10 najpopularniejszych artykułów 2017 roku na Wymagajace.pl

10 najpopularniejszych artykułów 2017 roku na Wymagajace.pl

Kolejny rok blogowania za mną – w 2017 r. powstało ponad 60 merytorycznych wpisów, 5 edycji kursów online (Dbanie o dobre spanie oraz Jak łagodnie zakończyć karmienie piersią?), 12 webinarów i live’ów na Facebooku i Instagramie. Założyłam własną grupę na Facebooku, zrzeszającą rodziców wychowujących w duchu Rodzicielstwa Bliskości, niezwykle merytoryczną, ciepłą i zabawną jednocześnie 🙂 Nie wspominam nawet o całej rzeszy rodziców, z którymi spotkałam się na żywo w różnych miastach Polski, podczas konsultacji indywidualnych i warsztatów. Działo się!

Ze wszystkich opublikowanych w tym roku artykułów wybrałam 10 najchętniej czytanych. Celowo nie umieszczam evergreenów, które, choć pojawiły się na blogu na początku jego istnienia, nie zestarzały się, są wyszukiwane, polecane i nadal są na topie (np. cykl wpisów o metodzie Tracy Hogg). Odnośnik do hitów 2016 roku znajdziesz na końcu tego zestawienia.

Zapraszam na TOP 10 (w kolejności od mniej do najbardziej popularnych):

(więcej…)

A na co mi ta doula?

A na co mi ta doula?

Międzynarodowy Tydzień Douli – pomyślałam, że to dobra okazja, by przyjrzeć się tej profesji i odpowiedzieć na dwa zadawane przez ciężarne pytania: Kim jest doula? i A na co mi ona?

Sama od niedawna jestem doulą i zanim zdecydowałam się na odbycie szkolenia, szukałam informacji o tym, na czym polega ta praca i jakie korzyści z mojej obecności może odnieść kobieta. Jeśli czytasz bloga od jakiegoś czasu, to wiesz, że nie zadowalam się dowodami anegdotycznymi (jak to córki sąsiada szwagra koleżanka miała doulę i ona…) ani przyprawionymi kadzidełkami opowieściami o holistycznym duchu porodu, ale w swoich decyzjach rodzicielskich i życiowych opieram się na rzetelnej wiedzy i twardych faktach. Poszukałam więc danych naukowych o doulowaniu i zapewniam, że wiele z Was będzie zaskoczonych – to naprawdę nie żadne czary-mary.

Chwilunię, ale kim w ogóle jest ta doula?


Przyjaciółki za pieniądze, new-age’owe szamanki, niespełnione położne wchodzące w kompetencje personelu medycznego… Takie opinie krążą po Internecie od osób, które chyba nigdy nie miały kontaktu z profesjonalną doulą.

Według Stowarzyszenia Doula w Polsce:

Doula to wykształcona i doświadczona również w swoim macierzyństwie kobieta, zapewniająca ciągłe niemedyczne, fizyczne, emocjonalne i informacyjne wsparcie dla matki i rodziny na czas ciąży, porodu i po porodzie [1].

DONA (międzynarodowa organizacja szkoląca i zrzeszająca doule) dodaje w swojej definicji:

Doula pomaga matce osiągnąć najbardziej satysfakcjonujące doświadczenie okołoporodowe, jakie tylko jest możliwe [2].

Bycie doulą ma niewiele wspólnego z byciem przyjaciółką, bo choć faktycznie obie kobiety przed porodem tworzą ze sobą więź, to w przeciwieństwie do przyjaźni ta relacja nie jest symetryczna. Doulą wykonuje pewną usługę według określonych standardów, ale nie zwierza się klientce ze swoich doświadczeń, nie żali na męża i nie doradza, jaką maść do sutków wybrać (choć jeśli ciężarna zwraca się z prośbą o pomoc w kompletowaniu wyprawki, doula wskaże jej miejsca, w których można zasięgnąć rzetelnej informacji). Ba, w przeciwieństwie do niejednej koleżanki, rodząca może być niemiła, a doula nie wyjdzie z sali porodowej z fochem i nie wypomni jej tego w przyszłości 😉

