Ostatnią sobotę spędziłam w doborowym towarzystwie – pojechałam do Łodzi na Festiwal Rodzicielstwa Bliskości. O samej idei Festiwalu możesz przeczytać TUTAJ. Program był bogaty, wejściówki na niektóre wydarzenia rozeszły się w pierwszych minutach po rozpoczęciu zapisów, ale udało mi się upolować bilety na trzy spotkania. Postanowiłam podzielić się w tym wpisie wrażeniami z tego dnia, choć post będzie raczej nudny – o Festiwalu mogę się wypowiadać tylko w superlatywach. W skrócie: kto nie był, ten trąba. A w nieskrócie?

Po pierwsze: wybór lokalizacji. ArtInkubator, w którym gościł Festiwal, jest miejscem niezwykle klimatycznym, a przy tym przestronnym i nowoczesnym. Z zewnątrz XIX-wieczna fabryka, w środku eleganckie sale, świetnie nagłośniona i oświetlona aula, miłe bistro (również z wegetariańskim menu). Położenie Inkubatora także na plus – rzut beretem od Piotrkowskiej, niecałe 10 minut jazdy tramwajem z dworca Łódź Kaliska. Nawet ja, kompletnie nie znająca Łodzi, nie miałam szansy się pogubić i trafiłam bez problemu.

Po drugie: nieprzyzwoicie dobra jakość organizacji przy tak niskich kosztach wstępu. Widać, że FRB jest przedsięwzięciem niekomercyjnym, robionym z miłości do idei i do ludzi. Bywałam na różnych szkoleniach, konferencjach, zlotach i wiele profesjonalnych agencji eventowych mogłoby się uczyć od organizatorów Festiwalu, jak dopieścić uczestnika. Zadbano i o coś dla ducha (o czym za chwilę), i o ciało. Działała księgarnia i kilka stoisk z chustami, kosmetykami, ekojedzeniem i innymi drobiazgami. Dzieciaki szalały na warsztatach i w bawialni (akurat moja córka została w domu, ale rodziców z dziećmi w różnym wieku było wielu). Czuwali nad nami nawet ratownicy medyczni! Co zrozumiałe, impreza miała kilku sponsorów, ale informacje o nich były nienachalne i dobrane do tzw. grupy docelowej.  Jeśli miałabym na cokolwiek pomarudzić, to na brak wydzielonego miejsca dla mam KPI – fajnie byłoby w przyszłości pomyśleć o jakimś kąciku z dostępem do prądu.

Po trzecie i najważniejsze: świetne wykłady, spotkania i warsztaty. Nie sposób w kilku zdaniach streścić, jak zainspirowały mnie i skłoniły do refleksji.

Uczestniczyłam w wykładzie Agnieszki Stein „RB dla początkujących i zaawansowanych”. Znałam Agnieszkę tylko z książek, nie wiedziałam, czy to będzie powerpointowa prezentacja z jakimiś podstawami znanymi mi z lektur. Spotkanie miało otwartą formułę, z możliwością zadawania pytań. Mówiliśmy dużo o języku bliskości, o tym, czym naprawdę jest RB, gdy już wyjdziemy z etapu współspania czy karmienia piersią, o rozpoznawaniu własnych potrzeb i konieczności dbania o siebie. W pośpiechu zanotowałam aż cztery strony refleksji, cytatów, pomysłów. Wykład trwał dwie godziny, a ja i tak wychodziłam z poczuciem niedosytu.

Brałam udział w spotkaniu z Agatą Kondratek – stworzył nam się intymny krąg kobiet, którego nigdy bym się nie spodziewała, za co jestem Agacie wdzięczna. Miałam wrażenie, że mogłybyśmy rozmawiać bez końca. Niestety, musiałam się urwać na dworzec przed końcem warsztatów z Magdą Karpienią (Magda obiecała poprowadzić mnie dalej mailowo). Tematem spotkania było dbanie o własne potrzeby przy całodobowej opiece nad dzieckiem. Nie będę wchodzić w szczegóły tych dwóch wydarzeń ze względu na obowiązującą mnie dyskrecję wobec pozostałych uczestniczek, ale gdybyś miała kiedyś możliwość pracy z Agatą lub Magdą, nie wahaj się.

Cenna była dla mnie możliwość pobycia choć jeden dzień w otoczeniu ludzi, którzy podobnie do mnie myślą o dzieciach i rodzicielstwie. Oddychania pełną piersią tym klimatem wolności, wyboru, patrzenia w głąb siebie i innych. Wyrzucenia ocen, krytyki, złośliwości, podładowania akumulatorów, napełnienia własnych zasobów empatii i uważności.

Dziękuję Organizatorom i już dziś zapowiadam, że na pewno będę w Łodzi za rok!

Zapisz się na mój newsletter i odbierz e-booka - 50 stron artykułów o rozwoju małych dzieci!