Kiedy w życiu naszego dziecka zaczyna się nowy etap, chętnie sięgamy po książeczki, które pomagają oswoić się z nowością. Już za chwilę wrzesień i wiele dzieci rozpocznie swoją przygodę ze żłobkiem lub przedszkolem. Czy to oznacza, że pora na wycieczkę do księgarni?
Nasza ekspertka do spraw adaptacji żłobkowej i przedszkolnej – psycholog Karla Orban – poprowadziła webinar o książeczkach wspierających adaptację do żłobka i przedszkola. Na jego podstawie powstał poniższy tekst.
Jak czytać książeczki?
Zanim zaprezentuję Ci kilka recenzji popularnych tytułów, chciałabym przedstawić Ci garść ogólnych porad. Ile książeczek czytać? Co, jeśli dziecko nie ma na nie ochoty? Jak rozpoznać wartościową pozycję? Czy czytać książki z treścią, do której mamy wątpliwości, jeśli dziecko je lubi?
Ile książeczek czytać?
Najważniejszą zasadą będzie umiar. Nie chodzi o to, żeby zorganizować wielką akcję przygotowania do adaptacji, kupić stos książek (np. wszystkie wymienione w tym artykule) i zagonić dziecko do czytania. Nie ma zależności między liczbą przeczytanych książeczek a łatwością adaptacji do nowego miejsca. Unikajmy presji i starajmy się traktować pozycje o adaptacji jak wszystkie inne książki dziecka – niech będą pretekstem do wspólnego spędzania czasu.
A jeżeli dziecko nie chce ich czytać?
To nic. Niech nie czyta. Ma prawo nie lubić danej książki i nie będzie przez to mniej gotowe na przedszkolną czy żłobkową przygodę.
Warto pamiętać, że szczególnie zniechęcające mogą być książeczki o moralizatorskim tonie: o byciu dzielnym, dużym, o braniu na klatę rozstań z mamą, o niebyciu upartym czy smutnym. Lepiej, aby zamiast konkretnych wzorców wychowawczych, książka pokazywała, czym właściwie jest przedszkole czy żłobek i czego można się po nim spodziewać.
Czy jest sens czytać książkę w której mama wchodzi do sali w trakcie adaptacji, jeśli ja tego nie zrobię?
Ma to sens, ponieważ dzięki temu akcja książeczki jest mniej skoncentrowana na rozstaniu. Motyw dnia bez rodzica, jeśli jest zbyt eksponowany w książce, może być stresujący w odbiorze.
Poza tym nie szukamy przecież książki, która idealnie odzwierciedla sytuację naszego dziecka. Chłopcom możemy czytać o dziewczynkach i pieskach, które idą do przedszkola, a dziewczynkom – o chłopcach i kotkach. I nikt nie pomyśli sobie: Przecież moja córka nie jest kotem! Poza tym w naszym przedszkolu nie ma dywanu! Nie będę tego czytać!
Jak rozpoznać dobrą książkę?
Pierwsze kryterium – ilość tekstu i poziom zawiłości. Mają być dostosowane do wieku dziecka. Niektóre książeczki można łatwo skrócić lub opowiedzieć własnymi słowami na podstawie ilustracji – to także dobre rozwiązanie, którego warto spróbować.
I druga sprawa – styl komunikacji i punkt widzenia. Brzmi skomplikowanie, ale chodzi o to, żeby przesłanie książki było zgodne z naszą wizją rodzicielstwa. Jeśli jesteś bliskościowym rodzicem, nie sięgaj po książki, w których naczelnymi cnotami będą grzeczność i dzielność. Stawiaj na wspierające historie. Dobrze też, żeby były one pisane z perspektywy dziecka. To pomoże małemu czytelnikowi polubić bohatera i identyfikować się z nim.
Oczywiście możesz mieć własne kryteria – to subiektywna wizja książeczki idealnej.
Dziecko lubi, ale przesłanie jest słabe – nie czytać?
