Co po rowerku biegowym?

Co po rowerku biegowym?

Podczas mojego wywiadu na żywo z mgr Agnieszką Słoniowską, na temat pchaczy, jeździków i rowerków, padło słuszne pytanie: co po rowerku biegowym? Czy kupić po prostu wyższy i większy rowerek? Rowerek z trzema kółkami? Czy może lepszy będzie taki z doczepianymi z tyłu, tak zwanymi bocznymi, kółkami? Przeczytaj, co odpowiedziała ekspertka. Przy okazji drugiego otwarcia klubu dla rodziców Parentflix, zorganizowałam serię wywiadów z nowymi ekspertami klubu. Jeden z nich przeprowadziłam z Agnieszką Słoniowską – fizjoterapeutką z ponaddwudziestoletnim stażem i terapeutką neurorozwojową. Był on zatytułowany „Pchacze, jeździki, rowerki biegowe i z bocznymi kółkami – jakie wybrać?”. Poruszyłyśmy w nim temat wyboru pojazdów dla dzieci. Poniższy tekst jest zapisem wypowiedzi ekspertki. 

AGNIESZKA JEST JEDNĄ Z EKSPERTEK, KTÓREJ SZKOLENIA ZNAJDZIESZ
W MOIM KLUBIE ONLINE DLA RODZICÓW PARENTFLIX.

 

Rowerki z bocznymi kółkami

Uważam, że dziecko powinno z biegowego roweru przesiąść się na zwykły, dwukołowy rower z pedałami. Gdy patrzę, jak jeżdżą dzieci z kółkami bocznymi, to obserwuję, co się dzieje z ich ciałem. Kiedy sami jedziemy na rowerze i skręcamy, siła odśrodkowa wypycha nas na zewnątrz, a nasza reakcja jest taka, że pochylamy się w stronę, w którą będziemy zakręcać, żeby nie wypaść na łuku, żeby nas nie wyrzuciła siła odśrodkowa. Taki jest mechanizm równoważny – przeciwdziałać sile, która na nas działa. Natomiast przy rowerkach, które mają kółka boczne – zwłaszcza jeśli są one podniesione tak, że dziecko balansuje dosyć długo na dwóch kołach i musi się mocno przechylić, żeby boczne kółko dotknęło ziemi – jest zupełnie inaczej. Dziecko jeszcze bardziej przechyla się wraz z siłą odśrodkową, chcąc żeby kółko szybciej dotknęło ziemi, dając poczucie bezpieczeństwa. Przestaje reagować reakcją równoważną, oddaje równowagę na rzecz sprzętu, z którego korzysta. To zdecydowanie działa na niekorzyść dziecka. 

 

Co po biegówce?

Jeśli więc dziecko wyrosło już ze wszystkich rowerków biegowych, a nadal jeszcze nie ogarnęło jazdy na dwóch kołach, to po prostu odczepia się pedały od takiego dwukołowego roweru. Dziecko korzysta z niego jak z biegówki. Wtedy też zachęcam do tego, żeby jednak trochę pobiegać za dzieckiem z tym kijem. Nie łapmy go jednak za każdym razem, żeby jechało dłużej, tylko uczmy go chwytania równowagi, zatrzymywania się i wyciągania nogi do zatrzymywania, bo to jest mechanizm równoważny i podporowy. To właśnie będzie przyspieszało jego naukę jazdy samodzielnej.

 

Rowerki trójkołowe

Rowerki trójkołowe tak naprawdę pojawiają się już u rocznych dzieci: jedne mają pedały tuż pod siodełkiem, inne – na przednim kole. Powiedziałabym, że to jest fajna zabawka, ale jako wariant. Dziecko w takim rowerku, mając napęd przed sobą, nie obciąża miednicy na guzach kulszowych (z których szłaby informacja o tym, jak przeciwdziałać sile grawitacji i o tym, jak powinno się siedzieć). Zamiast tego siedzą z pochyloną do tyłu miednicą, na kości krzyżowej zapierając się plecami. Jest to niekorzystny wzorzec – zabiera napięcie z mięśni brzucha. Może się okazać, że z takiego rowerka będzie dziecku ciężko się przesiąść na zwykły rower, bo nie nauczyło się przenoszenia środka ciężkości na boki, a jego miednica nie czuje guzów kulszowych, które są źródłem informacji o równowadze.

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Podcięcie wędzidełka – jak się je robi?

Podcięcie wędzidełka – jak się je robi?

 

Jak wygląda podcięcie wędzidełka języka? Czy lepiej wykonać je metodą laserową czy tradycyjną? Co ze znieczuleniem? Czy do zabiegu trzeba się przygotować? 

Odpowiedzi na te pytania udzielił mi człowiek, który na temacie zna się jak mało kto: mgr Mateusz Borys – neurologopeda i terapeuta miofunkcyjny, ekspert Parentflixa. Poniższy tekst jest podsumowaniem fragmentu wywiadu, którego mi udzielił przy okazji drugiego otwarcia klubu. 

