Dlaczego warto zaplanować ciążę i odpowiednio się do niej przygotować?

Dlaczego warto zaplanować ciążę i odpowiednio się do niej przygotować?

Wpis powstał we współpracy z marką PREGNA

Nawet 60% ciąż jest nieplanowanych [1] – dlaczego by więc zawracać sobie głowę przygotowaniami zamiast ponieść się chwili? 😉 Bo warto.

Planowanie ciąży to nie tylko kwestia związana ze zdrowiem matki i dziecka (choć trudno to przecenić – mamy mnóstwo badań o tym, w jaki sposób stan zdrowia kobiety wpływa na rozwój płodu oraz jej stan w ciąży). Warto w okresie przygotowań na spokojnie rozważyć jak zorganizujemy tę ciążę. Co jeśli będzie trzeba dużo leżeć? Jak ma tym razem wyglądać poród? Na czym szczególnie mi zależy? Jak nam jest teraz w związku i jak pojawienie się kolejnego członka rodziny wpłynie na moją relację partnerską? Czy mam teraz zasoby na kolejną ciążę i opiekę nad dzieckiem? Kto mnie w tym wesprze i jak konkretnie? Jaki to będzie miało wpływ na starsze dziecko/dzieci? Co jeśli uda się za miesiąc, a co jeśli dopiero za rok?

Nie spiesz się. Nie każdy “po prostu wie”, że będzie w porządku. Wątpliwości, pytania, wahania są zupełnie czymś normalnym – nawet, jeśli bardzo chcemy powiększyć rodzinę. Czasem rozmowa z kimś bliskim lub specjalistą (psycholog, psychoterapeuta) pomaga uporządkować myśli i emocje.

Jakie badania zrobić przed ciążą?

Przygotowując się do ciąży, dobrze jest odwiedzić lekarza – co najmniej ginekologa, który ustali, czy i jakie badania warto zrobić. Wiele zależy od dotychczasowych wyników i historii położniczej. Inne zalecenia może dostać kobieta, która regularnie odbywa wizyty ginekologiczne, robi co roku cytologię, ale jest przed pierwszą ciążą. Inne postępowanie lekarz zaleci kobiecie, która nie była u ginekologa od porodu trzy lata temu, a jeszcze inne osobie, która nigdy nie chorowała na ospę wietrzną, a jej dziecko chodzi do żłobka. Znaczenie ma też funkcjonowanie tarczycy, której praca czasem po pierwszym porodzie szwankuje, co może wpływać na płodność.

To, o czym na pewno warto pamiętać, to wizyta u stomatologa. Nawet 18% porodów przedwczesnych jest spowodowanych chorobami zębów i dziąseł! [2] Dodatkowo leczenie stomatologiczne w ciąży bywa trudniejsze, np. ze względu na mdłości, dlatego najbezpieczniej załatwić tę sprawę jeszcze przed poczęciem dziecka.

Nie istnieją jednak w Polsce oficjalne rekomendacje, jakie badania powinna zrobić przyszła mama – właśnie dlatego, że to dość indywidualna kwestia i konsultacja z dobrym ginekologiem będzie najlepszym pomysłem.

Co suplementować w trakcie starań o dziecko?

Jeśli rozpoczynacie starania o dziecko, warto przede wszystkim zadbać o zbilansowany jadłospis zgodny z rekomendacjami żywieniowymi. Ale bądźmy realistami – z różnych powodów nie zawsze jest możliwość, żeby nasza dieta była wzorcowa, zwłaszcza gdy mamy już w domu dziecko i inne obowiązki 😉 Poza tym nawet Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników zaznacza, że suplementacja niektórych mikroelementów jest istotna nawet przy zbilansowanej diecie.

W okresie przygotowania do zajścia w ciążę i pierwszych tygodniach ciąży warto pamiętać przede wszystkim o [3]:

