Jak się (nie) spakować na porodówkę, jeśli chcesz karmić piersią

sie 23, 2016 | Ciąża, Karmienie, Moim zdaniem | 23 Komentarze

Ponad 90% kobiet inicjuje karmienie piersią po porodzie. Z różnych przyczyn już po 3 miesiącach karmione naturalnie jest zaledwie co trzecie dziecko [1]. Może malutką cegiełkę do tego fatalnego stanu rzeczy dokładają krążące na różnych stronach i fanpage’ach listy wyprawkowe… Osoby, które karmiły krótko i nie mają podstawowej wiedzy o procesie laktacji, polecają spakować do torby na poród przedmioty, które mogą utrudnić udany mleczny start. Jeśli jesteś właśnie w ciąży i planujesz karmić swoje dziecko piersią, wiedz jedno – od informacji, co spakować, ważniejsza jest wiedza, czego NIE brać ze sobą na porodówkę.

Czego nie pakujemy do torby na poród, jeśli zależy nam na udanym karmieniu piersią?
  • żadnych butelek ze smoczkiem – jeśli zaistnieje potrzeba dokarmienia donoszonego noworodka, to raczej kubeczkiem do karmienia niemowląt, strzykawką, drenem po palcu, systemem sns [2];
  • żadnych smoczków-uspokajaczy – wg zaleceń Amerykańskiej Akademii Pediatrii oraz WHO smoczek powinien być podawany najwcześniej po 4 tygodniach życia, po ustabilizowaniu laktacji [3,4]; jeśli okaże się, że dziecko powinno dostać smoczek już na oddziale noworodkowym (musi być oddzielone od mamy, neurologopeda zaleca rehabilitację ssania, mama musi odciągać mleko itd.),  dostaniesz właściwy lub kupisz w każdej aptece;
  • żadnych kapturków – nakładki silikonowe są zalecane w wyjątkowych sytuacjach i powinny być dobierane przez certyfikowanego doradcę laktacyjnego – nie położną rzucającą w eter „pani wyśle męża po kapturki!”. Szczegółowo o nakładkach napisała Hafija;
  • uwaga na maści na brodawki z lanoliną – najnowsze badania wskazują, że stosowanie maści z lanoliną na uszkodzone brodawki może wiązać się z większym ryzykiem infekcji bakteryjnych i grzybicy [5]. Czym więc smarować, w razie potrzeby? Najlepiej własnym mlekiem, ewentualnie olejem kokosowym lub oliwą z oliwek. Można też robić okłady z zielonej herbaty. Ale przede wszystkim znaleźć przyczynę uszkodzenia brodawek (m.in. niewłaściwe przystawianie, skrócone wędzidełko podjęzykowe u noworodka i wiele innych) i rozwiązać problem.
Co warto obejrzeć w sklepach i aptekach, aby wiedzieć, gdzie kupić w razie potrzeby?
  • laktator – można też pożyczyć z profesjonalnej wypożyczalni (w większych miastach);
  • muszle laktacyjne – to takie specjalne ochronki na brodawki, które umożliwiają dopływ powietrza i gojenie się;
  • kubeczek do karmienia niemowląt – do ewentualnego dokarmienia;
  • biała kapusta – tak, taka zwykła do jedzenia. Nie ma nic lepszego na piersi w czasie nawału pokarmu niż zbite tłuczkiem schłodzone liście kapusty.

