rodzice często przedstawiają swoje relacje z dziećmi w lepszym świetle niż to jest w rzeczywistości;
  • dodatkowo istnieje sporo wątpliwości, czy sam kwestionariusz mierzy właśnie bezpieczne przywiązanie, a nie raczej zdolności samoregulacji, cechy temperamentu i poziom rozwoju dziecka (w jakim stopniu pytanie „Czy lubi tłumy?” ma mierzyć więź rodzica z dzieckiem?) [6].

Poza tym najmłodsze z dzieci biorących udział w tych badaniach miało 16 miesięcy – jak to się ma do efektu wypłakiwania u, powiedzmy, siedmiomiesięczniaków?

Price i współpracownicy – badanie opublikowane w październiku 2012 w czasopiśmie Pediatrics [7]

Naukowcy we wstępie do artykułu napisali wprost, że nie są znane długoterminowe efekty treningów samodzielnego zasypiania. Postawili więc sobie za zadanie przeprowadzenie badania, które oceniałoby efekty behawioralnych technik (takich jak kontrolowane wypłakiwanie oraz metoda stopniowej separacji) w perspektywie 5 lat na grupie 326 dzieci.

Wnioski? Brak jakichkolwiek różnic (pozytywnych czy negatywnych) między grupą eksperymentalną a kontrolną w zakresie: zachowania, emocji, problemów ze snem, poziomu stresu, relacji z opiekunami ani depresji rodzicielskiej. Bajka! Ale jak to w bajkach pojawia się zła czarownica, która wszystko psuje, i tą czarownicą, moi mili, jestem ja.

Do badania wybrano dzieci, których rodzice UWAŻALI, że sen ich dziecka był dla NICH problemem. Nie wiemy, czy opiekunowie mieli wiedzę na temat tego, jak wygląda normalny sen niemowlaka i czy nie mieli nieadekwatnych do tego wieku oczekiwań. Po prostu spytano ich „Czy przez ostatnie dwa tygodnie sen dziecka był dla Pana/i problemem?”. Jak się domyślacie, odpowiedzieć „tak” mogli zarówno rodzice siedmiomiesięczniaka, który podczas nocy budzi się dwa razy na karmienie, jak i tego, który budzi się dwanaście razy. Nie wiemy więc, jakie faktycznie problemy ze snem miały biorące udział w badaniu niemowlęta. Nie oceniono także obiektywnie, czy sen uległ faktycznej poprawie, ponieważ dzieci nie nosiły aktigrafów (niezależnych urządzeń mierzących aktywność także nocą). Naukowcy musieli więc polegać na kwestionariuszach, w których to rodzice oceniali sen dzieci. Biorąc pod uwagę, że samo podjęcie interwencji niejednokrotnie uzdrawia chorych, czyli w tym przypadku poprawia ocenę snu dziecka (efekt placebo), z dużą ostrożnością należy traktować dane z samodzielnie wypełnianych przez opiekunów kwestionariuszy [dowód na rozbieżność subiektywnej oceny rodziców i obiektywnych miar urządzeń w zakresie pobudek znajduje się np. TU].

I teraz najlepsze, bo to właściwie zwalnia mnie z omawiania sensowności dobranych kwestionariuszy itd:

Dzieci były przydzielane do grup losowo, a rodzice w grupie „trenującej” mieli dowolność w rzeczywistym stosowaniu i wyborze techniki. W grupie eksperymentalnej tylko nieco ponad połowa uczestników w ogóle podjęła behawioralny trening snu. 43% rodziców nie zdecydowało się na wdrożenie interwencji. O grupie kontrolnej wiemy niewiele: odbywała spotkania z pielęgniarkami dziecięcymi, które miały nie informować rodziców o technikach behawioralnych. Ale czy rodzice na własną rękę nie wprowadzali treningu snu? Wiedząc, że ok 50% rodzin podejmuje choć jedną taką próbę w okresie niemowlęctwa [8], śmiem wątpić.

Podsumujmy więc: porównujemy dwie grupy, w pierwszej połowa rodziców trenowała dzieci, a połowa nie, a w drugiej grupie… nie wiadomo, prawdopodobnie część również stosowała jakieś techniki.

Jak możemy powiedzieć cokolwiek o efektach treningów snu, jeśli porównujemy trenujących z trenującymi?