Wbrew obiegowej opinii doula nie ingeruje w medyczny przebieg porodu i nie wypowiada się w imieniu swojej klientki. Zadaniem douli jest bezwarunkowa akceptacja decyzji rodzącej i wspieranie w danej sytuacji, bez względu na to jakie są jej prywatne poglądy na temat znieczulenia, cięcia na życzenie, karmienia piersią itd. To trochę tak, jak psycholog, który nie powinien w pracy z drugim człowiekiem kierować się własnymi  doświadczeniami i przekonaniami. Doula potrzyma za rękę, pomasuje specjalnym szalem rebozo, będzie podawać napoje, okłady, pomoże zmienić pozycję, przytrzyma Cię, żeby było Ci wygodniej, a jeśli odpowiednio spakujesz torbę i wyrazisz taką prośbę, możr Ci w trakcie porodu czytać „Pana Tadeusza”.

A na co mi ta doula?

We współczesnych salach porodowych często jest dość tłumnie. Tam i z powrotem kręcą się lekarze, położne, pielęgniarki, studenci, salowe i Bóg wie kto jeszcze (niestety nadal nie jest standardem przedstawianie się pacjentom przez wchodzący personel). Jeśli poród trwa długo, to czasem przed oczami (a raczej kroczem) rodzącej przewija się kilkadziesiąt różnych osób. Towarzystwo jednej, znanej sobie kobiety przez cały ten czas jest kotwicą dającą poczucie bezpieczeństwa i stałości.

Uwaga personelu medycznego w czasie porodu jest skierowana na życie i zdrowie dziecka oraz kobiety- ale nie jest to zdrowie w rozumieniu WHO, czyli: „dobre samopoczucie na poziomie fizycznym, psychicznym i społecznym”. Oczywiście generalizuję, bo jest masa przeempatycznych lekarzy czy położnych, ale każdy z nich mając do wyboru dbanie o komfort rodzącej i koncentrację swoich zasobów na sferze medycznej, wybierze to drugie.

Tymczasem doula jest całkowicie skupiona na kobiecie i jej potrzebach. Nie podejmuje żadnych decyzji medycznych, nie musi ulegać naciskom przełożonych ani presji czasu. Nie odbiera telefonów, nie plotkuje na korytarzu – jest w całości tu i teraz dla matki. Strzeże jej opowieści porodowej – dbając o to, by kobieta mogła podjąć najlepsze dla siebie decyzje i przeżyć poród jako doświadczenie wzmacniające ją na całe życie.

Zabrzmiało pompatycznie, a Ty nadal czekasz na konkrety? Popatrzmy więc na analizę 22 badań przeprowadzonych w 15 krajach  stworzoną przez Cochrane (największą światową niezależną organizację prowadzącą bazę rzetelnych metaanaliz medycznych opartych na dowodach naukowych).

W porównaniu z rodzącymi bez stałego wsparcia jednej osoby, rodzące z doulą [3]:
  • częściej rodziły dziecko drogami natury;
  • rzadziej przy ich porodach używano próżnociągu położniczego lub kleszczy;
  • rzadziej miały wykonywane cesarskie cięcie –  Amerykańskie Towarzystwo Położników i Ginekologów oraz Stowarzyszenie Medycyny Matczyno-Płodowej w swoim stanowisku podkreśla obecność douli przy porodzie jako „zbyt rzadko wykorzystywany”  czynnik zmniejszający ryzyko cesarskiego cięcia [4];
  • rzadziej korzystały z jakichkolwiek środków znieczulających mimo ich dostępności;
  • częściej rodziły dzieci w dobrym stanie (wg skali Apgar);
  • miały poród krótszy o nieco ponad pół godziny;
  • rzadziej oceniały własny poród jako negatywne doświadczenie.

Jakieś ryzyko? Wbrew uprzedzeniom niektórych pracowników szpitali (wiecie, że dodatkowe bakterie, mityczne przekraczanie swoich kompetencji lub zachęcanie rodzącej do stawiania pytań na temat proponowanych procedur), w metaanalizie nie stwierdzono żadnych  negatywnych skutków towarzyszenia doul w porodzie.

