Zna to wiele matek, ja też często uśmiecham się w tych sytuacjach przez łzy. Moje dziecko najgorzej zachowuje się, kiedy jest ze mną. Zwykle wtedy, gdy jesteśmy sam na sam albo wracam do domu, a w tle są inni dorośli, którzy opiekowali się córką podczas mojej nieobecności.
Kojarzysz te sytuacje? Wracasz z pracy. Dziecko, które do tej pory było dzieckiem idealnym i bezproblemowym, pokazuje swoją drugą twarz, kiedy tylko stajesz w drzwiach. „A taki był grzeczny bez Ciebie…”. Albo zwierzasz się, że jest Ci trudno z dzieckiem, które sporo marudzi, jęczy, wymaga stuprocentowej uwagi. Gdy przychodzą znajomi albo rodzina, maluchowi włącza mu się tak zwana wersja demo. Słyszysz „Chyba trochę przesadzasz, matka!”? Młodzież jękoliła: ni to śpiąca, ni znudzona, a gdy w przedpokoju przekazujesz ją wprost w ręce wracającego z pracy ojca, bobas doznaje iluminacji: wracają w niego siły życiowe i świetny humor. Znasz to?
Czy coś z nami jest nie tak? Nie radzimy sobie? Może jesteśmy złymi matkami, skoro to akurat my wyzwalamy u naszych dzieci trudne zachowania, których nie prezentują w towarzystwie innych dorosłych?
Na szczęście – nie. Zwykle świadczy to o tym, że robimy dobrą robotę, choć pewnie wydaje się to nieintuicyjne.
Wiedza, skąd biorą się te pozornie dziwaczne zachowania dzieci, bardzo dużo zmienia w ich odbiorze – odejmuje mamom sporo napięcia, poczucia winy, zagubienia i złości. Warto więc popatrzeć na zjawisko „Dlaczego dzieci najgorzej zachowują się z mamą?” z kilku perspektyw, bo w zależności od wieku i temperamentu dziecka, osobowości mamy oraz specyficznej sytuacji rodzinnej różne czynniki mogą wysuwać się na pierwszy plan:
1.Autentycznie zachowujesz się z ludźmi, z którymi czujesz się najbezpieczniej
Nikt z nas nie traktuje wszystkich ludzi na świecie w ten sam sposób. Z niektórymi osobami jesteśmy bliżej związani emocjonalnie, ufamy im i autentycznie się przy nich zachowujemy. Jesteśmy bardziej wyluzowani i bardziej „sobą”. Z innymi czujemy się mniej bezpiecznie i mniej ujawniamy im siebie: nie mówimy wprost o swoich trudnościach, dylematach czy lękach. Bardziej restrykcyjnie trzymamy się zasad savoir-vivre i tak dalej.
Wyobraź sobie, że spodziewałaś się w pracy awansu, poza kulisami zapewniano Cię, że masz go już w kieszeni. Właściwie w myślach wydałaś już dodatkowe pieniądze, które z tej okazji miałaś otrzymać. Na zebraniu zespołu okazuje się, że awans otrzymała Twoja mniej zasłużona koleżanka z biurka obok. Prawdopodobnie przełkniesz gulę w gardle i pogratulujesz jej sukcesu. Dopóki nie dotrzesz do domu, będziesz trzymać fason. Nie będziesz może superradosna, ale raczej nie wypłaczesz się w ramię pani w warzywniaku podczas kupowania pomidorów. Dopiero, gdy przyjdziesz do domu, tama puszcza. Kumulowane przez cały dzień napięcie, uczucie żalu, smutku, złości, rozczarowania, krzywdy wyleje się po przekroczeniu drzwi lub usłyszeniu pytania „Jak się masz?”. To w domu, w którym czujemy się bezpiecznie i w otoczeniu osób, które są nam najbliższe, pokażemy swoje autentyczne ja, przeżycia, które są w nas silne, emocje, których ujawniania w przestrzeni publicznej społeczeństwo nie akceptuje.