 

Przed zabiegiem – jak się przygotować?

Zanim wędzidełko zostanie podcięte, od 1–3 tygodni przed zabiegiem, warto udać się do neurologopedy, logopedy wczesnej interwencji lub do mioterapeuty, który poinstruuje, w jaki sposób należy stymulować język dziecka. W praktyce są to identyczne ćwiczenia jak te, które zaleca się wykonywać po zabiegu, choć warunki w jamie ustnej dziecka będą oczywiście inne. Dlaczego warto zacząć wcześniej? Dziecko nauczy się nowych ruchów, zapisując je w pamięci motorycznej. Dzięki temu po zabiegu będzie mniej zaskoczone i łatwiej podda się stymulacji. Jednocześnie rodzic będzie już przeszkolony – praca po przecięciu wędzidełka będzie mniej stresująca. 

 

Laser czy nielaser – oto jest pytanie! 

Na rodzicielskich grupach trwa zaciekła dyskusja. Jedni twardo bronią tradycyjnych metod, przeklinając wszelkie nowinki, inni ufają wyłącznie technikom laserowym. A co o tym myślą logopedzi? No cóż, ich zdania także są podzielone, choć opinie są znacznie mniej radykalne. 

Zacznijmy od tego, że nożyk i nożyczki chirurgiczne wciąż cieszą się większą popularnością wśród specjalistów przecinających wędzidełka języka. Część środowiska logopedycznego obdarza doświadczonych chirurgów laserowych zaufaniem. Sceptycy zwracają uwagę na fakt, że w przypadku nieudanego zabiegu, rana – pod wpływem ciepła generowanego przez laser – goi się zbyt szybko. To z kolei, przy braku stymulacji, może prowadzić do powstania zrostu.

 

Uwaga na zrosty!

Jeśli pojawi się zrost, zwykle trzeba powtórzyć zabieg. Kiedy? Chirurdzy zalecają odczekać od miesiąca do dwóch, aby dać tkankom czas na pełne zagojenie. Z kolei logopedzi ponaglają: ruchomość języka może stać się jeszcze bardziej ograniczona niż przed zabiegiem, a tym samym karmienie może okazać się jeszcze trudniejsze. Cóź… najlepiej jeśli decyzję o terminie podejmie cały zespół specjalistów. 

Niezwykle ważne jest informowanie rodziców o istotności stymulacji po zabiegu. To przede wszystkim ona chroni przed zrostami. Ryzyko pojawienia się zrostów jest szczególnie wysokie u dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym, mniej manipulujących językiem niż ich rówieśnicy. 

 

Znieczulenie miejscowe czy ogólne?

Krążą różne opowieści. Słyszałam już o wędzidełkach przecinanych bez jakiegokolwiek znieczulenia, zabiegach w znieczuleniu ogólnym (gdy dziecko jest „uśpione”) i miejscowym. Jaka jest standardowa procedura i czy są od niej wyjątki?

W większości przypadków, bez względu na wiek pacjenta, stosuje się znieczulenie miejscowe. Znieczulenie ogólne będzie zarezerwowane dla szczególnie trudnych przypadków, u dzieci z większymi problemami, np. z poważnymi urazami okołoporodowymi. Może się jednak zdarzyć, że jeśli dziecko ma umówiony inny zabieg, wymagający znieczulenia ogólnego (np. wycięcie migdałka lub większa interwencja stomatologiczne), lekarz zasugeruje podcięcie wędzidełka „przy okazji”. 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Musy w tubkach – tak czy nie?

Musy w tubkach – tak czy nie?

 

Musy w tubkach stały się bardzo popularną formą przekąski. Po części jest to zrozumiałe – mają przecież parę niekwestionowanych zalet. Przede wszystkim są praktyczne: w podróży, na placu zabaw (gdy rączki nie są zbyt czyste) i wszędzie tam, gdzie zależy nam na szybkiej, niebrudzącej przekąsce, którą nasz maluch chętnie zje.

Problem w tym, że do tej wygody łatwo się przyzwyczaić – i dziecku, i rodzicowi. Z czasem okazuje się, że stopniowo tubki całkowicie zastąpiły owoce w diecie dziecka. To z kolei jest bardzo niekorzystne dla rozwoju aparatu artykulacyjnego. 

Także poza środowiskiem logopedycznym musy nie mają dobrej sławy. Stomatolodzy ostrzegają, że mogą przyczyniać się one do powstawania próchnicy (zwłaszcza, gdy zastępują mleko w czasie karmień nocnych). Dietetycy zwracają uwagę na ilość cukrów prostych zawartych w musach, a osoby dbające o środowisko – na to, jak nieekologiczne są same tubki.

AUTORKA TEGO ARTYKUŁU, MGR URSZULA PETRYCKA JEST EKSPERTKĄ W MOIM KLUBIE ONLINE DLA RODZICÓW PARENTFLIX.

***

Dlaczego logopeda nie poleca musów?