suitcase-468445_1280

Co spakować na pewno?
  • koszule do karmienia – rozpinane, ze specjalnymi zakładkami, na ramiączkach lub (według mnie najlepsze, choć rzadko dostępne) zawiązywane na tasiemki; na tradycyjny pobyt po porodzie siłami natury powinny wystarczyć 3-4 koszule, zawsze można w międzyczasie uprać. Nie popełniajcie mojego błędu i nie kupujcie koszul z długim rękawem, nawet jeśli macie rodzić zimą – na oddziałach noworodkowych jest potwornie gorąco;
  • staniki do karmienia – minimum jeden na dobę;
  • wkładki laktacyjne – kilka par na dobę, jedno małe opakowanie powinno wystarczyć;
  • poduszki – kilka zwykłych jaśków, dzięki którym będziesz mogła wygodnie ułożyć się do karmienia.
Co jeszcze mieć?
  • wpisany w telefonie Twoim oraz Twojego partnera/siostry/mamy numer do doradcy laktacyjnego, promotora karmienia piersią, douli lub innej kompetentnej osoby (namiary znajdziesz TU), która w razie potrzeby może przyjechać i wesprzeć Cię w karmieniu piersią. Najlepiej do dwóch takich osób, gdyby jedna z jakichś przyczyn nie mogła akurat być tego dnia u Ciebie. Zwłaszcza, jeśli w szpitalu „położna od laktacji jest, ale tylko od poniedziałku do piątku do godziny 15”, Ty urodzisz w sobotę rano, a pozostały personel będzie mało wspierający lub zbyt zajęty, żeby Ci pomóc;
  • odłożone w kopercie 70-200 zł na poradę laktacyjną. Wiem, że to dużo – ale roczne żywienie dziecka mieszanką mlekozastępczą jest znacznie droższe. Trzeba myśleć o tym wydatku w szerszej perspektywie, przynajmniej póki porady laktacyjne nie są refundowane;
  • wiedzę – czytaj w ciąży o karmieniu, o ewentualnych problemach, które mogą się pojawić, obejrzyj filmiki z pozycjami do karmienia i zasadami poprawnego przystawienia dziecka. Rzetelne źródła wiedzy to: Centrum Nauki o Laktacji, Hafija, KellyMom (po ang.), książki: dr Magdaleny Nehring-Gugulskiej „Warto karmić piersią”, Gill Rapley „Po prostu piersią”, Williama i Marthy Sears „Księga dziecka” i „Księga rodzicielstwa bliskości”;
  • wsparcie – osobiste, telefoniczne, facebookowe od kobiet, które karmiły piersią lub które nie karmiły, ale są gotowe Cię wysłuchać.

Po kompletną listę wyprawkową do ściągnięcia zapraszam TUTAJ 🙂

 

Udanej drogi mlecznej, Mamo!

 

Szukasz wsparcia i wiedzy, które zapewnią Ci spokojny start w macierzyństwo? Zamów "Czwarty trymestr"!

23 komentarze

  1. A ja się z tym kompletnie nie zgodzę! Jestem mamą 4 miesięcznej córki, karmię wyłącznie piersią. Do szpitala zabrałam nawet gotowe mleko modyfikowane, zeby w razie kryzysu/potrzeby/desperacji podać dziecku. Butelka oraz smoczek również były w pogotowiu.
    Nie użyłam żadnej z tych rzeczy, ale zapewniły mi spokój ducha. Komfort, że jeśli zawiodę, poddam się, bo walka będzie za trudna, to nie będzie mnie dobijać płaczące z głodu dziecko. Mi osobiście to bardzo, bardzo pomagało (w domu również miałam zapas i tu też nie podawałam).
    Teraz mam wręcz odwrotny problem – Córka nie lubiła pić z butelki, a teraz wpada w histerię, gdy ktokolwiek moim mlekiem chce ją nakarmić butelką. Trochę mnie to załamuje, gdyż sama poza domem mogę być maksymalnie godzinę (niestety karmienie co dwie godziny dla mnie są marzeniem nieosiągalnym – próbowałam „przyzwyczaić” mały żołądek do rzadszych karmień, nieudolnie, więc się poddałam. Od tego mam urlop macierzyński, by się w pełni poświęcić Córce, porządek zrobię jutro!).
    Zaskoczył nie jednak punkt o lanolinie, która ratowała moje piersi i do teraz się nią wspomagam. Moje dziecko jest łapczywe, a jak nie-daj-Boże nie dostanie cyca teraz już, to szarpie niesamowicie. I wygląda przy tym, jakby nie jadła pół dnia. Taki mam łakomy egzemplarz. Sporo ulewa, więc rozumiem. Sama najchętniej ciągle bym jadłą, więc rozumiem. Biust się zregeneruje 😉 Dużo wietrzę + jej lina + mleczko – dajemy radę 🙂

    • Przybijam 5! Mi też marzy się karmienie chociaż co 2 godziny 🙂 I też Zosia ryczy jakbym jej pół dnia nie karmiła, i ja też non stop jem ?

    • W szpitalu w razie potrzeby podają dziecku SPECJALNIE DOPASOWANĄ MIESZANKĘ, chyba nie wyobrażałaś sobie, że podadzą dziecku mleko, które kupiłaś. Do porodu nie brałam niczego w zapasie lub *bo może się przyda*, to tylko dwie-trzy doby i jedna walizka na wszystko. W razie potrzeby mąż lub partner lub ktokolwiek te wszystkie *niezbędne* rzeczy może dowieść (chyba że nie masz takiej osoby, wtedy ogromnie współczuję).