Dlatego dzieci bardzo często w żłobku, przedszkolu, podczas terapii zachowują się inaczej, lepiej. Słuchają opiekuna, czekają bez szemrania na swoją kolej. Kiedy są z babcią lub dziadkiem, często wykonują polecenia bez dyskusji. Wydaje się, że wszystko jest ok. Czasem dlatego, że w przedszkolu z powodu bezpieczeństwa należy coś robić w konkretny, ustalony sposób. Czasem babcia szybko daje do zrozumienia, że nie należy się złościć, bo dziewczynki się nie złoszczą, albo babci serduszko wtedy pęka.
Dostosowanie się do reguł, choćby organizacyjnych (kiedy jemy, kiedy się kładziemy na drzemkę itd.), panujących w danym środowisku kosztuje jednak organizm sporo energii. Napięcia, które się z tym wiążą, nie ulatują w powietrze – gromadzą się w ciele. I kiedy dziecko wraca do domu albo widzi matkę – ostoję bezpieczeństwa – wchodzącą do mieszkania, zalewa ją gromadzonymi przez cały dzień napięciami i emocjami. Wreszcie można się z kimś podzielić tym, co trudne! Muszę, inaczej się uduszę! Dlaczego matki? Bo bardzo często to z nimi dzieci czują się najbezpieczniej: wiedzą, że mogą nam zaufać, że weźmiemy to na klatę, nie odwrócimy się na pięcie, nie obrazimy, nie nakrzyczymy.
2.Wiesz, na co u kogo można liczyć
Ten fragment mocno łączy się z poprzednim. Dzieci są świetnymi obserwatorami i szybko uczą się, na jaki poziom wsparcia, opieki – czy szerzej mówiąc: emocjonalnej dostępności – można liczyć u którego z opiekunów. Że ludzie się między sobą różnią i że z każdym z dorosłych ta sama czynność może wyglądać trochę inaczej.
Weźmy na przykład usypianie na drzemkę. Czasem dzieci mają jakiś rytuał. Mama karmi, podaje smoczek, kocyk, nosi na rękach. Wszystko w odpowiedniej kolejności. Okazuje się jednak, że gdy przychodzi babcia i daje do zrozumienia, że nie może nosić na rękach, bo ma chory kręgosłup, to dziecko przytula się i zasypia. Oczywiście, nie zawsze się tak udaje. Często to zależy od tego, jakie potrzeby zaspokajały elementy rytuału. Ale wiele razy słyszałam, że inny opiekun usypia inaczej bez większej afery, choćby w żłobku (pisałam o tym tutaj).
Opiekunka w żłobku czy dziadek to nie zaklinacze dzieci. To nie jest kwestia tego, że mama jest niewydolna wychowawczo, że sobie nie radzi z dzieckiem. Po prostu dziecko szybko dostosowuje się do innych granic innego opiekuna. Nawiasem mówiąc, pytanie brzmi, czy my, matki, nie przekraczamy własnych granic? Czy nie zaciskamy zębów, częściej niż inni opiekunowie (o tym też kiedyś pisałam)?
3.Matki są nudne
W naszym społeczeństwie mama zwykle w co najmniej pierwszym roku życia przebywa przez większość czasu z dzieckiem (lub dziećmi) w domu samotnie. Nawet, jeśli czasami gdzieś wychodzą (sklep, kawiarnia, zajęcia), to matka jest jedynym opiekunem niemowlaka lub małego dziecka przez większą część doby.
I to nie jest naturalna sytuacja.
W społecznościach tradycyjnych, takich, w których nasz gatunek powstał i przez setki tysięcy lat funkcjonował, na jedno dziecko przypada około czworo dorosłych. W niektórych tradycyjnych plemionach jednym niemowlęciem opiekuje się na zmianę siedmioro osób, w innych nawet czternaścioro (na przykład w plemieniu Efe) [1].