Zjadanie nieprzetworzonych owoców, często zastępowanych przez musy, to pod wieloma względami świetne ćwiczenie logopedyczne: 

  • odgryzanie, gryzienie, żucie i połykanie warunkują prawidłowy rozwój aparatu artykulacyjnego;
  • zjadanie pokarmów o trudnej konsystencji zapobiega powstawaniu wad zgryzu;
  • samodzielne spożywanie produktów stałych jest świetnym treningiem koordynacji ręka-oko i małej motoryki.

Te wszystkie zalety przepadają w momencie sięgnięcia po półpłynny, łatwy do połknięcia i niewymagający żucia mus. W pewnym sensie jest on bardziej napojem niż przekąską. Czy zatem spożywanie musu z tubki uczy „dorosłego” picia? Niekoniecznie. Wiele dzieci układa sobie rurkę tubki na języku, co utrwala model ssania znany im od urodzenia: maluchy ssą tubkę jak smoczek butelki. Skoro język jest przyciśnięty rurką, nie może się podnieść do podniebienia – dziecko nie wykształca również dojrzałego wzorca połykania. Ponadto, część dzieci w czasie spożywania musu wysuwa język z jamy ustnej. Utrwalenie takiego nawyku może skutkować przeniesieniem go na pole artykulacji i, w rezultacie, zaistnienie zjawiska seplenienia międzyzębowego. 

Wreszcie nadmiar przekąsek w formie musu bywa wstępem do nieprawidłowych nawyków żywieniowych. Najedzone dziecko nie ma ochoty na przygotowany posiłek, rodzice zaczynają się tym martwić, sięgają po „pewniaki” i powstaje błędne koło. 

Wątpliwości rodziców

Zebrałam pytania, które rodzice często stawiają w kontekście musów z tubki. Poniżej znajdziecie moje odpowiedzi. 

 

Skoro owocami łatwo się zakrztusić, czy nie byłoby bezpieczniej podać dziecku mus z tubki?

Zakrztuszenia to bez wątpienia nieprzyjemny element wprowadzania pokarmów stałych do diety dziecka. Niestety nie da się go wyeliminować, a dojść do wprawy można jedynie dzięki praktyce. Nauka prawidłowego gryzienia i połykania jest inwestycją na lata. 

Nie znaczy to, że nie należy starać się zapobiegać zakrztuszeniom i zadławieniom. Wiele zależy od sposobu podania owocu. Na przykład, paradoksalnie, podanie dziecku całego obranego jabłka do rączek mocno minimalizuje ryzyko wypadku. Dziecko zeskrobie ząbkami malutkie cząstki i je zje. 

 

Co z tubkami z owsianką – czy one są OK?

Bywa, że dziecko po pociągnięciu łyka z takiej tubki, przez chwile żuje jej zawartość i dopiero wtedy przełyka – to rzeczywiście lepsze niż wysysanie samego musu owocowego. Najlepiej będzie jednak nałożyć owsiankę do miseczki, z której dziecko zje ją – z pomocą rodzica lub bez – łyżeczką. W wieku osiemnastu miesięcy dziecko powinno już być w stanie zrobić to samodzielnie, ćwicząc przy okazji choćby pracę warg (aktywnych w kontakcie z łyżeczką). Inwestycja energii w naukę szybko się zwraca. 

 

Czy mogę zatem podać mus owocowy łyżeczką?

To rozwiązanie jest o tyle lepsze, że w odczuciu dziecka mus będzie pokarmem, a nie napojem. Wciąż jednak nie zobaczy owocu w całości. Często nie rozpozna nawet, z jakich owoców przecier jest zrobiony. Wybierając musy – w jakimkolwiek opakowaniu – pozbawiamy dziecko wrażeń sensorycznych, związanych z jedzeniem. Maluch nie może dotknąć owocu, zbadać jego kształtu, sprawdzić czy jest ciężki, śliski, lepki, zimny… Nawet wąchanie może okazać się utrudnione. 

 

Co zrobić, jeśli dziecko nie chce jeść niczego innego niż papki?

Należy powoli i stopniowo zmieniać konsystencje podawanych pokarmów, np. przez dodanie do purée paru ziaren amarantusa ekspandowanego. Jeśli po kilku tygodniach rozszerzania diety nie uda się przejść na inne konsystencje, warto zgłosić się do neurologopedy.

 

Wnioski

Czy zatem musy są szkodliwe i powinny być zabronione w diecie dziecka? Nie musimy być aż tak radykalni. Warto natomiast uzmysłowić sobie, że bliżej im do słodyczy niż do owoców i, w związku z tym, powinny być podawane sporadycznie. 

Skoro musu nie trzeba odgryzać, gryźć ani żuć – nie może on zastąpić owoców, dających dziecku okazję do kształtowania aparatu artykulacyjnego. 