  • Kwasie foliowym – zgodnie z aktualną wiedzą rekomenduje się u wszystkich kobiet w wieku prokreacyjnym stosowanie kwasu foliowego w ilości 0,4 mg/d w postaci suplementów, a w I trymestrze stosowanie kwasu foliowego w ilości 0,4–0,8 mg/d (w II i III trymestrze 0,6–0,8 mg/d). To BARDZO istotny mikroelement – uzupełniające spożycie kwasu foliowego zwiększa poziom folianów u matki. Niski poziom folianów u matki jest czynnikiem ryzyka rozwoju wad cewy nerwowej u rozwijającego się płodu*.
  • Witaminie D – dorośli w Polsce powinni suplementować witaminę D co najmniej od września do kwietnia, a kobiety w ciąży przez cały rok. Idealnie jest dobrać dawkę po zbadaniu stężenia 25(OH)D we krwi – niestety, badanie to nie jest aktualnie refundowane w POZ. Bez wykonania badań zalecane jest przyjmowanie 2000 j.m. (50 µg) witaminy D dziennie, przez cały okres ciąży, niezależnie od pory roku [4];
  • Jodzie – w trakcie ciąży zwiększa się zapotrzebowanie organizmu kobiety na jod, co jest związane z jego utratą przez nerki, aktywnością dejodynaz i zapotrzebowaniem płodu [1]. Jod pełni istotną rolę w organizmie kobiety, pomaga w prawidłowej produkcji hormonów tarczycy i w prawidłowym funkcjonowaniu tarczycy. Wspiera prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego i utrzymanie prawidłowych funkcji poznawczych. Rekomenduje się suplementację jodu u wszystkich ciężarnych bez chorób tarczycy w wywiadzie w ilości 150–200 mcg/ /dobę.

Jeśli przed planowaną ciążą stosowałaś tabletki antykoncepcyjne, możesz mieć niższy poziom cynku we krwi [5]. Ten „minerał płodności”, jak bywa czasem zwany cynk, pomaga w utrzymaniu prawidłowych funkcji rozrodczych i  prawidłowej płodności – zwróć więc szczególną uwagę na cynk w diecie i/lub suplementach, jeśli starasz się o dziecko po odstawieniu tabletek antykoncepcyjnych lub jeszcze w trakcie ich przyjmowania.

Planując w bliższej lub dalszej perspektywie ciążę, nawet jeśli aktualnie jeszcze się przed nią zabezpieczasz, zwróć uwagę na składniki pomagające w utrzymaniu prawidłowego metabolizmu homocysteiny – czyli kwas foliowy, witaminy B6 i B12 oraz cholinę. Uzupełnienie diety w te składniki (lub ich suplementacja) warto rozpocząć w trakcie starań o ciążę.

Nie przepadasz za rybami? Rozejrzyj się za suplementacją kwasu DHA już przed ciążą, a na pewno od momentu, gdy zobaczysz na teście dwie kreski. DHA ma wpływ na rozwój mózgu i oczu u płodu oraz dziecka karmionego piersią i warto dostarczać ją organizmowi jak najszybciej. Odpowiednia suplementacja DHA jest szczególnie istotna w przypadku diety ubogiej w ryby, gdyż organizm sam nie potrafi wytworzyć dostatecznej ilości tej substancji.

Na co zwrócić uwagę, wybierając suplement na czas starań oraz w ciąży?

Na rynku jest obecnie dostępne mnóstwo preparatów, które przedstawia się jako dostosowane do potrzeb kobiet planujących poczęcie oraz ciężarnych, czy też karmiących piersią. Jak wybrać najlepszy produkt?

  • Poszukaj rekomendacji towarzystwa naukowego, np. Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Jest ona przyznawana wyłącznie produktom o bezpiecznym składzie, zgodnym z aktualnymi rekomendacjami.
  • Sprawdź wiarygodność producenta. Czy to renomowana firma? Czy producent dzieli się informacją, w jakich standardach jakości wytwarza suplement? Czy zakłady, w których odbywa się produkcja, mają certyfikat GMP? Oznacza to, że produkty są weryfikowane są pod względem zawartości substancji czynnych, alergenów, czystości mikrobiologicznej oraz pochodzenia surowców, aby były jak najwyższej jakości.
  • Jaką formę mają poszczególne mikroelementy? Chodzi głównie o biodostępność i wchłanialność. Dobrym przykładem jest kwas foliowy – ponieważ nawet 50% Polaków może mieć trudności z przemianą metaboliczną kwasu foliowego, dobrze jeśli tradycyjna jego forma jest połączona np. z L-metylofolianem wapnia (poszukaj na opakowaniu informacji o aktywnej i łatwo przyswajalnej formie kwasu foliowego).
  • Czy połączenie składników wzmacnia ich wchłanialność? Przykładowo, kwas foliowy wchłania się lepiej w towarzystwie witamin B6 i B12.
  • Przy suplementach z DHA: czy ich źródło zostało oczyszczone z metali ciężkich i dioksyn?
  • Zachowaj umiar. Więcej wcale nie znaczy lepiej, szczególnie w przypadku ciąży. Upewnij się, czy suplement nie zawiera przypadkiem składników, których nie potrzebujesz suplementować (np. witaminę C, którą bardzo łatwo dostarczyć sobie z pożywieniem). Na rynku dostępnych jest mnóstwo przeładowanych składnikami preparatów, których składniki mogą wchodzić ze sobą w interakcje, którego wpływu na zdrowie nie znamy. W ciąży warto przyjmować tylko składniki o udowodnionym działaniu.
  • Ile tabletek i jakiej wielkości będziesz musiała połykać? Czy ich zapach nie będzie Cię odrzucał (np. czy olej rybi, źródło kwasu DHA, został specjalnie oczyszczony?)? Im mniej tabletek do połykania dziennie, tym lepiej – łączenie kilku suplementów z kilku różnych firm jest mniej korzystne, albowiem nie znamy interakcji między nimi. Z praktycznego punktu widzenia mniejsze kapsułki zwykle są po prostu łatwiejsze do połknięcia, co ma znaczenie zwłaszcza w pierwszych tygodniach, kiedy pojawiają się nudności.

