Dwujęzyczność: kilka wskazówek na start

Dwujęzyczność: kilka wskazówek na start

Twoja rodzina jest wielokulturowa? Mieszkasz za granicą, gdzie drugi język otacza Was na każdym kroku? Może po prostu chcesz, żeby Twoje dziecko wychowywało się w „towarzystwie” dwóch języków? Interesuje Cię temat dwujęzyczności? Ten artykuł jest dla Ciebie! 

WYBIERZ LUB STWÓRZ WŁASNĄ STRATEGIĘ

Przeczytałaś_eś gdzieś, że na dwujęzyczność jest tylko jedna recepta. Może koleżanka Ci ją podpowiedziała, może widziałaś, że któraś ze strategii świetnie sprawdza się u dziewczyny prowadzącej bloga o dwujęzyczności. Istnienie jednej, najwłaściwszej drogi do osiągnięcia dwujęzyczności, to mit.

Strategii na wprowadzenie dwujęzyczności jest wiele, a to, która (i czy któraś w ogóle) sprawdzi się u Ciebie, zależy od wielu czynników. Często słyszy się, że tą najbardziej skuteczną jest OPOL (one parent, one language), ale to zbytnie uproszczenie. Czy będzie dla Was dobrym wyborem, czy nie, zależy m.in. od tego, jakie są Wasze cele, możliwości, zasoby i upodobania. Często mówienie do dziecka wyłącznie w jednym języku, we wszystkich okolicznościach okazuje się dla rodziców sporym obciążeniem. Strategie wprowadzania dwujęzyczności nie są od tego, żeby komukolwiek utrudniać życie. Wręcz przeciwnie – jeśli czujesz, że któraś ze strategii jest dla Was obciążająca, po prostu zmień ją na inną lub stwórz własną! Pamiętaj, że korzystanie ze strategii nie jest obowiązkowe, bez żadnej konkretnej również można osiągnąć dwujęzyczne cele. Strategie są dla rodzin, nie odwrotnie. Testuj, miksuj, twórz własne rozwiązania. Dopasuj metody do potrzeb Twojej rodziny i Waszej aktualnej sytuacji. 

NA DWUJĘZYCZNOŚĆ NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO

Wszyscy Ci mówią, że okno na sukces w dwujęzyczności zamyka się, gdy dziecko osiąga pewien wiek. Zatem, jeśli masz czteroletnią córkę i teraz wpadłaś na pomysł, żeby spróbować z tematem, to szkoda Twoich wysiłków. To nieprawda, że wszystko stracone!

W dwujęzyczności na nic nigdy nie jest “za wcześnie” czy “za późno”. Dziecko, które poznaje język od urodzenia, owszem, może szybciej i nieco łatwiej go przyswoi, niż nastolatek. Jednak zarówno starsze dzieci, jak i dorośli mogą przyswoić więcej niż jeden język na poziomie rodzimych użytkowników. To zależy od wielu indywidualnych predyspozycji i być może będzie wymagało nieco więcej czasu i wysiłku, ale nie można z góry założyć, że to się nie uda!

DOBRA ZNAJOMOŚĆ JĘZYKA CZASEM NIE WYSTARCZA

Posługujesz się językiem bez barier, używasz go w pracy, w rozmowach ze znajomymi z całego świata. Masz też certyfikat językowy, który to potwierdza. Wiesz, jak ważna jest znajomość drugiego języka i po prostu decydujesz, że od dziś będziesz do dziecka mówić tylko w tym języku. To może nie wystarczyć. 

Myśląc o dwujęzyczności zamierzonej, zastanów się, czy dany język faktycznie może stać się językiem komunikacji między Tobą a dzieckiem. Do przekazania dziecku języka, będziesz potrzebować takich słów jak: pieluszka, kuku, bujaczek, śliniaczek… Już wiesz, do czego zmierzam? Komunikacja z dzieckiem nie jest tym samym, co ta między dorosłymi czy w warunkach zawodowych. Pomyśl, czy używanie “dziecięcej mowy” i wyrażanie uczuć w życiu codziennym w danym języku jest dla Ciebie komfortowe i możliwe. Może zdarzyć się też tak, że po prostu nie poczujesz danego języka w budowaniu relacji z własnym dzieckiem. I to jest ok! Jeśli nie czujesz się swobodnie i dobrze używając wybranego języka do komunikacji z dzieckiem, nadal możesz zadbać o dwujęzyczność swojej pociechy. W takiej sytuacji dobrym rozwiązaniem jest zapewnienie dziecku kontaktu z native speaker’em danego języka, czy kimś, komu komunikacja z dzieckiem w danym języku przychodzi łatwiej niż Tobie. Jeśli zależy Ci na aktywnym uczestniczeniu w przekazywaniu drugiego języka dziecku, przełączaj się na niego od czasu do czasu, np. w zabawie i ucz się nowych zwrotów razem z dzieckiem.

ELASTYCZNOŚĆ MILE WIDZIANA

Masz już plan, jak chcesz działać. Obiecujesz sobie, że będziesz konsekwentna i nie dasz się zniechęcić. Nie tędy droga! Plan, nawet najbardziej dopracowany, może przegrać z rzeczywistością i indywidualnymi potrzebami czy możliwościami. Elastyczność i uważność są mile widziane, jak zawsze w relacjach z dziećmi.

Może zmienia się sytuacja rodzinna? Może w życiu malucha pojawia się nowa, bardzo ważna osoba, która mówi w jeszcze innym języku? A może zmienia się otoczenie, np. przeprowadzacie się z Niemiec do Polski? Może wybrane przez Ciebie strategie generują napięcie, zbyt dużo presji czy frustrację?