Jeżeli zależy Ci na „czystych” przekąskach, możesz zaproponować dziecku pokrojonego w słupki ogórka lub paprykę, kromkę pełnoziarnistego chleba, ugotowany makaron czy nawet – chrupki kukurydziane. Zaletą spożywania tych produktów – w kontekście logopedycznym – będzie ćwiczenie obróbki kęsów pokarmowych, która jest bazą dla prawidłowej artykulacji głosek.

Dzieci, które nie mają problemów z napięciem mięśniowym, artykulacją i samodzielnym jedzeniem pokarmów o różnych konsystencjach, mogą oczywiście od czasu do czasu zjeść mus z tubki. Nie dajmy się zwariować. Tak jak we wszystkim – trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek. 🙂 

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

Co wspiera rozwój dziecka? Refleksje fizjoterapeuty

Co wspiera rozwój dziecka? Refleksje fizjoterapeuty


mgr Agnieszka Słoniowska – fizjoterapeutka z ponad dwudziestoletnim stażem; terapeutka neurorozwojowa, pracująca w nurcie bliskościowym. Szkolenia, które odbyła to m.in.: PNF, SI, NDT- Bobath basic & baby, kinesiotaping, podejście osteopatyczne w pediatrii, wczesne wykrywanie autyzmu, praca z dzieckiem z ADHD, instruktorskie oraz trenerskie – Shantala Special Care.

Jest wykładowcą na studiach podyplomowych, związanych tematycznie z terapią ręki, terapią widzenia, fizjoterapią oraz SI małego dziecka. Jest też autorką warsztatów dla rodziców i profesjonalistów, z zakresu rozwoju i pielęgnacji niemowlęcia m. in: Dobry Start Dziecka, Promotor DSD, Ocena gotowości małego dziecka do funkcji jedzenia w ujęciu sensomotorycznym.

Pod redakcją wydawnictwa “Od Pestki do ogryzka” pisze i publikuje artykuły na temat pozycjonowania do karmienia niemowląt ze wzorcem odgięciowym oraz responsywności w procesie karmienia niemowlęcia.

Współtwórczyni szkoły instruktorów masażu Shantala – Dotyk i Więź.

Prywatnie – żona oraz mama pięciorga dzieci. 

 

AGNIESZKA JEST JEDNĄ Z EKSPERTEK TWORZĄCYCH MATERIAŁY DOSTĘPNE W MOIM KLUBIE ONLINE DLA RODZICÓW PARENTFLIX

 

W Parentflixie dzieli się doświadczeniem z gabinetu fizjoterapeuty i terapeuty neurorozwojowego. Pomaga oswoić niektóre zagadnienia, takie jak napięcie mięśniowe czy przyjazna pielęgnacja. Odczarowuje spędzające sen z powiek rodziców układanie maluszków na brzuchu. Opowiada o znaczeniu dotyku w życiu dziecka i przybliża jedną z jego form – masaż (czemu tak naprawdę służy i komu jest potrzebny). W swoich szkoleniach skupia się także na dojrzewaniu komunikacji rodzic-dziecko, widzianej przez pryzmat rozwoju ruchowego, a także pokazuje, jak duże znaczenie dla dziecka ma zabawa. Ponadto wyjaśnia, na czym polega dobre noszenie dziecka na rękach, w nosidle i w chuście.

* * *

Pracuję jako fizjoterapeuta od ponad dwudziestu lat. Z różnym natężeniem, gdyż w międzyczasie cieszyłam się stopniowo powiększającą się rodziną. Ukończone szkolenia, m.in. NDT-Bobath, Integracji Sensorycznej czy PNF, w połączeniu z praktyką dawały mi poczucie kompetencji w pracy z dzieckiem w aspekcie motorycznym. W miarę upływu lat zaczęłam dostrzegać, że skupiam się nie tylko na dziecku, ale na całym środowisku, w którym się rozwija. Myślę, że doszłam do tego, kiedy sama zostałam mamą i zaangażowałam się w proces terapeutyczny moich dzieci. Dostrzegłam w edukacji opiekunów szansę na stworzenie optymalnego środowiska dla rozwoju dziecka. Dlatego zaczęłam poświęcać więcej czasu i uwagi na pracę z rodzicami i domownikami. Ponieważ chciałam widzieć dziecko w szerszym kontekście, moja edukacja i zakres pracy zaczęły obejmować kolejne obszary: proces karmienia, komunikacji, kompetencji społecznych i ogólnie regulacji dzieci.

Są pewne zagadnienia, które poruszam w edukacji rodziców moich pacjentów bez względu na wiek dziecka. Nimi właśnie chciałam się z Wami podzielić. Oto najważniejsze z nich.

 

Każdy dotyk ma znaczenie 

Im młodsze dziecko, tym większa jego rola. Dotyk jest zmysłem pierwotnym, ściśle powiązanym z układem nerwowym, gdyż skóra i cewa nerwowa rozwijają się z tego samego listka zarodkowego. To powiązanie sprawia, że maluszek, a potem starsze dziecko, w oparciu o jakość doświadczanego dotyku będzie kształtowało ogólny poziom pobudzenia oraz swoje poczucie bezpieczeństwa.