Zapytacie, czy wsparcie partnera, przyjaciółki lub mamy na sali porodowej nie wiąże się z takimi samymi korzyściami?

Statystycznie: niestety nie. Analiza badań potwierdza, że najskuteczniejszym wsparciem podczas porodu jest przeszkolona osoba niespokrewniona z kobietą, spoza jej kręgu najbliższych i niebędąca pracownikiem szpitala, której jedynym zadaniem jest udzielanie nieprzerwanego wsparcia rodzącej (= doula). Oczywiście, towarzystwo partnera, rodziny lub przyjaciela jest lepsze niż brak jakiegokolwiek wsparcia, ale bliscy przy porodzie mieli związek wyłącznie z przeżywaniem porodu jako bardziej pozytywnego, natomiast ich obecność nie obniżała ryzyka zastosowania interwencji medycznych, jak kleszcze położnicze czy cesarskie cięcie. Autorzy analizy zauważają, że bliskie osoby jak partner czy krewni są zwykle mało doświadczeni w towarzyszeniu przy porodzie i sami potrzebują wsparcia w tej niecodziennej przecież sytuacji. Na szczęście w coraz większej liczbie szpitali nie trzeba już wybierać i można rodzić zarówno z bliską osobą, jak i doulą jednocześnie.

Co ciekawe, stała obecność jednej osoby, będącej pracownikiem szpitala, np. pielęgniarki, nie tylko nie obniża ryzyka cięcia cesarskiego, nie ma związku ze stosowaniem znieczulenia ani z późniejszym zadowoleniem z porodu, ale zwiększa ryzyko stosowania sztucznej oksytocyny… I tu zamilknę, oddając głos autorom analizy, którzy podsumowali te wyniki następująco: pracownicy szpitala albo mają inne obowiązki, albo np. z powodów proceduralnych nie wspierają tak, jak osoba z zewnątrz.

Wnioski? Jeśli zastanawiasz się nad towarzystwem podczas porodu, to poza prywatną położną, partnerem, siostrą czy mamą, weź pod uwagę także doulę. Jej wsparcie może okazać się naprawdę istotne, zwłaszcza jeśli Twoim priorytetem jest poród niezmedykalizowany i bliski naturze (choć warto wiedzieć, że doule towarzyszą także kobietom rodzącym przez zaplanowane cesarskie cięcie).

Bardzo jestem ciekawa, czy wiedziałaś o realnych korzyściach współpracy z doulą – daj mi znać, co o tym myślisz w komentarzu!

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

Jak zostać Promotorem Karmienia Piersią? Opinia o kursie

Jak zostać Promotorem Karmienia Piersią? Opinia o kursie

Zakończyłam już zarówno część teoretyczną, jak i praktyczną kursu i zgodnie z Waszymi prośbami postanowiłam napisać kilka słów o tym, jak on wygląda. Muszę na początku zaznaczyć, że opisuję styczniową edycję kursu w 2017 – ma to znaczenie, bo program szkolenia ulega ciągłym modyfikacjom i niewykluczone, że kolejne grupy będą już miały nieco inne doświadczenia. (więcej…)

Skąd się tu wzięłam?

Skąd się tu wzięłam?

Zanim urodziłam córkę, czytałam forum Mama z klasą. „Zabierz na porodówkę książkę i krzyżówki. Noworodki ciągle śpią, strasznie się wynudziłam”, radziła jedna użytkowniczka. „Po przyjeździe ze szpitala zrobiłam dwudaniowy obiad z deserem dla gości. Zdrowe odżywianie jest przecież bardzo ważne w czasie połogu”, perorowała druga. „Nie wierzę, że można nie mieć pół godziny dziennie na ćwiczenia fizyczne. Chodzą takie wieloryby w tłustych włosach, rozciągniętych dresach, zaniedbane matki-polki. Kompletnie nie rozumiem, jak dwoje dorosłych może sobie nie radzić z jednym dzieckiem”, dziwiła się inna. (więcej…)