A może widzisz po prostu, że ten idealny plan nie jest dla Twojej rodziny skuteczny i trzeba go dostosować. Zamiast kurczowo się go trzymać, eksperymentuj z nowymi pomysłami, reaguj na zmiany, podążaj za dzieckiem. Bez presji i nie oczekując efektów w kilka dni.  

A CO, JEŚLI WSZYSTKO IDZIE NIE TAK?

Zrobiłaś wszystko, dosłownie wszystko! I nic. Chyba się do tego nie nadajesz. Dziecko się buntuje, nie chce, ucieka, Tobie rośnie ciśnienie, ale zależy Ci, więc próbujesz dalej. Myślisz, że na pewno robisz coś nie tak, że to Twoja wina. Innym się udaje. Czemu Wam nie?

Zamiast się obwiniać, dokładać sobie stresu, zatrzymaj się na chwilę. Nie nazywaj sytuacji porażką, tylko zobacz, jakie wnioski możesz z niej wyciągnąć. Bunt dziecka, jego niechęć, brak reakcji na Twoje próby to sygnały, że coś trzeba zmienić. Możesz zadać sobie te pytania: 

  • Czy wzięłaś pod uwagę zasoby i możliwości Twoje i dziecka?
  • Czy plan uwzględnia to, jak spędzacie dzień?
  • Czy nie wywierasz presji na maluchu?
  • Czy nie spotyka się z krytyką z Twojej strony, poprawianiem, komunikatami w stylu: „Nie odpowiem/nie dam/nie zrobię, póki nie powiesz tego w TYM języku”?
  • Czy nie udajesz, że nie rozumiesz dziecka, gdy odpowiada Ci nie w tym języku, w którym oczekujesz?
  • Czy używacie języka do komunikacji – w zabawie, przy stole, na placu zabaw, w łazience?
  • Jak jest z Tobą, Twoją aktywnością i nastawieniem do przekazywania dziecku języka?
  • Czy nie działasz pod wpływem oczekiwań innych osób czy “mody” na dwujęzyczność?

Wyciągnij lekcję z obserwacji i działaj dalej! Wybieraj świadomie i bądź wrażliwa na emocje swoje i dziecka, żeby żadne z Was nie zraziło się do języka, a dwujęzyczność nie stała się przykrym obowiązkiem. Relacja z dzieckiem jest zawsze ważniejsza niż jakiekolwiek dwujęzyczne cele.

 

Wpis powstał na podstawie rozmowy Magdaleny Komsty z Anną Demirel, psycholożką międzykulturową, asystentką dzieci wielokulturowych, ekspertką IV edycji Parentflixa, czyli platformy edukacyjnej dla rodziców, w której Anna prowadzi ścieżkę o dwujęzyczności. Sama też wychowuje dzieci w rodzinie dwujęzycznej, polsko-tureckiej

Ścieżka wiedzowa Ani jest dla wszystkich, którzy nie chcą zginąć w morzu mitów na temat dwu(/wielo)języczności i szukają jasnej, przystępnie zaserwowanej dawki wiedzy na ten temat. A konkretnie polecamy ją:

  • tym, których rodzina i środowisko są wielokulturowe i dwu(/wielo)języczne;
  • tym, których sytuacja, sprawia, że muszą wybrać, jakie języki pojawią się u nich w domu i z jakimi zapozna się dziecko;
  • profesjoalistom, którzy pracują w placówkach edukacyjnych wprowadzających elementy dwujęzyczności lub do których uczęszczają dzieci wielojęzyczne;
  • osobom, które opiekują się dziećmi w rodzinie dwujęzycznej;
  • babciom, dziadkom, ciociom i wujkom, którzy chcą dobrze zrozumieć temat, żeby wspierać rodziców w ich wyborze języka/ów.

Dlaczego warto przejść z Anią przez ścieżkę o dwujęzyczności?

Po pierwsze, poznasz rodzaje dwujęzyczności i strategie wprowadzania jej w rodzinie. Będziesz mógł/mogła wybrać najlepszą drogę dla Twojego dziecka, zgodną z Twoimi potrzebami i zasobami. Dowiesz się, jak wprowadzić dwujęzyczność bez presji, krok po kroku.

Po drugie, dowiesz się, jakie pułapki mogą na Ciebie i dziecko czyhać na drodze do dwujęzyczności i jak sobie z nimi radzić. Dzięki temu będziesz przygotowana_y na każdą (prawie) trudną sytuację.  

A przede wszystkim uporządkujesz swoją wiedzę, wyczulisz się na mity, niewspierające przekonania i emocje oraz niepoparte faktami opinie na temat wielojęzyczności. Ania zdradzi Ci przepis na dwujęzyczność i powie, na co uważać, gdy chcesz wychować dwujęzyczne dziecko bez stresu i w zgodzie ze sobą.

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Dwujęzyczne dziecko – co to znaczy?

Dwujęzyczne dziecko – co to znaczy?

Jak byś zareagował_a, gdyby ktoś by Ci powiedział, że żeby być dwujęzyczną osobą, nie trzeba znać biegle dwóch języków? Przyznaję, że takie stwierdzenie brzmi dość zaskakująco, ale chciałabym zachęcić Cię do przyjrzenia mu się z bliska. Wbrew pozorom – wcale nie jest fałszywe!