Dzieci wychowywane w naszej kulturze w obecności ciągle jednej i tej samej dorosłej osoby, mają prawo być nią znudzone. Niemowlęta i małe dzieci nie są biologicznie przystosowane do patrzenia w kółko na jedną twarz, słuchania jednego głosu i przebywania w tych samych opatrzonych ze wszystkich stron ścianach. Często marudzą, bo za mało się dzieje.
Dlatego, zwłaszcza przy wymagających dzieciach, wystarczą odwiedziny innego dorosłego lub choćby powrót ojca z pracy, by młodzież nabrała wigoru i była czarującym maleństwem, zbierającym zachwyty gości lub tatusia. Przyszła świeża, nowa krew, która inaczej mówi, inaczej pachnie, inaczej się bawi. Nareszcie! Nasze mózgi są zaprogramowane na szukanie nowości. Nowy, nieznany bodziec od razu zwraca naszą uwagę, sprawia, że wytrącamy się z dotychczasowego stanu.
Jeśli teraz potakujesz ze zrozumieniem głową, zacznij budować własną wioskę wokół dziecka. Wychodź z nim lub zapraszaj znajomych. Spotykaj się z innymi matkami. Organizuj spotkania lokalnych rodziców w kawiarni lub bibliotece. Poszukaj wraz z dzieckiem takiego poziomu stymulacji sensorycznej, która zaspokoi jego głodny wrażeń mózg.
4.(Trudne) emocje są zaraźliwe
I ostatnia refleksja: dzieci często najgorzej zachowują się przy matce, gdy mama jest najbardziej zmęczona ze wszystkich opiekunów.
Już malutkie niemowlęta mają świetne umiejętności w czytaniu mowy ciała. Nie rozumieją słów, ale świetnie wychwytują nasze emocje z tonu głosu, rytmu kroków, postawy ciała, zakresu ruchów itd. Kiedy próbujesz godzić zaspokajanie potrzeb dziecka lub dzieci, innych domowników, pracę zawodową, ogarnianie domu, obiadu i (tu wstaw dowolne aktywności, które próbujesz wcisnąć w dobę), jesteś wykończona. Często niewsypana, czasem zezłoszczona, sfrustrowana, smutna. Ponieważ warunkiem przeżycia małego dziecka jest bycie czujnym na sygnały wysyłane przez opiekuna, maluchy w mgnieniu oka zarażają się naszym nastrojem. Na przykładzie wieczornego usypiania wyjaśniałam to tutaj.
Kiedy do dziecka przychodzą inni dorośli, zwykle są w lepszej kondycji psychofizycznej niż matka. Babcia jest wyspana, bo nikt jej nie budził w nocy płaczem. Jest najedzona, ba, nawet pija ciepłą kawę! Regularnie spotyka się z koleżankami, jest na bieżąco z „M jak miłość” i nawet na krzyżówki ma czas. Przychodząc na kilka godzin, wnosi energię, której mama nie była w stanie wykrzesać, bo z pustego i Salomon nie naleje!
Im nam jest trudniej, tym zwykle trudniej zachowuje się nasze dziecko. Powstaje błędne koło, które może przerwać tylko zajęcie się swoimi dorosłymi potrzebami i zaopiekowanie się sobą, podczas gdy swojemu dziecku zapewniamy opiekę innego dorosłego. Zostaw dziecko z wypoczętą babcią albo bardziej-niż-Ty, mimo pracy zawodowej, wypoczętym tatą, puść mimo uszu komentarz „Nie wiem na co narzekasz, w ogóle nie ma z tym dzieckiem żadnego problemu” i zajmij się sobą. Nie jeździj na mopie, chyba, że to dla Ciebie forma relaksu (podobno są tacy ludzie). Prześpij się, idź na samotny spacer (choćby do Biedronki, polecam!), spotkaj się z innymi dorosłymi BEZ DZIECI. Tak, żeby zarażać malucha pozytywną energią i mieć miejsce na przyjęcie trudnych uczuć dziecka.