    • Przybijam 5 też brałam swoje mleko modyfikowane i dziękuję Bogu bo mimo stymulacji wszystkich cudów wianków młoda musia być dokramiana bo nie przybierała na wadze i nie chcieli nas wypuści że szpitala. A na oddziale raz NAN raz Bebilon raz Hipp cieszyłam się , że ja mam swoje Mąż mi tylko buteleczki dowoził. Teraz z 2 córka zrobię to samo a wczoraj lekarza mnie nieźle opierniczył ja wspominke o hajfie powiedział wręcz , że ta Pani robi wodę z mózgu i ma samie się kierować własnym instynktem a nie modnymi blogami w sieci.

  2. Ja z kolei nie mogę zgodzić się w kwestii nakładek sylikonowych. Moja córka urodziła się na tyle mała, że nie była w stanie chwycić całej otoczki. Gdyby nie kapturki w ogóle nie karmiłabym jej piersią. A dzięki nim dajemy radę już blisko 5 miesięcy i końca nie widać 🙂

    • O to to! Ja nie kupiłam nakładek, ale mąż poleciał w drugi dzień bo młody nie umiał pić z piersi, poza tym mój biust jest problematyczny. Dopiero jak miał 9 miesięcy to załapał ale mnie to bolało i nakładki zostały. Nigdy nie dam się pogryźć. To ma być dobre i dla dziecka i dla matki.

      • Miałaś dużo szczęścia, że tak długo karmisz z nakładkami! Zwykle przygoda z karmieniem naturalnym kończy się przez nakładki już po 1-2 miesiącach, niestety.

        • Powtarzam to nie szczęście tylko ratunek. Mój syn umiał pić bez nakładek jak miał 8-9 miesięcy ale dla mnie to był ogromny ból i ja się nie zamierzam poświęcać 🙂

        • I tu się z Panią ani z Hafija nie zgadzam.Denerwuje mnie to straszenie nakładkami.ja za ich pomocą karmię juz ponad 14 miesięcy (w tym wyłączne kp przez pierwsze 6 m-cy).Córka nigdy nie miała problemów z przybieraniem na wadze a ja z brakiem pokarmu

          • W moim przypadku nakładki uratowały moje piersi i karmię już 21 miesięcy!!! Jakbym ich nie użyła (a wiedziałam, że są „be”), to pewnie nie karmiłabym piersią w ogóle-tak na początku mnie to bolało… Także, nie można generalizować. Przy kolejnym dziecku, jak będzie potrzeba, również nie zawaham się ich użyć 😉

  3. Bardzo ciekawe spojrzenie na szpitalną wyprawkę!

  4. Ja bedąc w ciąży dowiedziałam się od znajomej, która urodziła trzy miesiące wcześniej niż ja, że taki totalny „must have” na porodówkę to puszka mm i butelki… Bo „wredne pielęgniarki każą do cycka przystawiać, a jak nie masz mleka to co?”… Na szczęście nie posłuchałam tej „złotej” rady.. I „mam mleko” już siódmy miesiąc…

  5. W jednym się muszę zgodzić- żadnych nakładek. Mój maluch ma 3 miesiące. Od 5 tygodnia życia karmiony jest butelką, bo prawie straciłam pokarm. Sporą winę przypisuję nakładkom. Udało mi się odzyskać laktację (z wielkim trudem), ale niestety nie wróciliśmy już do piersi i teraz spędzam upojne chwile z laktatorem, a dojarka to stanowczo nie to samo, co dziecko. Kapturki uczą tylko butli. Nie mają nic wspólnego z naturalną brodawką. Dziecko, jak się rodzi nie wie, jak powinien wyglądać prawidłowy sutek- uczy się ssać „swoją” pierś. Przy nerwowym dziecku zabawa z nakładkami szybko się kończy- non stop lecą, trzeba je przyklejać plastrami, dzieciak się irytuje, płacze i kończy się butlą. Przyzwyczajony jest do ssania czegoś podobnego do smoczka, a nie piersi. Przy kolejnym dziecku nie wezmę ze sobą nakładek do szpitala.

