Jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksualności?

Jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksualności?

 

Dlaczego rozmowy na temat seksualności są takie trudne? Bo takie są nasze wzorce, skojarzenia i doświadczenia z rozmowami na ten temat. W domu rodzinnym wielu z nas panowała zmowa milczenia, czasem słyszeliśmy coś mimochodem, ale raczej nic konkretnego. Mogła pojawić się TA rozmowa o dojrzewaniu – dziewczynki siadały z mamą, by posłuchać o pierwszej miesiączce, podpaskach i higienie, o “szanowaniu się” i uważaniu na chłopców, a chłopcy słuchali taty i jego opowieści o „zapylaniu”. Trudno odpowiedzieć, kto był bardziej skrępowany tą sytuacją.

Jak rozmawiać o seksualności z dziećmi? W pewnym momencie każdy rodzic staje przed tym wyzwaniem. Jedni wybiorą unikanie, obchodzenie na około. A inni będą szukać właściwych słów i porównań, bo jedne będą zbyt wulgarne, inne zbyt dziecinne i śmieszne. Wszyscy chcą dla dzieci jak najlepiej, ale brakuje im w zakresie rozmów o seksualności wiedzy i doświadczenia, jak to robić.

Jeśli jesteś jedną z osób, które zdecydowały się wziąć byka za rogi i wprowadzić temat seksualności na domowe salony, mam dla Ciebie kilka wskazówek od ekspertki – Tosi z WdŻ dla zaawansowanych.

Jak wprowadzić temat z najmłodszymi?

Seksualność jest tak szerokim pojęciem, że my o ten temat zahaczamy przy czynnościach codziennych już z noworodkiem. To, jak podchodzimy do jego ciała, jego granic, to jak zachowujemy się przy zmianie pieluchy i myciu oraz to, jak podchodzimy do karmienia to jest element edukacji seksualnej. Dziecko widzi, czy na kupę reagujemy grymasem obrzydzenia czy neutralnie. Czego innego uczy się, gdy pozwalamy mu skończyć posiłek, gdy już czuje, że jest najedzone, a czego innego, gdy nalegamy na kolejną i kolejną łyżeczkę. I powoli, krok po kroku, poznaje świat i siebie. Znajduje potem odpowiedź na pytania:

Kim jestem? Gdzie są granice mojego ja? Jakie są granice mojej autonomii, na co mam wpływ? Co myślę o swoim ciele i tym, co się z nim dzieje? Co mnie wyróżnia, a co łączy z innymi ludźmi?

Przychodzi moment, gdy świadomie zaczynamy mówić do dziecka, rozmawiać z nim o jego seksualności. Zazwyczaj dzieje się to przy odpieluchowaniu – bo trzeba jakoś ten proces nazwać, wytłumaczyć, skąd to siusiu, skąd kupa, dlaczego tak to działa, że nic się nie dzieje, a nagle trzeba pędzić na nocnik. I wtedy bardzo wyraźnie widać, co w naszych głowach siedzi w związku z tym tematem, jak ukształtowały nas rodzina, społeczeństwo i kultura. Słów nam brakuje, te znane nie przechodzą przez usta, a chodzi po prostu o części ciała, tak jak palec czy nos. Łatwiej nam przychodzi znaleźć ogólnie akceptowane i zrozumiałe słowa dla typowo chłopięcych części ciała, z typowo dziewczęcymi mamy jednak większy problem. A mówienie o siusiu i kupie to przecież dopiero preludium do rozmów o ciele, o dojrzewaniu, o seksie. Co tu ukrywać – w naszej kulturze słów nie brakuje, ale rzadko wydają się one odpowiednie w rozmowie z małymi dziećmi. To pokłosie wielu lat, gdy z dziećmi (a właściwie w ogóle!) się po prostu na ten temat nie rozmawiało, omijając go i spychając np. na szkołę.

 

Jak rozmawiać? Skorzystaj ze wskazówek ekspertki! 

Na ratunek przychodzi dziś Tosia – psycholożka szkolna i nauczycielka przedmiotu zwanego WdŻ, co oznacza: wychowanie do życia w rodzinie, a jednocześnie ekspertka IV edycji Parentflixa. Prowadzi w mediach społecznościowych profil „WdŻ dla zaawansowanych”, gdzie przekazuje rzetelną i inkluzywną wiedzę o edukacji seksualnej i wspiera rodziców w „trudnych” rozmowach z dziećmi i nastolatkami. Oto kilka wskazówek od Tosi:

1. Przejrzyj listę słów i zwrotów, którymi opisujesz części ciała i procesy w nim zachodzące. Poszukaj tych, które dla Ciebie są najbardziej komfortowe. Nie męcz się! Dziecko czuje, czy mówisz ze swobodą, czy się męczysz, co potem może wpłynąć na to, z jaką swobodą samo będzie myśleć i mówić o swoim ciele. Jeśli chcesz, możesz używać Waszych rodzinnych sformułowań na typowo dziewczęce i chłopięce zewnętrzne narządy płciowe.

2. Pamiętaj, że dziecko potrzebuje też słów, którymi dogada się ze światem, czyli poza Waszą rodziną. Takich, które zrozumie lekarz, nauczycielka. Możesz Waszego słowa używać zamiennie z tym, które jest zrozumiałe przez otoczenie. Dobrze jest zapoznać dziecko z medycznie poprawnymi sformułowaniami jak penis i srom, żeby nie było zbyt zaskoczone w szkole, gdy te słowa pojawią się na lekcjach przyrody i biologii.