Dbanie o siebie nie jest egoizmem, jest dbaniem o dziecko i całą rodzinę.
Napracowałam się nad tym tekstem. Jeśli uznasz wpis za przydatny, proszę, polub mój fanpage i udostępnij ten artykuł dla swoich znajomych. Dziękuję!
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
Ja chyba wydrukuję sobie całego bloga, wpis po wpisie, oprawię i ustawię w domu w jakimś zaszczytnym miejscu, taki ołtarzyk prawie. Na wypadek kolejnego załamania nerwowego, żeby mieć pod ręką. Dzięki Ci Magdo Komsto za wszystko!
Nie masz pojęcia, jak mnie ucieszył Twój komentarz! <3
Właśnie postanowiłam, że dzisiaj pojedziemy z mężem do kina – na komedię romantyczną. Wyrzuty sumienia są -ale przecież jutro też jest dzień a niania to złota kobieta jest i mała ją lubi… PS. Prasować nie lubię, ale lubię mieć wyprasowane … Jak przyjeżdża babcia to prasuje i prasuje 😉
Moja sześciotygodniowa diablica biesi się u mnie na rękach jakby parzyły żywym ogniem a przekazana KAŻDEJ innej osobie zamienia się w milusińskiego kociaka. Nic to, że matce w takich chwilach serce krwawi! od jakiegoś juz czasu podejrzewałam, że jest mna po prostu znudzona i że nowy zapach, styl noszenia etc. są dla niej po prostu atrakcyjniejsze. Z drugiej strony dobrze czasem odpoczą i dać się wykazać innym 🙂
Zdanie „Dbanie o siebie nie jest egoizmem, jest dbaniem o dziecko i całą rodzinę. ” jest idealnym podsumowaniem. Zapisuję! W głowie, w notesie i w komórce. I fajnie, że przypominasz i w ogóle mówisz o budowaniu swojej wioski, nie wszystkie mamy są tego świadome, a to mega ważne. Super artykuł! Dziękuję! Pozdrawiam serdecznie, Justyna
Dzięki Ci Boże za matczyną intuicję! I za Magdę Komstę! To miłe kiedy po 20 miesiącach potwierdzają się wszystkie twoje przemyślenia ? tzn potwierdza je TAKI Ktoś! ?
Dziękuję , dziękuję , dziękuję za ten artykuł ! Od razu mi lżej!
Już wczoraj mówię do męża, że chyba jestem złą matką bo mimo iż poświęcam się córce w 100% to ona jest coraz gorsza! Jak ją usypiam to mnie bije po twarzy albo ciągnie za włosy, jak karmię to pluje, jak przewijam to kopie i ucieka, najchętniej to by zmieniała miejsce pobytu na okrągło bo 3 minuty w jednym to masakra, a jak wychodzę na godzinę do kosmetyczki to mój mąż mówi „jaka ona jest grzeczna, całą godzinę leży na kanapie i się bawi butelka/sznurkiem/inną mega nieciekawą z mojego punktu widzenia rzeczą”. Czasami to się zastanawiałam czy mój mąż mi w ogóle wierzy jak mówię że nie spała, krzyczała, że rzuca smoczkiem bijąc rekordy odległości a te zadrapania i siniaki, które czasami mam na rękach to nie od potajemnych schadzek z sąsiadem czy listonoszem tylko od siłowania sie z 8-miesieczniakiem. Mieszkamy za granicą i mała widuje tylko mnie a na nowe twarze reaguje jak dzikus. Zawsze myślałam że się obcych boi ale może faktycznie już ma mnie dosyć bo każdy nasz dzień wygląda prawie tak samo. Dziękuję Ci za ten artykuł, moje spojrzenie na to diametralnie się zmieniło ? wyjeżdżam w Bieszczady 😀
„Nie jeździj na mopie, chyba, że to dla Ciebie forma relaksu (podobno są tacy ludzie).”