Bardzo ważnym aspektem jest to, że każdy rodzaj dotyku przekazuje swoiste informacje. Dotyk w postaci stałego docisku – przekazywany dużą powierzchnią – postrzegany jest kojąco. Natomiast powierzchowne i szybkie głaskanie działa drażniąco. Z tego powodu tulenie lub układanie dłoni na brzuszku czy pupie dziecka jest często wystarczające do wyciszenia dzidziusia, natomiast głaskanie kogoś po plecach czy ręce w intencji pocieszenia skutkuje tylko wzburzeniem emocji. Z kolei dla pobudzonych przedszkolaków świetnym sposobem może być położenie otwartej dłoni na szczycie głowy dziecka lub na jego barkach i dociśnięcie go w ten sposób do ziemi. Maluch dzięki temu lepiej czuje swoje ciało, a także wyczuwa intencje rodzica, który tym gestem mówi: „widzę cię, czuję cię, jestem przy tobie”. Jeśli chcecie wypróbować ten sposób, to pamiętajcie – docisk ma być intensywny, ale powoli narastający, wykonywany całą, luźną dłonią, w dół. Nie może kojarzyć się ze ściskaniem i unieruchomieniem dziecka. Ciekawe, czy to zadziała też u Was? 🙂

Ta niesamowita zdolność dostrajania się dziecka do opiekuna ma też swoje minusy. Mianowicie kiedy rodzicowi rośnie napięcie w wyniku zmęczenia, obniżonego nastroju, stresu itp., dziecko również będzie się rozregulowywać :(. Jest to wskazówka dla dorosłego, by dbał o siebie: swój odpoczynek, odżywianie i relacje, by minimalizować ryzyko wpływu stresorów. Dziecko jest bardzo reaktywne wobec zachowań dorosłego – im młodsze, tym bardziej jednoznacznie to komunikuje. W wieku przedszkolnym to „dostrajanie” może już przybierać różne formy: zmian napięcia mięśniowego, nadwrażliwości na zapachy czy dotyk, a nawet niezgrabności ruchowych. Oczywiście tzw. „trudne zachowania” również mogą się w to wpisywać, ale one nie są głównym przedmiotem mojej pracy.

Masaż jest formą dotyku, której poświęcam bardzo dużo czasu w pracy z pacjentem. Na każdym etapie życia może on wyglądać inaczej, jednak w rękach rodzica zawsze będzie on dotykiem pełnym akceptacji i miłości. Tak przynajmniej powinno być. Masaż, nawet kiedy jest narzędziem terapeutycznym, nigdy nie powinien wzbudzać w dziecku wątpliwości co do przyjaznych intencji rodzica. Najlepiej, by mama czy tata mogli skupić się głównie na budowaniu relacji poprzez kontakt fizyczny z dzieckiem. Oczekiwanie rezultatów leczniczych nie powinno być na pierwszym miejscu. Efekt taki przyjdzie wraz ze wzmocnieniem więzi i regulacji nerwu błędnego poprzez dotyk pełen akceptacji.

 

Tempo poruszania, mówienia, dokonywania zmian 

Warunkują one optymalny poziom pobudzenia dziecka. Warto poznać swoje dziecko i siebie – wiedzieć, jakimi jesteśmy obdarzeni profilami sensorycznymi – by móc dobrać odpowiednie aktywności. Jednych trzeba motywować, innych hamować, a jeszcze innych organizować i porządkować w działaniu.

W kwestii tempa obowiązują następujące zasady:

  • Jeśli robimy coś szybko, to tracimy na jakości. Im wolniej działamy, tym robimy to bardziej świadomie (czyli trudniej). Dlatego nie sprawdza się tu powiedzenie „im szybciej, tym lepiej”. Jeśli więc opanowaliście jakąś aktywność, to warto dążyć do wykonywania jej coraz wolniej i płynniej!
  • Dziecko dostosowuje się do tempa życia rodzica. Jeżeli opiekun nie umie odpoczywać, jest go pełno wszędzie, podejmuje wiele aktywności na raz, to należy się spodziewać krótkośpiącego, wszędobylskiego i ciekawskiego potomka. Natomiast jeśli w domu tempo życia jest skrajnie wolne, mało się dzieje, to ciekawość świata będzie zaspokajana przez dziecko głównie w aspekcie intelektualnym, ze stratą w obszarze ruchowym. Oznacza to ni mniej ni więcej, że wskazana jest RÓWNOWAGA. Jeśli jesteś rodzicem pałającym energią, w typie “sprężynki”:

  spróbuj celowo mówić wolniej i ciszej,

dłużej przebywaj z dzieckiem w jednej aktywności,

ucz się śpiewać i tańczyć coraz ciszej i w coraz wolniejszym tempie.

Jeśli natomiast jesteś bardzo spokojnym rodzicem – postaraj się dodać energii i różnorodności do swojego życia:

  spróbuj głośno śpiewać, klaskać i tupać razem z dzieckiem,

zainteresuj się aktywnością ruchową, żeby dziecko miało co naśladować.