 

Brak definicji dwujęzyczności

Istnieje mnóstwo definicji dwujęzyczności. Trudno wyłonić z nich tę jedyną, najwłaściwszą, prawdziwszą niż inne prawdziwe. Dlaczego? Dlatego, że dwujęzyczność jest szalenie szerokim, różnorodnym i dynamicznym zjawiskiem, na które wpływa mnóstwo czynników (takich jak choćby miejsce urodzenia, nastawienie do języka, migracje, relacje międzyludzkie…). 

Powstaje podstawowe pytanie: jak mielibyśmy mierzyć dwujęzyczność? Liczbą słów znanych w danym języku? A co, jeśli dana osoba zna o jedno słowo mniej, niż przewidziano w normach? Innym kryterium mogłaby być poprawność gramatyczna. Jednak także tu granica jest cienka. Wyobraź sobie, że Adam doskonale włada zarówno angielskim, jak i polskim. Jego młodsza siostra, Eva, także świetnie radzi sobie w obu językach, ale zdarzają jej się błędy gramatyczne w języku polskim. Czy to oznacza, że Eva nie jest dwujęzyczna? Na ile błędów może sobie pozwolić, żeby nie utracić trofeum dwujęzyczności?

Jak widzisz, ciężko znaleźć obiektywne kryterium. Zarówno zasób słownictwa, jak i poprawność gramatyczna – które jako pierwsze przychodzą nam na myśl – wydają się nie zdawać egzaminu.

 

Pełna biegłość w dwóch językach to rzadkość

Mit pełnej biegłości w dwóch językach jest źródłem ogromnej presji, jakiej doświadczają rodzice starający się wychować swoje dzieci na osoby dwujęzyczne. Czują na sobie odpowiedzialność za równy status obu wprowadzanych języków (najlepiej zarówno w mowie, jak i w piśmie). Tymczasem ideał, do którego dążą, jest niezwykle rzadkim zjawiskiem.

Rozwój dwujęzycznego dziecka może rzeczywiście przechodzić przez etapy względnej równowagi między językami. Nie ma jednak nic dziwnego w tym, że jeden z języków będzie wysuwał się na prowadzenie, by za chwilę wycofać się i zrównać z drugim językiem itd. Dwujęzyczność podlega wpływom środowiska (rodziny, szkoły…) i ma dynamiczny charakter. 

Presja dążenia do perfekcji jest zatem niepotrzebna. Wręcz przeciwnie! Dwujęzyczność często idzie w parze z luzem, zabawą i pozytywnymi emocjami. 

 

Twoje cele

Marcin zapisał swoją córkę na judo, bo sam z sukcesem trenował ten sport w dzieciństwie. Liczy na medale. Kamila także zapisała swoje dziecko, ale nie ma tak wielkich ambicji. Ma nadzieję, że syn będzie się dobrze bawił i trochę więcej się porusza. Filip chodzi na judo zafascynowany przykładem bohatera kreskówki, a Julka poszła na te same zajęcia, żeby dołączyć do przyjaciółki. Każdy ma inne motywacje i inne cele. 

Podobnie jest z dwujęzycznością. Jeden z rodziców może chcieć tej sławetnej biegłości w dwóch językach, drugiemu wystarczy biegłość w jednym, a rozumienie w drugim. Ktoś może przywiązywać wagę jedynie do języka mówionego, natomiast ktoś inny będzie się skupiał także na języku pisanym. A dziecko? Może podzielać wizje rodziców, ale może też w pewnym momencie stwierdzić, że nie chce być dwujęzyczne i odrzucić jeden z języków. 

To właśnie Wasze cele są zatem najlepszą definicją dwujęzyczności. Pomyśl, co chcesz osiągnąć. Porozmawiaj o tym ze swoim partnerem lub partnerką, z tatą lub mamą dziecka. Wspólne cele znacząco ułatwią Wam prowadzenie dziecka na drodze do dwujęzyczności. Nie ma co się oszukiwać – dziecko wyczuje Wasz brak zgodności w tej kwestii i w pewnym momencie najprawdopodobniej się zbuntuje. Szukajcie złotego środka i pamiętajcie, że w każdej chwili możecie zmienić swoje cele – na bardziej lub mniej wymagające! 

 

Dwujęzyczne, czyli…

Dwujęzyczne dziecko to takie, które:

  • rozumie dwa języki, ale mówi tylko w jednym;
  • biegle posługuje się dwoma językami w mowie;
  • biegle posługuje się dwoma językami w mowie i w piśmie;
  • posługuje się biegle jednym językiem, a drugim – w bardzo podstawowym stopniu…

 

Sam_a z pewnością jesteś w stanie dopisać sporo kolejnych punktów do tej listy. Jaka będzie Wasza definicja dwujęzyczności? To zależy wyłącznie od Was.

 

Autorką tego artykułu jest mgr Anna Demirel – psycholożka, specjalizująca się w wielojęzyczności i wielokulturowości. Będzie ekspertką w kolejnej odsłonie klubu online dla rodziców Parentflix.

 

Chcesz otrzymywać darmowe treści o wielojęzyczności? Dołącz do newslettera przygotowanego przez Annę Demirel:

Czy dwujęzyczność opóźnia rozwój mowy?

Czy dwujęzyczność opóźnia rozwój mowy?

 

Fakty i mity krążące wokół wielojęzyczności to jeden z najpopularniejszych tematów poruszanych przez specjalistów z całego świata, zajmujących się popularyzacją wiedzy z tego obszaru. W artykułach, wywiadach, webinarach i postach na mediach społecznościowych eksperci starają się rozprawić z przykrym w skutkach pokłosiem przestarzałych, nierzetelnych badań i walczą ze zniekształconymi wyobrażeniami na temat wielojęzyczności dzieci, prezentując w odpowiedzi twarde fakty. Mimo że temat jest tak powszechnie omawiany, wokół wielojęzycznego wychowania nadal krąży wiele niebezpiecznych mitów. 