Mega relaks! ?
Jak usłyszałam, że są ludzie, którzy prasują dla przyjemności, to jestem w stanie uwierzyć już w każde hobby! 😉
Szukałam, szukałam i w końcu znalazłam – sporo wyjaśnień na nękające mnie pytania.Przeczytałam ten i inne wpisy i w mroku wreszcie zapaliło się światełko. Choć moja trzylatka nie do końca była HNB – a może właśnie dopiero to sobie uświadamiam że była… Sama nie wiem. 2 miesięczne dziecko trafiło już na kilka godzin w ręce niani ( taka praca – własna firma nie mogła beze mnie funkcjonować…) Potem czas się wydłużał. Co raz więcej z nianią co raz mniej z mamą. W domu jak matka Polka wszystko musiało być zrobione, Do momentu kiedy mała była dzieckiem „stacjonarnym” jeszcze dawałam radę . Z małą na biodrze – odkurzałam myłam, prałam… Potem było co raz gorzej… Do dwóch lat żadna noc nie przespana – jak udało się w jednym ciągu przespać 3-4 godziny to był ogromny sukces. Mąż zapracowany – nie pomaga. Wiem – powinnam go zmobilizować ( mądre rady znajomych i komentarze dały popalić) – ale jak? Sam mi powiedział że nie będzie zajmował się małą bo nie umie i nie chce tego zmienić. Po prostu nie i już. Postawa asertywna aż mu jej zazdroszczę. I do tego moment kiedy miałam wrażenie że moje własne dziecko nie wie kto w końcu jest mamą ja czy niania …Okropne uczucie, i rozpacz i putanie – gdzie popełniłam błąd…?
Z czasem przyzwyczaiłam się do małej ilości snu, wymagającego dziecka i mniejszego kontaktu z ludźmi. Raz czy dwa w miesiącu „biorę urlop” w godzinach pracy – jadę do większego miasta na zakupy , czasami plotki z przyjaciółką. Od kilku miesięcy mam też panią która sprząta – to zrobiłam dla siebie. Już nie ganiam z mopem i odkurzaczem. Na razie tyle musi wystarczyć.
Teraz mamy inny problem. Mała przejawia zachowania które mnie zaniepokoiły. Od trzech tygodni prowadzimy obserwacje razem z paniami z przedszkola wraz z panią logopedką. Bardzo im jestem wdzięczna że nie zlekceważyły moich obaw. Jutro pierwsze spotkanie z psychologiem. I mimo że nie mam możliwości korzystania z pomocy babci ( mamy tylko jedną i mieszka bardzo daleko) i czeka mnie dużo pracy z małą księżniczką to przedszkole stało się miejscem do którego mała ( po miesiącu płaczu na pożegnanie) chętnie teraz chodzi a ja wiem że jest pod dobrą opieką i ma tam przyjaciół i swoją odskocznię od nudnej mamy. Dziękuję więc za wpisy będę tu zaglądała częściej. Pozdrawiam ciepło.
Ooooo tak! Jak ja tego wpisu potrzebowalam! Dziękuję :* akurat dzis u mnie akutalna 4. Zaraz posle dalej ten artykul, niech sie ludzie dowiaduja, ze to nie z nami Matkami jest cos nie tak, tylko oni musza tez popracowac nad aoba by dziecko czulo sie przy nich bezpieczne hihi jeszcze raz dziekuje :*
Wspaniały artykuł. Dziękuję
dzieki Ci Boze za Magde I jej artykuly, ktore lecza moja matczyna dusze!
Magda jestes wielka! Dziekuje bardzo 🙂
Tak cała prawda! Super artykuł dał duzo do myślenia Też mam HNB dziecko i tez robiłam porównania z innymi dziećmi koleżanek i wtedy zrozumiałam że moje jest właśnie bardziej wymagajace.
U taty czy wśród znajomych jest innym dzieckiem z mama jest znudzone..