Wszystkie te warunki spełniają produkty marki Pregna – Pregna Start, która w zawiera kompozycję dobranych składników odżywczych dla kobiet planujących ciążę, w tym rekomendowane przez PTGiP kwas foliowy (w dwóch formach, w tym aktywnej), witaminę D oraz jod, a także łatwo przyswajalny cynk w organicznej formie cytrynianu, cholinę oraz witaminę B6 i o wysokiej biodostępności witaminę B12 w postaci metylokobalaminy – jest więc idealny dla przyszłych mam na diecie wegetariańskiej i wegańskiej oraz m.in. kobiet, które przyjmują bądź odstawiły antykoncepcję hormonalną.

Kwas DHA można suplementować dzięki produktowi Pregna DHA, który zawiera olej pozyskiwany za pomocą technologii PureMax™, dzięki czemu charakteryzuje się zminimalizowaną ilością zanieczyszczeń, ale także zminimalizowanym charakterystycznym zapachem i nieprzyjemnym posmaku. Dodatkowo olej zawarty w preparacie ma akredytację IFOS (International Fish Oil Standards Program – niezależny program oceny suplementów z oleju rybnego) oraz certyfikat Friend of the Sea (zrównoważonego rybołówstwa).

Jestem w ciąży – co suplementować?

Przede wszystkim gratulacje! W kontekście suplementacji niewiele się zmienia – rekomendacje PTGiP z 2020 roku dotyczą pięciu substancji czynnych: omówionych już powyżej kwasu foliowego, witaminy D, jodu oraz DHA plus ewentualnej suplementacji żelaza.

Obecnie rekomenduje się suplementowanie co najmniej 200 mg DHA u wszystkich ciężarnych i karmiących piersią, a w przypadku niskiego spożycia ryb do rozważenia większe ilości [1]. Niestety, konwersja kwasu ALA (np. z siemienia lnianego) do kwasu DHA jest bardzo niska (do kilku procent [6]), więc nie można traktować roślin będących źródłem ALA jako substytutu suplementacji DHA.

Pozostałe mikroelementy wystarczy dostarczać w normalnej diecie:

“Obecność innych mikroelementów, witamin i substancji czynnych w suplementacji, czyli uzupełnianiu normalnej diety, nie jest rekomendowana w populacji zdrowych kobiet, jeżeli nie ma do tego określonych wskazań medycznych.” [1].

Po konsultacji z lekarzem prowadzącym, dla kobiet w ciąży i karmiących piersią rekomenduje się przejście na preparat Pregna PLUS (w wersji z żelazem lub bez), który zawiera w wszystkie rekomendowane przez PTGiP składniki, w tym kwas DHA. Zaleca się kompleksową suplementację z Pregna DHA jako indywidualne dostosowanie i uzupełnienie ilości DHA, w zależności od potrzeb i diety.  

I trzymaj się zdrowo 🙂

 O produktach PREGNA poczytasz na stronie: https://pregna.com.pl/

*Rozporządzenie Komisji Europejskiej (EU) nr 1135/2014 z dnia 24.10.2014 warunki stosowania oświadczenia zdrowotnego dla kwasu foliowego – Produkt przeznaczony jest dla kobiet w wieku rozrodczym, a korzystny efekt występuje w przypadku codziennego uzupełniającego spożycia dawki wynoszącej 400 μg kwasu foliowego przez co najmniej jeden miesiąc przed poczęciem i maksymalnie trzy miesiące po poczęciu. Istnieje wiele czynników ryzyka rozwoju wad cewy nerwowej i zmiana jednego z nich może mieć korzystny wpływ lub nie.