 

„Moje dziecko jeszcze nie mówi”

Jeden z nich jest w mojej ocenie wyjątkowo niebezpieczny i wymaga osobnego komentarza. „Moje dziecko jeszcze nie mówi”– widuję to zdanie w przeróżnych formach na grupach i forach dedykowanych rodzicom wielojęzycznych dzieci. I o ile zgłoszeń problemów z rozwojem mowy u dzieci jest wiele i są one przeróżne, o tyle odpowiedzi na nie zazwyczaj krążą wokół jednego stwierdzenia: „No tak, to normalne, przecież wielojęzyczne dzieci zaczynają mówić później”. Otóż nie ma badań naukowych, które potwierdzałyby związek między dwu- czy wielojęzycznością a opóźnieniem rozwoju mowy u dzieci. Tak więc wielojęzyczność NIE opóźnia rozwoju mowy. 

 

Co ma grypa do dwujęzyczności?

Ktoś powie „Jak to? Przecież córka mojej koleżanki jest dwujęzyczna i zaczęła mówić bardzo późno!”. OK, a dwujęzyczna córka mojej zachorowała na grypę. Czy to oznacza, że dwujęzyczność osłabia układ odpornościowy albo że zwiększa ryzyko zachorowania na grypę? No nie. Wiem, że to bardzo przejaskrawiony przykład, ale liczę na to, że może dzięki temu zostanie komuś w pamięci. Zaburzenia (w tym opóźnienia) rozwoju mowy występują zarówno u dzieci jednojęzycznych, jak i dwu-/wielojęzycznych i tych drugich wcale nie dotykają częściej. Tak samo jak na grypę chorują dzieci jedno- i wielojęzyczne, tak i opóźniony rozwój mowy może wystąpić i u jednych, i u drugich. 

 

Czy mowa mojego dziecka rozwija się prawidłowo?

Czy to znaczy, że rozwój mowy u dzieci dwu-/wielojęzycznych jest taki sam jak u tych, posługujących się jednym językiem? Nie, rozwój mowy dzieci wielojęzycznych różni się od rozwoju mowy jednojęzycznych maluchów pod wieloma względami, ale tzw. „kamienie milowe” KLIK pojawiają się u wszystkich dzieci w tym samym czasie, niezależnie od tego, jakie i ile języków mają w swoim najbliższym otoczeniu. Dodatkowo warto podkreślić, że normy rozwojowe dotyczące dziecięcej mowy są dość szerokie, więc porównywanie swojego dziecka z innym mija się z celem. Warto sprawdzić, co i kiedy tak naprawdę dziecko powinno osiągnąć w zakresie mowy, aby mieścić się w normie rozwojowej, i bazować tylko na tej podstawie. Jeżeli więc u Twojego dziecka występuje opóźnienie rozwoju mowy bądź coś Cię w jego rozwoju językowym niepokoi, to zgłoś się do logopedy (najlepiej takiego, który w swojej praktyce zajmuje się dziećmi dwu-/wielojęzycznymi i ma zaktualizowaną wiedzę na temat wielojęzyczności). 

Niestety mit dotyczący opóźnień rozwoju mowy u dzieci dwu- czy wielojęzycznych to nie tylko frazes powtarzany przez osoby, których temat wielojęzyczności zupełnie nie dotyczy. Czyha niekiedy także w gabinecie specjalisty (logopedy, psychologa, pedagoga, lekarza). Wiedza o rozwoju dzieci wielojęzycznych jest nadal wiedzą niszową w Polsce, dlatego z niebezpieczeństwem niewłaściwych zaleceń porzucenia jednego z języków czy przypisywaniem problemów z rozwojem językowym dwujęzyczności możesz spotkać się nawet w kontakcie ze specjalistą. 

 

Niebezpieczny mit

Dlaczego właśnie ten mit jest tak niebezpieczny w skutkach? Między innymi dlatego, że może opóźnić wykrycie prawdziwej przyczyny problemów z rozwojem mowy dziecka. Jeśli przyczyna, bez pogłębionej diagnozy, zostanie przypisana dwu- czy wielojęzyczności, to dalsze działania diagnostyczne zostaną porzucone, a prawdziwe przyczyny problemów nie zostaną rozwiązane i będą się pogłębiać. Dodatkowo wiara w ten krzywdzący mit może prowadzić do zaprzestania używania jednego z języków i rezygnacji z dwujęzyczności, która przy prawidłowej diagnozie i terapii miałaby szansę normalnego rozwoju. 

 

Nieważne więc, czy jesteś specjalistą pracującym z dziećmi, rodzicem dziecka dwu-/wielojęzycznego, dopiero planujesz wprowadzenie dziecka na wielojęzyczną drogę czy też po prostu masz w swoim otoczeniu dziecko otoczone więcej niż jednym językiem – zapamiętaj i podaj dalej, że dwu-/wielojęzyczność nie opóźnia rozwoju mowy. Jeśli takie opóźnienie występuje, to przyczyny są inne i koniecznie należy ich szukać w procesie diagnozy logopedycznej. Może to właśnie dzięki Tobie jakieś dwu-/wielojęzyczne dziecko uniknie przykrych skutków tego niebezpiecznego mitu?