Czego nie zrobiłeś do tej pory dla swojego zdrowia, zrób dla dziecka 😉

 

Co za dużo – to niezdrowo 

Nadmiar zabawek, zwłaszcza świecąco-grająco-ruszających się (nie mówiąc już o ekranach) przekierowuje uwagę dziecka z zabaw w relacji z drugą osobą na rzecz poddawania się biernej stymulacji. Często podczas takich aktywności dzieci wydają się ucieszone do granic możliwości, natomiast na dłuższą metę skutkuje to zwiększeniem pobudliwości, trudnościami z zasypianiem, łatwym wybudzaniem, kłopotami z jedzeniem, przymusem przebywania w dużym pobudzeniu. Niestety dzieci mają trudność w odczuwaniu, kiedy dochodzi do przeciążenia ich układu nerwowego, dlatego nie potrafią samodzielnie zakończyć tej obciążającej aktywności. Generalnie najlepszym partnerem do zabawy dla dziecka, bez względu na wiek, jest drugi człowiek! Ryzyko przeciążenia zmysłowego w tej relacji jest znacznie mniejsze.

 

Ułatwianie – to kłody rzucane pod nogi

To zagadnienie jest chyba najtrudniejsze do przyjęcia dla rodziców.

Otóż żeby dziecko nauczyło się leżeć na boku, na plecach, trzymać głowę w osi, siedzieć, a następnie stać – potrzebuje doświadczać samodzielnej pracy ciałem na twardym podłożu oraz zmagać się z grawitacją. Niektórym wydaje się, że układanie dziecka w pożądanej pozycji i okładanie go poduszkami pomaga maluchowi. Tymczasem de facto opóźnia to samodzielne opanowanie przez malca danej czynności lub pozycji. O ile w temacie szkodliwości sadzania dzieci niesiedzących samodzielnie obserwujemy już dużą świadomość społeczną, o tyle w kwestii stabilizowania głowy czy też całego tułowia różnorodnymi wkładkami (w celu kształtowania symetrii) jest ona niestety jeszcze niewystarczająca.

Pozwolenie dzieciom na wykonywanie aktywności, do których mają już kompetencje, jest warunkiem ich dobrego rozwoju. Dotyczy to dzieci w każdym wieku. Jeśli niemowlę umie unosić kończyny do góry, leżąc na plecach, nie wkładaj go do leżaczka, który będzie utrzymywał tę pozycję za niego. Gdy roczniak chce samodzielnie jeść, to nie karm go w imię szybszego i czystszego jedzenia. Kiedy dwulatek próbuje zakładać buty, to uzbrój się w cierpliwość i daj mu na to czas 🙂

Udział dziecka – od maleńkości – w procesie przygotowywania posiłków daje informacje sensomotoryczne niezbędne do tego, aby dieta była bogata, a jedzenie stało się przyjemnością. Niestety podawanie dzieciom posiłków przygotowanych już bez ich udziału ściśle koreluje z problemami w żywieniu małego dziecka.

Wszystkie czynności sprawiające, że nasze życie jest harmonijne i uporządkowane powinny być obszarem wspólnego działania rodzica i dziecka od jak najwcześniejszych lat, a nawet miesięcy. O tym, jaki potencjał drzemie w dzieciach świadczą dziesięciomiesięczniaki, które wyciągają razem z mamą rzeczy z pralki, półtoraroczniaki obtaczające kotlety w mące albo dwulatki, które parują skarpetki lub wycierają stół po posiłku. Nie chodzi tu o to, by uczyć dzieci porządku, lecz by umożliwić im, w przyjaznej atmosferze, zbieranie różnorodnych doświadczeń. Każda nowa aktywność uczy koordynacji wzrokowo-ruchowej, manipulacji, doświadczeń sensorycznych, tworzenia nowych rozwiązań w oparciu o dotychczasowe umiejętności; daje poczucie sprawczości, wzbudza ciekawość, która będzie napędem dla dalszego rozwoju.

Dla malucha nie jest obojętne, czy robicie coś razem czy też zostanie wyręczony. Ograniczanie samodzielności dziecka prowadzi do dysharmonii w rozwoju czuciowo-ruchowym. Nie jest powiedziane, że to jest proste dla rodzica. Wydaje się, że dużo łatwiej zrobić coś za dziecko, bez jego udziału – bo szybciej, bo sprawniej i mniej sprzątania po przygotowaniu. Jednak „łatwiej” nie znaczy „lepiej” i jeżeli tylko jesteśmy w stanie poświęcić te kilka minut więcej, to warto zainwestować je we wspólną pracę.