Też wiele razy mówiłam partnerowi zeby go wziął bo ze mną juz się Chyba nudzi hehe natomiast jak jesteśmy u znajomych to pytają czy te dziecko placze i niedowierzaja jak mówię że mi caly dzien marudzi i placze ..
Super artykuł fajnie że można było się tego dowoedzoec ?pozdrawiam
Jak to dobrze, że to czytam. Podaję dalej 😉
Ja nie lubię takich mamowych spotkań 🙁 W ogóle jestem raczej introwertyczką i wolę spędzać czas sama. Czy ta „wioska” jest konieczna dla dziecka? 😉
Raczej dla mamy 😉 Ale dzieci korzystają z posiadania więcej niż jednego opiekuna, więc może po prostu wprowadzanie większej liczby ludzi dorosłych do opieki.
Moje rozpłakane, śpiące, głodne I nie wiadomo co jeszcze dziecko gdy tylko spotkam sąsiadkę i zacznę rozmowę zmienia się w aniołka. Uśmiechnięta gaworzy wesoło. Coś w tym jest że dzieci są matką znudzone.
Ciekawe spojrzenie, dzięki ☺
Super artykuły – trafiłam przypadkiem na jeden i teraz czytam po kolei 😀 miód na moje serce!
To zabieranie dziecka ze sobą do ludzi żeby się nie nudziło i żeby stymulować jego mózg brzmi świetnie, i ja też na początku myślałam że będę się spotykać z innymi mamami, chodzić na jakieś zajęcia czy coś, ale pediatra stanowczo odradza go gdziekolwiek zabierać bo infekcje itp, no i masz babo placek…
Rewelacyjny tekst 🙂 Też mam ochotę go wydrukować i pokazywać za każdym razem, jak słyszę „A przy mnie ona była taka grzeczna” :p
No mam łzy w oczach-taka to PRAWDA!
Pięknie napisane
Cała prawda i tylko prawda;) moja córcia jak wracam ze sklepu musi mi się wyżalić i wyprzytulać. Teściowa mowi że jak mnie dłużej nie ma to zerka na drzwi czy nie ide ;). Inaczej też zachowuje się przy meżu i teściowej a inaczej przy mnie 😉 aż wydrukuje sobie ten tekst i pokaże ?
Od jakiegoś czasu… szukałam czasu, żeby przeczytać ten artykuł. Miałam łzy w oczach. W końcu ktoś mnie rozumie! 🙂 teraz z pełnym przekonaniem wpuszczę pierwszy raz nianię do domu. Jeśli chce wychowywać synka dłużej niż 15 miesięcy w duchu RB a nie Zaraz Zwariuję to czas wyjść z domu. Wiem, że dobrze robię dla całej naszej rodziny. Dziękuję.
Powodzenia w wychodzeniu z domu – baw się dobrze!
Dziękuję! Kolejny raz! Moja 9 miesięczna córka gdy jest ze mną nie pozwala mi odejść dosłownie 5kroków do kuchni bo jest płacz! Mąż gdy z nią zostaje zrobi, zje posiłek ostatnio nawet pozwoliła mu dom odkurzyć! Kolejny przykład… Gdy wracam z pracy do domu zaczyna się jej stękanie, marudzenie, żale. Pytam mamy i reszty domowników z którymi córka zostaje, czy ona tak cały dzień? Nie!! Humor dopisywał jej cały dzień…
Także dziękuję za ten artykuł!
Moje dziecko (ma prawie 9 miesięcy) i najgorzej zachowuje się przy mnie, szczególnie jak gdzieś z nim jadę (np.do znajomych). Mimo że są tam inne dzieci, inne zabawki itp. Nowości go nie interesują w ogóle! Wiecznie płacz i noszenie ma rękach..Natomiast, jeśli z tatą gdzieś się wybierze to anioł nie dziecko..Już nie wiem co mam zrobić. Żadne dobre rady nie pomagają .