 

 

Autorką tego artykułu jest mgr Anna Demirel – psycholożka, specjalizująca się w wielojęzyczności i wielokulturowości. Będzie ekspertką w kolejnej odsłonie klubu online dla rodziców Parentflix.

 

Chcesz otrzymywać darmowe treści o wielojęzyczności? Dołącz do newslettera przygotowanego przez Annę Demirel:

Dwujęzyczne przedszkola i żłobki – hit czy kit?

Dwujęzyczne przedszkola i żłobki – hit czy kit?

 

W ciągu ostatnich kilku lat zapanowała „moda” na dwujęzyczność. Żłobki i przedszkola bombardują rodziców różnorodnymi ofertami mającymi zapewnić maluchom „lepszy start”, „dar”, „szansę na dwujęzyczność”. Rodzice, zagubieni w internetowym chaosie informacyjnym, nie wiedzą już sami w co wierzyć – czy takie placówki to faktycznie hit? A może zwykły kit?

Hello! Hello! 

Córka sąsiadki już do takiego chodzi, a widząc Cię, z daleka woła głośno „Hello!”. Synek kuzynki na spotkaniach rodzinnych śpiewa i liczy po angielsku, a Ty coraz częściej zastanawiasz się, czy Twoje dziecko nie zostanie przypadkiem w tyle?

Zacznijmy od tego, czego oczekujesz od przedszkola czy żłobka, które w nazwie ma enigmatyczne „dwujęzyczne”. Czy tego, że podobnie jak dziecko sąsiadki czy kuzynki, Twoje także nauczy się z niego kilku słów w obcym języku i zaimponuje od czasu do czasu babci i dziadkowi, recytując wierszyki, śpiewając piosenki i nazywając zwierzątka w innym języku niż polski? Jeśli sam kontakt Twojego dziecka z językiem obcym jest dla Ciebie wystarczającą zachętą i nie spodziewasz się konkretnych, językowych efektów po uczęszczaniu do dwujęzycznej placówki, to takie miejsce może być dobrym wyborem dla Twojego dziecka. Maluch zapewne pozna kolory w obcym języku, nauczy się piosenek, nazywania części ciała. To również cieszy ucho rodzica, prawda?

Podtrzymanie dwujęzyczności

Jeśli jednak zależy Ci np. na podtrzymaniu dwujęzyczności czy wzmocnieniu słabszego języka u Twojego już dwujęzycznego dziecka, to przedszkole czy żłobek o dwujęzycznym profilu może Cię rozczarować. Może, ale nie musi! Wszystko zależy od konkretnej oferty danej placówki. Dwujęzyczne przedszkola i żłobki zazwyczaj proponują zajęcia zarówno po polsku, jak i w innym języku. Czy obecność języka polskiego w takim miejscu pozytywnie wpłynie na wzmocnienie np. języka angielskiego u dwujęzycznego dziecka? Jeśli tylko część przedszkolnego dnia będzie wypełniona językiem obcym, to prawdopodobnie finalnie język polski i tak weźmie górę.  

 

A może placówka obcojęzyczna?

Obok dwujęzycznych przedszkoli i żłobków istnieją też te całkowicie obcojęzyczne, które oferują dzieciom 100% czasu w obcym języku. Te, w mojej ocenie, mają nieco większy sens (zwłaszcza dla dzieci z rodzin mieszanych mieszkających w Polsce), ponieważ zapewnią dziecku codzienne zanurzenie w języku obcym (drugim) na wiele godzin. Jednak w przypadku dzieci z polskich rodzin ocena nie jest aż tak oczywista. 

Po pierwsze, nie mamy na tę chwilę rzetelnych badań nad dwujęzycznością zamierzoną, a zatem nie znamy rzeczywistego, potwierdzonego naukowo wpływu takich placówek na rozwój dwujęzyczności u polskich dzieci mieszkających w Polsce. To, że nie znamy, nie znaczy oczywiście, że pozytywny wpływ nie istnieje! Wiele dzieci z powodzeniem realizuje założenia dwujęzyczności zamierzonej. Jednak na twarde, naukowe wnioski w tej kwestii musimy jeszcze poczekać. Po drugie, placówki różnią się oferowanym programem, poziomem językowym nauczycieli i samych dzieci, które do nich trafiają. 

Jak podjąć decyzję?

Czy to wszystko oznacza, że polskie dzieci nie mogą stać się dwujęzyczne poprzez uczęszczanie do dwujęzycznych/obcojęzycznych przedszkoli czy żłobków? Nie, to oznacza tylko tyle, że nie mamy co do tego żadnej pewności, a decyzja, czy zapisywać dzieci do takich placówek, należy do Was. Ważne, żeby była ona możliwie jak najbardziej świadoma i przemyślana. Zanim zapiszesz dziecko do placówki, która obiecuje Ci gwiazdkę z wielojęzycznego nieba, zastanów się:

  • jakie są Twoje oczekiwania wobec takiego miejsca;
  • co dokładnie oferuje dana placówka i czy przypadkiem „dwujęzyczne” nie oznacza, że np. 1 zajęcia na 8 będą przeprowadzane w języku obcym;
  • czy obietnice składane przez przedszkole/żłobek są realne? Jeśli ktoś GWARANTUJE Twojemu dziecku dwujęzyczność zamiast dobrej zabawy w otoczeniu języka obcego – uciekaj jak najdalej;
  • czy odpowiedzialność za ewentualną dwujęzyczność Twojego dziecka powinna spoczywać tylko i wyłącznie na placówce edukacyjno-opiekuńczej? A może również na Tobie (oraz Twoim partnerze / Twojej partnerce) i Waszej codziennej komunikacji z maluchem, opartej o założenia dwujęzycznego wychowania?