Może się wydawać, że powyższe tematy nie są ściśle związane z funkcjonowaniem ruchowym dziecka, jednak w rzeczywistości bardzo mocno go warunkują. Im bardziej jesteśmy świadomi tych zależności, tym skuteczniejsza będzie praca w gabinecie fizjoterapeuty czy każdego innego terapeuty neurorozwojowego. Wszystko, czym się tutaj z Wami podzieliłam, może przyczynić się do bardziej świadomego, a zarazem szczęśliwszego rodzicielstwa – czego serdecznie Wam życzę!

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.

10 najczęstszych pytań o Parentflix

10 najczęstszych pytań o Parentflix

 

1. Co, jeśli nie uda mi się dołączyć do klubu do 14 października? Czy będzie kolejna szansa?

Kolejne otwarcie klubu planujemy na kwiecień 2022 i wtedy znowu będzie można dołączyć przez około 10 dni. Od 2022 roku klub będzie otwarty jedynie 2 razy w roku. Jeśli się wahasz z dołączeniem to musisz pamiętać, że przyjdzie Ci czekać prawie pół roku na kolejną możliwość. 

2. Kim są eksperci klubu i czym się zajmują? 

Do Parentflixa po raz kolejny zaprosiłam najlepszych ekspertów w tematach ważnych dla osób, które oczekują narodzin malucha lub mają już dzieci do lat 6. 6 ekspertów, którzy poprowadzą swoje ścieżki wiedzowe od października 2021 do marca 2022:

  1. dr Jagoda Sikora: psycholożka dziecięca w trakcie specjalizacji z psychologii klinicznej dzieci i młodzieży, facylitatorka metody Self-Reg. Jej ścieżka wiedzowa: Psychologia rozwojowa 0–6.
  2. mgr Karla Orban:  psycholożka, trenerka empatycznej komunikacji, superwizorka placówek edukacyjnych. Od 2008 roku wspiera rodziny, nauczycieli i specjalistów pracujących z dziećmi. Jej ścieżka wiedzowa: Bliskie relacje w rodzinie.
  3. lek. Joanna Leśnik: lekarka, która od 2018 roku pracuje w przychodni oraz rezydentka medycyny rodzinnej. Przyjmuje i prowadzi głównie dzieci, od pierwszych dni życia. Jej ścieżka wiedzowa: Zdrowe dziecko 0–6.
  4. mgr Alicja Golonka: czynnie działa jako dietetyk kliniczny, który pomógł zmienić nawyki żywieniowe ponad 1000 podopiecznym. Jej ścieżka wiedzowa: Jak zdrowo gotować dla całej rodziny?
  1. dr Joanna Kołak: psycholożka i doktorka nauk społecznych. Pracuje jako badaczka i wykładowczyni na University of Salford. Od 9 lat zajmuje się naukowo badaniem rozwoju językowego i poznawczego dzieci dwujęzycznych. Jej ścieżka wiedzowa: Dziecko w świecie mediów, technologii i Internetu.
  2. lic. rat. med. Adrianna Cienkusz: ratownik medyczny, absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, instruktor pierwszej pomocy w firmie TwójRatownik.pl. Doświadczenie zdobywałam podczas pracy w pogotowiu ratunkowym oraz na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych w warszawskich szpitalach. Jej ścieżka wiedzowa: Kurs pierwszej pomocy u dzieci i niemowlaków.

Dodatkowo, do końca 2021 roku w klubie spotkasz tych ekspertów:

  1. dr n. med. Kacper Toczyłowski: pediatra, obecnie w trakcie drugiej specjalizacji z chorób zakaźnych.
  2. mgr Ula Petrycka: logopedka i neurologopedka. Ukończyła filologię polską i od ośmiu lat pracuje z dziećmi nad rozwojem ich komunikacji, mowy i wymowy. Możesz ją znać z bloga oraz mediów społecznościowych Kiedy do logopedy.
  3. mgr Agnieszka Słoniowska: fizjoterapeutka z ponad 20-letnim stażem. Terapeutka neurorozwojowa, pracująca w nurcie bliskościowym. Współtwórczyni szkoły instruktorów masażu Shantala.
  4. No i ja, Magdalena Komsta prowadząca Komstansy (do końca roku), cykl ParentBiz oraz przygotowująca dla Ciebie prasówkę.

3. W jakim wieku muszę mieć dziecko, aby dołączyć do klubu?

Treści, jakie oferujemy w klubie idealnie przydadzą się osobom, które spodziewają się dziecka oraz rodzicom dzieci w przedziale 0-6 lat

Klub nie jest skierowany jedynie do rodziców malutkich dzieci. Jeśli masz starsze dziecko, to również znajdziesz wiele przydatnej wiedzy. Mogę Cię zapewnić, że od strony psychologicznej to Karla Orban i Jagoda Sikora zajmują się w swojej pracy starszymi dziećmi, ich rozwojem, zdrowiem psychicznym, emocjami i seksualnością. Alicja Golonka i jej rodzinne gotowane, czy Asia Kołak ucząca, jak bezpiecznie wprowadzać dziecko w świat technologii również będą ogromnym wsparciem dla rodziców starszych dzieci.

