Cytując klasyka: Kiedy pytają mnie, gdzie znajdę listę, w jakiej kolejności należy proponować dziecku warzywa i owoce, odpowiadam: NIGDZIE. I to nie dlatego, że jestem złośliwa. Tylko dlatego, że takiej listy nie ma i nie będzie. Oczywiście listy z produktami, które można podawać w czasie rozszerzania diety, mogą być przydatne. Same umieściłyśmy taką listę w naszej książce „Rozszerzanie diety niemowląt”. Ale ta lista jest alfabetyczna i nie ma na niej żadnej ustalonej kolejności. Zachęcam Cię, żebyś zapomniała o takiej liście (i specjalnej kolejności) i zadała sobie pytanie: DLA KOGO GOTUJESZ?
Jednym z błędów, które popełniłam na samym początku rozszerzania diety, było gotowanie pod dziecko, a nie pod siebie. Dla dziecka, a nie dla rodziny. Na szczęście dość szybko się ogarnęłam – a Ty w ogóle nie musisz nawet wchodzić w tę ślepą uliczkę. Już wyjaśniam, dlaczego nie warto.
Dietę rozszerza się niemowlakowi z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, uzupełniamy dietę dziecka o energię, składniki mineralne i witaminy, bo jego potrzeby żywieniowe rosną i samo mleko ich nie zaspokoi. Nie dlatego, że z mlekiem dzieje się coś złego, tylko dlatego, że dziecko rośnie, rozwija się i te potrzeby rosną. Po drugie, dziecko ma się nauczyć żuć i gryźć. Po trzecie, ma poznać nowe smaki. A po czwarte – i tu przechodzimy do mojego błędu – niemowlę w trakcie rozszerzania diety ma rozpocząć włączanie się w rodzinną kuchnię. Ma poznawać smaki swojego domu i uczestniczyć w posiłkach z rodziną.
Co to oznacza w praktyce? To znaczy, że od samego początku rozszerzania diety możesz podawać maluchowi posiłki, które Ty jesz. Powinny być oczywiście dostosowane do umiejętności malucha i nie zawierać produktów, które są zakazane w diecie małych dzieci. Dla przykładu: odkładasz porcję zupy przed jej posoleniem albo porcję farszu do pierogów przed dodaniem do niego leśnych grzybów. Gotując jajka, wyjmujesz swoje chwilę wcześniej, bo lubisz jajko na miękko. Ale to dla dziecka gotujesz na twardo, żeby żółtko było ścięte. Nie dajesz całej surowej marchewki, ale ścierasz ją na tarce. Chodzi mi o tego typu drobne zmiany. Gotujesz dla Was, dostosowując posiłki, dokonując niewielkich zmian. Ale nie gotujesz osobno dla dziecka, a osobno dla siebie.
Dlaczego to takie ważne?
Ano dlatego, że nawet dla człowieka zaawansowanego kulinarnie codzienne przyrządzanie dwóch śniadań, dwóch drugich śniadań, dwóch obiadów, dwóch podwieczorków i dwóch kolacji jest wykańczające. Trwa długo i jest męczące na dłuższą metę. Co więcej, jeśli dziecko tego specjalnie przygotowanego dla niego posiłku nie zje, możesz odczuwać ogromną frustrację: Jak to? Ja się tyle nastałam przy garach, a on nie je?! Kiedy jecie taki sam obiad, myślisz sobie: Trudno, więcej zostanie dla mnie 😉 Po trzecie, dziecko, któremu specjalnie się gotuje, nie uczy się smaków rodzinnych. A przecież kiedyś chyba przestaniesz gotować dwa obiady, prawda? Dlaczego by nie zrobić tego raczej wcześniej niż później? A po czwarte, niemowlęta mają wbudowany przez ewolucję program z talerza rodzica smakuje mi bardziej. Serio, matka natura urządziła to tak, żeby małe dzieci były dość ostrożne w jedzeniu rzeczy, których nie znają. Przecież mogłyby się nimi otruć. W związku z tym nierzadko sytuacja wygląda tak, że dziecko ma na talerzu coś specjalnego, ale sięga po jedzenie z talerza mamy lub taty. Bo skoro rodzic już je, to chyba wie co robi i jest pewny, że to nie jest trujące. Dlatego warto mieć na talerzu potrawy, po które dziecko może sięgnąć.
Jeszcze kilka lat temu nawet oficjalne zalecenia dotyczące rozszerzania diety opisane były w bardzo skomplikowany sposób. Można było nabrać przekonania, że rzeczywiście rozszerzanie diety to praca na cały etat. Teraz, zgodnie ze standardami żywienia z 2021 roku, wiemy już, że chodzi bardziej o podawanie produktów lokalnych i dostępnych sezonowo oraz wprowadzanie dziecka w nasze smaki i nasze zwyczaje, niż o gotowanie specjalnie dla dziecka. Nie musisz codziennie gotować zupy, którą wylewasz, bo Ty nie lubisz zup, ale słyszałaś, że dzieci muszą jeść zupy. Nie, nie muszą. Serio. Możesz im podać warzywa w inny sposób niż w zupie. Konsystencja owsianki Cię obrzydza? Nie rób jej. Podawaj dziecku na co dzień inne zboża. Owsianki spróbuje, gdy drugi rodzic akurat będzie ją robił sobie.
I tu jeszcze jedna uwaga. Rozszerzanie diety bywa baaardzo dobrą okazją do tego, by przyjrzeć się temu, co Ty jesz. Jak masz przekonać dziecko, że warto jeść warzywa, jeśli niemal nie ma ich w Waszym domu? Nie, frytki się nie liczą. Jeśli słuchasz mnie i myślisz sobie: Hej, jakie wprowadzanie do domowych smaków? Moim smakiem jest kebab i zamawiany chińczyk. A z warzyw to frytki i keczup (przecież to też pomidory)!, to przy okazji rozszerzania diety, możesz małymi krokami to zmieniać. Twoje zdrowie Ci za to podziękuje.
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
0 komentarzy