Trochę zaprzeczę temu, co napisałam wyżej, ale wcale nie musicie rezygnować z książeczek, po które dziecko chętnie sięga, dlatego że Ty oceniasz je krytycznie. Możesz omijać niektóre zdania, czytać je wyrywkowo lub zmieniać nieco historię. Jeśli masz wybór – sięgaj po te, które niosą przydatne treści, ale zachowaj w tym wszystkim trochę luzu. 😉
Recenzje książeczek
Pucio mówi pierwsze słowa, Marta Galewska-Kustra
Nie uwierzę, że jeszcze jej nie znasz. 😉 Ma niewiele tekstu. Spokojnie można więc czytać ją z dwulatkiem, a oglądać z jeszcze młodszym dzieckiem (zwłaszcza, że kartki są sztywne, maluchoodporne).
Nie jest to typowa książeczka adaptacyjna. Zapoznajemy się w niej z jednym dniem z życia Pucia – i tu nie mogło zabraknąć przedszkola. Ot, kilka obrazków z przedszkolnego życia: droga do placówki, zabawa na dywanie i na placu zabaw, sprzątanie zabawek, powrót do domu. Nie znajdziemy niczego z kategorii ostrej propagandy przedszkolnej. Jeśli lubicie Pucia – na pewno do polecenia w kontekście adaptacji.
Książkę kupisz TUTAJ.
Ignacy idzie do przedszkola, Ada Olbrycht
Dość nietypowa pozycja. Być może jako jedyna na rynku przedstawia przedszkole Montessori – z wystrojem sal i zwyczajami włącznie.
Akcja krąży wokół samej adaptacji, a całość jest widziana z perspektywy dziecka. Jest trochę o lęku, czy mama nie zniknie, o tęsknocie, o dzieciach niszczących zabawki oraz o hałasie, który może być przytłaczający. To raczej zaleta książki, choć jeśli czujesz, że Twoje dziecko jest szczególnie wrażliwe na któryś z tych tematów, okrój go trochę, żeby nie tworzyć zbyt czarnej wizji przedszkola. Masz spore pole do manewru, bo tekstu jest niestety bardzo dużo.
Z tego względu Ignacy… sprawdzi się raczej u 4-latków. Młodszym dzieciom można czytać książeczkę wyrywkowo. Za to jej język jest bardzo przyjazny dzieciom. Dodatkową zaletą są przepiękne ilustracje.
W książce znajdziesz też całkiem fajną część dla rodziców (a trochę też pewnie dla nauczycieli przedszkoli, bo niektóre zapewnienia autorki w kwestii adaptacji mogą nie pokrywać się z rzeczywistością w Waszym osiedlowym przedszkolu). Dowiesz się z niej między innymi, jak funkcjonują przedszkola Montessori.
Książkę kupisz TUTAJ.
Spot idzie do żłobka, Eric Hill
W książce jest przedstawiony pierwszy dzień w żłobku – zapoznanie z miejscem, kolegami i koleżankami oraz zwykłe zajęcia. Bez moralizowania.
Jest to część popularnej serii o psie Spocie i ciekawa propozycja dla maluchów: twarde kartki i mało tekstu. Ze względu na prostą treść (choćby brak odwołania do emocji czy rozwlekłych opisów) zrozumieją ją nawet roczniaki. Jeśli Twój przedszkolak nie przepada za długimi książeczkami, także możesz sięgnąć po Spota… – wystarczy, że zamiast słowa żłobek, będziesz czytać przedszkole.
Książkę kupisz TUTAJ.
Pora do przedszkola, Anna Sójka
Cóż, ta pozycja jest bardzo ładnie zilustrowana.
Koniec.
No dobra, napiszę trochę więcej. Jeśli szukacie książki w duchu Rodzicielstwa Bliskości, to nie tędy droga. Albo czeka Was sporo cenzurowania i improwizacji.
Książka składa się krótkich opowiadań. Każde z nich ma swój morał: o tym, że warto chodzić do przedszkola, że nie należy się bać potworów, że nie warto być samolubem, upierać się, przechwalać ani płakać z byle powodu jak jakaś beksa-lala. Nie znajdziemy tu niczego wspierającego, za to dużo modelowania na grzeczne dziecko. Niektóre historie są wręcz nielogiczne.