  6. Użyłam kilka razy nakładek silikonowych i często stosowałam lanolinę. Mój mały ssak nie dawał sobie rady z jedną piersią i strasznie pożarł mi brodawkę. Byla na tyle pokaleczona, że krwawiła i ssanie sprawiało mi duży ból. Wiedziałam, że nakładka to rozwiązanie awaryjne i na chwilę, ale naprawdę uważam, że nas uratowała – pozwoliła brodawce się trochę podgoić i potem jakoś poszło.
    W ogóle nie byłam przygotowana na to, że z karmieniem mogą być kłopoty. Nie znałam Hafiji. Byłam zielona i nieświadoma niczego jak listek na wiosnę. Zastanawiam się teraz, czy to dobrze czy źle – i sama nie wiem. Bo gdybym poczytała coś więcej, to może nic by mnie nie zaskoczyło, ale też na pewno bym sobie wkręciła, że coś może pójść nie tak.

  7. Ja za drugim razem wzięłam i nakładki, i smoczka, bo już wiedziałam, że to tylko chwilowe wspomagacze. Tak, żeby przetrwać najgorsze chwile. Za pierwszym razem mój puszek okruszek tak poranił mi brodawki i tak przeokropnie bolało, gdy przysysał się i brał pierwsze łyki, że na pewno zrezygnowałabym z karmienia, gdyby nie nakładki, które łagodziły ból. Po kilku dniach mogłam je odłożyć i więcej ich nie użyć. Smok też był używany kilka razy i wystarczyło. Pierwszego karmiłam rok, a drugiego karmię nadal (Już 13 miesięcy). Wszystko jest dla ludzi. Ale zgodzę się, że wiedza jest kluczowa. Wiem jaki jest cel – karmić swoim mlekiem. Jeśli pomoże mi w tym coś „zakazanego”, to trudno. Whatever works.
    No i poducha ogromna rogal, taka do owinięcia się, jest stabilna, nie rozsuwa się jak kilka jaśków, dobrze podtrzymuje ręce, wszyscy mi zazdrościli na oddziale 😉

  8. Pozwolę sobie skomentować temat nakładek. Faktycznie, każda położna i każda blogerka zaleca posiadanie ich jako must-have w wyprawce. Po cc to już wręcz konieczność. Oczywiście używałam i gdyby nie spotkanie tydzień po porodzie z doradczynią laktacyjna to pewnie nie karmilabym już dawno mojego malucha gdyż bardzo go męczyło ssanie z użyciem nakładek. Nie najadal się i ja nieświadoma tego zaczęłam dokarmianie mieszanka mimo iż miałam mleko ale dziecko nie miało siły go ze mnie wyciągnąć. Całe szczęście dowiedziałam się jak należy przygotować brodawki aby dziecko mogło je schwycić. Już teraz maluch się do nich przyzwyczaił i nie muszę się w żaden sposób przygotowywać do karmienia. Podpowiem, jesli już któraś z młodych mam ma problem z płaskimi/wklęsłymi brodawkami a chce karmić piersią to niech zainwestuje w muszle Medela. Mi pomogły ale zdecydowanie za późno o nich usłyszałam, maluch sam się nauczył „wyciągać” brodawkę i stały się nieprzydatne na dłuższa metę. Tak w ogóle, powinno się zaktualizować wiedzę większości położnych…szczególnie w zakresie karmienia.

    • A niby czemu po CC nakladki to koniecznosc?

      Todzilam przez CC (nagle po kilkunastu h proby naturalnego) i karmie piersia od poczatku.

      Tyle ze mam „podrecznikowe brodawki” *(pomijajac duza otoczke) i dobrze rozwiniete dziecko, ktore zalapalo od razu o co chodzi z tym sutkiem w paszczy.

      *inna polzna nazwala je „skòrowatymi” – cokolwiek to miali znaczyc.

      PS. Ja na listrze wrzucilabym kompresy MultiMum i masc z lidokaina plus zelowy kompres

  9. Kapturki/nakładki to samo ZŁO! Dwie położne mi doradziły- najpierw moja środowiskowa stwierdziła, że małe sutki mam i dziecko będzie miało problem, żeby złapać, a potem druga w szpitalu po porodzie, zamiast pomóc dziecku otworzyć prawidłowo dzióbek, zapytała, czy nakładek nie mam. Synek zaraz po porodzie butlę dostał, bo poród skończył się nagłą cesarką w pełnym znieczuleniu, więc nie mogłam karmić. No i jak dziecko raz złapało smoczek, to trudno, żeby potem od razu wiedziało, jak złapać cycka. Ale lepiej kapturki doradzić, niż pomóc. Dzieciak od urodzenia jest hajnidem, wiercił sie przy karmieniu niemiłosiernie, nakładki leciały, przerywając karmienie, co strasznie go denerwowało i karmienie kończyło się przeraźliwym płaczem i żądaniem butli. Po 6 tyg prawie mleka nie miałam. Udało się laktację odbudować dzięki laktatorowi, ale do właściwego karmienia piersią nie udało się już wrócić nigdy (nawet doradca laktacyjny nie był w stanie pomóc). Książkę: dr Magdaleny Nehring-Gugulskiej „Warto karmić piersią” przeczytałam niestety już za późno (kiedy przesiadywałam nocami z laktatorem, żeby laktację odbudować). Jest tam jedno zdanie, którym będę sie posiłkować przy następnym dziecku, jak mi znowu jakaś niewydarzona położna coś o nakładkach powie- jak dziecko się rodzi, nie ma pojęcia, jak powinien wyglądać prawidłowy sutek- dla niego prawidłowy jest taki, jak ma mama i takiego sie uczy obsługiwać. W wyjątkowych przypadkach można sie wspomóc i laktatorem go trochę bardziej wyciągnąć przed karmieniem, żeby dziecku łatwiej było złapać. Czy 200 lat temu kobiety miały jakieś nakładki? A dzieci sobie radziły i nie umierały z głodu.

  10. Piszę jako mama i mama w oczekiwaniu, ale to o doświadczeniach siostry przy drugim dziecku chciałam napisać. Bardzo fajnie, że piszesz o poradzie laktacyjnej i szukaniu problemów, które powodują, że jest jakiś problem z karmieniem. Niestety w większości szpitali oraz w śród położnych środowiskowych wiedza w tym temacie jest bardzo słaba. Moja siostra pomimo, iż miała w śród znajomych doradcę laktacyjnego zwlekala z porada ponieważ przy pierwszej dziecku nie miała takich problemów.
    Problemem okazało się właśnie wedzidelko, w dodatku w Polsce do jego podcinania podchodzi się jak do jeża, więc ten banalnie prosty zabieg urasta do olbrzymiej rangi. Niestety najszybciej wykonać to można prywatnie. Osobiście wiem, że można to zrobić za 50zl i za 200zl, zależy jak się trafi, ale faktycznie cóż to jest w stosunku do wydatków na mleko modyfikowane 😉
    Zachęcam wszystkich, którzy borykają się z jakimś problemem laktacyjnym (bez względu na to, które to z kolei dzieciątko) do fachowej porady, bo naprawdę można sobie ułatwić życie.

  11. Widzę że najwięcej kontrowersji wzbudzają nakładki 🙂 Ja używałam ich w szpitalu i potem w domu jeszcze przez miesiąc. Pewnego dnia postanowiłam spróbować bez (po miesiącu) – mały zassał i został tak…na kolejne 17 miesięcy 🙂 W szpitalu i parę dni później używał też smoczka (pierwszy raz podczas szczepienia) – po dwóch-trzech miesiącach nie używaliśmy już wcale, zapomnieliśmy, co to smoczek. Podobnie zresztą z butelką i mam – dostał trzy razy w szpitalu i kilka razy w domu w pierwszym miesiącu (nie zużyliśmy całej małej puszki). Zrobiłam więc niemal wszystko, żeby mu „przeszkodzić” w kp, a jednak karmiłam równiutkie 18 miesięcy (z czego 6 wyłącznie piersią) i karmiła bym nadal, gdyby nie to, że poważnie zachorowałam i wylądowałam w szpitalu na miesiąc 🙁 Teraz po pół roku od odstawienia (niestety nagłego i brutalnego, z dnia na dzień) mały nadal czasami szuka piersi, zagląda mi w dekolt i chce się przystawiać do piersi! I to było/jest dla mnie najtrudniejsze w całym procesie kp 🙁

  12. Ciekawe, ze tyle opinii pozytywnych o nakladkach. Ja jak je usilowalam stosowac to zawsze bol byl wiekszy niz normalnie a mialam poranione piersi do krwi.

  13. Ja przez staniki do karmienia miałam zatory (gdybym używała zwykłych byłoby jeszcze gorzej) i ostatecznie zrezygnowałam ze staników. Czy to źle? Tylko na „oficjalne” wyjścia zakładam stanik.

GRUPA DLA SPECJALISTÓW

BEZPŁATNY WYKŁAD

Wykład online „Gdy maluch urodzi się chory”

TEMATY

AKTUALNOŚCI

Kup dostęp do nowego szkolenia o śnie!

Książka, która dostarczy Ci wiedzy i zapewni spokojny start w macierzyństwo.