Gradisar i współpracownicy – badanie opublikowane w czerwcu 2016 w czasopiśmie Pediatrics [9]

Autorzy badań z entuzjazmem obskoczyli anglojęzyczne media, twierdząc, że wypłakiwanie nie ma długotrwałych negatywnych skutków: jest bezpieczne, nie powoduje u niemowląt stresu ani nie wpływa na więź z rodzicami. Szkoda, że za badaczami nie szła ta pani, dzwoniąc głośno:

giphy

bo to trochę wstyd być poważnym naukowcem i opowiadać rzeczy, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. A rzeczywistość wyglądała tak:

Badano trzy grupy dzieci – (1) grupa kontrolowanego wypłakiwania (controlled crying), czyli wracanie do dziecka po 2-4-5 itd minutach płaczu i pocieszanie go, ale bez brania na ręce czy włączania świateł; (2) grupa opóźnionego usypiania (jeśli dziecko zasnęło w poniedziałek o 20.45, po 45 minutach usypiania, to następnego dnia rodzice rozpoczynali usypianie kwadrans później, czyli o 20.15; tak by dziecko było po prostu bardziej zmęczone. Mogli dowolnie usypiać dziecko) [10]; (3)  grupa kontrolna (rodzicom dostarczono wyłącznie informacje o normalnym śnie niemowląt). Z rodzinami spotykano się następnie po tygodniu, po miesiącu, po 3 miesiącach i po roku od rozpoczęciu badania.

Właściwie już od początku robiło się ciekawie:

  • Do badania zakwalifikowano dzieci, których rodzice UWAŻALI, że maluchy mają problemy ze snem. Dlaczego to problem, pisałam przed chwilą. Nie wiemy więc, jakie faktycznie problemy ze snem miały biorące udział w badaniu niemowlęta.
  • Wielkość próby: w badaniu wzięło udział w sumie 43 dzieci, podzielonych na 3 grupy (14 dzieci wypłakiwano, 13 było kładzionych spać odpowiednio później, a 14 stanowiło grupę kontrolną). Trochę mało jak na wyciąganie tak daleko idących wniosków istotnych dla zdrowia i dobrostanu psychicznego niemowląt, prawda? Ale to nie wszystko, bo:
  • W kolejnym badaniu, po 3 miesiącach, podczas którego analizowano wzorzec snu oraz poziom kortyzolu, udziału nie wzięła aż POŁOWA uczestników. Z grupy trenowanej i z opóźnionym momentem kładzenia odpadło 50% uczestników, z kontrolnej 36%. Zwracam więc Waszą uwagę na to, że twierdzenia że „poziom kortyzolu nie był podwyższony”  oraz „jakość snu uległa poprawie” są formułowane na podstawie wyników 7 wypłakiwanych dzieci (tak, SIEDMIU). Czy uznalibyście za bezpieczny lek testowany na siedmiu osobach ? Czy dalibyście się przekonać, że palenie nowego rodzaju kadzidełek w pokoju niemowlaka nie stwarza ryzyka, jeśli w badaniach nad ich bezpieczeństwem brałoby udział siedmioro dzieci?
  • Pomiar kortyzolu przeprowadzano za dnia, a nie w nocy, podczas snu dziecka. Możemy dzięki temu określić wyłącznie istnienie przewlekłego stresu. Ze wstępnych badań wiemy natomiast, że np. na zdolności poznawcze niemowlęcia ma także wpływ stres ostry, krótkotrwający [11]. Ponadto nie uwzględniono innych zmiennych, które mają udowodniony wpływ na poziom kortyzolu, np. sposób opieki w ciągu dnia (żłobek vs indywidualna opieka) [12].
  • Nie wzięto pod uwagę także szeregu innych istotnych zmiennych, jak np. sposób karmienia (wzorce snu są inne dla dzieci karmionych piersią niż dla dzieci karmionych mieszanką), temperament dziecka (wiemy, że dzieci wymagające/HNB inaczej reagują na style wychowawcze rodziców niż dzieci o temperamencie łatwym [13]) itd.
  • A co z bezpieczną więzią niemowląt z rodzicami? Owszem, wzorzec przywiązania był po 12 miesiącach badany przy pomocy obiektywnej procedury Obcej Sytuacji, ALE: (1)  nie badano wzorca przywiązania na początku badania, więc nie wiemy, czy i jakie zmiany nastąpiły wskutek treningu; (2) procedura Obcej Sytuacji jest normalizowana dla dzieci w wieku 9-18 miesięcy [14,15], a badane maluchy miały wówczas od 16 do 26 miesięcy. Ma to równie dużo sensu, jak badanie szóstoklasisty testem inteligencji przeznaczonym dla czterolatka. Gdybyśmy jednak mieli poważnie brać wyniki procedury Obcej Sytuacji, to warto wspomnieć, że tylko 54% dzieci z grupy wypłakiwanej miało z opiekunem więź bezpieczną, a w grupie kontrolnej – 62% (choć ze względu na małą liczebność próby różnice nie są istotne statystycznie).
  • Rodzice pytani o sen dziecka po 3 miesiącach wskazywali, że dzieci śpią lepiej, ale niezależne dane z urządzeń rejestrujących sen, wykazały, ze dzieci wypłakiwane w rzeczywistości spały KRÓCEJ niż te z grupy kontrolnej. Dlaczego nie sygnalizowały pobudek? Poddały się [16, 17]? Bo na pewno nie dlatego, że nauczyły się samodzielnego uspokajania – umiejętności, która nie jest dostępna na tym etapie rozwoju [18, 19].