Zdecydowanie nie jest to książka odpowiednia na czas adaptacji. Jest też stanowczo za długa dla 3-latków.
Feluś i Gucio idą do przedszkola, Katarzyna Kozłowska
Książka, która nada się już dla 2-latków. Nawet jeśli czeka Was adaptacja do żłobka, a nie do przedszkola, to – podobnie jak to było ze Spotem… – można zwyczajnie podmienić to jedno słówko.
Z perspektywy Rodzicielstwa Bliskości warto by pewnie jeszcze pozbyć się wzmianki o byciu dzielnym. Dziecko ma przecież prawo do własnych emocji, do łez, do poszukiwania wsparcia. W pouczające tony autorka wchodzi także pisząc, że skoro w przedszkolu są inne dzieci, to trzeba umieć dać im się wypowiedzieć i spokojnie czekać na swoją kolej. Proste? No, może dla 30-latka. Poza tymi detalami książka jest jednak całkiem sensowna.
Jej akcja wybiega poza proces adaptacji, przedstawiając choćby obchody Dnia Babci, wycieczkę do zoo czy zajęcia dodatkowe.
Fajnym, wspierającym elementem jest w niej całkowicie normalizujące podejście do toaletowej wpadki. Każdemu może się przecież zdarzyć.
Książkę kupisz TUTAJ.
Tosia i Julek idą do przedszkola, Magdalena Boćko-Mysiorska
Nie mogło jej tu zabraknąć. To część (mam nadzieję znanej Ci) serii o bliźniakach. A skoro o bliźniakach, to masz w niej perspektywę dwojga dzieci – i to jest ogromny atut tej książeczki. Ale nie jedyny!
Całość – przedstawiająca przedszkolny dzień – jest napisana językiem Porozumienia Bez Przemocy. Wielu rodziców chwali dialogi zawarte w serii jako źródło inspiracji do rodzicielskiej komunikacji z dzieckiem. Tutaj szczególnie pomocny może okazać się fragment, w którym Tosia nie chce rozstać się z mamą w szatni. Bohaterowie są zresztą dość gadatliwi, przez co książka może być nieco za długa dla 2,5-latków. Oczywiście jak zwykle – można skracać.
Na stronach dla rodzica, zamieszczonych na końcu książki, znajdziesz sporo adaptacyjnych podpowiedzi.
Książkę kupisz TUTAJ.
Małe sówki, Martin Waddell
Prosta książka, którą bez problemu zrozumie 2-latek (a przy opowiadaniu – nawet 1,5-roczniak) i w której nie ma ani słowa o przedszkolu! Są za to emocje towarzyszące rozstaniom z rodzicem.
Jej bohaterami są trzy sówki, które czekają na mamę, boją się, czy wróci i czy nic jej się nie stało. Coś tam po drodze jest, niestety, o byciu dzielnym, no ale cóż… Oczywiście ostatecznie mama wraca, jest happy end, choć było naprawdę groźnie. Ponure, choć przepiękne, ilustracje dodają książce klimatu. Można się wczuć.
Przykład tej niepozornej książeczki pokazuje, że przedszkole w tytule to nie jest kryterium obowiązkowe w doborze lektur na czas adaptacji. Tak samo jak nie musimy szukać książek stricte o emocjach, żeby przybliżać dziecku temat złości i samoregulacji.
Książkę kupisz TUTAJ.
Kolorowy Potwór idzie do przedszkola, Anna Llenas
A propos, znasz Kolorowego Potwora? To jeden z emocjonalnych klasyków. Warto go mieć w swojej biblioteczce. Za to dla celów przedszkolnej adaptacji można sięgnąć po książkę Kolorowy Potwór idzie do przedszkola.
