Każdy rodzic (słusznie) uważa, że jego dziecko jest wyjątkowe. Inne niż rówieśnicy, wymykające się prostym uogólnieniom. I to absolutna racja.
Wielu buntuje się przeciw wciskaniu umiejętności czy zachowań malucha w „sztywne schematy”, tabelki, ujmowaniu ich w pewne liczbowe prawidłowości. Marudzi na statystyki.
Słyszę często od rodziców: „Każde dziecko rozwija się inaczej”. „Ten typ tak ma”. „Idzie swoim tempem”. „Trzeba mu dać czas”. I czasem rzeczywiście tak jest. Ale czasami ignorowanie tych sztywnych tabelek ma daleko idące negatywne skutki.
Mam tu dwa ulubione przykłady: z dziedziny laktacji oraz rozwoju mowy i komunikacji.
Skupię się na kupie
Ogromne szkody robi dla karmienia naturalnego pogląd, że dzieci karmione piersią mogą się wypróżniać raz w tygodniu lub rzadziej.
Dlaczego? Bo to prawda, ale dopiero po około 6. tygodniu życia!
Liczba stolców jest bardzo ważnym wskaźnikiem, umożliwiającym ocenę skutecznego karmienia [1].
Niemowlę, aby zrobić kupę musi efektywnie pobierać pokarm, czyli najadać się. Mokre od moczu pieluszki nie są wystarczającą informacją o skutecznym karmieniu. Stolec jest bowiem formowany z mleka bogatego w tłuszcz, czyli nie tego, które samo tryska na początku karmienia, a tego, przy którego ssaniu trzeba się trochę bardziej pomęczyć. Z każdą kolejną minutą ssania pokarm pobierany przez dziecko jest coraz bogatszy w kwasy tłuszczowe.
W skrócie: żeby zrobić kupę, trzeba mieć ją z czego zrobić. Jest duże prawdopodobieństwo, że dziecko, które nie robi kup lub robi ich mniej niż powinno (a powinno od 5 doby życia robić minimum 3 papkowate stolce o średnicy co najmniej pięciozłotówki), nie najada się.
Znam kilka historii, w których różni ludzie uspokajali mamę noworodka, że przecież „mleko mamy jest bezresztkowe i w całości się wchłania, więc dziecko może nie robić kupki”, a potem okazywało się, że przyrosty masy ciała są bardzo złe, laktacja jest na niskim poziomie (bo dziecko nie opróżniało dostatecznie piersi) i w ruch wchodzi dokarmianie sztucznym mlekiem. A sytuacji można było uniknąć, (s)kupiając się na kupie między kolejnymi kontrolami u lekarza pediatry.
A stryjek żony kuzyna to zaczął mówić, jak skończył cztery lata…
Opowieści o tym, jak bardzo ignoruje się kamienie milowe w rozwoju mowy dziecka, godzinami mogą snuć logopedzi.
To nie jest tak, że te straszne tabelki mówiące o tym, że w drugim półroczu życia dziecko zaczyna gaworzyć, w okolicach roku pojawiają się pierwsze słowa i reakcja na własne imię, na półtora roku wskazuje kilka części ciała, a dwulatek zaczyna się posługiwać dwuwyrazowymi zdaniami, to są wymyślane przez specjalistów. Że oni zawyżają standardy, żeby straszyć rodziców i na nich zarabiać.
Normy rozwojowe są tworzone na podstawie wystandaryzowanych badań ogromnych grup dzieci. Naprawdę nie są wyssane z palca i nie powinny być traktowane jako niepotrzebny straszak na rodziców. Są dosyć szerokie – w przypadku samodzielnego chodzenia norma obejmuje przedział między 8 a 18 miesiącem życia. To, że konkretne dziecko nie zdobywa określonych umiejętności w przewidywanym czasie, nie musi oczywiście oznaczać, że trzeba wpadać w panikę, ale jest sygnałem do przyjrzenia się tej sytuacji.
Czekanie pod hasłem „każde dziecko rozwija się w swoim tempie”, bez monitorowania rozwoju pod okiem specjalisty, bywa marnowaniem czasu. Dwulatek, który mówi trzy słowa na krzyż, być może rozgada się za dwa miesiące. Ale być może ma poważny niedosłuch lub całościowe zaburzenia rozwoju ze spektrum autyzmu i czekanie to tylko opóźnianie startu wsparcia dla dziecka.
Podsumowując:
Te okropne schematy, liczby, tabelki, siatki centylowe, przed którymi wiele osób tak się broni, mają swój cel. Ich celem jest szybkie wyodrębnienie grupy dzieci, które mogą mieć problemy zdrowotne. Mogą, choć oczywiście nie muszą – część z nich będzie absolutnie zdrowa.
Jak rozpoznać jedne od drugich? Po to się właśnie studiuje medycynę / położnictwo / logopedię / psychologię (to parafraza cytatu z genialnego pediatry Carlosa Gonzaleza) 😉
Szukasz sprawdzonych informacji o skokach rozwojowych? Mam dla Ciebie szkolenie „Skoki rozwojowe”.
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
Odniosę się do fragmentu o kupie: córka ma 7 tygodni i kamienie w stolcu, bo wszyscy mówili że tak wspaniale mleko się wchłania… Zgłaszałam problem już w szpitalu, pediatrze i położnej. Każdy lekceważy, ale wy rodzice nie dajcie się! Modlę się żeby podcięcie wędzidełka rozwiązało problem i obejdzie się bez chirurga czy powikłań.