 

Ile infekcji w sezonie to norma?

Ile infekcji w sezonie to norma?

Poniższy artykuł został zredagowany w oparciu o wystąpienie dr n. med. Kacpra Toczyłowskiego – eksperta Parentflixa, pediatry w trakcie specjalizacji z chorób zakaźnych. 

 

Ile infekcji w sezonie to norma?

U dzieci do piątego roku życia jest to około ośmiu infekcji w okresie jesienno-zimowym. Okres jesienno-zimowy trwa jakieś sześć, siedem miesięcy w roku. Osiem infekcji dróg oddechowych (objawiających się katarem, kaszlem) oznacza, że dziecko może być chore częściej niż raz w miesiącu. Ostry katar trwa, powiedzmy, tydzień. Później, po katarze czy zapaleniu oskrzeli, zostaje jeszcze kaszel poinfekcyjny, który będzie trwał kolejne dwa, trzy tygodnie. Dziecko wraca do przedszkola i znowu jest chore. Łapie wtedy drugą, trzecią, ósmą infekcję. Wciąż jest to norma.  Trzeba podkreślić jedną ważną rzecz: dzieci, które chorują często są, w większości przypadków, kompletnie… zdrowe. Nic im nie dolega. Takie nawracające infekcje układu oddechowego są wpisane w dzieciństwo. Mówi się wręcz o fizjologicznych infekcjach układu oddechowego, które wynikają z kilku aspektów, ale o nich za chwilę.  Dzieci powyżej piątego roku życia chorują zwykle rzadziej i umowną normą są około cztery infekcje w okresie jesienno-zimowym. Należy jednak podkreślić jedną, bardzo ważną rzecz – nie posiadamy uniwersalnej definicji nawracających infekcji dróg oddechowych. Określenie liczby infekcji na sezon, względem wieku dziecka, różni się pomiędzy wytycznymi. Ponadpięcioletnie dziecko chorujące nawet osiem razy w ciągu sezonu jesienno-zimowego najprawdopodobniej również jest zdrowe. 

 

Odporność. Kiedy można mieć powody do niepokoju?

Czy jednak jest coś, co kazałoby nam martwić się chorowaniem dziecka? Odpowiedź brzmi: tak. Fundacja Jeffreya Modella opracowała dokument, w którym zawarła dziesięć objawów ostrzegawczych pierwotnego niedoboru odporności Kiedy zatem rodzice i lekarze powinni pomyśleć o tym, że dziecko może mieć osłabiony układ odpornościowy? Oto lista sygnałów alarmowych:

 

  • Nawracające infekcje ucha. Czwarte lub kolejne zapalenie ucha środkowego w ciągu roku może skłaniać do pogłębienia diagnostyki. Podobnie rzecz ma się przy dwóch (lub więcej) poważnych zapaleniach zatok w ciągu roku.
  • Zapalenia ucha albo zatok, które wymagają przedłużonego leczenia antybiotykami. Zwykle od pięciu do siedmiu dni antybiotyków w zupełności wystarcza na tego typu infekcje. Konieczność wydłużenia antybiotykoterapii na wiele tygodni może sugerować niedobór odporności.
  • Drugie lub kolejne bakteryjne zapalenie płuc w ciągu roku. Nie mylić z wirusowym!
  • Nieprawidłowy przyrost długości i masy ciała. Dlatego tak ważne są bilanse zdrowia, okresowe pomiary i naniesienie ich wyników na siatki centylowe.
  • Głębokie ropnie skóry lub ropnie innych narządów. To także uporczywe pleśniawki (czyli takie białe naloty w buzi), które trudno jest wyleczyć.
  • Konieczność stosowania antybiotyków dożylnych, ponieważ antybiotyki doustne są nieskuteczne.
  • Zakażenia tkanek głębokich albo posocznica. Jeżeli dziecko ma drugą posocznicę w ciągu dwunastu miesięcy, bez żadnych wątpliwości wymaga diagnostyki immunologicznej.
  • Pierwotne niedobory odporności w bliskiej rodzinie.

 

Dlaczego dzieci chorują częściej? 

