Opublikowałam na blogu niedawno tekst o rodzicach, którzy nie przyznają się pracownikom ochrony zdrowia i własnym znajomym do tego, że ich dziecko jeszcze nie przesypia nocy albo śpi z nimi w jednym łóżku. Pojawiło się kilka komentarzy osób, które nie rozumiały, dlaczego ludzie koloryzują akurat w tym temacie i podważały wiarygodność przytaczanej ankiety. Inne matki w ogóle nie były zdziwione tymi danymi, bo same okłamują lekarzy, rodzinę i koleżanki w sprawie współspania, liczby nocnych pobudek, długiego karmienia piersią itd. Nawet w „Księdze wymagającego dziecka” Searsów znalazłam swego czasu taką przestrogę, skierowaną do rodziców High Need Babies: „Uważaj komu się zwierzasz”. I, jakkolwiek w pełni rozumiem niechęć do ujawniania bliższym i dalszym osobom w otoczeniu swoich macierzyńskich trudności (bo sama czasem nie mam ochoty wdawać się w szczegóły), zaczęłam się zastanawiać, czy w ten sposób nie strzelamy sobie same w stopę.
W zachodnich społeczeństwach z różnych stron jesteśmy poddawane presji szybkiego usamodzielniania małych dzieci, zwłaszcza nocą. Matki są straszone ryzykiem uduszenia lub zgniecenia własnego niemowlaka w dorosłym łóżku (choć, przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa, to bzdura). Trenerzy roztaczają przed nimi nierealistycznie wysokie, wyssane z palca liczby godzin, które powinny przesypiać dzieci w danym wieku. Ludzie bez pojęcia o laktacji i fizjologii twierdzą, że dla zaspokojenia głodu większości sześciomiesięczniaków wystarczy jedno karmienie w czasie całej, dwunastogodzinnej nocy (bzdura). Że sen przerywany częstymi pobudkami nie regeneruje wystarczająco ani niemowlęta, ani rodziców (to nie tylko bzdura, to działanie na szkodę dzieci, bo częste pobudki zmniejszają ryzyko zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej).
Rozumiem, że ojcowie i matki, którzy opiekują się swoimi dziećmi inaczej niż to, co społeczeństwo powszechnie uznaje za „odpowiednie”, czyli na przykład karmią je piersią dłużej niż rok, śpią z nimi w jednym łóżku, nie wywierają presji na szybkie usamodzielnianie, nie walczą o odpieluchowanie przed drugimi urodzinami za wszelką cenę, nie stosują nagród i kar itd. nie mają ochoty tłumaczyć się ze swoich wyborów rodzicielskich szerokiej publiczności. Nieproszone rady, współczucie, wyśmiewanie, ironizowanie, oskarżenia o brak odpowiedniej organizacji życia rodzinnego skutecznie zniechęcają do opowiadania innym, jak bywa nam ciężko. Wyraźnie widać to w grupach wsparcia dla rodziców wymagających dzieci, w których hasło „tylko wy mnie zrozumiecie” jest powtarzane po wielokroć.
Z drugiej zaś strony, pomijanie pewnych tematów w przestrzeni publicznej: w gabinecie lekarskim, szpitalu, w rozmowie z opiekunką żłobkową czy znajomymi w pracy sprawia, że mity związane z rodzicielstwem bliskości, długim karmieniem naturalnym, współspaniem kwitną w najlepsze.
Jeśli nie będziemy przyznawać się podczas wizyt u ginekologa, że karmimy piersią półtoraroczne dziecko albo nadal będziemy potakiwać głową w milczeniu, gdy pediatra peroruje, że „te zalecenia o dwuletnim karmieniu naturalnym to są dla Afryki”, nic się zmieni. Pracownicy ochrony zdrowia nie będą odczuwali ze strony pacjentek presji na poszerzanie wiedzy o karmieniu piersią i swoimi „dobrymi radami” będą szkodzić zdrowiu dzieci i ubijać laktację kolejnym kobietom: naszym mniej wyedukowanym siostrom, sąsiadkom i koleżankom.