Faktycznie, badanie Gradisara i współpracowników nie potwierdziło hipotezy o związku behawioralnego treningu snu z podwyższonym poziomem kortyzolu i problemami z więzią. To badanie nie potwierdziło niczego. Na wyjątkowo kiepskim metodologicznie badaniu z nieistotnymi statystycznie wynikami nie można wysnuwać wniosków o bezpieczeństwie stosowanych tam technik.

Podsumowując:

NIE MA DOWODÓW na to, że behawioralne treningi snu stosowane u niemowląt nie szkodzą ich rozwojowi emocjonalnemu.

NIE MA DOWODÓW, że są bezpieczne dla pozytywnej więzi z opiekunem.

JEST natomiast masa badań dowodzących, że stres może negatywnie wpływać na rozwój emocjonalny, poznawczy oraz na relację dziecka z opiekunem [20].

NIE WIEM, czy na Twoje dziecko ostry lub chroniczny stres związany z behawioralnym treningiem wpłynie negatywnie, czy nie, w perspektywie miesiąca, roku, pięciu lat.  Nikt tego nie wie. Zależy to m.in. od jego temperamentu, wrażliwości układu nerwowego, stanu zdrowia, Twojego stylu rodzicielskiego i dziesiątek innych zmiennych.

To nie ja mam udowadniać, że behawioralne treningi snu niosą ryzyko, tylko osoby je promujące powinny udowodnić, że są bezpieczne (tak jak firma farmaceutyczna udowadnia bezpieczeństwo nowego leku zanim wprowadzi je na rynek).

W mojej ocenie efekty nie są warte podejmowania ryzyka, dlatego nigdy jako psycholog nie polecam rodzicom niemowląt behawioralnych treningów snu opartych o jakikolwiek płacz.

Bibliografia – podlinkowana w tekście. Korzystałam także z książki T. Cassels „Educating the Experts”.

 

Masz dość słuchania sprzecznych rad dotyczących snu dzieci? Sprawdź szkolenie „Fakty i mity o śnie dziecka".

Skarpetki vs gołe stopy, chłodna głowa i śpiworki, czyli w co ubierać dziecko do snu

Skarpetki vs gołe stopy, chłodna głowa i śpiworki, czyli w co ubierać dziecko do snu

W co ubierasz swoje dziecko do snu? Wkładasz mu pajacyk z zakrytymi nogami czy stawiasz na gołe stopy? A może zastanawiasz się, czy noworodek nie spałby lepiej w cienkiej bawełnianej czapeczce? Ile stopni wskazuje termometr w Waszej sypialni (i dlaczego tak dużo)?

Pozwól, że przedstawię Ci krótko podstawową wiedzę o związku termoregulacji ze snem i podpowiem, w jaki sposób eksperymentować, aby dopasować ogólne reguły do Twojego konkretnego dziecka. 

A gdzie czapeczka?

(więcej…)

Niemowlęta, które straciły nadzieję? Trening snu a wyuczona bezradność

Niemowlęta, które straciły nadzieję? Trening snu a wyuczona bezradność

Czy wiesz, jak indyjscy treserzy słoni podporządkowują sobie te zwierzęta? Zabierają małe słoniątko od matki, do jednej nogi przywiązują mu sznur, którego drugi koniec łączą z kołkiem wbitym w ziemię. Słoniątko szarpie się, wyrywa i próbuje uciec, ale ma za mało siły, by się uwolnić. Po kilku dniach przestaje protestować. Z małego słoniątka staje się dużym słoniem, który jest wystarczająco silny, by wyrwać kołek z ziemi, zabić swojego pana i odejść w siną dal…ale tego nie robi. Dlaczego? (więcej…)