Dwujęzyczne przedszkola i żłobki – dla jednych hit, dla drugich kit. A dla Ciebie?

 

Autorką tego artykułu jest mgr Anna Demirel – psycholożka, specjalizująca się w wielojęzyczności i wielokulturowości. Będzie ekspertką w kolejnej odsłonie klubu online dla rodziców Parentflix.

 

Chcesz otrzymywać darmowe treści o wielojęzyczności? Dołącz do newslettera przygotowanego przez Annę Demirel:

Dziecko dwujęzyczne – wywiad z logopedą Katarzyną Czyżycką

Dziecko dwujęzyczne – wywiad z logopedą Katarzyną Czyżycką

 

Zerknięcie w statystyki uświadomiło mi, że wśród Czytelników bloga jest sporo rodziców mieszkających w innych niż Polska krajach. Poza tym niejednokrotnie na fanpage’u zauważyłam komentarze od rodziców (z nietypowo brzmiącymi nazwiskami), wychowujących dzieci w ojczystym kraju z obcokrajowcem. Dlatego postanowiłam pochylić się nad zagadnieniem dwujęzyczności i poprosiłam o rozmowę jedną z najlepszych ekspertek w tej dziedzinie.

Katarzyna Czyżycka jest logopedą, pracuje jako terapeuta z dziećmi od ponad 10 lat. Jest autorką serii ośmiu książek dla małych dzieci o przygodach Pumy PiMi, poświęconych nauce czytania według metody symultaniczno-sekwencyjnej.

Od 2012 roku pracuje jako logopeda dzieci dwujęzycznych oraz nauczyciel języka polskiego jako drugiego. Jest terapeutą dzieci niemówiących, dzieci z każdym opóźnieniem w rozwoju mowy niezależnie od przyczyny tego opóźnienia, dzieci z wadami wymowy. Współpracuje z logopedami z całego świata po to, by jeszcze lepiej poznać drugi język dziecka. Pomaga dzieciakom myśleć i mówić po polsku. Jest autorką portalu CentrumGloska.pl

 

Magdalena Komsta: Jakie są plusy wielojęzyczności?

Katarzyna Czyżycka: Większość dzieci dwujęzycznych ma większe predyspozycje do tego, żeby stać się przede wszystkim osobami bardziej kreatywnymi. Dziecko dwujęzyczne może mieć większą możliwość wyrażenia swoich uczuć dlatego, że dysponuje większym zasobem słów. Wielojęzyczność opóźnia pojawienie się chorób neurodegeneracyjnych. Poprawia szybkość uczenia się i myślenie przyczynowo-skutkowe. Ale wychowanie w dwujęzyczności wymaga od rodziców wytrwałości, samozaparcia i energii.

MK: Czy to prawda, że dzieci dwujęzyczne zaczynają mówić później?

KC: Nie. Mit się wziął z lat 60. XX wieku. Po raz pierwszy zaczęto badać dzieci dwujęzyczne w Stanach Zjednoczonych w dzielnicy meksykańskiej. Były to dzieci imigrantów, którzy całymi dniami pracowali w fabrykach –  wskutek czego te dzieciaki wychowywały się na ulicy. Nikt z nimi nie rozmawiał, nie stymulował rozwoju mowy – i ta mowa faktycznie rozwijała się później niż przeciętnie. Działo się tak z powodu środowiska, w którym wyrastały, a nie z samej dwujęzyczności. Najnowsze badania wskazują na to, że dzieci wielojęzyczne nie mają opóźnień w rozwoju mowy.

MK: Jak w takim razie wygląda rozwój mowy dzieci dwujęzycznych? Czy dwa języki rozwijają się równolegle ze sobą? Czy są w jakiś sposób wymieszane?

KC: Każde dziecko w pewnym momencie swojego życia zaczyna głużyć – to re wszystkie słynne agrhh. Potem gaworzy, czyli powtarza sylaby mamamama, babababa. I to robi każde dziecko z wyjątkiem dzieci głuchych, które nie gaworzą. Na pierwsze urodziny powinniśmy usłyszeć 3 słowa. Chodzi o 3 słowa niezależnie od języka, czyli jeżeli dziecko jest anglo- i polskojęzyczne, to szukamy w sumie 3 słów z obu języków: może być jedno słowo polskie i  dwa słowa angielskie. Mają to być 3 słowa, które są zrozumiałe dla osób bliskich dziecku, na przykład mamy, taty czy niani. W wieku 2 lat dziecko dwujęzyczne składa pierwsze proste zdania. Takie zdanie to jest na przykład Mama am. Do drugiego roku życia rozwój mowy wygląda tak samo, jak u dziecko jednojęzycznego. Różnica jest taka, że języki mogą się mieszać ze sobą. Natomiast później następuje wyraźniejszy przyrost słownictwa w jednym z języków.

MK: W którym?

KC: Najczęściej w tym, którego dziecko ma więcej. Bywają takie sytuacje, że maluch jest w przedszkolu angielskim 3 godziny dziennie, a z polskojęzyczną mamą 8 godzin dziennie. I mimo to dziecko będzie miało większy zasób słownictwa angielskiego, bo wyrazy w języku angielskim są krótsze niż w polskim. Z językiem niemieckim będzie odwrotnie, bo ma z kolei dłuższe wyrazy niż polski. Niemal nigdy nie jest natomiast tak, że przyrost słownictwa jest taki sam w obu językach. Prawie zawsze któryś język wyprzedza drugi i tak się dzieje tak naprawdę aż do końca życia osoby dwujęzycznej. Jest bardzo mało osób, które są w tak zwanej dwujęzyczności zrównoważonej pod kątem leksykalnym – czyli, że mają taki sam zasób słownictwa w obu językach. Tu, gdzie jest więcej bodźców językowych, ten język rozwija się szybciej.