Jeśli będziemy chować się z karmieniem piersią w domach i ubikacjach, nie pokażemy przyszłym matkom – tym, które obecnie są przedszkolakami (a poczucie, że coś jest „normalne” kształtuje się właśnie w tym wieku) – że naturalnie ludzkie niemowlęta i małe dzieci odżywiają się mlekiem produkowanym przez kobiece piersi. I że nie ma w tym nic seksualnego, gorszącego, obrzydliwego, nawet jeśli kawałek owych piersi wychynie na światło dzienne.
Jeśli nie będziemy w kręgach swoich przyjaciół i znajomych przyznawać się, że śpimy z dzieckiem, bo to zdrowe, normalne i wiemy z badań, że nie grozi to ani rozwojowi emocjonalnemu maluchów, ani ich bezpieczeństwu, to jeszcze nasze prapraprawnuki będą się męczyć z niepotrzebnym wielokrotnym odkładaniem niemowlaków do ich łóżeczek ze strachu przed „złymi przyzwyczajeniami”.
Jeśli nie zaakceptujemy tego, że dzieci karmione naturalnie śpią inaczej niż niemowlęta karmione mieszanką i że to właśnie piersiospanie [1] jest biologiczną normą, do której powinniśmy się odnosić, to miliony rodziców na całym świecie będą wypłakiwać niemowlęta i przedwcześnie rezygnować z karmienia piersią w imię walki o prawidłowe wzorce snu.
Jeśli w końcu nie będziemy mówić głośno i wyraźnie, że ludzkie dzieci są stworzone do alloparentingu [2], czyli do nawiązywania bliskiej więzi emocjonalnej z większą liczbą dorosłych niż dwoje rodziców i że w ludzkiej naturze nie leży zajmowanie się niemowlęciem (nie mówiąc o kilkorgu dzieciach) przez jedną osobę przez niemal całą dobę [3], będziemy się stykać z coraz większą liczbą matek cierpiących na depresję poporodową, zszokowanych realiami pierwszych miesięcy macierzyństwa w naszym kręgu kulturowym.
Pewnie nie zawsze masz czas i siłę, by odpierać ataki na Twoje decyzje wychowawcze. Może są osoby, z którymi wolisz pewnych tematów w ogóle nie podejmować. Sądzisz, ba, nawet wiesz, że nie zrozumieją, że nie nauczyłaś noszenia na rękach, że nie dałaś sobie wejść na głowę, że nie hodujesz na własnej piersi małego terrorysty uczepionego maminej spódnicy. Nie każdy ma ochotę zmieniać rzeczywistość poprzez publiczne roztrząsanie intymnych spraw.
Tylko, czy coś się zmieni, jeśli będziemy cicho? Czy nasze córki i synowie nie zasługują na to, by żyć w świecie, który choć trochę bardziej akceptuje podmiotowe podejście do dzieci, pielęgnację więzi, czułą opiekę, podążającą za potrzebami tych najmniejszych? Czy jutro, za tydzień, za miesiąc znajdziemy w sobie wystarczająco dużo siły, aby bronić naszych granic, by protestować wobec powielaniu szkodliwych mitów dotyczących opieki nad dziećmi?
Czy chcemy już zawsze uważać na to, komu się zwierzamy?