Dlaczego jednak dzieci mogą chorować częściej? Dlaczego dzieci do piątego roku życia mogą chorować osiem czy nawet więcej razy w ciągu sezonu i wciąż to jest norma? Wynika to z kilku rzeczy.  Po pierwsze dzieci w trochę inny sposób poznają otaczający nas świat. Lubią wszystkiego dotknąć, lubią posmakować. Każde dotykanie przedmiotów i wkładanie ich do buzi czy oblizywanie palców oznacza ryzyko przeniesienia w ten sposób patogenów.  Po drugie, dzieci uczęszczają do szkół i przedszkoli, gdzie spędzają wiele godzin w zamkniętych pomieszczeniach, w dużej grupie osób. Epidemię kataru, bostonki czy biegunki w takich warunkach może wywołać jedna chora osoba lub wciąż zakaźny ozdrowieniec.  Trzecia sprawa – nieprawidłowe mycie rąk. Warto nauczyć dziecko, jak się myje ręce. Powiem więcej: warto samemu nauczyć się prawidłowo myć ręce (polecam technikę Ayliffe). Jest jeszcze jedna ważna rzecz, która powoduje, że dzieci chorują częściej. Układ odpornościowy dzieci, w porównaniu do młodych dorosłych, jest słabszy. Oczywiście posiada on wszystkie potrzebne elementy i funkcje, ale są one realizowane w troszeczkę gorszy sposób. Niektóre komórki są bardziej leniwe, potrzebują więcej czasu. Są też trochę mniej spostrzegawcze. Mówiąc kolokwialnie: więcej patogenów mogą przeoczyć. Co prawda w pierwszych miesiącach życia niemowlęta są częściowo chronione przez przeciwciała od mamy, przekazane przez łożysko, ale ta ochrona nie trwa wiecznie i nie jest skuteczna w każdej sytuacji. Przeciwciała, jak każde inne białka, ulegają rozpadowi, który trwa od sześciu miesięcy do maksymalnie dwóch lat.  Podsumowując, dzieci chorują częściej, bo zachowują się inaczej niż dorośli, inaczej poznają świat, przebywają wśród chorujących rówieśników i mają jeszcze niedojrzały układ odpornościowy, który gorzej sobie radzi z wirusami i bakteriami.

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Do kiedy spać blisko dziecka? Co-sleeping, dostawka czy własny pokój?

Do kiedy spać blisko dziecka? Co-sleeping, dostawka czy własny pokój?

Artykuł powstał we współpracy z marką Chicco,

która oferuje łóżeczka dostawne Chicco Next2Me, w tym najnowszy model Forever 3w1

W pewnym momencie ciąży wiele osób rozpoczyna etap wicia gniazda i przygotowywania swojego domu na przyjście na świat nowego członka rodziny. Kiedy odpalisz Pinterest, Instagram i strony producentów dziecięcych gadżetów, możesz odnieść wrażenie, że Twoje dziecko powinno mieć własną sypialnię z szykownym łóżkiem od dnia ZERO. A jak jest w rzeczywistości?

Co-sleeping vs własny pokój: co mówią oficjalne zalecenia?

Amerykańska Akademia Pediatrii [1] i UNICEF UK [2] rekomendują, aby przez minimum 6 miesięcy, a najlepiej przez cały pierwszy rok życia dziecka, niemowlę spało w tym samym pomieszczeniu co rodzice. Wprowadzenie takiej zasady nie tylko zmniejsza ryzyko tzw. śmierci łóżeczkowej nawet o 50% [1], ale także ułatwia nocne karmienie i opiekę nad dzieckiem. I choć dostępne są na rynku elektroniczne nianie, które umożliwiają podsłuchiwanie śpiącego w innym pokoju niemowlaka i reagowanie na jego sygnały, to nie zastępują one spania blisko dziecka. Obniżenie ryzyka śmierci łóżeczkowej jest związane nie tylko z tym, że rodzice słyszą malucha i mogą szybko skontrolować, czy nie zadławił się on lub nie utknął w niebezpiecznej pozycji. Niemowlę potrzebuje spać w pokoju z opiekunami, ponieważ ich ruchy, dźwięki, zapach i inne bodźce docierające do malucha stymulują jego oddychanie [3].

Po pierwszych urodzinach możemy więc szykować dla dziecka jego własną sypialnię i wyprowadzić je np. z dostawki do własnego łóżeczka. Tylko czy warto?

Jak długo dziecko może spać blisko rodziców?