MK: Kiedy dziecko powinno przestać w jednym zdaniu mieszać słowa z jednego języka ze słowami z drugiego?

KC: Tutaj trzeba odróżnić dwa pojęcia. Mieszanie i przełączanie. Dziecko całe życie ma prawo mieszać języki, czyli mówić dwa wyrazy w różnych językach w jednym zdaniu, jeśli rozmawia z osobą, która zna oba te języki. Natomiast jeżeli chodzi o przełączanie kodu, to ok. 4 r.ż. powinna nastąpić świadomość, że jeżeli babcia nie mówi po angielsku, to dziecko musi do niej mówić po polsku. Może wtrącać pojedyncze słowa np. po angielsku, jeśli nie zna ich po polsku, ale generalnie starać się mówić w języku znanym osobie, z którą rozmawia.

MK: Interesuje mnie nauka czytania i pisania. Czy powinna iść ona równolegle w obu językach?

KC: Uważam, że są dwie drogi. Pierwsza to nauka równolegle, w obu językach. Druga opcja jest taka, że język mniejszościowy (czyli np. polski, jeśli rodzice mieszkają zagranicą) w tym wypadku powinien iść pierwszy, a potem język kraju. Nigdy odwrotnie. Dlaczego? To jest dość proste. Dziecko uczy się np. po angielsku czytać w przedszkolu. Po ok. 10-12 miesiącach nauki, powinno czytać całkiem płynnie czytać fajne teksty. Wyobraźmy sobie, że to dziecko teraz, w tym momencie, kiedy czyta świetnie teksty tak jak koledzy, ma zacząć się uczyć od zera czytać po polsku. I to infantylne teksty w stylu Ala ma kota. Nie ma motywacji, bo po angielsku już śmiga. Jeśli to zrobimy odwrotnie, czyli w wieku 6 lat płynnie czyta po polsku, ale dopiero się uczy po angielsku to uczy się równo z kolegami. Jest na tej samej pozycji.

MK: Czy warto jest, mieszkając za granicą, mówić do dziecka w języku ojczystym? Czy warto jest mówić do dziecka w języku polskim, jeżeli na przykład tata dziecka jest Niemcem, mieszkamy w Niemczech, dziecko chodzi do niemieckiego żłobka, przedszkola, mama też zna niemiecki. Czy ona w ogóle powinna ten język polski wprowadzać? Jeżeli tak, to kiedy?

KC: Mówić po polsku, od początku. Emocje zwykle najłatwiej wyraża się w ojczystym języku. Żeby zbudować dobrą relację z dzieckiem, powinniśmy mówić do dziecka tym językiem, w którym czujemy się w stu procentach swobodnie. Znakomita większość z nas swobodnie czuje się tylko i wyłącznie w języku ojczystym, chyba że rodzic też jest osobą dwujęzyczną. Wtedy może wybrać, w jakim języku mu łatwiej. Ja jestem za tym, żeby mówić po polsku. Poza tym, język rozwija nam mózg.

MK: Jak wspierać naukę języka polskiego jeżeli mieszka się poza Polską? Poza mówieniem do dziecka w języku polskim. Czy są jakieś sposoby, jakieś techniki, jakieś strategie? Czy na coś powinniśmy specjalnie zwrócić uwagę?

KC: Pamiętajmy o tym, że języka uczymy się tylko i wyłącznie wtedy ,kiedy jest nam on użyteczny. To znaczy, że nie wystarczy do dziecka mówić. Trzeba z dzieckiem rozmawiać w tym języku. Nawet z takim maluszkiem, któremu mówimy zwykłe aghh i czekamy na jego odpowiedź. Potem, kiedy dziecko podrośnie, warto poszukać w swojej okolicy innych osób, które mówią po polsku. Tutaj świetnie sprawdzają się przedszkola i szkoły polonijne, te sobotnie. Ja wiem, że wielu rodzicom trudno jest wstawać w soboty i wozić dzieci. Ale pamiętajmy o tym, że dobrze jest przyswajać język od wielu osób, a taka szkoła polonijna to nie tylko nauczyciele, ale też inne dzieci, które też będą mówiły po polsku. Fajnie jest wysyłać dzieci na kolonie do Polski.

MK: A co z książkami i bajkami, wykorzystywaniem multimediów? Wiem, że logopedzi nie są specjalnymi przyjaciółmi multimediów.

KC: Ja też nie jestem. Jeśli chodzi o książki, to oczywiście tak. Na początku opowiadajmy co się dzieje na obrazkach, a potem dopiero czytajmy. Mediów elektronicznych unikajmy co najmniej do 2 roku życia. Możemy stosować od 4-5 roku życia i to towarzysząc dziecku, opowiadając mu, co się dzieje na ekranie.

MK: Jeśli rodzina na stałe przeprowadza się za granicę i dziecko ma tam pójść do żłobka czy przedszkola – czy rodzice powinni w jakiś sposób je przygotowywać?