3. Nabieraj praktyki. Nie uciekaj od tematu, nie owijaj w bawełnę. To będzie dla dziecka cenna lekcja akceptacji i oswojenia się z ciałem i jego procesami. Udając, że temat nie istnieje i obchodząc go szerokim łukiem, nie sprawimy, że zniknie. Wyślemy jednak komunikat: to jest coś, o czym się nie mówi, nie pyta się o to, to jest sfera za zamkniętymi drzwiami, o tym twoi rodzice nie chcą z tobą rozmawiać.

4. Może się okazać, że po jakimś czasie penis, siusiak, srom, cipka czy inne słowa, których użycie Cię krępowało, przestaną wzbudzać tyle emocji, bo się do nich przyzwyczaisz.

5. Obserwuj dziecko i zagaduj na różne tematy. Bądź zaciekawiona_y tym, czym się interesuje, o co pyta. Co myśli, gdy słyszy, że pani w przedszkolu będzie miała dziecko? Podążaj za nim, pamiętając, że uczy się siebie i swojej seksualności również na zakupach, podczas zabawy w rodzinę, podczas przytulania, jedzenia, powitania z ciocią, która koniecznie chce je pocałować.

6. Dobrym momentem na zahaczenie o temat seksualności jest czas zabawy. W zabawie dziecko pokazuje, jak widzi świat. Czy to świat, w którym ujawniają się już stereotypy? Jak dziecko widzi w tych zabawach rodzinę, pracę, jakie ujawniają się w nich role dla kobiety, dla mężczyzny. Czy dzieli zabawki, ubrania i aktywności na „dziewczyńskie” i „chłopackie”? Co się dzieje w książeczkach, które czytacie, w bajkach?

7. Gdy dziecko zada Ci pytanie, raczej nie odsyłaj do drugiego rodzica. Utarło się, że z dziewczynkami rozmawiają mamy, a z chłopcami tatowie, ale nie musi tak być. Jeśli jest taka możliwość, niech dziecko wybierze, z kim chce porozmawiać na dany temat. Warto, żeby miało wiedzę na temat różnych ciał, nie tylko takich jak jego. Warto, żeby miało przekonanie, że z każdym rodzicem może porozmawiać o wszystkich. Warto, żeby przećwiczyło, że można rozmawiać z osobą innej płci, także na tematy związane z seksualnością. Żyjemy razem, wchodzimy w relacje i to są wspólne sprawy, ich zrozumienie i zaakceptowanie pomaga te relacje budować, zacieśniać. Jeśli trafi na Ciebie z trudnym, niezbyt komfortowym pytaniem, powiedz, że temat jest bardzo ciekawy, przemyślisz go i wrócisz z nim do dziecka. I wracaj, zawsze wracaj!

8. Pokaż dziecku, że całe ciało jest ważne, całe warto poznać i zaakceptować, dbać o nie i nauczyć się rozpoznawać jego sygnały. Mów o granicach, o tym, że dziecko ma prawo wyrazić sprzeciw, gdy te granice są naruszane.

 

Jeśli chcesz poznać temat bardziej szczegółowo, zapraszam Cię do Parentflixa, gdzie Tosia prowadzi ścieżkę zatytułowaną „Seksualność dziecka”. Jak sama o sobie pisze, nie lubi bzdur, niedokładności i ma zasadę, że dzieciom należy przekazywać taką wiedzę, którą będziemy mogli rozwijać, a nie będziemy musieli odkręcać.

Ze ścieżki Tosi wyniesiesz praktyczną, podaną w przystępnej formie wiedzę na wiele tematów, w tym:

– jaka jest rola rodzica w edukacji seksualnej dziecka;
– co się dzieje w seksualności dziecka od urodzenia i później, również w wieku przedszkolnym;
– jak nazywać genitalia;
– jakie książki warto czytać w temacie seksualności i co można czytać niezgodnie z tekstem;
– co warto wiedzieć na temat osób LGBT+ zanim dziecko zacznie pytać;
– jak zapobiegać nadużyciom seksualnym i jak relacja może pomóc w trudnych momentach.

Jak przygotować się na trudne emocje po porodzie? Część  2

Jak przygotować się na trudne emocje po porodzie? Część 2

Jeśli jeszcze nie czytałaś pierwszej części wpisu o tym, jak przygotować się na trudne emocje po porodzie, to zapraszam Cię TUTAJ.

Trzy pierwsze kroki do zaopiekowania się sobą i przygotowania się na emocjonalne zawieruchy po porodzie omówiłam w zeszłym tygodniu. Przed Tobą krok czwarty i piąty.

Po czwarte: UWAŻNA PRZYJAŹŃ ZE SOBĄ SAMĄ

Dbanie o siebie pomoże Ci lepiej zadbać o dziecko. Uniwersalne strategie, które pomagają w regeneracji po porodzie i w radzeniu sobie z wyzwaniami rodzicielstwa, które mogę Ci w ciemno polecić to:

– czas na sen (czy coś, co sprawia, że odpoczywasz);

– spożywanie regularnych i zbilansowanych posiłków;

– aktywność fizyczna, najlepiej na świeżym powietrzu;

– kontakt ze wspierającym człowiekiem (takim, który nie podcina Ci skrzydeł, nie ocenia, nie dołuje).

Ale co to właściwie oznacza dla Ciebie? Na co realnie będziesz miała czas? Nie oszukujmy się, to nie będzie wizyta w siłowni pięć razy w tygodniu. To nie będą długie wieczorne spotkania przy kawie z przyjaciółkami w ulubionej knajpie. To nie będzie przygotowywany z namaszczeniem obiad z dwóch dań. Ale COŚ możesz dla siebie zrobić, by zadbać o siebie jak o najlepszą przyjaciółkę. Pomyśl o tym, co u Ciebie się sprawdzi, na co masz zasoby (w tym również finansowe). Pomyśl o tym, co faktycznie sprawia Ci radość, ale także zastanów się, co Cię dołuje i odbiera Ci siły.

Jeśli wiesz, że jesteś wrażliwą sensorycznie osobą, która nie lubi głośnych dźwięków, może zaopatrzysz się w zatyczki do uszu? Może uda Ci się zorganizować dzień tak, by mieć pół godziny dla siebie w ciszy, gdy już poczujesz, że tych bodźców wynikających z kontaktu z dzieckiem będzie za dużo. 

Jeśli poznasz siebie dobrze, zidentyfikujesz to, co Cię osłabia – czy brak snu, czy nadmiar bodźców, czy może głód – to o te potrzeby będziesz mogła zadbać w pierwszej kolejności. Dobrze zrobić to zawczasu, ustalając np. że przez pierwsze dwa tygodnie po porodzie będziesz zamawiać obiady z dowozem, a między nimi ratować się zdrowymi produktami, które nie wymagają przetwarzania. Może ustalisz, że po południu partner_ka przejmie od Ciebie dziecko, bo wtedy prawdopodobnie Twoje zasoby będą bliskie wyczerpania.

A może połączysz się na wideo z koleżankami, żeby poplotkować o wszystkim i o niczym, zastrzegając sobie, że ŻADNYCH ROZMÓW O DZIECKU. Lub wręcz przeciwnie: zadzwonisz, żeby się wyżalić, wypłakać, wykrzyczeć  – wszystko, co dla Ciebie działa i sprzyja powrotowi do zdrowia jest mile widziane!

Zastanów się więc, co dodaje Ci sił? Jakie są Twoje mocne strony – może jesteś osobą o niższym, niż statystyczne zapotrzebowaniu na sen? Uczciwie sobie powiedz, co sprawia, że funkcjonujesz źle. Taka szczerość ze sobą samą zadziała ochronnie na przyszłość – będziesz wiedziała, po co możesz sięgnąć, gdy pojawią się oznaki nadchodzącej katastrofy emocjonalnej. Jak przyjaciółka, która nie ocenia, nie krytykuje, pomyśl, co możesz sobie dać, być przeciwdziałać trudnościom, które się pojawią.

 

Po piąte: WIOSKA

Wypoczynek, regularne i zbilansowane posiłki, czas dla siebie, ruch na świeżym powietrzu to ważne nawyki, które pozwalają cieszyć się zdrowiem i dobrym samopoczuciem. No pięknie, myślisz sobie, ale jak ja mam się tym wszystkim zająć, kiedy 24/7 zajmuję się dzieckiem i na nic innego nie starczy mi energii?

Odpowiedź leży w Twoich relacjach z innymi ludźmi. Pomyśl o tych osobach, które mogą Ci pomóc, sprawdź wszystkie dostępne możliwości.

Zbuduj sieć wsparcia i zaplanuj, co i komu możesz powierzyć. Kiedyś kobieta zapoznawała się z obsługą niemowlaka długo, zanim sama została mamą, a po porodzie mogła liczyć na całą armię krewnych, którym mogła w trudnej chwili powiedzieć: „Potrzymaj mi dziecko!”

Ta sytuacja miała swoje plusy i minusy, jednak zdecydowanie wspierała świeżo upieczone matki w dochodzeniu do siebie.

Teraz coraz częściej żyjemy daleko od bliskich. Bywa że z mamy z nimi  trudne relacje i nie chcemy ich prosić o wsparcie. Warto jednak pamiętać o tym, że życie w odosobnienu nie jest dla człowieka naturalne – ludzie zawsze żyli w „stadach”, otrzymując ogrom wsparcia od rodziny, od „wioski”.  Pomyśl o swojej sytuacji i o tym, że samodzielność jest naprawdę wspaniałą cechą, jednak nie zawsze bycie Zosią Samosią służy Tobie i Twojemu dobrostanowi.

Zaplanuj, do kogo możesz się zwrócić, gdy będzie naprawdę ciężko, albo zanim przekroczysz jakąś granicę? Jak podzielić się obowiązkami z osobą partnerską? Kogo i kiedy będziesz mogła poprosić o wsparcie? Z kim będziesz mogła popłakać, z kim ponarzekać, z kim się pośmiać i porozmawiać? Kto Cię uratuje, gdy już będziesz miała wszystkiego dosyć? Kto Cię będzie wspierać, nie oceniając i nie prawiąc morałów?

Spróbuj porozmawiać z tymi osobami, powiedzieć im, kim dla Ciebie są i jak ważne jest dla Ciebie ich wsparcie. Pomyślcie razem, co możecie zrobić i co te osoby są gotowe dla Ciebie zrobić.

Możesz też zawczasu znaleźć działające w okolicy lub online grupy wsparcia – dla kobiet w ciąży, dla rodziców, dla mam zmagającymi się z trudnymi emocjami. Możesz pozbierać kontakty do specjalistów_ek psychologów, terapeutów, psychiatrów, którzy specjalizują się w temacie macierzyństwa.

Zrób sobie listę miejsc, gdzie zamówisz zbilansowany posiłek, usługę sprzątającą, a może kontakt do polecanej niani, do której będziesz mogła się odezwać, gdy nie będziesz miała już innego sposobu, by o siebie i swoje potrzeby zadbać?.

Taka sieć kontaktów zostanie z Tobą na lata – bo jako rodzic możesz potrzebować wsparcia na każdym etapie, nie tylko, gdy masz w domu malucha, nie tylko, gdy zmagasz się z depresją i wyczerpaniem.  

 

Artykuł powstał na podstawie rozmowy Magdaleny Komsty z Joanną Frejus, ekspertką IV edycji Parentflixa

Mgr Joanna Frejus jest psychololożką i psychoterapetką w trakcie szkolenia poznawczo-behawioralnego. Tworzy profil o zdrowiu psychicznym w macierzyństwie @omatkodepresja, nagrywa podcast Radio Czułość, prowadzi Fundację Czułość. Wspiera kobiety w powrocie do równowagi, w budowaniu poczucia bezpieczeństwa i odporności psychicznej. Pomaga w nauce uważności, akceptacji i czułości, szczególnie tej dla siebie.

 

Jak przygotować się na trudne emocje po porodzie?

Jak przygotować się na trudne emocje po porodzie?

 

Na to, jak będziesz się czuła po porodzie składa się wiele czynników, m.in. przebieg ciąży i porodu, temperament, jakość relacji z innymi, potrzeby i przekonania oraz Twoja kondycja fizyczna i psychiczna. Nie da się przewidzieć, co tak naprawdę będzie się z Tobą działo. Jedno jest pewne: będziesz się czuła inaczej, ponieważ znajdziesz się w zupełnie nowej sytuacji. Zła wiadomość jest taka, że nie da się tego uniknąć, ani tego wyłączyć. Dobra, że możesz zadbać o kilka rzeczy przed porodem! Możesz przygotować się na te zmiany, by skuteczniej radzić sobie z trudnymi emocjami, zmęczeniem i huśtawką hormonalną.

Co możesz zatem zrobić? Oto Twoja emocjonalna wyprawka w pięciu krokach.

Po pierwsze: TY

Możesz przeczytać tony podręczników na temat tego, jak sobie radzić z trudnymi emocjami, jak zadbać o siebie, jak organizować czas i szukać wsparcia. Jednak wiedza wyniesiona z kursów i książek nie zda się na nic, jeśli jej nie wykorzystasz w działaniu i nie dostosujesz do siebie i swojej rodziny.

Spójrz na to, czego się nauczyłaś i szczerze sobie odpowiedz, co z tego możesz wziąć dla siebie, co zmodyfikować, by u Ciebie zadziałało. Uczciwie odrzuć to, co się na pewno nie przyda. 

Zapytaj siebie: czego chcę ja? czego potrzebuję? w co wierzę? JA, nie moi rodzice, nie mój partner_ka, nie inne kobiety, z którymi się spotykam. Poszukaj w sobie odpowiedzi na pytania: co lubię? co mnie złości? co mi służy, co szkodzi? z czego nie chcę rezygnować? co mogę odpuścić? Zanotuj te wszystkie rzeczy. 

 

Po drugie: TWOJE PRZEKONANIA

To, w jaki sposób myślisz o sobie w nowej roli, bardzo rzutuje na to, jak będziesz się czuła po porodzie, gdy jako mama noworodka wrócisz do domu i zaczniesz układać sobie życie i organizować się w rodzinie. Jak będą wyglądały Twoje relacje z partnerem_ką, z otoczeniem, ze sobą samą, z dzieckiem – na to wszystko wpływ mają przekonania, które leżą u podstaw Twojej wizji macierzyństwa. Często są to przekonania przechodzące z pokolenia na pokolenie, krążące w społeczeństwie od lat, wzmacniane przez media, kulturę, wychowanie. Nie muszę dodawać, że wiele z nich to szkodliwe stereotypy, które będą Cię ograniczać.

Gdy słyszysz słowo „matka”, co widzisz? Czego oczekujesz od tej nowej sytuacji, jaką masz wizję podziału ról w opiece nad dzieckiem. Jak wygląda dzień matki? Czy jest tam miejsce dla Ciebie zmęczonej, proszącej o pomoc, odpoczywającej? Co Cię niepokoi, gdy myślisz o sobie w roli mamy? Co zastanawia? Na co się cieszysz?

Jeszcze zanim dziecko przyjdzie na świat, warto przyjrzeć się tym przekonaniom, wyłapać te niewspierające.  

Przyjrzyj się tym stwierdzeniom:

– Matka to główny opiekun dziecka, najlepiej sobie z nim radzi, bo przecież ma ten instynkt macierzyński i naturalne predyspozycje, żeby zajmować się dzieckiem.

– Matka nie może się skarżyć, nie może być samolubna. W pierwszej kolejności zawsze ma zadbać o dziecko, to jej odpowiedzialność. Tyle kobiet przed nią rodziło i dawało radę, więc i ona sobie poradzi.

– Matka może odpocząć, ale dopiero, jak zrobi wszystko, co ma do zrobienia: obiad, pranie, sprzątanie. To normalne, że jest zmęczona, wszystkie matki są zmęczone, tak musi być, ale to nie jest powód do zaniedbywania siebie i obowiązków domowych.

– Wszystko się da ogarnąć, to kwestia organizacji.

– Po ciąży muszę wrócić do formy, nie mogę się zapuścić. 

Nie są to przekonania, które pomogą Ci w nowej roli. Jeśli podobne myśli pojawiają się w Twojej głowie, zastanów się, czy to są Twoje myśli? Kto powiedział, że ma być właśnie tak, a nie inaczej? Czy to naprawdę jest to, w co wierzysz? Co się stanie, jeśli będziesz postępować inaczej?

 

Po trzecie: REGENERACJA

Krążącym w naszym społeczeństwie przekonaniem jest to, że bez pracy nie ma kołaczy. A ja mam dla Ciebie inne: bez regeneracji nie ma pracy! Jeśli nie zadbasz o swój wypoczynek, o czas na regenerację, nie będziesz miała chęci i sił, by zajmować się dzieckiem.

I znowu, zastanów się: kto zadecydował, że masz robić wszystko sama, wstawać w nocy z uśmiechem, z entuzjazmem spacerować po parku, z pieśnią na ustach bujać dziecko trzecią godzinę na rękach, słuchając cierpliwie jego płaczu? Tak ma być, bo tak było zawsze? Babcia, mama i ciotki dały radę, nie narzekały, więc i ty zaciśniesz zęby i pokażesz wszystkim, że dajesz radę? Pal licho Twoje przeżycia i indywidualny próg cierpienia, Twoje zmęczenie, Twoja wrażliwość na bodźce…

Otóż nie! Nie. Po stokroć nie! To nie jest wspierająca strategia. Proś o wsparcie, szukaj pomocy, ulgi, oddechu. Masz prawo chcieć czuć się dobrze i nie godzić się na cierpienie w samotności. Okres ciąży to dobry moment, żeby zastanowić się nad rozwiązaniami, które tę regenerację Ci zapewnią. 

Czy to będzie partner_ka, który pójdzie z dzieckiem na spacer, czy przyjaciółka, która wpadnie na chwilę, żebyś mogła wyjść i przewietrzyć głowę, podczas, gdy ona pokręci się z dzieckiem? A może osoba, która wysprząta mieszkanie raz na jakiś czas? Może zamrozisz kilka obiadów jeszcze przed porodem, żeby ratować się nimi w najtrudniejszych chwilach po przyjściu dziecka na świat? 

Przemyśl, co możesz odpuścić, żeby dać sobie czas na regenerację – czy to będzie właśnie gotowanie lub sprzątanie? Czy chcesz na razie wykreślić z harmonogramu wizyty osób, które chcą poznać nowego członka rodziny? A może właśnie te wizyty są czymś, czego bardzo potrzebujesz, bo brakuje Ci kontaktów z ludźmi? Znajdź swoje sposoby na ładowanie baterii.

Za tydzień opowiem Ci o dwóch pozostałych strategiach na oswojenie trudnych emocji po porodzie: budowaniu sieci wsparcia i przyjaźni ze sobą samą. Do napisania! 

 

Artykuł powstał na podstawie rozmowy Magdaleny Komsty z Joanną Frejus, ekspertką IV edycji Parentflixa

Mgr Joanna Frejus jest psychololożką i psychoterapetką w trakcie szkolenia poznawczo-behawioralnego. Tworzy profil o zdrowiu psychicznym w macierzyństwie @omatkodepresja, nagrywa podcast Radio Czułość, prowadzi Fundację Czułość. Wspiera kobiety w powrocie do równowagi, w budowaniu poczucia bezpieczeństwa i odporności psychicznej. Pomaga w nauce uważności, akceptacji i czułości, szczególnie tej dla siebie.

 

Jak nazywać genitalia w rozmowie z dziećmi?

Jak nazywać genitalia w rozmowie z dziećmi?

Jak nazywać genitalia w rozmowie z dziećmi?

Srom, cipka czy brzoskwinka? Określanie tak zwanych intymnych części ciała w rozmowach z dziećmi to temat, który często pojawia się na Instagramie i nie tylko. I słusznie, warto o tym pisać.  W każdej rodzinie może być z tym trochę inaczej. Często też jest tak, że w naszych domach rodzinnych nie było takiego słowa, którego chcemy teraz używać. Albo nie było w ogóle żadnych. Jak więc się za to zabrać? 

Bardzo zależy mi na tym, żeby moje wskazówki mogły posłużyć każdemu – bez względu na to, czy mówienie o narządach płciowych z dzieckiem przychodzi danej osobie naturalnie czy też nieco  trudniej. Dlatego podzieliłam ten element domowej edukacji seksualnej na 3 etapy. Oto i one: 

 

Etap I: Po prostu mów! 

Bardzo doceniam instagramową edukację seksualną. Czytając posty, poszerzamy swoje słownictwo, oswajamy się z nim i dowiadujemy się, które słowa są aktualnie powszechnie używane. A patrząc szerzej: zdobywamy wiedzę o naszym zdrowiu, profilaktyce, relacjach czy kulturowych aspektach seksualności. Mam jednak wrażenie, że media społecznościowe zapomniały trochę o sporej grupie osób, którym pewne wyrazy po prostu nie przechodzą przez gardło.

Dlatego najważniejszą zasadą jest to, żeby w ogóle mówić. Używaj takich wyrazów, które wypowiesz bez większych problemów – bez jąkania, ściszania głosu i rozglądania się po pokoju. 

Masz problem z popularną ostatnio cipką? Czujesz, że to zbyt wulgarne? Sama nie lubiłam kiedyś tego słowa. Kiedy używała go moja mama (jak widać, bardziej „postępowa” niż ja jako nastolatka!), czułam się strasznie zażenowana. Potrafię zrozumieć taką blokadę. Zostaw cipkę, mów inaczej – ale mów!

Niech to będzie nawet wasze prywatne, domowe słowo. Możesz użyć jednego z tych wieloznacznych określeń, takich jak ptaszek czy brzoskwinka – pod warunkiem, że Twoje dziecko będzie wiedziało, że nie mówisz o zwierzętach czy owocach, ale o konkretnej części ciała. 

Wiele osób krytykuje takie podejście. „Jak to? Przecież to wstyd, jeśli ktoś powie lekarzowi o swędzącej brzoskwince”. Może rzeczywiście w wyedukowanej bańce brzmi to dość nieporadnie, ale z drugiej strony lepiej powiedzieć tak, niż nie mieć żadnego słowa określającego swędzącą część ciała i nie pójść przez to w ogóle do lekarza. Mądry specjalista albo mądra specjalistka sobie poradzi – dopyta i się dogada. Najważniejsze, żeby Twoje dziecko wiedziało, że brzoskwinka jest normalną częścią ciała, o której można mówić. Osobie, której od dziecka mówiono, że ma brzuszek, a dalej… nóżki, może być z tym trudniej.

 

Etap II: Wprowadź słowa zrozumiałe dla otoczenia

Mimo wszystko dobrze byłoby, gdyby dziecko znało słowa, dzięki którym dogada się z otaczającym je światem. Wyrozumiały lekarz lub wyrozumiała lekarka to jedno, a rówieśnicy w przedszkolu – to już trochę co innego. Używanie typowo domowych określeń wśród znajomych może przysparzać kłopotów w komunikacji. Dogadanie się zajmie potencjalnie więcej czasu, a może też być tak, że komunikat w ogóle nie zostanie zrozumiany („dobra, jakaś tam brzoskwinka… nieciekawe”). Najgorzej, jeśli użycie takiego niezrozumiałego powszechnie słowa utrudni dogadanie się z zaufanym dorosłym, któremu dziecko próbowało opowiedzieć np. o sytuacji nadużycia seksualnego.

 

A więc jakie to są te zrozumiałe wyrażenia? Jeśli chodzi o typowo męskie narządy, to mamy dwa : dziecięcy (choć powszechnie zrozumiały) siusiak i „dorosły” penis. Tutaj jest łatwo, wszyscy wiedzą, o co chodzi. Ba, tworzy się nawet pewna wspólnota. W przedszkolu większość chłopców szybko się orientuje, że każdy z nich ma to samo. U większości dziewczynek tak nie jest – okazuje się, że… każda ma co innego, bo w każdym domu mówi się inaczej. 

 

Jak zatem nazywać typowo żeńskie narządy płciowe?

Pierwsze określenie to srom. Ma ono medyczny charakter, jest poprawne, słownikowe, ale… mimo to wcale nie jest do końca zrozumiałe. Nawet licealiści i licealistki, których i które uczę, niekoniecznie są z nim zaznajomieni. Jest też wagina (czasami zdrabniana w rozmowach z dziećmi do waginki), która z kolei jest niepoprawna słownikowo, bo teoretycznie odnosi się tylko do pochwy, ale do codziennego użytkowania wystarczy, a u lekarza można to doprecyzować. Na pewno dogadamy się, używając słowa cipka, choć tak jak wspomniałam na początku, nie wszyscy czują się komfortowo z tym, że jest to zdrobnienie od wulgaryzmu. Coraz częściej możemy spotkać także wyrażenie wulwa – ale sporo osób będzie musiało uciec się do pomocy Google’a, żeby zrozumieć, o czym mówimy. Choć jej niewątpliwą zaletą jest neutralne brzmienie i precyzyjne znaczenie.

Ja używam wszystkich tych słów i z ciekawością patrzę, jak zmienia się ich popularność i odbiór.

 

Etap III: Zapoznaj z terminami medycznymi

I jeszcze trzeci element – który dodam jako nauczycielka i edukatorka. Warto, żeby dzieci kojarzyły typowo medyczne nazwy, takie jak srom czy prącie. Prędzej czy później zetkną się z nimi w podręcznikach szkolnych i wtedy fajnie, żeby wiedziały, o co chodzi. 

Czy to znaczy, że trzeba używać w domu całego zestawu określeń? Nie. Wybierz jedno i od czasu do czasu przeplataj drugim, napomknij że jest jeszcze inne. Bez presji. Po prostu mów.

Na koniec mała uwaga. Język szybko ewoluuje. Pamiętacie, jak cipka brzmiała jeszcze 5 czy 10 lat temu? Zupełnie inaczej, prawda? Dlatego chcę zaznaczyć, że to są moje wskazówki na dzisiaj. Na 2022 rok. 

 

Autorką artykułu jest Tosia z WdŻ dla zaawansowanych, ekspertka Parentflixa i autorka ścieżki wiedzowej „Seksualność dziecka”. 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

10 przydatnych prezentów dla młodej mamy

10 przydatnych prezentów dla młodej mamy

 

Wszystkie to znamy. Odwiedza Cię bliska osoba i daje Ci prezent. 

– Och, dziękuję! Niepotrzebnie!

No właśnie, niepotrzebnie. Wcale nie potrzebowałaś tej kupionej z najszczerszymi intencjami rzeczy. Być może bez skrupułów przekażesz ją dalej, ale całkiem prawdopodobne jest to, że prezent przeleży u Ciebie bezczynnie przez kolejne miesiące. Jeśli właśnie zamierzałaś zostać minimalistką, start będzie utrudniony.

Narodziny dziecka generują mnóstwo prezentów, które cieszą głównie… osobę, która je kupuje. Któż nie marzy o bezkarnej wycieczce do sklepu z artykułami dziecięcymi, żeby wreszcie bez skrupułów kupić tam najgłośniejszą zabawkę i najbardziej koronkową sukienkę w rozmiarze 62?

Bądźmy szczere, same też wpadamy w tę pułapkę i czasem bezrefleksyjnie powielamy utarte schematy, bo jeśli noworodek, to grzechotka, karuzela nad łóżeczko albo książeczka kontrastowa. I koniecznie kolejne piżamki, bo TE są przecież TAKIE słodkie! 

A co z prezentem dla świeżo upieczonej mamy? No, o tym, to już w ogóle nie pamiętamy… A przecież jej życie właśnie chwilowo przewróciło się do góry nogami i miło byłoby okazać jej jakieś wsparcie. 

Przygotowałam dla Ciebie listę 10 rzeczy, które możesz sprezentować bliskiej mamie małego dziecka (Święta już za pasem 😉 ). Jeśli sama właśnie urodziłaś możesz skorzystać z tych propozycji, jeśli ktoś zapyta: „a czego Ci potrzeba?”.

1. W drogę! Plecak (albo torba)

Każda młoda matka na spacer pakuje się jak na tygodniowe wakacje (aż strach pomyśleć o prawdziwym urlopie!). Pieluchy, mata do przewijania, chusteczki, krem do pupy, ubranka na przebranie, foliówka na brudne rzeczy, bidon dla dziecka, butelka dla mamy, przekąska, krem z filtrem, kapelusik, sweterek, książeczka, zabaweczka… ufff… W co to włożyć? Zwykła, jednokomorowa torebka będzie mało praktyczna, a ta dodana do wózka – powiedzmy sobie szczerze – o niektórych można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że są ładne. 

Fajnym rozwiązaniem są specjalnie zaprojektowane plecaki dla mam. Można je przypiąć do wózka albo nieść wygodnie na plecach (obciążenie na jedno ramię nie jest dobre dla kręgosłupa), a do tego są całkiem ładne <3. Jeśli osoba, którą chcesz obdarować preferuje torebki, bez problemu znajdziesz wersje, które skutecznie zastąpią wózkowego potworka. 

2. Książka przewodniczka  

Początki bywają trudne. Połogowe emocje wprost rozsadzają, życie staje na głowie, maluch nie ma załączonej instrukcji obsługi – można czuć się zagubioną. Z pomocą przyjdzie najnowsza pozycja Wydawnictwa Wymagające – książka, którą napisałam… trochę dla samej siebie sprzed kilku lat. A tak naprawdę dla każdej świeżo upieczonej mamy.

„Czwarty trymestr” to taka książkowa kontynuacja szkoły rodzenia – pełen łagodności i empatii przewodnik po połogu i pierwszych 12 tygodniach życia niemowlaka. Szczegółowo omawiam w niej karmienie (piersią, mlekiem modyfikowanym, odciągniętym mlekiem mamy), płacz, kolkę niemowlęcą i sen. Uzupełniona o notatki napisane przez innych ekspertów (lekarzy, dietetyczkę, fizjoterapeutki, farmaceutów) będzie idealnym wsparciem dla kobiet w ciąży i tych, które właśnie urodziły (nie tylko pierwsze) dziecko.

Książkę możesz kupić w zestawie ze wspierającymi pinami („Tulenie ma znaczenie” i „Najłatwiej wychować cudze”). Jeśli się pospieszysz w przedsprzedaży dostaniesz je zupełnie za darmo!

Do zestawu prezentowego możesz też dołożyć niemowlęce body i… kolejny punkt na mojej liście:

3. Odciążenie dla ramion – Karmiuszka

Pierwsze miesiące karmienia piersią spędza się na… karmieniu i leżeniu z maluchem! Godzinami! Kiedy nie ma mowy o odłożeniu go gdziekolwiek, z pomocą może przyjść odpowiednia poduszka do karmienia. Taka jak wykonana z samych naturalnych materiałów – Karmiuszka. I przez swój kształt jest lepsza od wszystkich rogali i fasolek (nie kładziesz na niej dziecka, tylko SAMA się wygodnie podpierasz), a w dodatku świetnie nadaje się do wykonywania prostych ćwiczeń poporodowych! 

W zestawie z książką Czwarty Trymestr możesz kupić przepiękną lawendową Karmiuszkę! I powiem Ci szczerze, że ta poducha może pozostać na sofie dłuuuugo po zakończeniu karmienia piersią. Jest obłędna!

4. Coś dla ucha – słuchawki rozmaite

Przy karmieniu i spacerach na dłuższą metę można się zanudzić na śmierć. Warto posłuchać w tym czasie czegoś ciekawego. Jednak jeśli kiedykolwiek próbowałaś słuchać podcastu lub audiobooka, karmiąc dziecko piersią, wiesz, że oznacza to jedno – udaną zabawę kabelkiem i nieudaną próbę usłyszenia czegokolwiek. Dlatego jeśli chcesz wesprzeć młodą mamę, kup jej bezprzewodowe słuchawki.

Jest jeszcze inny rodzaj „słuchawek”, które do słuchania wcale nie służą. To nauszniki przeciwhałasowe. Komu się przydadzą? Mamie malucha, który ma kolki. Jeśli mnie znasz, na pewno wiesz, że niezwracanie uwagi na płacz dziecka to postawa, której nie zaleciłabym nawet na torturach. (Możesz się przekonać o tym, czytając choćby ten artykuł). Jeżeli Twoje dziecko nie doświadczyło kolek, uwierz mi na słowo, przy trwającym trzecią godzinę płaczu wwiercającym się do mózgu można potrzebować ciszy.

5. Jeszcze więcej czytania – czytnik ebooków

Jak bumerang wracamy do tematu wielogodzinnego karmienia piersią. Jeśli któraś mama powiedziała Ci, że narodziny dziecka oznaczają koniec czytania, to pewnie nie miała czytnika ebooków. To prawda, że przy biegającym półtoraroczniaku nowinki literackie przechodzą mamom koło nosa, ale to jeszcze nie ten etap! Na początku jest czas na nadrobienie zaległości. A że jedna ręka podtrzymuje ssaka, przyda się książka, do której wystarczy ta druga. Dlatego właśnie zgrabny, lekki czytnik, w którym strony przekładasz jednym uderzeniem palca – będzie idealny. 

Jeśli osoba, której chcesz sprawić prezent, już go ma, zadbaj o dostawę świeżej literatury! Nie przejmuj się niematerialną formą. Na pewno jej to nie przeszkadza, a pomyśl tylko jak miło będzie jej porozmawiać z Tobą (czyli kimś dorosłym!) o właśnie przeczytanej powieści! 

6. Troska o zdrowie – wizyta u fizjoterapeuty uroginekologicznego

Zostańmy na chwilę przy opcjach niematerialnych. Silne mięśnie dna miednicy, zdrowe krocze i elastyczna blizna po cesarskim cięciu to wciąż tematy, o których mówi się niewiele. Warto pokazać świeżo upieczonej mamie, że powinna zadbać o siebie – także o te delikatne części ciała. Praca z fizjoterapeutą uroginekologicznym potrafi zdziałać cuda, a przecież nikt nie chce mieć problemów z nietrzymaniem moczu ani cierpieć w czasie stosunku. Jeśli między Wami nie ma tematów tabu, wyślij przyjaciółkę/siostrę/kuzynkę do gabinetu! 

7. Troska ogólna – bony DIY

To, czego najbardziej potrzebuje młoda mama, to realne wsparcie. Może sama narysujesz i podarujesz bon na: spacer z maluchem, zmywanie garów, sprzątanie mieszkania, nieoceniającą rozmowę…? Puść wodze wyobraźni!

Jeśli wolisz od razu wpaść z konkretem w garści, przygotuj parę obiadów (najlepiej zamrożonych). Nakład finansowy – minimalny. Pomoc – bezcenna. Wzruszenie – gwarantowane.

8. Wsparcie w nowej roli – Parentflix

– Nie noś, bo przyzwyczaisz!
– Wiesz, że bujaczki są niezdrowe?
– Karmisz butelką?
– Smoczek sobie z ciebie robi!
– Bez czapeczki?
– Oj, przegrzeje się w tym sweterku!
– A specjalnie upiekłam drożdżówkę – daj mu troszkę!
– A ty dajesz dzieciom musy, tak? Ja nie.
– Na głowę ci wchodzi!
– Ale jesteś surowa! Ja taka nie byłam.

Młode mamy są bombardowane (niechcianymi) uwagami i poradami. Bywa, że osoby wierzące w swoją nieomylność nie przebierają w słowach. Inne – nieumiejętnie wyrażają w ten sposób swoją troskę, ale jednocześnie nie akceptują, że świat i stan wiedzy się zmieniają. Poszukiwanie własnej drogi jest trudne. Brakuje prawdziwych autorytetów. Internet – pełen wiedzy na wyciągnięcie ręki – wprowadza ogromny chaos informacyjny. 

Czy istnieje na to jakieś lekarstwo? (Poza wspomnianymi już pinami, które możesz przyczepić, żeby inni się odzepili). Pewność siebie zakorzeniona w rzetelnej wiedzy. Wiedzy, po którą można sięgnąć w każdej chwili. Wiedzy od ekspertów, którym można zadać każde pytanie, którzy nie oceniają, ale za to dają cenne wskazówki i pozwalają lepiej zrozumieć tego małego człowieka, który nagle pojawił się w rodzinie. 

Brzmi jak dobry prezent dla nowej mamy? Dlatego właśnie umożliwiłam zakup dostępu do Parentflixa w formie bonu prezentowego. Takiego fizycznego. Tylko uwaga! Z tym prezentem będziesz musiała poczekać do czasu, kiedy klub otworzy się ponownie. Żeby nie zapomnieć, zapisz się na listę zainteresowanych. A może sama będziesz chciała tam dołączyć?

9. Coś dla mamy i dziecka – zachustowanie

Chusta to prezent przyda się całemu duetowi mama-dziecko. Maluszek czuje się w niej bezpiecznie, a mama wreszcie ma wolne ręce! Czasem warto jednak zacząć przygodę z chustonoszeniem od spotkania z doradczynią chustonoszenia, które nauczy prawidłowego dociągania i wiązania oraz wskaże, jaką chustę najlepiej kupić. Takie indywidualne warsztaty to doskonały pomysł na prezent!

Jeśli jednak wolisz materialne podarunki, dobrym rozwiązaniem będzie bon prezentowy lub wspólna wyprawa do dobrego sklepu z chustami i nosidłami ergonomicznymi. W przypadku chust kółkowych i nosideł, warto przetestować je na żywo. Każdy duet jest nieco inny i w czym innym będzie się dobrze czuć. 

10. Domowe spa 

Samotny weekend w spa to dla świeżo upieczonej mamy dość odległa i mało realistyczna wizja. Za to do wanny można wskoczyć już po zakończeniu połogu. Zresztą tak naprawdę nawet zwykły prysznic może się się zamienić w ekskluzywną sesję hydromasażu, kiedy przez kilka minut nikt nie woła. 😉

Choć w pierwszych tygodniach po porodzie wskazane jest stosowanie łagodnych kosmetyków, później można już sobie zaszaleć. Fajna kula, sól czy płyn do kąpieli lub obłędnie pachnący żel pod prysznic (w przypadku braku wanny) w połączeniu ze świecą pozwolą młodej mamie odpocząć wieczorem po ciężkim dniu opieki nad maluchem. Do zestawu domowego spa możesz też dołożyć dobrej jakości olejek eteryczny (np. lawendowy).

 

To już wszystkie propozycje, jakie przygotowałam. Podziel się tym tekstem z innymi i uratuj inne mamuśki przed nieprzydatnymi gadżetami. 😉 Pamiętaj, że nie zawsze musisz wybierać niespodzianki. Czasami najlepiej jest zapytać, czego młoda mama potrzebuje. 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.