Niektórzy ją uwielbiają, inni – wręcz przeciwnie. Młodsze dzieci mogą mieć z nią problem, bo dużo w niej abstrakcji, ale myślę że 4-latki i 5-latki będą się przy niej świetnie bawić. Do przedszkolnego tematu podchodzi się w niej na luzie. Potwór nie jest szczególnie grzeczny ani zaadaptowany. Robi mnóstwo głupich rzeczy, które z pewnością rozbawią kilkuletnich czytelników. Bądź spokojna, nie zakończą lektury z postanowieniem naśladowania jego zachowania. 😉
Tekstu jest niewiele, za to duże ilustracje dość dokładnie przedstawiają przedszkole i typowy dzień w placówce (ale też absurdalne wyobrażenia potwora). W warstwie graficznej mamy też odwołania do pierwszego tomu – jeśli znamy kolory emocji, możemy rozpoznać, co potwór czuje.
Książkę kupisz TUTAJ.
Rok w przedszkolu, Przemysław Liput
Która to już seria wymieniona w tym artykule? Rok w… znają chyba wszyscy. To coś dla dzieci w każdym wieku, bo… nie ma tu nic do czytania. Dwulatki spędzą przy niej długie minuty, w czasie których Ty będziesz mogła spokojnie zaparzyć sobie herbatę (a może nawet ją wypić?). 😉 Jeśli nie znasz, już wyjaśniam, że to duże książki o sztywnych stronach, na których znajdziesz pełne szczegółów ilustracje przedstawiające kolejne miesiące w danym miejscu. W tym przypadku – w przedszkolu.
Jest karnawał, jest Halloween, jest 11 listopada, są występy dzieci. Całość w klimacie przedszkola publicznego. Samo życie. Na pozór bardzo tradycyjna, ale zaskakuje inkluzywnością. Na ilustracjach znajdziemy dziecko na wózku czy przedszkolaki o odmiennym pochodzeniu etnicznym.
Książkę kupisz TUTAJ.
Przeprowadzka i inne zwroty akcji Liliana Fabisińska
Książka z serii Rodzina Treflików, konsultowana i opatrzona wstępem przez Karlę Orban – o zmianach. Składa się z niezależnych opowiadań, z których ostatnie przedstawia pierwszy (ale też typowy) dzień w przedszkolu. Skoro Karla maczała palce w tym projekcie, to wiadomo – jest wspierająco. Książka trochę angażuje tatusiów – to tata odbiera bohatera z przedszkola. 😉
Tekstu jest naprawdę sporo. Z dziećmi poniżej 3,5 roku trzeba będzie pokusić się o skracanie lub opowiadanie własnymi słowami.
Książkę kupisz TUTAJ.
Zapowiedzi: Pora do żłobka i Pora do przedszkola
Na koniec – dwie pozycje wydawnictwa Trefl – także konsultowane przez Karlę Orban. Tu mamy mniej tekstu, a więcej obrazków i to, co Tygryski kochają najbardziej: otwierane okienka!
Pora do żłobka i Pora do przedszkola skupiają się na samej adaptacji, zapoznaniu z nowym miejscem (w wersji dla przedszkolaków – także na emocjach). Podobnie jak w Roku w przedszkolu – tu jest inkluzywnie. Jako rodzic znajdziesz w nich trochę inspiracji do zabawy. Zresztą, już same książki zachęcają do interaktywnego czytania.
A kupisz je tu:
PORA DO ŻŁOBKA PORA DO PRZEDSZKOLA
Miłej lektury i powodzenia w procesie adaptacji!
Jeśli masz przed sobą wybór placówki lub adaptację dziecka do żłobka, jeśli szukasz niani lub zamierzasz skorzystać ze wsparcia babci w opiece nad dzieckiem, z pełnym przekonaniem mogę polecić, książkę „Żłobek, babcia, niania czy ja sama?”
„Pani Od Snu”. Psycholożka, terapeutka poznawczo-behawioralna bezsenności (CBT-I), pedagożka, promotorka karmienia piersią i doula. Mówczyni i trenerka (pracowała jako ekspertka od snu m.in. z Google, ING, GlobalLogic, Agorą i Treflem), prelegentka TEDx. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia – IBLM Diplomate – pierwsza w Polsce psycholożka z tym tytułem. Wspiera dorosłych i dzieci doświadczające problemów ze snem.
Więcej o Magdalenie TUTAJ.
0 komentarzy