KC: Wszystko zależy od tego, ile lat ma dziecko. Jeżeli dziecko jeszcze nie mówi nauczymy takiego malucha podstawowych słów typu pić, jeść, siusiu. To wystarczy na początek żeby  dziecko mogło komunikować podstawowe potrzeby i czuło tam bezpieczne. Natomiast jeżeli mówimy o dzieciach, które już mówią po polsku i dopiero wyjeżdżają, przygotujmy im specjalny zeszycik. W zeszyciku wklejamy zdjęcia albo obrazek na przykład sedesu z kupą i można to też podpisać w obcym języku. Dziecko idzie do przedszkola uzbrojone w taki zeszyt i kiedy potrzebuje, pokazuje pani, co się dzieje. Pani odczytuje głośno, dziecko uczy się i po jakimś czasie ten zeszyt przestaje być potrzebny. Pięciolatek po 6 miesiącach jest w stanie się skomunikować na dobrym poziomie.

MK: Porozmawiajmy o komunikacji między rodzicami. Jeżeli nie są tej samej narodowości, to w jakim języku powinni mówić do dziecka: własnym, czy takim, który rozumieją oboje rodziców?

KC: To metoda OPOL – one person, one language. Mama mówi po polsku, tata mówi po duńsku, mimo że ze sobą rozmawiają po angielsku. Dziecko angielskiego też się z czasem od nich nauczy. Kiedy dziecko jest starsze i we trójkę potrzebujemy coś przedyskutować, przechodzimy na wspólny język.

MK: Zastanawiam się, jak to jest kiedy na przykład nasze dziecko dobrze rozumie oba języki, ale konsekwentnie odpowiada tylko w jednym z nich. Czy w jakiś sposób rodzice powinni na przykład motywować do tego, żeby odpowiadało po polsku, czy powinni to zaakceptować?

KC: Najpierw warto, żeby rodzice zastanowili się, czy naprawdę konsekwentnie mówią do dziecka tylko po polsku. Jeśli nie, to warto jednak zacząć. Natomiast jeśli rzeczywiście mówią, ale dziecko nadal stale odpowiada np. po angielsku, to technika jest dość prosta – to parafrazowanie:

-Chcesz jabłko?

-Yes, i want an apple.

-Ok, dostaniesz jabłko.

Albo na przykład:

-Mama give me that red pencil.

-Dobrze, dam Ci  tę czerwoną kredkę.

Ważne jest to, że 66% dzieci, które właśnie tak się zachowują, ma dysleksję. I pod tym kątem warto te dzieci zdiagnozować. Czy dziecko nie ma problemu z przyswajaniem języka mniejszościowego: rozumie go, ale ponieważ jest trudniejszy, to nie używa w mowie.

MK: Jeśli jesteśmy już przy problemach z rozwojem mowy, to proszę powiedzieć , czy dzieci właśnie dwujęzyczne lub wychowywane w środowisku wielojęzycznym rzadziej mają problemy z rozwojem mowy?

KC: One są rzadziej diagnozowane. Panuje ten mit wielojęzyczności jako przyczyny opóźnienia mowy. Dziecko nie mówi do 4 roku życia? Aaa, bo jest dwujęzyczne. Dziecko nie rozumie w 3 roku życia? Aaaa, bo jest dwujęzyczne. Nie mówi w jednym z języków? Aaaa, bo jest dwujęzyczne i najpierw musi sobie poukładać. I tak dalej, i tak dalej. To nie jest prawda! Jeżeli chodzi o same zaburzenia językowe, to jest dokładnie taki sam procent co u dzieci jednojęzycznych.

MK: Gdzie można szukać pomocy z problemami z rozwojem mowy, jeżeli nie mieszka się w Polsce?

KC: Najpierw do pediatry – ale bywa z nimi różnie. W Anglii na przykład do 4 roku życia praktycznie nie diagnozuje się u dzieci problemów językowych, a to błąd. W przypadku dzieci dwujęzycznych najlepiej szukać pomocy u psychologów i logopedów, którzy pracują stale z dzieciakami dwujęzycznymi. To nie musi być osoba, która pracuje w języku polskim. To może być równie dobrze ktoś, kto pracuje załóżmy po niemiecku i arabsku. Specjalista będzie wiedział, jak sprawdzić rozumienie języka i jak dalej poprowadzić dziecko.

MK: Czy w przypadku dzieci z trudnościami rozwojowymi albo językowymi, na przykład ze spektrum autyzmu albo z dysleksją, powinniśmy unikać dwujęzyczności?

KC: Warto, żeby każdy z rodziców mówił w swoim języku. Natomiast musimy mieć świadomość tego, że to dziecko będzie mówiło prawdopodobnie tylko w jednym języku i to w większościowym, o ile w ogóle będzie mówiło, jeśli mówimy o autyzmie. Ale będzie rozumiało mniejszościowy, czyli na przykład polski, jeśli mieszkamy w Anglii – i to też jest ważne. Dysleksja przeszkadza w uczeniu się kolejnych języków, już tak szkolnie, i tutaj nie warto się spieszyć ani naciskać. Żeby dziecko nie było ciągle sfrustrowane, że nie jest w stanie się nauczyć języka obcego.

MK: Czy może Pani polecić jakieś książki na temat dwujęzyczności, w których warto szukać dalszych informacji?

KC: Dla rodziców jest świetny poradnik Barbary Zurer Pearson „Jak wychować dwujęzyczne dziecko”. Jeśli mówimy o terapeutach, to osobiście uwielbiam czytać książki Janette Paradis oraz prof. Henrietty Langdon, która jest sama dwujęzyczna.

MK: Bardzo dziękuję za rozmowę!

Chcesz otrzymywać darmowe treści o wielojęzyczności? Dołącz do newslettera przygotowanego przez Annę Demirel: