Znam ludzi, którzy po powrocie z wakacji planują ogromne zmiany w swoim życiu. Zastanawiają się nad przeprowadzką do miejscowości, w której byli, ponieważ ICH DZIECKO TAM SPAŁO. Niektórzy poważnie rozważają zaciśnięcie zębów na międzypokoleniowe niesnaski i przenosiny na wieś do matki/teściowej, ponieważ ICH DZIECKO TAM SPAŁO.
Zanim jednak zdecydujecie się na tak drastyczne kroki, zastanówmy się wspólnie: dlaczego Wasze dziecko miało mniej pobudek podczas wakacyjnego wyjazdu? Czy to morza szum, ptaków śpiew? A może chodzi o coś zupełnie innego?
Zacznijmy od początku. Dlaczego niektóre bobasy w łóżeczku w domu śpią pół godziny, a wystawione na dwór czy na plaży bez problemów odbębniają dwuipółgodzinną drzemkę? Czy tak działa słynne „świeże powietrze”? Tak, choć nie chodzi tu o jakieś szczególne właściwości morskiej bryzy, co raczej o temperaturę. Wiele dzieci po prostu lubi chłód i dłużej oraz głębiej śpi zarówno podczas dnia, jak i nocą, gdy temperatura powietrza jest niska [1].
Poza tym zwykle na wakacjach, jeśli tylko pogoda nie jest tragiczna, spędzamy znacznie więcej czasu na dworze niż na co dzień. Zwłaszcza, jeśli mamy mieszkanie na czwartym piętrze w bloku bez windy i zwykłe wyjście na spacer z niemowlakiem przypomina wyprawę na Mont Everest bez asekuracji.
Co ma wychodzenie na dwór ze spaniem? Ano, całkiem sporo.
Z badań z dziedziny chronobiologii wiemy, że im mniej podczas dnia człowiek spędza czasu w jasnym, słonecznym świetle, tym dłużej zasypia i tym więcej razy budzi się w ciągu nocy. Ta zależność jest prawdziwa dla wszystkich, od wieku niemowlęcego aż do późnej starości [2]. W idei „dzieci powinny codziennie być na spacerze” chodzi właśnie o korzystanie z dziennego, naturalnego oświetlenia, a nie z powietrza, bo przecież w wielu miastach niestety nie sprzyja ono zdrowiu dzieci. Drzemki również się liczą: specjalne komórki w siatkówce oka odbierają bodźce świetlne i przekazują je do mózgu nawet przez zamknięte powieki.
Może Waszym spacerom, wędrówkom po szlakach, lasach lub plażach towarzyszyło dłuższe niż zwykle noszenie malucha w chuście/nosidełku? A może byliście u wspomnianej babci dziecka i stworzenie było w ciągu dnia na rękach u kilku różnych osób, dla których noszenie bobaska było ogromną przyjemnością?
Niedobór jakiegoś rodzaju bodźców sensorycznych mózg, zwłaszcza mózg małego dziecka, odbiera jako ból lub głód. Może więc z tego powodu więcej płakać lub częściej się budzić, domagając się zaspokojenia tej potrzeby. A ponieważ bazowymi zmysłami w rozwoju niemowląt są: dotyk, zmysł równowagi (stymulowany przez kołysanie) oraz czucia głębokiego (orientacji, w jaki sposób jest ułożone moje ciało), to nic dziwnego, że właśnie ich stymulacja daje dziecku odprężenie i pozwala regulować emocje, a przez to także sen [3]. Wiwat noszenie, wiwat kołysanie, wiwat Siłowanki!
Znam także całkiem sporo dzieci, które znacznie lepiej funkcjonują zarówno za dnia, jak i w nocy, gdy są nasycone kontaktem społecznym. Wtedy rzadziej płaczą, mniej marudzą i lepiej śpią.
Po pierwsze dlatego, że bodźce produkowane przez żywego człowieka są dla dzieci wyjątkowo interesujące. W wielu badaniach nad niemowlętami dowiedziono, że ludzka twarz angażuje ich uwagę szybciej i na dłużej niż jakakolwiek multisensoryczna zabawka.
Po drugie, niektóre dzieci śpią lepiej, gdy stado (rodzice, rodzeństwo) jest obok, w tym samym pokoju albo nawet na jednym łóżku.
Po trzecie, dzieci najzwyczajniej w świecie zostały stworzone do przebywania w grupie ludzi. Sytuacja, w której maluchem opiekuje się jeden dorosły i to zamknięty przez większość dnia w domu jest totalnie nienaturalna! Jeśli mama ma na wakacjach kilka osób obok siebie, to nie tylko ona jest trochę odciążona, ale i dziecko nie jest tak znudzone czterema ścianami oraz tą jedną umęczoną twarzą.
Bo może źródłem niektórych wakacyjnych sennych sukcesów nie jest wcale klimat, chłód, światło czy stymulacja, a właśnie emocje rodziców? Zatrzymanie się w codziennym pędzie? Wygrzanie się matki na słońcu albo wymoczenie w lodowatej bałtyckiej wodzie ojcowskich stóp? Odpuszczenie presji na wczesne kładzenie spać, bo chcemy zamienić trzy słowa z mężem, a tu jeszcze pranie, gotowanie i jutro trzeba wstać do żłobka, do pracy, zawieźć starszaki na lekcje?
A ten morza szum czy ptaków śpiew to mówiąc poważnie też dla wielu dzieci jest przyjemnym akustycznym tłem do zasypiania i to akurat dużo łatwiej skopiować w warunkach domowych niż rodzicielski wakacyjny luz. Niestety.
I żeby nie zakończyć tak całkowicie pesymistycznie, to napiszę, że nawet jeśli nie udało Ci się już powtórzyć dobrych urlopowych nocy w zaciszu własnego M3, to i tak jesteś o te kilka czy kilkanaście nocy bardziej wyspany niż rodzice, którzy nie zauważyli, żeby ich dzieci spały lepiej na wakacjach i na kilkugodzinny sen bez przerwy nadal czekają 😉
Potrzebujesz sprawdzonych informacji o powodach pobudek Twojego dziecka oraz poznać sposoby na zaopiekowanie się nimi? Sprawdź szkolenie „Dlaczego dzieci się budzą?”.
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
0 komentarzy