4. Czy podczas przedłużania dostępu w klubie, muszę wybrać ten sam pakiet, czy gwarancja ceny obowiązuje mnie na wszystkie 3?

Gdy Twój czas w klubie będzie dobiegał końca, otrzymasz specjalny e-mail, w którym będą kody zniżkowe na trzy pakiety: roczny, półroczny oraz trzymiesięczny. Sama podejmiesz decyzję, czy chcesz przedłużyć swoją obecność w klubie i na jak długo.

5. Jak mogę używać Parentflixa? Czy mogę korzystać ze szkoleń w telefonie?

Z klubu możesz korzystać zarówno na komputerze, jak i na tablecie czy telefonie. Bez problemu uruchomisz na smartfonie szkolenia z bazy wiedzy, obejrzysz webinary i sesje na żywo oraz będziesz się udzielać na forum społeczności klubu. Pokażemy Ci, jak dodać Parentflix na pulpit swojego telefonu, aby mieć dostęp jednym kliknięciem. Mnóstwo klubowiczek wybiera dostępną w szkoleniach wersję audio, aby słuchać szkoleń zamiast je oglądać.

6. Do jakich materiałów i na jak długo mam dostęp w klubie?

Do wszystkich materiałów masz dostęp tak długo, jak jesteś w Parentflixie. Tutaj znajdziesz pełną listę wszystkich treści dostępnych w Klubie.

7. Wydaje mi się, że w klubie jest dużo materiałów. Czy muszę uczestniczyć we wszystkich szkoleniach na żywo? Co, jeśli nie znajdę czasu? 

Nie musisz! Rozumiem, że program Parentflixa jest intensywny i wypakowany wiedzą. Widząc agendę na cały dany miesiąc, możesz wybrać sobie ścieżki wiedzowe i szkolenia, w których najbardziej chcesz uczestniczyć oraz zostawić pytania, na które chcesz, aby dany ekspert odpowiedział podczas sesji Q&A z zebranymi wcześniej pytaniami. Możesz też dodać kalendarz Parentflix do Twojego kalendarza Google na telefonie, aby mieć oko na to, co się dzieje w danym dniu. Wszystkie szkolenia i sesje na żywo, niezwłocznie po ich zakończeniu, trafią na platformę klubu w formie nagrań i możesz odtworzyć je, kiedy tylko najdzie Cię chęć lub potrzeba. Bogna codziennie na Circle i co poniedziałek newsletterem przypomni Ci, co się aktualnie dzieje w klubie, więc unikniesz poczucia zagubienia. 

Klub jest trochę, jak Netflix. Masz w nim bazę wiedzy = bibliotekę treści. Nie przerabiaj wszystkiego, jak leci. Wykorzystaj te, których potrzebujesz. Klub ma Ci służyć, jest dla Ciebie i nawet skorzystanie z kilku szkoleń będzie Ci się opłacać cenowo.

8. Jak przykładowo będzie wyglądał mój miesiąc, jako klubowiczki Parentflixa?

• Co miesiąc, z wyprzedzeniem, otrzymasz grafik szkoleń na żywo.

• Dostaniesz też specjalną przestrzeń, w której możesz zostawić pytanie do eksperta, jeśli jakieś pojawi się w Twojej głowie.

• To, czego nie obejrzysz na żywo, od razu trafi na platformę, więc bez problemu sobie to odtworzysz, gdy będziesz mieć ochotę.

• W międzyczasie zawsze możesz sięgnąć do bazy wiedzy po szkolenie, którego akurat potrzebujesz (bo np. właśnie przygotowujesz się do rozszerzania diety).

• Nieustannie będziemy też Cię zachęcać do wpadnięcia na naszą platformę, aby przedyskutować ze społecznością ostatnie szkolenie, albo po prostu poplotkować, albo pośmiać się z rodzicielskich memów.

9. Czym jest Komstans, a czym cykl biznesowo-rozwojowy? 

Komstans to spotkania dla dorosłych, na temat ich zdrowia, także psychicznego, dobrego samopoczucia i dobrych nawyków. Fragmenty najciekawszych Komstansów znajdziesz tutaj. Natomiast cykl biznesowo-rozwojowy to będzie cykl poświęcony rodzicom, którzy są zainteresowani nabywaniem wiedzy stricte biznesowej od Magdaleny Komsty i poznawania sekretów jej sukcesu.

10. Nie wiem, czy użyję Parentflixa, martwi mnie, że wyrzucę pieniądze w błoto, a nie skorzystam. 

Wybierz zatem opcję 3-miesięczną! Jest bardziej przystępna cenowo (kosztuje tyle, co 3 szkolenia od Wymagające.pl). Jeśli spodoba Ci się, to po 3 miesiącach po prostu przedłużysz, bez poczucia straty. Warto teraz ją wykorzystać, bo nie wiemy, czy wróci w kolejnej edycji.

 

Parentletter – newsletter dla świadomych rodziców. Zapisz się na listę i otrzymuj pełne wsparcia treści.