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
Millczalam Magdo, bo tak jak piszesz – bo balam sie posadzenia o bycie nieodpowiedzialna matka. Moje grzechy wtedy: wspolspanie, zasypianie dziecka przy piersi, ssanie kciuka (tego akurat nie dalo sie ukryc, corka w zimie musiala miec jedna raczke bez rekawka kurtki, inaczej nie dalo sie ujechac wozkiem kilku krokow – nie nosilam wtedy jeszcze), wczesne jak na owczesne zalecenia rozszerzenie diety, bo dziecko wczesnie zabkowalo i gryzienie lagodzilo, a jak przegryzla bezzebymi dziaslami gryzak z zelem nabralam awersji do gryzakow, odpieluchowanie akurat wczesne u corki, ale tu znowu podejrzewano mnie o tresure, no i wreszcie to nieprzesypianie do 2 i pol roku. Wszystko to, wtedy, przed 9 lat w jakis sposob odbiegalo od zalecen tamtego czasu. Aha, karmilam rok, ale ok 9 mies. zrezygnowalam z karmien publicznych. Tej odwagi mowienia jak jest nabralam dopiero przy synku, a i tak latwiej mi mowic o tym w internecie niz realu.
Wpis daje do myślenia. Mnie ostatnio panie w aptece zaatakowały, ze spanie z dzieckiem to robienie z niego emocjonalnego kaleki. ja wiem, ze to bzdura i Wy to wiecie. i mimo, ze nie chciałam ciągnąć tematu, to panie mnie osaczyły. i nawet potakiwanie nie zadziałało. jakby mogły to by mnie do domu odprowadziły szczekając nad uchem. staram się wybierać inne apteki. z reszta. moja matka twierdzi, ze rozpusciłam moją 10 miesieczną pannę (wczesniaka z 32 tc po operacji i z przebojami przez pierwsze kilka mies), ze przesadzam z rozszerzaniem diety po 6m-cu, że daję jej g…o (placki z banana zamiast kaszki (fakt, że wtedy mi nie wyszły :P), więc czego ja oczekuję od obcych?…
Ja lekarzom na początku mowiłam, ze spię z wcześniakiem, część chwaliła, częsc straszyła. jedna z pań kazała mi wręcz kupić monitor oddechu. tylko gdzie miałabym go podpiąć?
Na razie moja młoda jest młoda, ale wiem, ze karmic chcę przynajmniej do końca 2 r.ż. a czy się odessie? nie wime, wolałabym jej na siłę nie odstawiać.
Generalnie super, ze piszesz! Dodaję do zakładek 🙂
Pozdrawam ciepło
To wszystko prawda. Z tym ubijaniem laktacji, wszechobecna krytyka. Mialam duzo szczescia, ze trafilam najpierw do Hafiji, a potem do Ciebie. Mam wrazenie, ze krazy jakas dziwna propaganda. Jak noworodek i male niemowle chce non stop wisiec na piersi, to trzeba odstawic. Najbardziej to przeszkadzalo mojej mamie, mowila mi ze jestem jak mumia co nic nie zrobi w domu. Kolezanka tez strasznie krytykowala piersiospanie i branie dziecka do lozka (rzekomo za rada CDL…) „bo se tak nauczyszi dziecko ci nie bedzie spalo inaczej jak przy cycku”.. Nie mowie juz nawet ze jak urodzilam odwiedzilo mnie mnostwo znajomych z pracy (pech, rodzilam w szpitalu, w ktorym pracuje) i wszystkie dzieciate kolezanki krytykowaly ze nie mam pokarmu, bo mam za male piersi i widac ze nie ma w nich mleka. Wychodzac ze szpitala pytalam z placzem lekarke czy mam kupic mm do domu, zeby nie zaglodzic dzidziusia.. Na szczescie lekarka mnie wysmiala, ze przeciez bardzo ladnie sie karmimy..