Super artykuł. Dziękuję Pani. Miałam poważne problemy z obwinianiem siebie o bycie zła matką co podsycali inni. Teraz biorę się do pracy aby zadbać o siebie i tym samym o dziecko. Jeszcze raz dziękuję. Pani praca nie poszła na marne.
Kamień spadł mi z serca, że o tym piszesz! Sama miałam taką sytuacje kilkanaście razy. Moja 3 letnia Zosia jest aniołkiem przy wszystkich, nawet przy tacie, a przy mnie zamienia się w małego potworka. Od początku wydawało mi się, że myśli, że przy mnie może sobie na więcej pozwolić, muszę sobie wszystko przemyśleć i ułożyć w głowie 🙂
Dziękuję!!!! Wspaniały wpis, który dał mi siłę !
Dziękuję
Bardzo dziękuję za ten artykuł, potrzebowałam go jak kania deszczu po wczorajszym przepłakanym wieczorze! Moja roczna córka ma obecnie obsesję na punkcie babci, do tego stopnia, że mówi do niej „mama”… Nie jest to wina teściowej, córka po prostu ją sobie „wybrała” i nie chce odstąpić na krok. Mam nadzieję, że jej przejdzie, ja w każdym razie odczuwam mniejsze poczucie winy.
Myślę, że to dlatego tak jest, bo przy mamie dziecko czuje się najbezpieczniejsze, a co za tym idzie, wie że mimo zachowania się nie tak, i tak będzie kochane. 🙂
Świetny text.
Ciężar spadł mi z serca…
Dzięki!
a co moze byc przyczyna marudzenia w towarzystwie innych 9- miesiecznego dziecka, a wrecz zlosci sie do czerwonosci?Po powrocie do domu zupelnie inne, rozkoszne dziecko. Strach gdziekolwiek wychodzic…
Dziekuje za artykuł 🙂 Czy dotyczy to rownież dzieci mniejszych np 11 miesięcznych? Po godzinie nieobecności i zabaw z Tata jak tylko wracam, to Mały zaczyna marudzić i ssie kciuka. Oczywiście odrazu pojawia sie myśl ze cos robię nie tak, ze moze nie chce żebym była obok, ze boi sie Mamy…
Dziękuje za ten wpis! Myślałam, że jestem złą matką, słyszałam nawet, że dziecko wyczuwa, że jestem słaba i dlatego się tak zachowuje. Zastanawiałam się czym sobie zasłużyłam, że tylko ja jestem „tak” traktowana przez dziecko.
Ja też miewałam myśli, że może jestem złą mamą, ale chyba każda matka na tym świecie (no dobrze, są wyjątki) ma taką myśl przynajmniej raz na jakiś czas 🙂
Na szczęście ten artykuł Magdy Komsty wpadł mi w ręce zanim jeszcze po raz pierwszy usłyszałam, że moja Kluska zaczęła się zachowywać przy mnie gorzej niż przy innych. Najbardziej przykre jest usłyszeć od kogoś „bo ty za bardzo pobłażasz, ona się przy mnie tak nie zachowuje, oj grzeczna jest, chyba to ja się muszę zabrać za wychowywanie”. Tymczasem mnie wkurza, jak słyszę „stój tu i nie wolno płakać”. Kłócę się o to z innymi opiekunami mojej córki, bo my mamy 30+ lat i też czasem przecież płaczemy. Nie mam też problemu, żeby 5 razy dziecku tłumaczyć „te kwiatki są babci, babci będzie przykro, jak je zerwiesz, nie ruszaj” zamiast krzyczeć. Więc jak dziecko płacze, to woła mnie i przychodzi do mnie się tulić (kto by nie wolał się przytulić zamiast słuchać „nie wolno ci płakać, przestań natychmiast”), a więc w opinii innych jestem matką pobłażliwą, za mało stanowczą i dopuszczam do najgorszych zachowań. Najważniejsza jest twoja intuicja 🙂 Pozdrawiam 🙂