Istnieje mnóstwo mitów związanych ze spaniem dziecka blisko rodziców, na przykład w łóżeczku dostawnym. Można więc usłyszeć, że dostawka jest okej, ale tylko w okresie karmienia piersią, a potem maluch powinien dostać swój pokój z osobnym łóżkiem. Inni argumentują, że momentem granicznym są pierwsze urodziny. Dlaczego? Prawdopodobnie nie doczytali, że rekomendacje mówią o 6-12 miesiącach spania blisko rodziców jako o minimum, a nie jako o maksymalnym czasie. Być może ulegli dość powszechnemu złudzeniu, że dzieci wybudzają się i wołają rodziców tylko w okresie niemowlęcym, a już dzień po pierwszych urodzinach przesypiają całe noce i nie potrzebują nocnej opieki. To niestety nieprawda.

Sen dziecka w pierwszych latach życia nie ulega liniowej poprawie. Gdybyśmy chcieli zobrazować to, jak zmienia się na przykład liczba wybudzeń, rysunkowi byłoby bliżej do powoli opadającej fali niż do prostej w stylu zależności: im starsze dziecko, tym mniej wybudzeń.

Bo choć z tygodnia na tydzień układ nerwowy dziecka dojrzewa, to pojawia się mnóstwo nowych czynników, które wpływają na sen: rozwój ruchowy (i ćwiczenie nowych umiejętności motorycznych w trakcie niepełnych wybudzeń = przekręcanie się na brzuch i prostowanie ramion lub raczkowanie przez sen), rozwój poznawczy (np. znacząca poprawa wzroku po 3 miesiącu życia = dostarczanie sobie większej ilości stymulujących bodźców w ciągu dnia), rozpoczęcie rozszerzania diety, pojawienie się lęku separacyjnego (między 7 a 12 miesiącem życia, nasilenie się go w okolicach 1,5 roku), zmiany i znaczące emocjonalnie wydarzenia w życiu dziecka (zakończenie karmienia piersią, odstawienie od smoczka, powrót mamy do pracy zawodowej, rozpoczęcie przygody z nianią czy żłobkiem) czy wreszcie ząbkowanie, choroby, a także temperament i wrażliwość dziecka. Te wszystkie czynniki sprawiają, że sen dziecka w pierwszych latach ma prawo być przerywany pobudkami, mimo że obiektywnie minął już rok, dwa lub więcej.

To zupełnie zrozumiałe, że bardzo wielu rodziców nie chce wyprowadzać dziecka do jego własnego pokoju nawet po ukończeniu przez nie 12 miesięcy życia. Wolą mieć malucha blisko siebie nocą, zamiast wstawać do niego wiele razy, spać na podłodze obok jego łóżeczka lub czekać, aż on przyjdzie w środku nocy do ich sypialni. Dlatego łóżeczko dostawne po okresie niemowlęcym nadal może być dla Ciebie najwygodniejszą opcją!

Powiedzmy to sobie więc jasno: dziecko może spać w dostawce obok rodziców nie tylko przez 6 miesięcy czy rok, ale tak długo, jak będzie się w niej mieścić 🙂 Z tego powodu sensowne jest kupowanie łóżeczka dostawnego o możliwie jak największych rozmiarach i nośności. Łóżeczko Chicco Next2Me Forever 3w1 można używać w funkcji łóżeczka dostawnego aż do 4 urodzin! Ma bowiem 121 cm długości oraz 73,8 cm szerokości i może na nim spać dziecko ważące aż do 22 kg (dla porównania: wg siatek centylowych WHO 85% czterolatków ma poniżej 108 cm wzrostu i waży mniej niż 18 kg [4]).

Czy ono będzie z nami spało JUŻ ZAWSZE?

Prawdopodobnie wyprowadzi się z Waszej sypialni jeszcze przed maturą i nie będzie zabierało na ustny z polskiego tetrowej pieluszki na odwagę 😉 A tak zupełnie serio, to choć ludzkie dzieci są najdłużej niesamodzielne ze wszystkich ssaków, wszystkie zdrowe maluchy prędzej czy później przestaną potrzebować bliskiego kontaktu fizycznego do regulacji emocjonalnej nocą i wyprowadzą się do swojego pokoju. Niektóre powędrują tam bez problemów już po roczku, ale będą wracać do łóżka rodziców nad ranem, a inne dojrzeją do samotnego spania bliżej 4 czy nawet 5 lat, ale za to nie będą już wędrować po pokojach nocą. Tak samo jak zdrowe dzieci stają się gotowe do  chodzenia, mówienia i odpieluchowania, tak samo dzieje się to w kontekście zakończenia co-sleepingu. Niektóre dzieci dużo dłużej niż rok potrzebują poczucia bezpieczeństwa i stałości zapewnianej przez kojącą obecność opiekunów i znane od urodzenia miejsce do snu.