Cześć dziewczyny. Trafiłam tu chyba w ostatniej chwili z moja psychika. Jestem mama 6 miesięcznej dziewusi. Na zdjęciach słodziak do zjedzenia w rzeczywistości mała rozdarta krzykliwa bestia:) kocham ja do nieprzytomności ale czasem to co we mnie siedzi i ta bezsilność i bezradność w stosunku do jej zachowania mnie przerasta. Myślałam ze jestem beznadziejna matka ze takie myśli czasem po głowie chodzą, ze nie powinnam mniec dziecka (?dodam ze to moja druga córa po 18 latach przerwy) wyczekana wyproszona od BOga…..a tu ….hmmm bezradność bo moja pierwsza to anioł był. Próbowałam powiedzieć mojej mamie o tym ale usłyszałam ze muszę się wsiąść w garść i przestać pieścić ze sobą i z mała ze twarde wychowanie pokaże kto to….rządzi! Moje koleżanki patrzyły na mnie jak na kosmitę bo po paru spotkaniach na których nie było przyjemności rozmowy tylko wylany przeze mnie pot zamknęłam się z mała w domu. A tu czytam ze nie jestem sama i chyba nie jestem zła mama…
6 miesięcy to chyba taki punkt krańcowy, gdzie albo zwariujesz albo poszukasz pomocy… Doskonale Cię rozumiem – moja ma 6,5 m-ca i to wlaśnie teraz jest ten moment gdzie człowiek obawia się swoich myśli… Na palcach jednej dłoni mogę zliczyć ile razy udało mi sie gdzieś wyjść na dłużej niż godzinę:/
Piękny manifest…
Już myślałam, że to zachęta do siedzenia cicho, a tu takie zaskoczenie 🙂 jesteśmy w 15tc i intensywnie wczytuję się w to, co będzie dobre dla Dzixa (to tymczasowe imię) — też w głowie przygotowuję nieemocjonalne odpowiedzi na rady. Może uda się być promocją bliskości. 🙂
Ja w pracy mówiąc koleżankom że jeszcze kp a córka miała rok i 2 miesiące robiły wielkie oczy i co chwilę się dopytywały czy aby jeszcze tą wodą karmię,że teraz to będzie mi gorzej odstawić bo dziecko już za duże itp i przez te ich docinki w końcu skłamałam że już nie karmię i dały sobie spokój tylko z czasem stwierdziłam jaka byłam głupia,żadna nie karmiła dnia bo twierdziły że nue miały pokarmu więc co one mogą wiedzieć na temat kp,teraz przy drugim dziecku już nie będę taka głupia
Bardzo mądry i potrzebny wpis. Myślę, że dużo z takiego przemilczania wynika właśnie z przemęczenia „koniecznością” tłumaczenia się z wyborów. A u lekarza często też nie ma czasu na merytoryczną dyskusję, jeśli taka by się miała rozwinąć. Ponadto w momencie, gdy dany lekarz uzna nas za hm.. wariatkę 😉 często naprawdę trudno dowiedzieć się czegoś sensownego na wizycie i być wysłuchanym. Przynajmniej u siebie widzę taki mechanizm obronny i strategię przetrwania w gabinecie (słyszałam też od 2-3 bliskich mi mam). Dołączam do wyznań: karmię piersią 16 miesiąc, śpimy wszyscy razem, usypianie przy piersi, pobudki od 1 do 7, nieregularnie, , nie było smoczka, moje dziecko biega boso i bez ubrań, jeśli ma ochotę i nie jest naprawdę zimno, BLW, chustowanie, wózka nie ma z różnych przyczyn, nie odpieluchowujemy ale były elementy naturalnej higieny niemowląt.
Za Segrittą powtórzę – „Złe matki są najlepsze” ? i polecam tę lekturę! Moim zdaniem jedyna książka o macierzyństwie, którą warto przeczytać. ?
Mów i krzycz o tym jak najwięcej!
Do tej pory nie rozumiem dlaczego 15 lat temu położnej się chciało „zawalczyć o moje mleko”, a 1,5 roku temu powiedzieli „nie ma, to nie ma”. I gdyby nie to, że wiedziałam co tamta położna zrobiła i jak walczyłyśmy o pokarm oraz to, że ubłagałam męża, by mi kupił i przywiózł do szpitala, to nie karmiłabym piersią. Bo moje prośby, żeby położne pozwoliły mi spróbować, kończyły się „pani ma baby bluesa”…