Wielu rodziców uspokaja statystyka:  w nieco chłodniejszej niż polska kulturze, bo w Szwajcarii, aż 40% czterolatków przynajmniej raz w tygodniu ląduje w łóżku z rodzicami [5]. Jednocześnie mamy badania potwierdzające nie tylko to, że niemowlęta śpiące z rodzicami częściej nawiązują z nimi bezpieczną więź [6]. Przedszkolaki, które już od niemowlęctwa spały z rodzicami, jako dzieci są tak samo albo nawet bardziej samodzielne niż ich rówieśnicy śpiący samotnie [7]. Lepiej radzą sobie zarówno z czynnościami samoobsługowymi, jak samodzielne ubieranie się, ale także są odważniejsze w kontaktach społecznych. Co ciekawe, to właśnie matki śpiące ze swoimi dziećmi najmocniej wspierały rozwój autonomii dziecka. Wyposażenie dziecka w poczucie bezpieczeństwa, gdy jest ono malutkie, pomaga w jego rozwoju społecznym, gdy jest ono starsze.

Swoją drogą, to wydaje się naprawdę intuicyjne – we wszystkich plemionach tradycyjnych, prymitywnych, które żyją tak, jak kiedyś wszyscy ludzie na ziemi, dzieci są wychowywane w bardzo bliskim kontakcie – są całymi dniami noszone w chustach, są długo karmione piersią i śpią blisko opiekunów przez kilka lat. I mimo wszystko, zanim jeszcze zostają nastolatkami, potrafią zatroszczyć się o swoje pożywienie i schronienie, opiekują młodszymi członkami plemienia i to nasze zachodnie dzieci zostałyby przy nich ocenione jako kompletnie niezaradne życiowo.

Poza tym są też dowody na to, że dzieci śpiące przy rodzicach mają wyższe kompetencje poznawcze [8], wyższą samoocenę i niższy poziom lęku [9], a w wieku nastoletnim rzadziej cierpią na zaburzenia psychiczne [10].

Nie trzeba się więc bać, że spanie blisko dziecka wyrządzi mu krzywdę lub że nigdy nie uda nam się go zakończyć – zarówno badania naukowe jak i indywidualne doświadczenia rodziców wskazują na to, że jest przeciwnie. Możesz spać z dzieckiem w łóżeczku dostawnym tak długo, jak obojgu Wam to będzie odpowiadało – a dostawkę Chicco Next2Me Forever zmienić w każdym momencie albo w samodzielne wolnostojące łóżeczko albo łóżko podłogowe w stylu Montessori i swobodnie szukać rozwiązania najlepiej dopasowanego do Waszej rodziny. Powodzenia!

Przymierzasz się do organizacji sypialni dla noworodka i chcesz, aby wspierała sen i była bezpieczna dla malucha? Sprawdź szkolenie „Jak przygotować sypialnię dla noworodka?”.

Co po rowerku biegowym?

Co po rowerku biegowym?

Podczas mojego wywiadu na żywo z mgr Agnieszką Słoniowską, na temat pchaczy, jeździków i rowerków, padło słuszne pytanie: co po rowerku biegowym? Czy kupić po prostu wyższy i większy rowerek? Rowerek z trzema kółkami? Czy może lepszy będzie taki z doczepianymi z tyłu, tak zwanymi bocznymi, kółkami? Przeczytaj, co odpowiedziała ekspertka. Przy okazji drugiego otwarcia klubu dla rodziców Parentflix, zorganizowałam serię wywiadów z nowymi ekspertami klubu. Jeden z nich przeprowadziłam z Agnieszką Słoniowską – fizjoterapeutką z ponaddwudziestoletnim stażem i terapeutką neurorozwojową. Był on zatytułowany „Pchacze, jeździki, rowerki biegowe i z bocznymi kółkami – jakie wybrać?”. Poruszyłyśmy w nim temat wyboru pojazdów dla dzieci. Poniższy tekst jest zapisem wypowiedzi ekspertki. 

AGNIESZKA JEST JEDNĄ Z EKSPERTEK, KTÓREJ SZKOLENIA ZNAJDZIESZ
W MOIM KLUBIE ONLINE DLA RODZICÓW PARENTFLIX.

 

Rowerki z bocznymi kółkami

Uważam, że dziecko powinno z biegowego roweru przesiąść się na zwykły, dwukołowy rower z pedałami. Gdy patrzę, jak jeżdżą dzieci z kółkami bocznymi, to obserwuję, co się dzieje z ich ciałem. Kiedy sami jedziemy na rowerze i skręcamy, siła odśrodkowa wypycha nas na zewnątrz, a nasza reakcja jest taka, że pochylamy się w stronę, w którą będziemy zakręcać, żeby nie wypaść na łuku, żeby nas nie wyrzuciła siła odśrodkowa. Taki jest mechanizm równoważny – przeciwdziałać sile, która na nas działa. Natomiast przy rowerkach, które mają kółka boczne – zwłaszcza jeśli są one podniesione tak, że dziecko balansuje dosyć długo na dwóch kołach i musi się mocno przechylić, żeby boczne kółko dotknęło ziemi – jest zupełnie inaczej. Dziecko jeszcze bardziej przechyla się wraz z siłą odśrodkową, chcąc żeby kółko szybciej dotknęło ziemi, dając poczucie bezpieczeństwa. Przestaje reagować reakcją równoważną, oddaje równowagę na rzecz sprzętu, z którego korzysta. To zdecydowanie działa na niekorzyść dziecka. 

 

Co po biegówce?

Jeśli więc dziecko wyrosło już ze wszystkich rowerków biegowych, a nadal jeszcze nie ogarnęło jazdy na dwóch kołach, to po prostu odczepia się pedały od takiego dwukołowego roweru. Dziecko korzysta z niego jak z biegówki. Wtedy też zachęcam do tego, żeby jednak trochę pobiegać za dzieckiem z tym kijem. Nie łapmy go jednak za każdym razem, żeby jechało dłużej, tylko uczmy go chwytania równowagi, zatrzymywania się i wyciągania nogi do zatrzymywania, bo to jest mechanizm równoważny i podporowy. To właśnie będzie przyspieszało jego naukę jazdy samodzielnej.

 

Rowerki trójkołowe

Rowerki trójkołowe tak naprawdę pojawiają się już u rocznych dzieci: jedne mają pedały tuż pod siodełkiem, inne – na przednim kole. Powiedziałabym, że to jest fajna zabawka, ale jako wariant. Dziecko w takim rowerku, mając napęd przed sobą, nie obciąża miednicy na guzach kulszowych (z których szłaby informacja o tym, jak przeciwdziałać sile grawitacji i o tym, jak powinno się siedzieć). Zamiast tego siedzą z pochyloną do tyłu miednicą, na kości krzyżowej zapierając się plecami. Jest to niekorzystny wzorzec – zabiera napięcie z mięśni brzucha. Może się okazać, że z takiego rowerka będzie dziecku ciężko się przesiąść na zwykły rower, bo nie nauczyło się przenoszenia środka ciężkości na boki, a jego miednica nie czuje guzów kulszowych, które są źródłem informacji o równowadze.

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Pchacze, jeździki, rowerki biegowe i z bocznymi kółkami – jakie wybrać? Oczami fizjoterapeutki

Pchacze, jeździki, rowerki biegowe i z bocznymi kółkami – jakie wybrać? Oczami fizjoterapeutki

 

Różnego rodzaju pojazdy to nieodłączny element dzieciństwa. Odkąd wiemy, że chodziki to zły pomysł, zazwyczaj zaczynamy przygodę od pchaczy, z czasem przesadzając dziecko na jeździki, potem następuje epizod szalonego kilkulatka na rowerku biegowym, żeby w końcu uronić łezkę, wsadzając po raz pierwszy naszą latorośl na „prawdziwy” rowerek z kółkami bocznymi i często kijem z tyłu 🙂

Internet roi się od rodziców pytających:

• jaki rowerek wybrać?

• czy pchacze są bezpieczne?

• czy rowerki z kółkami bocznymi mają sens?

Dzięki Agnieszce rozwiałyśmy te wątpliwości raz na zawsze!

Obejrzyj koniecznie mój wywiad na żywo z ekspertką Parentflixa – mgr Agnieszką Słoniowską, wybitną fizjoterapeutką.

A teraz zapraszam Cię na wywiad z mgr Agnieszką Słoniowską:

 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.